Nadzwyczajne spotkanie ws. umowy klimatycznej
(fot. shutterstock.com)
PAP / ml
UE zwołuje na 30 września nadzwyczajne posiedzenie ministrów środowiska, by spróbować osiągnąć zgodę ws. ratyfikacji porozumienia klimatycznego zawartego w ub.r. w Paryżu. Polska szuka zabezpieczeń, by przy okazji nie przekazywać KE kompetencji.
Kwestia ratyfikacji porozumienia klimatycznego stała się dla UE pilna po tym, gdy aktu tego dokonali najwięksi emitenci gazów cieplarnianych na świecie: USA i Chiny. Temat ratyfikacji stanął na szczycie 27 państw UE w piątek w Bratysławie.
Do tej pory proces ten przeprowadziły zaledwie trzy państwa unijne: Francja, Węgry i Austria. W innych jest on mniej lub bardziej zaawansowany, ale nie ma szans, by zakończył się jeszcze tej jesieni.
Stawia to UE, dotychczasowego lidera w działaniach na rzecz ochrony klimatu, w trudnej sytuacji, która może się jeszcze pogorszyć, jeśli ratyfikacji nie będzie do zaplanowanego na listopad w Marrakeszu kolejnego szczytu klimatycznego COP22.
W Maroku ma dojść do uruchomienia fazy wdrażania porozumienia paryskiego, a także pierwszego spotkania stron, które go ratyfikowały. Brak UE przy tym stole byłby porażką, i to nie tylko wizerunkową - powiedziało PAP źródło w Komisji Europejskiej. Porozumienie klimatyczne ma zacząć wprawdzie obowiązywać od 2020 r., jednak już w Marrakeszu zaczną się prace nad jego implementacją.
Obecna sytuacja jest szansą dla UE, żeby sprawić, że historyczna umowa z francuskiej stolicy wejdzie w życie. Do tego trzeba bowiem jej ratyfikacji przez 55 krajów reprezentujących 55 proc. światowych emisji gazów cieplarnianych. Do tej pory proces ten przeprowadziło 28 krajów odpowiedzialnych za 39 proc. światowych emisji.
Komisja Europejska przedstawiła propozycję szybkiej ścieżki ratyfikacji w czerwcu. Do tej pory sprawą tą zajmowała się komisja środowiska Parlamentu Europejskiego. Jeśli jednomyślną zgodę na szybką ścieżkę wyrażą państwa członkowskie, a później przegłosuje Parlament Europejski, UE będzie mogła ogłosić, że ratyfikowała umowę (mimo że proces nie będzie dokończony na poziomie parlamentów narodowych).
Polska - jak dowiedziała się PAP ze źródeł w Brukseli - chce przy okazji negocjacji w tej sprawie zabezpieczyć interesy naszego kraju w sprawie ewentualnych przyszłych porozumień międzynarodowych, które KE negocjuje czy podpisuje w imieniu UE. "Chcemy, żeby ta sytuacja nie stała się precedensem, który będzie później wykorzystywany w innych sprawach" - powiedział PAP jeden z polskich dyplomatów.
Urzędnicy w Brukseli patrzący na Warszawę z obawą, jeśli chodzi o uzyskanie zgody naszego kraju w kwestiach związanych z ochroną klimatu, mają nadzieję, że tym razem nie będzie weta.
Nie tylko Komisji Europejskiej zależy na jak najszybszej zgodzie państw członkowskich pozwalającej na szybką ratyfikację. Nadzwyczajne spotkanie ministrów środowiska zostało zwołane, by UE mogła zdążyć ze zdeponowaniem dokumentów w tej sprawie w siedzibie ONZ przynajmniej na miesiąc przed szczytem klimatycznym w Maroku, który zaczyna się 7 listopada.
Po tym, gdy ministrowie uzgodnią formalną decyzję Rady UE w tej sprawie, tekst będzie musiał zostać zatwierdzony przez Parlament Europejski. Najbliższe posiedzenie plenarne, po spotkaniu ministrów zaplanowane jest od 3 października. Jeśli europosłowie zatwierdzą ratyfikację, szef Rady Europejskiej Donald Tusk będzie musiał wyznaczyć przedstawiciela, który fizycznie zawiezie dokumenty do Nowego Jorku.
Porozumienie klimatyczne z Paryża wejdzie w życie 30 dni po tym, gdy przekroczony zostanie próg zdeponowanych ratyfikacji przez 55 krajów odpowiadających za co najmniej 55 proc. światowych emisji. W Brukseli bardzo liczą na to, że UE będzie wskazywana jako ta, która sprawiła, że umowa zacznie obowiązywać.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł