Islamiści wdarli się do hotelu w Mogadiszu
Siły specjalne odbiły część hotelu w Mogadiszu, do którego w piątek wdarli się islamiści z organizacji Al-Szabab, zabijając co najmniej osiem osób. Większość napastników zginęła. Uwolniono przedstawicieli rządu Somalii, którzy znajdowali się w hotelu.
Wśród ofiar islamistów jest ambasador Somalii przy ONZ w Genewie Jusuf Mohamed Ismail Bari-Bari - podała agencja dpa, powołując się na informacje rządu Somalii.
Major policji Ismail Olow powiedział agencji Reutera, że napastników było zapewne dziewięciu. Sześciu z nich zginęło, pozostali jeszcze się ukrywają. Wciąż słychać strzały. Funkcjonariusze policji są przekonani, że ostatecznie liczba ofiar śmiertelnych okaże się większa.
Rzecznik Al-Szabab Szejk Abdiasis Abu Musab potwierdził Reutersowi, że atak przeprowadzili bojownicy tej organizacji. Według policji i świadków najpierw zamachowiec samobójca zdetonował wyładowany materiałami wybuchowymi samochód koło bramy wjazdowej do kompleksu hotelowego, a chwilę potem wdarli się tam islamiści uzbrojeni w broń maszynową.
Związani z Al-Kaidą islamiści z Al-Szabab kontrolują znaczne obszary na południu i w środkowej części Somalii, gdzie stosują prawo szariatu. Od wielu lat na terytorium kraju przeprowadzają też zamachy terrorystyczne.
Pentagon poinformował w środę, że w ataku amerykańskiego drona w południowej Somalii zginął 12 marca lider Al-Szabab, Adan Garar. Był on podejrzewany o powiązania z atakiem na centrum handlowe w Nairobi w 2013 r., w którym zginęło ok. 70 osób.
Według Pentagonu Garar był kluczową osobą odpowiedzialną za koordynowanie zewnętrznych działań somalijskiej milicji Al-Szabab, wymierzonych w obywateli USA, a także interesy krajów Zachodu. Śmierć Garara "zadała kolejny cios terrorystycznej organizacji Al-Szabab" - napisano.
W czwartek władze somalijskie informowały o ujęciu "ważnego dowódcy" Al-Szabab i trzech innych bojowników tej organizacji.
Skomentuj artykuł