Ma nadzieje, że Rosja tego nie zrobi

Ma nadzieje, że Rosja tego nie zrobi
Rasmussen podkreślił, że możliwość otwartej rosyjskiej inwazji jest na razie hipotetyczna, i poinformował, że NATO nie ma obecnie zamiaru wsparcia Ukrainy bronią. (fot. EPA/Mykola Azarenko)
PAP / drr

Przebywający w Kijowie szef NATO Anders Fogh Rasmussen wyraził w czwartek nadzieję, że Rosja nie wprowadzi na wschodnią Ukrainę swych wojsk pod flagami sił pokojowych. Z kolei SBU oświadczyła, że zestrzelenie tam malezyjskiego samolotu mogło być pomyłką.

Rasmussen podkreślił, że możliwość otwartej rosyjskiej inwazji jest na razie hipotetyczna, i poinformował, że NATO nie ma obecnie zamiaru wsparcia Ukrainy bronią.

DEON.PL POLECA



"Wiemy, że Rosja trzyma taki wariant w rezerwie. Mam jednak nadzieję, że cofnie się o krok, ponieważ dalsza interwencja nie odpowiada interesom Rosji i doprowadzi ją do jeszcze głębszej izolacji międzynarodowej" - powiedział szef NATO po rozmowach z prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką w Kijowie.

Według NATO Rosja zgromadziła ok. 20 tys. żołnierzy przy granicy ze wschodnią Ukrainą i może ich tam wysłać. Zdaniem Sojuszu jako pretekst do inwazji Moskwa może podać misję humanitarną lub pokojową.

Rasmussen zaapelował do władz w Moskwie, by przestały wspierać separatystów, którzy walczą z ukraińskimi siłami w obwodach donieckim i ługańskim, oraz powróciły do dialogu.

"Przekonaliśmy się teraz, że Rosja nie uważa NATO za partnera. Jest odwrotnie: czytając rosyjskie dokumenty, słuchając wypowiedzi jej przywódców można usłyszeć, że traktuje nas jako przeciwnika" - oświadczył.

DEON.PL POLECA


Przed rozmowami z Poroszenką Rasmussen spotkał się z premierem Arsenijem Jaceniukiem i przewodniczącym parlamentu Ołeksandrem Turczynowem.

Podczas spotkania z Jaceniukiem rozmawiano o koordynacji działań Ukrainy i NATO w związku z zagrożeniem dla bezpieczeństwa europejskiego, wywołanym przez agresję Rosji na Ukrainę - przekazały służby ukraińskiego premiera.

Ukraina chce współpracować z NATO w ramach rocznych planów narodowych i liczy na jego pomoc we wzmacnianiu jej obronności; chodzi m.in. o pomoc finansową i techniczną, wsparcie łączności i obronę przed atakami cybernetycznymi - podano w komunikacie.

Tymczasem szef SBU Wałentyn Naływajczenko oświadczył, że działający na wschodzie Ukrainy "rosyjscy najemnicy" 17 lipca planowali strącenie samolotu rosyjskich linii Aerofłot, który leciał z Moskwy do Larnaki. Miało to posłużyć za pretekst do wkroczenia rosyjskich wojsk na Ukrainę.

"Wszystko wskazuje na to, że terroryści się pomylili" - powiedział Naływajczenko, przedstawiając wnioski, do jakich doszły organy wywiadowcze Ukrainy w trakcie śledztwa w sprawie zestrzelenia malezyjskiej maszyny.

17 lipca w katastrofie Boeinga 777 lecącego z Amsterdamu do Kuala Lumpur zginęli wszyscy pasażerowie i cała załoga - łącznie 298 osób, w większości obywatele Holandii. Wszystko wskazuje na to, że samolot został strącony rakietą ziemia-powietrze z rejonów na wschodniej Ukrainie, które są pod kontrolą prorosyjskich separatystów.

W czwartek władze Ukrainy zawiesiły rozejm ogłoszony w promieniu 20 km wokół miejsca tej tragedii, w obwodzie donieckim.

Już w środę o zawieszeniu międzynarodowej misji poszukiwawczej ze względu na trwające tam starcia sił ukraińskich z prorosyjskimi separatystami poinformował premier Holandii Mark Rutte. Poszukiwania prowadziło kilkudziesięciu ekspertów holenderskich, australijskich i malezyjskich.

W czwartek podał się do dymisji, nie informując o powodach, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) Ukrainy Andrij Parubij. Prezydent Petro Poroszenko przyjął jego podanie o zwolnienie. Parubij nadal będzie jednak aktywny w operacji, którą władze Ukrainy prowadzą przeciwko separatystom na wschodzie kraju.

O dymisji Parubija mówiło się kilka dni temu, kiedy media obiegła nieoficjalna wiadomość, że miał on złożyć podanie o dymisję, gdy zaproponowano mu, by ogłosił kolejny rozejm w walkach z rebeliantami. Opiniotwórczy tygodnik "Dzerkało Tyżnia" przekazał, powołując się na własne źródła, że Parubij stanowczo odmówił.

W Kijowie służbom porządkowym wspieranym przez funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa udało się rozebrać część barykad, które okalały Majdan Niepodległości. Zrobiono to mimo sprzeciwu mieszkańców.

Kiedy służby porządkowe pod ochroną sił MSW przystąpiły w godzinach porannych do demontażu barykad, w ich stronę poleciały kostki brukowe i koktajle Mołotowa. Mieszkańcy miasteczka namiotowego podpalili także znajdujące się tam stare opony. Interweniowała straż pożarna.

Zatrzymano kilka osób, przy których znaleziono broń palną, granaty, noże i koktajle Mołotowa. Kilku funkcjonariuszy odniosło rany od uderzeń kamieniami i brukiem. Ich liczby nie podano.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ma nadzieje, że Rosja tego nie zrobi
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.