Obietnice kanclerz Merkel. Opozycja oburzona
(fot. PAP/EPA/RAINER JENSEN)
PAP / mh
Kanclerz Niemiec Angela Merkel wzywa za granicą do drastycznego oszczędzania, natomiast w kraju im bliżej do wyborów, tym staje się hojniejsza wobec wyborców. Opozycja ostrzega, że obietnice będą kosztować budżet 28 mld euro. Tymczasem poparcie dla Merkel rośnie.
W Grecji, Hiszpanii czy Portugalii Merkel uważana jest za "żelazną kanclerz", wymuszającą na pogrążonych w kryzysie krajach radykalne oszczędności, które prowadzą w konsekwencji do recesji i rekordowego bezrobocia. Konsolidacja budżetu i redukcja zadłużenia jest wymieniana przez przedstawicieli rządu w Berlinie na pierwszym miejscu wśród priorytetowych celów koalicyjnego rządu partii chadeckich CDU/CSU i liberalnej FDP.
Jednak im bliżej do wyznaczonych na 22 września wyborów do Bundestagu, tym większą hojność wykazuje szefowa rządu wobec kolejnych grup wyborców. Najnowsze obietnice nie tylko zaskoczyły opozycję, lecz też wprawiły w zakłopotanie jej partyjnych kolegów i koalicjantów.
Podczas debaty, do której doszło w czwartek w parlamencie z inicjatywy partii opozycyjnych, deputowani SPD, Zielonych i Lewicy zarzucili Merkel "oszukiwanie wyborców" i "hipokryzję". "Szefowa rządu zdemaskowała się; oszczędzanie było modne wczoraj, a dziś przestało obowiązywać, bo odbywa się polowanie na wyborców" - grzmiał z mównicy szef klubu parlamentarnego SPD Frank-Walter Steinmeier.
"Przez cztery lata wmawialiście wyborcom, że oszczędzanie jest najważniejszym obowiązkiem, ale jak widać mieliście na myśli innych - Greków i Hiszpanów" - zauważył socjaldemokrata. Wasza kanclerz "sypnęła z rogu obfitości"; teraz wiemy już, że żadne zasady dyscypliny budżetowej nie obowiązują - mówił Steinmeier, zwracając się do posłów CDU, CSU i FDP.
"Jedynka" na wyborczej liście Zielonych Juergen Trittin nazwał Merkel "kanclerzem długów". Przedstawiciele opozycji podkreślali, że w minionej kadencji zadłużenie niemieckiego budżetu wzrosło o 100 mld euro. Składając obietnice wyborcze, Merkel nie wskazała źródeł ich finansowania - krytykował Steinmeier.
Ataki opozycji nie zrobiły na Merkel, nazywanej przez media "teflonową kanclerz", większego wrażenia. "Istnieje pole manewru dla nowych inwestycji" - powiedziała w piątek szefowa rządu, zapewniając, że nie traci z pola widzenia konsolidacji budżetu jako celu priorytetowego.
Jak donosiły w zeszłym tygodniu media, Merkel podczas telekonferencji z członkami CDU zaproponowała szereg rozwiązań, które mają znaleźć się w programie wyborczym partii. Chodzi między innymi o podniesienie dodatku na dzieci o 35 euro miesięcznie i podwyżkę emerytur dla kobiet, które urodziły dzieci przed 1992 rokiem. Szefowa rządu chce ponadto przeznaczyć dodatkowe 500 mln euro na zatrudnienie nowych nauczycieli i wprowadzić do 2018 roku w całym kraju szybki internet. Miliard euro miałby zostać zainwestowany w rozbudowę infrastruktury.
Realizacja tych obietnic kosztowałaby budżet - według szacunków mediów - ponad 28 mld euro, opozycja mówi o dużo wyższej kwocie.
Propozycje Merkel zaskoczyły koalicjanta chadeków, liberalną FDP. O "orgii obietnic" mówił przewodniczący młodzieżówki liberałów Lasse Becker. Szef FDP, minister gospodarki Philipp Roesler przestrzegł CDU przed "licytowaniem się" z SPD w sprawach polityki socjalnej. "Dobrodziejstwa na kredyt są niezgodne z naszym pojmowaniem socjalnej gospodarki rynkowej" - powiedział Roesler.
Niepokój można było zaobserwować nawet w szeregach partii pani kanclerz - CDU. "Konsolidacja budżetu ma absolutny priorytet" - powiedział Norbert Barthle, ekspert CDU ds. budżetu.
Jeszcze większe zaskoczenie wśród chadeków wywołała propozycja szefowej rządu, by ustawowo ograniczyć wzrost czynszu. To projekt forsowany przez SPD i odrzucany dotychczas przez koalicję rządową. "Tak, to był pomysł SPD, my go przejmiemy i zrealizujemy" - odparła Merkel na zarzut o podkradanie pomysłów. Zdaniem wielu polityków CDU takie rozwiązanie wpłynie negatywnie na gotowość biznesu do inwestowania w budowę mieszkań.
"Merkel troszczy się już o wszystko, jeszcze tylko wybór papieża odbywa się bez jej udziału" - komentuje ironicznie przedwyborczą aktywność pani kanclerz telewizja publiczna ARD. Krytyczna wobec rządu lewicowo-liberalna "Sueddeutsche Zeitung" pisze: "Merkel nie ma własnych pomysłów, jest za to miła dla wszystkich". To jednak - zdaniem komentatora gazety - zbyt mało, żeby pozbyć się podejrzenia, że chce w ten sposób jedynie ukryć fakt, iż ośmioletnie rządzenie ją wyczerpało.
Taktyka Merkel jak na razie się sprawdza. Według opublikowanego w piątek najnowszego sondażu telewizji ZDF poparcie dla CDU na trzy i pół miesiąca przed wyborami wzrosło do 42 proc. (+1 pkt proc.), dla SPD spadło do 28 proc. (-1 pkt proc.).
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł