Obama chce "pozytywnych relacji" z Chinami
USA deklaruje, że pragnie "dalszego rozwoju pozytywnych relacji" z Państwem Środka. Swoje stanowisko Barack Obama przekazał nowemu ambasadorowi Chin w USA. Pekin wyraził zadowolenie ze stanowiska Waszyngtonu.
Oświadczenie prezydenta USA pojawiło się po wręczeniu w poniedziałek listów uwierzytelniających przez nowego chińskiego ambasadora Zhang Yesui.
"Prezydent podkreślił, że Stany Zjednoczone i ChRL muszą współpracować ze sobą i ze wspólnotą międzynarodową w kluczowych kwestiach, w tym w sprawie nierozprzestrzeniania broni jądrowej oraz kontynuowania trwałego i zrównoważonego wzrostu gospodarczego na świecie" - napisano w oświadczeniu, odczytanym przez rzecznika Białego Domu Roberta Gibbsa w poniedziałek wieczorem.
Prezydent USA "potwierdził amerykańską politykę jednych Chin (w kwestii tajwańskiej) i nasze poparcie dla wysiłków podejmowanych przez Pekin i Tajpej w celu zmniejszenia napięć w Cieśninie Tajwańskiej" - powiedział Gibbs.
Rzecznik chińskiego MSZ Qin Gang z zadowoleniem przyjął stanowisko amerykańskiej administracji. "Chiny doceniają pozytywny stosunek prezydenta Baracka Obamy (...) do pobudzenia stosunków chińsko-amerykańskich" - oświadczył we wtorek.
Kontakty między Pekinem a Waszyngtonem pogorszyły się w ostatnich miesiącach. Lista kwestii spornych obejmuje m.in. decyzję amerykańskiej administracji o sprzedaży broni Tajwanowi, który Chiny uznają za własne terytorium. Pekin zagroził zawieszeniem współpracy militarnej z USA i sankcjami wobec amerykańskich firm, które uczestniczyły w transakcji.
Pekin zareagował też z oburzeniem na przyjęcie przez prezydenta Obamę w Białym Domu duchowego przywódcy Tybetańczyków Dalajlamy XIV.
Niespełna dwa miesiące temu amerykański gigant internetowy Google zagroził wycofaniem swej wyszukiwarki z rynku chińskiego, oskarżając Pekin o cyberszpiegostwo, kradzież istotnej własności intelektualnej firmy oraz próby włamywania się do prywatnej poczty internetowej użytkowników poczty elektronicznej gmail.com. Chiny w odpowiedzi oskarżyły USA o "informacyjny imperializm" i "psucie relacji dwustronnych".
W zeszłym tygodniu amerykańska firma oświadczyła, że w wyniku fiaska rozmów z Pekinem osoby odwiedzające chińską stronę Google będą przekierowywane na wersję dla Hongkongu. Po tym oświadczeniu chińskie MSZ zmiękczyło nieco stanowisko, tłumacząc że decyzja Google'a nie wpłynie na relacje Pekinu z USA, o ile sprawa nie zostanie upolityczniona.
Przedmiotem sporu są też kwestie gospodarcze. Stany krytykują ChRL za utrzymywanie zaniżonego kursu tamtejszej waluty - jena, co przyczynia się do powiększenia deficytu handlowego między obu krajami.
Według analityków, w sprawie nałożenia kolejnych sankcji na Iran, o co zabiegają Stany Zjednoczone, Chiny będą chciały uniknąć gestów politycznych. Eksperci oceniają, że poparcie dla sankcji zepsułoby ich dobrze rozwijającą się współpracę z Iranem, skąd Pekin importuje surowce energetyczne.
Skomentuj artykuł