Ofensywa w obronie polityki spójności
Wtorkowe spotkanie 15 państw-przyjaciół polityki spójności w PE było demonstracją siły przed przyszłotygodniowym szczytem UE ws. budżetu UE na lata 2014-20. Współgospodarz spotkania szef PE Martin Schulz zagroził wetem, jeśli cięcia w budżecie będą zbyt radykalne.
- Polityka spójności, szybko uchwalony budżet europejski, budżet europejski bez przesadnych cięć to jest gwarancja dla całej Europy, gwarancja wyjścia z kryzysu i utrzymania tego proeuropejskiego trendu, który towarzyszy naszym spotkaniom od samego początku - przekonywał w Brukseli szef polskiego rządu podczas spotkania 15 państw UE-przyjaciół polityki spójności oraz Chorwacji, a także szefów Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej.
Donald Tusk przekonywał, że brak porozumienia przywódców ws. budżetu "byłby zagrożeniem dla reputacji Europy". - A reputacja Europy jest w tych czasach rzeczą bezwzględną - powiedział.
Uczestnicy tego spotkania, zorganizowanego w siedzibie PE z inicjatywy Polski i Portugali zgodnie podkreślali, że osiągnięcie kompromisu ws. nowego siedmioletniego budżetu UE na lata 2014-20 już na szczycie 22-23 będzie bardzo trudne.
- Sytuacja wydaje się trudna. Większość państw jest gotowa nas wesprzeć (propozycję budżetową KE - PAP); nie mam co do tego wątpliwości, ale pewne rządy, a dokładnie płatnicy netto żądają znacznych redukcji - powiedział przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso. - Ale wierzę, że zwyciężą racjonalne argumenty i wciąż mam nadzieję, że na szczycie europejskim będzie możliwe zbudowanie konsensusu - uczciwego porozumienia, a nie jakiegokolwiek.
Zaproponowaną przez KE w czerwcu propozycję budżetu wspiera zwłaszcza 15 państw deklarujących się jako przyjaciele polityki spójności, czyli polityki, z której finansowane są inwestycje wspierające wzrost gospodarczy oraz wyrównywanie szans mniej zamożnych regionów i państw UE. Propozycja KE zakłada wydatki UE na lata 2014-20 w wysokości 1033 mld euro w tzw. zobowiązaniach i 988 mld euro w tzw. płatnościach. KE zaproponowała dla całej UE 379 mld euro (około 37 proc. całego budżetu) na politykę spójności. Barroso przekonywał, że z tych środków skorzystają nie tylko najbiedniejsze kraje, ale cała UE.
- Propozycja KE jest punktem wyjścia do negocjacji - podkreślił Tusk, dodając, że takie stwierdzenie znajdzie się też w deklaracji końcowej po wtorkowym spotkaniu.
Ale dla płatników netto, takich jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania czy Holandia, propozycja KE to za dużo. Domagają się więc cięć, argumentując, że w czasach kryzysu także budżet unijny musi być bardziej oszczędny. Płatnicy netto różnią się jednak co do skali swych postulatów: Niemcy i Francja domagały się dotychczas cięć w wysokości około 100 mld euro, a Wielka Brytania nawet do 180-200 mld euro.
- Cięcia budżetu mogą być popularne w niektórych krajach, ale nie służą ożywieniu gospodarczemu - powiedział szef PE Martin Schulz. Wyraził nadzieję, że niektórzy płatnicy netto odejdą od zajmowanych obecnie "ideologicznych stanowisk". Ale nie powstrzymał się od groźby, że jeśli cięcia będą zbyt radykalne, to PE zawetuje budżet UE 2014-2020. Zgodnie z traktatem UE zgoda PE jest niezbędna, by nowy budżet mógł wejść w życie. W przypadku braku porozumienia Unię czekałoby tzw. prowizorium budżetowe.
- Warto dążyć do kompromisu, ale PE nie przyjmie każdego kompromisu. Trzeba to powiedzieć jasno i wyraźnie - przekonywał Schulz. Zwracał uwagę, że do 94 proc. środków wydawanych z budżetu europejskiego idzie na bezpośrednie inwestycje, które stymulują wzrost gospodarczy w Europie. Zwracał uwagę, że budżet unijny jest niewielki w porównaniu z budżetem Niemiec. - Budżet UE wynosi około 138 mld euro rocznie, to jest nieco więcej niż 1/3 budżetu rocznego RFN - wskazywał. Jeśli ktoś chce utrącić 2-3 mld euro ze wspólnej unijnej kasy, to nie podreperuje w ten sposób finansów we własnym państwie członkowskim - mówił.
Wielka Brytania zajmuje najbardziej skrajne stanowisko spośród płatników netto, domagając się "zamrożenia" budżetu w realnych liczbach, czyli nawet bez uwzględnienia inflacji. - To by oznaczało cięcia o 14 proc. (w stosunku do budżetu na lata 2007-13) - powiedział już wcześniej Schulz. Budżet wyniósłby w takim wypadku 886 mld euro na siedem lat.
Tusk przekonywał, że w negocjacjach budżetu trzeba znaleźć "synergię pomiędzy interesami narodowymi, interesami grup społecznych i ogólnym europejskim interesem na rzecz wzrostu i równowagi". Jego zdaniem "ewentualne cięcia (w propozycji budżetowej) powinny mieć strukturę zrównoważoną wobec różnych polityk europejskich".
Współorganizator spotkania premier Portugalii Pedro Passos Coelho też przekonywał, że wieloletnie ramy finansowe to bardzo ważny instrument, który pozwala krajom UE na zaplanowanie długofalowej strategii rozwoju. - Musi dojść do konsensusu, jeśli chodzi o perspektywę finansową, choć wiemy, że w tym momencie jest to zadanie, które wydaje się niesłychanie trudne do osiągnięcia. Nie tylko dlatego, że UE zaczyna się dzielić - również z tego względu, że pewne tezy zmieniły tę dyskusję w dyskusję dotyczącą cięć, natomiast nie było to poparte analizą jakościową - argumentował.
Obecni podczas spotkania przedstawiciele europejskich przedsiębiorców (Business Europe) jak i związków zawodowych też zgodnie podkreślali wpływ polityki spójności na wzrost gospodarczy i walkę z bezrobociem.
We wtorek około północy przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy ma wysłać do stolic nową propozycję budżetu UE na lata 2014-20. Według nieoficjalnych informacji PAP ze źródeł unijnych zakłada ona cięcia w wysokości około 75 mld euro, w tym w rolnictwie w stosunku do wyjściowej propozycji Komisji Europejskiej.
Te cięcia - jak powiedziały PAP źródła - są "bardziej proporcjonalne" niż dotychczasowe propozycje cypryjskiej prezydencji i dotkną one rolnictwo w większym stopniu niż zakładała Nikozja. Jeśli potwierdzi się, że cięcia są rzeczywiście proporcjonalne, to Polska zamiast szacowanych dla niej 77 mld euro w politycy spójności (w propozycji KE) dostałaby około 71,5 mld euro. )
Skomentuj artykuł