Rośnie wściekłość urzędników Obamy

(fot. EPA/MICHAEL REYNOLDS)
Inga Czerny / PAP / slo

Rząd USA czwarty dzień funkcjonuje bez ustawy budżetowej. Pod Kapitolem niezadowolenie demonstrowali wysłani na bezpłatne urlopu urzędnicy. Wobec braku postępu Demokraci przygotowują proceduralny manewr by zmusić Republikanów do przezwyciężenia impasu.

- Zróbcie co do was należy i pozwólcie nam pracować! - krzyczeli w piątek pod Kapitolem urzędnicy federalni, którzy od czterech dni są na bezpłatnych urlopach i nie wiedzą, kiedy wrócą do pracy. Nie przekonują ich obietnice, że dostaną zapłatę za nieprzepracowane dni, jak tylko Kongres przyjmie nową ustawę budżetową.

- W tej chwili nic nie jest pewne, poza tym, że za dwa tygodnie muszę zapłacić za wynajmowane mieszkanie - powiedziała PAP 38-letnia Ariane, która od 6 lat pracuje dla rządu. Nie chciała podać nazwiska, ani nazwy instytucji, w której pracuje, bo "mogłaby mieć problemy".

Grupa protestujących - choć stosunkowo niewielka, około 150 osób - bardzo energicznie reagowała, gdy na balkonie gmachu Kongresu pojawiali się jacyś politycy.

- Z Tea Party nie negocjujemy. Terroryści! - krzyczeli. Nie mieli wątpliwości, że za obecny paraliż odpowiadają Republikanie, którzy pod wpływem konserwatywnego skrzydła związanego z Tea Party, uzależnili zgodę na ustawę budżetową od osłabienia reformy systemu ochrony zdrowia, tzw. Obamacare. - Byłabym rozczarowana, gdyby prezydent Obama im ustąpił. Przecież Obamacare nie ma nic wspólnego z ustawą budżetową, już dawno została przyjęta - powiedziała PAP 38-letnia Jennie.

Wraz z przedłużającym się kryzysem i brakiem perspektyw na kompromis między Republikanami a Demokratami, emocje rosną także wśród polityków wzajemnie oskarżających się o zaistniałą sytuację. Najwięcej uwag krytycznych od Demokratów zbiera przewodniczący Izby Reprezentantów John Boehner za to, że nawet nie przedłożył pod głosowanie ustawy budżetowej w wersji Senatu, czyli "oczyszczonej" z zapisów przeciwko Obamacare. Zdaniem wielu komentatorów nie można wykluczyć, że ustawa uzyskałaby wymaganą większość, bo z Demokratami zagłosowałaby część bardziej umiarkowanych Republikanów, którzy też mają już dość paraliżu rządu.

Przywódcy Partii Demokratycznej poinformowali w piątek, że pracują nad proceduralnym manewrem, który - jeśli się powiedzie - zmusi kontrolujących Izbę Reprezentantów Republikanów do głosowania nad ustawą budżetową, bez szkód dla Obamacare.

Ich strategia polega na wykorzystaniu tzw. "petycji zwalniającej" (ang. discharge petition), który umożliwiłby poddanie pod głosowanie istniejącego projektu ustawy o automatycznym przedłużeniu finansowania wszystkich działań rządu w przypadku gdy Kongresowi nie udaje się osiągnąć porozumienia do końca roku budżetowego (Government Shutdown Prevention Act).

Ustawa ta została złożona w marcu przez republikańskiego kongresmena Jamesa Lankforda, ale nigdy nie wyszła z komisji parlamentarnej. I właśnie, by wymusić na Izbie przegłosowanie tej ustawy Demokraci chcą wykorzystać procedurę "petycji zwalniającej", która zakłada, że jeśli zwykła większość kongresmenów w komisji podpisze się pod petycją, to ustawa trafia na forum Izby.

- To nasza próba, by w ponadpartyjny sposób doprowadzić do pełnego przywrócenia funkcjonowania rządu"- powiedziała liderka mniejszości demokratycznej w Izbie Nancy Pelosi. Losy tego manewru są jednak niepewne, zważywszy, że zależą od tego, jak wielu Republikanów wyłamie się spod obranej przez przywódców partii linii.

- To nie jest gra! Amerykanie nie chcą paraliżu rządu i ja też - zapewniał wcześniej w piątek Boehner. Oskarżył Demokratów i Obamę, że nie chcą zasiąść do negocjacji. - Wszystko czego chcemy, to dyskusji by uruchomić rząd i zapewnić sprawiedliwość w ramach Obamacare - powiedział.

Prezydent Obama kolejny raz wykluczył jednak w piątek "negocjacje pod presją szantażu". Ani on ani kontrolujący Senat Demokraci nie zgadzają się na ustępstwa w sprawie przyjętej w 2010 r. przez Kongres reformy opieki zdrowotnej, uznawanej za największe osiągnięcia prezydenta w pierwszej kadencji. Zapewniał, że jest natomiast gotów rozmawiać z Republikanami w sprawie polityki fiskalnej w długiej perspektywie, włączając w to wydatki na programy ochrony zdrowia, ale dopiero po tym, jak Kongres przyjmie nową ustawę budżetową a także podniesie maksymalny limit zadłużenia publicznego.

Biały Dom jak i kontrolujący Senat Demokraci z góry odrzucili też strategię Republikanów polegającą na przyjmowaniu ustaw cząstkowych, by zagwarantować środki na federalne parki narodowe oraz Narodowy Instytut Zdrowia, co umożliwiłoby ich ponowne otwarcie.

Tymczasem konsekwencje kryzysu są coraz bardziej widoczne nie tylko dla 800 tys. wysłanych na urlopy urzędników, ale też zwykłych ludzi, którzy nie mogą korzystać z wielu zawieszonych świadczeń instytucji federalnych. Po tym jak Obama zrezygnował z podróży do Azji, w piątek w Brukseli poinformowano o anulowaniu z drugiej rundy negocjacji umowy o wolnym handlu między UE a USA.

Niektórzy komentatorzy prognozują, że impas może trwać nawet jeszcze dwa tygodnie, czyli do czasu, gdy Republikanie i Demokraci będą musieli porozumieć się w jeszcze ważniejszej sprawie, a mianowicie podniesienia dozwolonego limitu zadłużenia, który - jak prognozuje resort finansów - zostanie osiągnięty w drugiej połowie października. Wówczas obie sprawy mogłyby zostać uzgodnione jednocześnie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rośnie wściekłość urzędników Obamy
Komentarze (2)
A
Anglia
5 października 2013, 12:58
Jesli postawa Republikanow to szantaza to postawa Obamy tym bardziej - "nie bede rozmawial z TEA party" - dlaczego nie, czy ich wyborcy sa gorsi od wyborcow Demokratow? Kto ustala kryteria kto jest a nie kto nie jest godzien rozmowy?
jazmig jazmig
5 października 2013, 09:58
Republikanie wykonali swoją pracę i uchwalili ustawę budżetową. To demokraci i Obama torpedują jej uchwalenie. Przecież wystarczy tę ustawę zatwierdzić, żeby ona weszła w życie.