Media o decyzji Trumpa ws. umowy klimatycznej
Decyzja Donalda Trumpa o wycofaniu się z umowy klimatycznej zadała cios przywództwu USA, które od lat pomagało promować pokój i dobrobyt - ocenia "Washington Post".
Według "New York Post" Trump nie zmienił kierunku polityki USA dotyczącej ochrony środowiska.
Macron: Donald Trump popełnił błąd >>
"Trump odwraca się plecami do świata" - komentuje w artykule redakcyjnym "Washington Post", według którego ta "irracjonalna decyzja nie przyniesie Amerykanom żadnych namacalnych korzyści".
Wypowiadając paryskie porozumienie klimatyczne, Trump "zadał cios wysiłkom na rzecz spowolniania zmian klimatycznych, ale nie tylko temu". "Przyłączając się do Syrii i Nikaragui jako jedynych państw nieuczestniczących w najważniejszych dyplomatycznych wysiłkach tego wieku, (Trump-PAP) zadał także cios amerykańskiemu przywództwu, które przez ostatnie siedem dekad za rządów republikańskich i demokratycznych prezydentów pomagało promować pokój i dobrobyt" - czytamy.
"Pod ich przewodnictwem Stany Zjednoczone działały z bezinteresownością i mądrze kierowały się własnym interesem, podczas gdy cechy charakteryzujące decyzję Trumpa to daremne samolubstwo, niepewność i krótkowzroczność" - ocenia "WP".
Trump: będzie nowy dekret antyimigracyjny >>
Według dziennika porozumienie paryskie było "najlepszą nadzieją świata na to, że wielkie kraje rozwijające się, takie jak Indie i Chiny, wypełnią swoje obowiązki". Gazeta przypomina jednocześnie, że w umowie nie ustalono sztywnych zasad dotyczących tego, jak USA i inne kraje przyczynią się do ograniczenia globalnego ocieplenia. "Zamiast tego stworzono międzynarodowe oczekiwanie dotyczące dobrowolnych zobowiązań wszystkich narodów, które wymuszone zostały naciskiem dyplomatycznym" - tłumaczy.
Według "WP", wszystkie argumenty Trumpa na wycofanie się z umowy "są bezpodstawne", gdyż mógł "dostosować a nawet zminimalizować amerykańskie zaangażowanie bez porzucania porozumienia".
"Nasze skandaliczne wyjście z porozumienia paryskiego" - tak tytułuje swój artykuł redakcyjny "New York Times". Według gazety dopiero przyszłe pokolenia będą w stanie ocenić pełne konsekwencje "wyjątkowo krótkowzrocznego podejścia Trumpa do zmian klimatycznych, gdyż to one będą cierpieć z powodu rosnących poziomów mórz i destrukcyjnych susz, które według naukowców są nie do uniknięcia, jeśli świat nie ograniczy emisji" CO2.
Jedynymi wygranymi są według "NYT" zatwardziali przeciwnicy globalnego ocieplenia, doradca Trumpa Stephen Bannon, a także firmy z branży paliw kopalnych. Prezydent był "na tyle łatwowierny, że uwierzył w ich fałszywy argument, iż porozumienie na rzecz walk ze zmianami klimatycznymi zniszczy lub co najmniej zahamuje gospodarkę" - czytamy.
Gazeta przypomina, że Trump nakazał cofnięcie każdej decyzji swego poprzednika Baracka Obamy, na której opierał on swą ambitną obietnicę zmniejszenia do 2025 roku emisji gazów cieplarnianych o 26-28 proc. w stosunku do poziomu z 2005 roku.
Jak czytamy w "NYT", podczas gdy wycofanie się z umowy paryskiej nie sprawia, że polityka wewnętrzna Trumpa "będzie jeszcze gorsza niż jest", to wciąż jest to "straszna decyzja, która może mieć ogromne globalne konsekwencje".
"Wysyła ona jasny sygnał, że ten prezydent nic nie wie o argumentach naukowych stojących za stanowczymi ostrzeżeniami dotyczącymi zmian środowiska lub nie troszczy się o nie" - pisze dziennik. Świadczy ona też o tym, ze Trump nie wie o problemach, jakie te zmiany mogą spowodować zwłaszcza w ubogich krajach lub je ignoruje oraz nie zważa na to, że Ameryka, "historycznie największy emitent CO2, ma specjalny obowiązek, by pomagać reszcie świata w radzeniu sobie z tymi kwestiami".
Według "NYT" wycofanie się z umowy dowodzi też, że Trump jest nieświadomy "dalszych szkód, jakie to spowodowuje w już nadszarpniętych stosunkach z sojusznikami z Europy". Gazeta wskazuje, że "to nadużycie władzy może teraz sprawić, iż inne kraje, które podpisały się pod umową, mogą się z niej wycofać lub ponownie przemyśleć swe zobowiązania dotyczące emisji".
"NYT" przypomina też o znacznych korzyściach gospodarczych wynikających ze zmniejszania emisji gazów cieplarnianych. Według gazety Trump ignoruje całe spektrum badań pokazujących, że ograniczenia emisji może napędzać wzrost gospodarczy.
Wycofanie się USA z umowy popiera m.in. "New York Post". Według gazety podejmując taką decyzję Trump nie zmienił kierunku amerykańskiej polityki dotyczącej ochrony środowiska, ale dał światu do zrozumienia, że "żaden prezydent nie może jednostronnie zobowiązać swego narodu do tak daleko idących porozumień".
Przypomina, że Trump już wcześniej porzucił cele z porozumienia paryskiego, rezygnując z "Clean Power Plan" (Planu Czystej Energii) Obamy. "Jednak nie cofa on czasu. Mówi tylko +nie+ temu, co Obama usiłował narzucić - pędowi Ameryki w kierunku zmniejszaniu zużycia węgla, co odbywałoby się wielkim kosztem dla gospodarki" - podkreśla.
"Zgodnie z umową, co zauważył Trump, USA musiałyby zamknąć wszystkie elektrownie węglowe, chociaż Chiny budują setki nowych, a węgiel nadal generuje jedną trzecią energii elektrycznej w USA" - czytamy.
Według "New York Post" USA i tak będą kontynuować zmniejszanie emisji CO2, które "od 2000 roku spadły o jedną piątą dzięki szczelinowaniu hydraulicznemu i stopniowej wymianie elektrowni węglowych na elektrownie gazowe". W ten sposób według gazety USA osiągają lepsze efekty niż Europa, która wprowadzając protokół z Kioto sprawiła, że koszty prądu na Starym Kontynencie są dwa razy wyższe niż w Stanach Zjednoczonych.
"Ameryka ma o wiele czystsze powietrze i wodę niż 50 lat temu i więcej terenów zielonych. Powinna kontynuować te trendy i nadal zmniejszać emisję CO2, w demokratyczny sposób. Jednak dzięki prezydentowi ten naród nie zdewastuje swojej gospodarki wbrew życzeniom obywateli, aby usatysfakcjonować globalne elity. Zaliczcie to do spełnianych głównych obietnic Trumpa" - konkluduje gazeta.
"Washington Examiner" stwierdza, że "prawdziwi działacze na rzecz środowiska mogą być spokojni", gdyż "wycofanie się Ameryki z porozumienia paryskiego będzie miało niewielki wpływ na zmianę globalnych emisji". Dziennik cytuje słowa aktywisty i byłego naukowca z NASA, który nazwał umowę "bezwartościowymi słowami" i podkreślał, że nie przewiduje ona żadnych działań i zawiera "jedynie obietnice".
"Bez mechanizmu egzekwowania celów, strony porozumienia paryskiego nie pójdą na poświęcanie, by wypełnić wzniosłe, zastępcze, cele. Jeśli potrzebujecie dowodu, spójrzcie, ilu z naszych sojuszników z NATO wypełnia swoje zobowiązania dotyczące wydatków na obronność: czterech na 27" - czytamy.
Według gazety "umowa z Paryża to wielki krzykliwy zestaw pustych obietnic".
Skomentuj artykuł