"Istnieją opcje wojskowe, ale obecnie jesteśmy za pokojowym rozwiązaniem w oparciu o naciski polityczne, dyplomatyczne i finansowe" - powiedział Abrams. "Jedyna zagraniczna obecność wojskowa (w Wenezueli) to wojska kubańskie, (...) a teraz i Rosjanie" - dodał.
Wykluczenie użycia siły
Wysłannik USA rozmawiał w Madrycie w środę z przedstawicielami rządu hiszpańskiego, a także z byłym premierem Felipe Gonzalezem, uważanym przez Waszyngton za dobrego interlokutora w kwestii kryzysu wenezuelskiego.
Strona hiszpańska w komunikacie MSZ na temat jej stanowiska w sprawie Wenezueli w pełni podziela zaniepokojenie Waszyngtonu pogarszaniem się sytuacji w tym kraju, jednak "kategorycznie wyklucza użycie siły", podkreślając, że kryzys ten wymaga rozwiązania politycznego, pokojowego i demokratycznego.
Abrams zasugerował, że "Unia Europejska powinna rozważyć rozszerzenie sankcji przeciwko tym członkom wenezuelskich władz, którzy korzystają na terenie UE z pieniędzy zrabowanych w Wenezueli".
Jak oświadczył, "czas nie pracuje na korzyść Nicolasa Maduro, ponieważ wewnętrzna sytuacja w Wenezueli jest nieprawdopodobnie zła, szerzy się szalony głód, brakuje światła i wody".
Przywrócenie demokracji
"Rząd USA uważa Hiszpanię w związku z jej historycznymi powiązaniami z Wenezuelą za naturalnego lidera w Unii Europejskiej, jeśli chodzi o sprawę Wenezueli" - kontynuował wysłannik USA.
"Mamy wspólny z UE cel, jakim jest przywrócenie demokracji w Wenezueli i przeprowadzenie tam wolnych wyborów" - dodał. Jak podkreślił, jedyna różnica między stanowiskiem Stanów Zjednoczonych a UE polega na tym, że zdaniem Waszyngtonu "negocjacje z Nicolasem Maduro mogą dotyczyć wyłącznie jego odejścia".
Jako kraje, do których Maduro i jego najbliżsi współpracownicy mogliby się udać, gdyby zostali zmuszeni do opuszczenia Caracas, Abrams wskazał Kubę i Rosję.
Skomentuj artykuł