Parlament rozstrzygnie w czw. los Jaceniuka
Ukraiński parlament ma w czwartek zadecydować ostatecznie o losie premiera Arsenija Jaceniuka, który podał się do dymisji. Okaże się wówczas, czy Jaceniuk - jak chce tego prezydent Petro Poroszenko - pozostanie u władzy, czy też definitywnie odejdzie.
Eksperci ukraińscy w rozmowie z PAP wyrazili opinię, że jeśli Jaceniuk zostanie, to pod warunkiem, że jego pozycja na stanowisku premiera ulegnie poważnemu wzmocnieniu. Jaceniukowi ma chodzić m.in. o większy wpływ na decyzje personalne w Radzie Ministrów.
Jaceniuk podał się do dymisji w ubiegły czwartek po zainicjowanym przez Udar Witalija Kliczki i nacjonalistyczną Swobodę Ołeha Tiahnyboka rozpadzie koalicji "Europejski Wybór", tworzonej wraz z Batkiwszczyną b. premier Julii Tymoszenko. Rozwiązanie koalicji otwiera Poroszence drogę do rozwiązania Rady Najwyższej i rozpisania wcześniejszych wyborów parlamentarnych.
Batkiwszczyna, którą Jaceniuk kierował w parlamencie, gdy Tymoszenko znajdowała się w więzieniu, wydawała się decyzją koalicjantów zaskoczona. Sam Jaceniuk w płomiennym przemówieniu wygłoszonym do deputowanych oświadczył, że odchodzi ze stanowiska, gdyż Rada Najwyższa (parlament) bojkotuje inicjatywy jego rządu.
Pawło Żownirenko, szef kijowskiego Centrum Badań Strategicznych, zwrócił jednak uwagę, że wydarzenia, które nastąpiły po ogłoszeniu dymisji Jaceniuka rozwijały się zbyt szybko, by uwierzyć, że jego działania nie były przemyślane.
"Ta dymisja została ogłoszona bardzo szybko. W podobnym tempie wyznaczono także pełniącego obowiązki premiera, którym został wicepremier Wołodymyr Hrojsman. Wydaje się, że ogłaszając dymisję, Jaceniuk zagrał va banque, by w większej niż dotychczas mierze kierować rządem i mieć większy wpływ na jego formowanie" - powiedział PAP Żownirenko.
W piątek, dzień po dymisji premiera, prezydent Poroszenko przesłał list do przewodniczącego parlamentu Ołeksandra Turczynowa, polityka Batkiwszczyny, w którym poprosił, by Jaceniuk pozostał na stanowisku. Wicepremier Hrojsman, który uważany jest za człowieka prezydenta, także jest zwolennikiem tego rozwiązania. Scenariusz dalszych możliwych wydarzeń przedstawił następnie doradca Poroszenki, były szef MSW Jurij Łucenko.
Zaapelował do sił demokratycznych w parlamencie o powołanie nowej koalicji, która rządziłaby krajem do przedterminowych wyborów parlamentarnych, które odbędą się najprawdopodobniej w październiku.
"Proponujemy - i mówię to jako doradca prezydenta, jest to stanowisko Poroszenki - by wszyscy przywódcy sił proeuropejskich i reformatorskich (…) wstąpili do jednego bloku europejskich reform, wygrali te wybory i, powołując koalicję przedwyborczą, nie dzielili tek rządowych, a wspólnie pracowali" - powiedział Łucenko.
Żownirenko zasugerował, że Jaceniuk ogłosił dymisję, by mieć więcej argumentów dla zmiany członków swego gabinetu, którzy nie sprawdzili się w pracy. "Niestety, nowe władze nie zrealizowały obietnic danych Majdanowi, dotyczących formowania rządu specjalistów. O ile do samego Jaceniuka większych pretensji nie było, to do członków jego rządu było ich wiele. Przede wszystkim narzekania i na korupcję, i na brak kompetencji niektórych ministrów" - podkreślił.
Komentując sytuację wokół nieoczekiwanego rozpadu koalicji i dymisji Jaceniuka, lwowski politolog Antin Borkowski wskazał, że działania partii politycznych w tych sprawach odzwierciedlają ich "stare podejście" do wyborców, które nie odpowiada temu, o co walczyli ludzie protestujący ostatniej zimy na Majdanie Niepodległości w Kijowie.
"W czasie, gdy na Ukrainie giną ludzie, zabijani są żołnierze i toczy się wojna, wyborcom należy wszystko uczciwie wyjaśniać. Dla mnie najważniejsze jest pytanie, czy posłowie rozumieją, co robią, bo jeśli nie rozumieją, to sytuacja jest gorsza, niż się wydawało" - powiedział PAP Borkowski.
"Najbardziej oburzyła mnie ta lekkość i cynizm, z którą udało się rozbić koalicję. W czasach wojny to nie jest nawet dziwne, a po prostu nie mieści się w głowie" - podkreślił.
Borkowski ocenił, że dążenia do rozwiązania obecnego parlamentu i rozpisania wcześniejszych wyborów są zrozumiałe, gdyż Poroszenko potrzebuje bardziej lojalnej wobec siebie Rady Najwyższej. "Nie można jednak dopuścić, by walka o władzę wyszła poza ramy zdrowego rozsądku, bo w tej sytuacji może doprowadzić wyłącznie do jednego: unicestwienia ukraińskiej państwowości" - zaznaczył.
Eksperci oczekują, że na zwoływanym na najbliższy czwartek posiedzeniu parlamentu w Kijowie posłowie zajmą się m.in. zmianami w budżecie, które pozwolą na lepsze finansowanie walczącej na wschodzie kraju z separatystami armii oraz przyjmą ustawę otwierającą możliwość zaangażowania inwestorów z UE i USA w zarządzanie ukraińskimi sieciami przesyłania gazu. Następnie może dojść do głosowania nad dymisją premiera. Komentatorzy wskazują, że parlament najprawdopodobniej jej nie poprze, jednak Jaceniuk pozostanie na stanowisku tylko wtedy, gdy posłowie pokażą w głosowaniu nad tymi dwoma ustawami, że zgadzają się z jego działaniami.
Skomentuj artykuł