"Według napływających do nas informacji, do strefy Górskiego Karabachu prowadzony jest nielegalny przerzut bojowników i formacji zbrojnych, w szczególności z Syrii i Libii. Mają oni brać bezpośrednio udział w działaniach wojennych, co prowadzi nie tylko do jeszcze większej eskalacji napięcia w strefie konfliktu, ale też stwarza długoterminowe zagrożenia dla bezpieczeństwa wszystkich krajów region" - oświadczyło rosyjskie MSZ, cytowane przez agencję TASS.
Resort wezwał obie strony działań wojennych do "podjęcia skutecznych kroków, które zapobiegną wykorzystywaniu zagranicznych terrorystów i najemników w konflikcie i doprowadzą do ich natychmiastowego wycofania z regionu".
Według agencji Reuters dwa syryjskie źródła poinformowały, że Turcja wysyła do Azerbejdżanu syryjskich bojowników, aby wesprzeć ten kraj w konflikcie z Armenią. Ankara i Baku zaprzeczają tym informacjom.
Wcześniej w środę prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew podziękował prezydentowi Turcji Tayyipowi Recepowi Erdoganowi za jego wsparcie w konflikcie. Dodał, że swoje poparcie dla Baku wyraziły także Pakistan i Afganistan, ale jego kraj na razie nie potrzebuje pomocy z zewnątrz.
Jednak Armenia oficjalnie podtrzymała swoje stanowisko, zgodnie z którym tureccy wojskowi są zaangażowani w walki w spornym regionie i wykorzystują tam myśliwce F-16 oraz drony. MSZ w Erywaniu w środę zażądało "natychmiastowego wycofania tureckich sił zbrojnych, w tym sił powietrznych, ze strefy konfliktu".
W odpowiedzi minister spraw zagranicznych Turcji Mevlut Cavusoglu oświadczył, że jeśli Azerbejdżan zwróci się o pomoc, Ankara jej udzieli. "Przekazaliśmy rządowi w Baku, że jeśli Azerbejdżan chce rozwiązać ten problem sam, będziemy go wspierać. Natomiast jeśli zwróci się o pomoc, zrobimy to, co konieczne. Widzimy, że obecnie Azerbejdżan radzi sobie wystarczająco dobrze” - powiedział Cavusoglu agencji informacyjnej Anadolu.
Skomentuj artykuł