"Pierwszy policjant Francji" prezydentem?
47 proc. Francuzów chce, by został premierem. Jest socjalistą, ale popiera go większość elektoratu prawicy. Nazywają go "pierwszym policjantem Francji", superbohaterem lub superministrem. Manuel Valls, obecny szef MSW, może być kiedyś prezydentem Francji.
Choć spada poparcie dla prezydenta Francois Hollande'a, jego premiera Jean-Marca Ayrault i większości rządzącego gabinetu, popularność "superministra" Vallsa stale rośnie.
W ostatnich dniach trafił na okładkę "L'Express", "Paris Match" poświęcił mu rozkładówkę, luksusowy, plotkarski magazyn "VSD" pisze o nim niemal w każdym numerze.
Do księgarń trafiła jego biografia, z wzruszającą historią ratowania przez przyszłego ministra uzależnionej od heroiny siostry. Chwalony za zdecydowanie i odwagę policjant Francji pokazał "szczelinę w swej zbroi", by zademonstrować Francuzom swój opiekuńczy i rodzinny wizerunek - pisze "Le Nouvel Observateur".
Pozyskawszy opinię twardego "policjanta Francji" Valls stawia teraz na "sprawy serca, aby uczynić swą polityczną osobowość bardziej ludzką i - paradoksalnie - umocnić pozycję lidera" - wyjaśnia "Le Nouvel Observateur", który poświęcił spory artykuł "rozszyfrowywaniu operacji propagandowej", jaką prowadzi szef MSW.
To oczywista kampania polityczna - piszą o "super Manuelu" czytelnicy "L'Express", których tygodnik poprosił o opinię o hiperaktywnym ministrze spraw wewnętrznych.
Valls zdaje się aspirować do najwyższych stanowisk politycznych. "Zawsze myślałem, że jestem w stanie sprostać największej odpowiedzialności za mój kraj" - powiedział w rozmowie z dziennikiem "La Provence".
Uważa się powszechnie, że ma on na oku Hotel Matignon, czyli oficjalną siedzibę premiera Francji. Według "Le Nouvel Observateur" "wielce ryzykowny zawód premiera nie zamyka horyzontu" obecnego szefa MSW.
"Matignon jest (dla niego) tylko etapem na drodze do Pałacu Elizejskiego".
Dynamiczny, pewny siebie Valls bywa często nazywany Sarkozym lewicy, a jego kampania polityczna jest w dużej mierze wzorowana na pomysłach sztabu byłego prawicowego prezydenta. Prasa wypomina też Vallsowi, że nie po raz pierwszy naśladuje popularnego polityka i jego poprzednim wzorem był Tony Blair. Tak jak były brytyjski premier lansował swoją "Nową Partię Pracy", która przejęła część pomysłów i retoryki od torysów, tak i Valls zachęcał w pewnym okresie do budowy "nowej partii socjalistycznej".
Tak czy inaczej "pierwszy policjant Francji" odstaje nieco od swej formacji politycznej; jedna z najbardziej prominentnych dam w partii socjalistycznej Martine Aubry nazywa go wręcz "prawicowcem", a 45 proc. elektoratu centorprawicowej UMP chce, by ton został premierem - pisze "L'Express".
Warto zwrócić uwagę na to, jak ewoluują wyniki sondaży: poparcie dla Vallsa rośnie powoli, ale nieustannie i widać to niemal co miesiąc.
Ale Vallsowi o tyle łatwo jest umacniać teraz swoją popularność, mimo złej kondycji gospodarczej Francji, że resort za który odpowiada z gospodarką ma niewiele wspólnego. "Zdaję sobie sprawę, że jestem chroniony w ministerstwie spraw wewnętrznych, ponieważ to nie mnie obciąża się odpowiedzialnością za bezrobocie" - powiedział Valls.
Toteż superminister unika tematów ekonomicznych. Pozwala mu to "pozostawać w czołówkach sondaży, podczas gdy rząd się pogrąża" - pisze "Le Nouvel Observateur".
Nawet zdjęcie superministra namiętnie całującego żonę na rozkładówce "Paris Match" służy podbudowywaniu wizerunku polityka, który być może w 2017 roku zmierzy się w wyścigu prezydenckim z Nicolasem Sarkozym.
Kampania Vallsa stara się nabierać rozmachu; podczas gdy cały rząd jest na wakacjach, Valls przemierza kraj i stale coś komunikuje. Rezultaty są widoczne. Nie tylko rośnie jego popularność, ale też ankietowani Francuzi przypisują mu coraz więcej pozytywnych cech.
72 proc. respondentów uważa, że jest "dynamiczny", 66 proc. uznaje go za "odważnego", 64 proc. mówi, że "ma autorytet".
Nie wiadomo jednak jak długo prezydent Hollande będzie tolerował gwiazdorskie zachowanie Vallsa. Historia może się powtórzyć i tak jak kiedyś ambitny minister spraw wewnętrznych Nicolas Sarkozy stracił kompletnie poparcie prezydenta Jacquesa Chiraca, tak teraz Hollande "może postanowić po cichu udusić" pierwszego policjanta Francji - pisze "Express".
Skomentuj artykuł