Kadafi musi odejść; wątpliwości ws. użycia siły

Kadafi musi odejść; wątpliwości ws. użycia siły
Kadafi musi odejść; wątpliwości ws. użycia siły (fot. EPA/OLIVIER HOSLET)
PAP / ad

Przywódcy państw UE zażądali na szczycie odejścia Kadafiego, uznając opozycyjną Radę Narodową za politycznego rozmówcę. Byli jednak bardzo podzieleni ws. operacji militarnej. Premier Tusk nie wykluczył, że zakaz lotów nad Libią może okazać się niezbędny do niesienia pomocy.

"Pułkownik Muammar Kadafi musi natychmiast oddać władzę. Jego reżim stracił wszelką prawomocność i nie jest dłużej rozmówcą dla UE" - głosi deklaracja 27 przywódców państw i rządów UE przyjęta na zakończenie piątkowego nadzwyczajnego szczytu ws. Libii.

Jednocześnie uznali oni tymczasową Narodową Radę Libijską z siedzibą w Bengazi na wschodzie kraju za "politycznego rozmówcę". "UE jest gotowa pomóc Libii w budowaniu konstytucyjnego państwa i rządów prawa. Jest gotowa odpowiedzieć na prośbę libijskiego narodu o pomoc w zrestartowaniu libijskiej gospodarki" - zadeklarowali.

Zdaniem premiera Donalda Tuska nie oznacza to jeszcze formalnego uznania Rady, ale jest "życzliwą gotowością do rozmów". Już zresztą doszło do pierwszych spotkań przedstawicieli Rady m.in. z szefową unijnej dyplomacji, a także z władzami Francji.

Jak zapowiedział przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy, UE jest gotowa ocenić "wszystkie możliwe opcje, by chronić cywilów w Libii", pod warunkiem jednak, że "zostanie wyrażona taka potrzeba, będzie jasna podstawa prawna i poparcie w regionie". "Bezpieczeństwo obywateli powinno być zapewnione wszelkimi możliwymi sposobami" - powiedział Van Rompuy. "Osoby pełniące władzę muszą odpowiedzieć za swoje czyny i narażają się na poważne konsekwencje" - zagrozili przywódcy. W tym celu UE zapowiedziała dalsze prace z ONZ i partnerami w regionie. "Wzywamy do szybkiego zwołania szczytu pomiędzy Ligą Arabską, Unią Afrykańską i UE" - brzmi deklaracja przywódców.

Na razie nie wspomnieli w niej jednak ani słowem o możliwości utworzenia strefy zakazu lotów nad Libią. Kraje UE okazały się w tej sprawie bardzo podzielone. Jak powiedział premier Donald Tusk, dla niektórych strefa może stać się w przyszłości "niezbędnym warunkiem do skutecznego udzielania pomocy humanitarnej", a inni obawiali się, że "wymuszenie zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Libią będzie być może wymagało użycia siły, a więc będzie już bardzo blisko interwencji zbrojnej". "I tutaj kilku uczestników dzisiejszej dyskusji bardzo przed tym przestrzegało" - zaznaczył.

Stanowisko Polski w tej sprawie określił jako "środkowe". "Jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, w której wsparcie dla takiej decyzji będzie niezbędne. (...) Nie mówię o twardej deklaracji przeciwko zamknięciu przestrzeni powietrznej" - powiedział.

Najgłośniej o przygotowanie się do interwencji militarnej apelował prezydent Francji Nicolas Sarkozy i premier Wielkiej Brytanii David Cameron. Sarkozy wskazał nawet trzy konkretne cele ataków w Libii. Zastrzegł, że miałoby chodzić tylko o "działania czysto obronne", na podstawie mandatu ONZ i z poparciem państw arabskich, w sytuacji, "gdyby pułkownik Kadafi użył broni chemicznej lub lotnictwa przeciwko ludności, która manifestuje bez przemocy".

Po przeciwnej stronie znalazły się Niemcy, których kanclerz Angela Merkel powiedziała po szczycie, że jest "zasadniczo sceptyczna, jeżeli chodzi o zaangażowanie wojskowe w Libii".

Jest natomiast pełna zgoda, że trzeba kontynuować pilną pomoc humanitarną dla setek tysięcy uchodźców uciekających z Libii i wypracować nowe podejście do południowych sąsiadów UE w ramach Europejskiej Polityki Sąsiedzkiej, tak by wesprzeć przemiany demokratyczne w Libii i innych krajach arabskich. UE obiecuje rozwijać handel i pobudzać inwestycje (w tym celu Europejski Bank Inwestycyjny planuje dla Południa 6 mld euro kredytów do 2013 r.), a także zwiększyć kontakty międzyludzkie (z myślą głównie o młodych i wsparciu społeczeństwa obywatelskiego). Unijna pomoc finansowa będzie uwarunkowana przestrzeganiem praw człowieka, co dotychczas nie było zasadą. Zdaniem Tuska we wspieraniu przemian demokratycznych w Afryce Północnej UE powinna korzystać z doświadczeń Europy Wschodniej.

UE nie obiecała jednak żadnych nowych środków ze swego budżetu ponad 4 mld euro już przyznane południowym sąsiadom z basenu Morza Śródziemnego na lata 2011-13. Mają one być "przeorientowane", by lepiej dostosować je do nowych celów. Trudno więc tę ofertę nazwać "planem Marshalla dla Afryki Północnej", o jaki apelowały Włochy.

UE obiecała natomiast finansowe i techniczne wsparcie dla tych krajów UE, które w konsekwencji wydarzeń w Afryce Północnej mogą zostać dotknięte falą migracji. Chodzi przede wszystkim o Włochy, Cypr i Maltę.

"Chcemy się skoncentrować na możliwie skutecznej pomocy humanitarnej, nie ukrywamy, że ma to również znaczenie dla zapobieżenia chaotycznej emigracji" - powiedział Tusk. "Jest 200 tys. uciekinierów z Libii, (...) występuje zagrożenie wzrostem nielegalnej migracji, głównie do krajów basenu Morza Śródziemnego, już doświadczonych, jak Włochy i Malta. Ale jeśli zdarzenia nabiorą jakichś dramatycznych kolei, to można się spodziewać, że ta fala będzie dużo większa" - dodał.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Kadafi musi odejść; wątpliwości ws. użycia siły
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.