Ruszyła kampania wzywająca do dymisji Putina
Rosyjscy opozycjoniści i obrońcy praw człowieka rozpoczęli w czwartek w internecie kampanię zbierania podpisów pod żądaniem dymisji premiera Władimira Putina. Wśród sygnatariuszy są m.in. wdowa po Andrieju Sacharowie Jelena Bonner i dysydent Władimir Bukowski.
"W ciągu lat swych rządów właśnie Putin stał się symbolem kraju bezlitosnego wobec własnych obywateli, skorumpowanego i nieprzewidywalnego (...) Jeśli, jak lubią powtarzać kremlowscy propagandziści, Rosja w czasach (Borysa) Jelcyna klęczała na kolanach, to Putin i jego oprycznicy położyli ją twarzą w błocie" - głosi apel.
Tym błotem jest, według opozycjonistów, "fałszywa i nieudolna imitacja instytucji politycznych i społecznych". Oskarżają też władze o "totalne złodziejstwo i korupcję, spływającą z samych wyżyn kremlowskiej władzy" i o natychmiastowe tłumienie "wszelkiego sprzeciwu politycznego, socjalnego i ekonomicznego".
Zdaniem autorów apelu w ciągu dziesięciu lat rządów Władimira Putina "zaprzepaszczone zostało wszystko, co można było zaprzepaścić: reformy emerytalna i administracyjna zostały pogrzebane, nie przeprowadzono reform armii, służb specjalnych, systemu ochrony prawnej i sądownictwa; w żałosnym stanie jest krajowa ochrona zdrowia". Również nauka i kultura są w Rosji - według sygnatariuszy - w upadku.
"Stracono całych dziesięć lat, kiedy boom cen na surowce węglowodorowe i metale można było wykorzystać na modernizację kraju i zmiany strukturalne w gospodarce" - twierdzą autorzy apelu.
Według nich w Rosji nie są możliwe istotne reformy tak długo, jak długo "Putin dysponuje w kraju realną władzą", a projekt modernizacji kraju proponowany przez prezydenta Dmitrija Miedwidiewa jest tylko imitacją.
Prawdziwym jego celem jest "zachowanie natury reżimu autorytarnej kleptokracji" - dodają sygnatariusze. Sam Miedwiediew jest nazwany w apelu "posłusznym namiestnikiem", a Putina jego autorzy oskarżają o stworzenie "antykonstytucyjnej konstrukcji dożywotniego rządzenia krajem".
Zarzucają obecnemu premierowi i byłemu prezydentowi, że "nie zdołał ugasić kaukaskiego pożaru, ale wpadł na sposób, jak przeobrazić go za pomocą swojej polityki w nową jakość, zdolną zagrozić jedności kraju". Przypominają, że za jego rządów doszło do katastrofy okrętu atomowego Kursk oraz zamachów terrorystycznych w Biesłanie, teatrze na Dubrowce, a także - niewyjaśnionych dotąd eksplozji domów mieszkalnych w Moskwie.
"Tysiące zabitych w wewnętrznej drugiej wojnie kaukaskiej, tysiące tych, którzy stracili życie w katastrofach technologicznych, spalonych w nieprzystosowanych do zamieszkiwania przez ludzi domach dla starców i kalek, dziesiątki zabitych dziennikarzy, obrońców praw człowieka, przeciwników politycznych reżimu i po prostu ofiar sadystycznej samowoli milicjantów - to wszystko są pomniki nagrobne czasów putinowskich rządów" - głosi apel.
Według agencji AFP w ciągu jednego dnia pod wezwaniem podpisało się 600 osób. W wersji publikowanej przez portal Grani.ru wśród sygnatariuszy są m.in. politycy opozycji: Garri Kasparow i Boris Niemcow oraz obrońca praw człowieka Lew Ponomariow.
Skomentuj artykuł