Sarkozy: we Francji jest zbyt dużo imigrantów
Ubiegający się o reelekcję prezydent Francji Nicolas Sarkozy ocenił we wtorek, że we Francji jest "zbyt wielu obcokrajowców", by system ich integracji działał dobrze. Zapewnił, że - w razie wygranej - będzie dążył do zmniejszenia liczebności imigrantów.
- Nasz system integracji działa coraz gorzej, ponieważ mamy zbyt wielu obcokrajowców na naszym terytorium i nie możemy zapewnić im zakwaterowania, zatrudnienia czy szkoły - oświadczył Sarkozy, który był gościem programu publicystycznego telewizji France 2. Adwersarzem Sarkozy'ego w tej debacie był były premier i minister finansów Laurent Fabius, reprezentujący obóz rywala Sarkozy'ego, socjalisty Francois Hollande'a.
Szef państwa poinformował, że jeśli zostanie wybrany w wyborach prezydenckich, w kwietniu i w maju, zamierza w ciągu pięciu lat zmniejszyć o połowę, z ok. 180 tys. do 100 tys., liczbę imigrantów przyjmowanych przez Francję każdego roku. Ma to - jak tłumaczył - poprawić warunki integracji.
Sarkozy zaproponował ponadto, by ograniczyć przyznawanie pewnych świadczeń socjalnych jedynie imigrantom pozostającym we Francji od 10 lat i pracującym tam co najmniej pięć lat.
Zapowiedział także zaostrzenie warunków obowiązujących w programie łączenia rodzin; wyjaśnił, że chce uzależnić taką możliwość m.in. od posiadania mieszkania czy wystarczających zasobów finansowych.
- Chcę, by Francja pozostała krajem otwartym, ponieważ taka jest jej tradycja (...), ale nie życzyłbym sobie imigracji opartej jedynie na dążeniu do dochodów na poziomie minimum socjalnego - zaznaczył, dodając, że we Francji jest "korzystniejszy system ochrony socjalnej niż w krajach sąsiednich".
W 2007 roku m.in. deklaracje Sarkozy'ego w kwestii imigracji i bezpieczeństwa przyczyniły się do jego wyborczego zwycięstwa.
Szef państwa zapowiedział także, że krótko po swojej wygranej uda się do Izraela i Autonomii Palestyńskiej i będzie działał na rzecz zakończenia konfliktu, tak by "rok 2012 był rokiem pokoju" na Bliskim Wschodzie.
- Chciałbym, by Francja, a za nią cała Europa podjęła inicjatywę, by rok 2012 był rokiem pokoju między Izraelem a Palestyńczykami - wskazał. Wyraził ubolewanie, że "Europa nie była zbyt chętna", by znaleźć rozwiązanie konfliktu, "który trwa stanowczo zbyt długo".
Sarkozy ocenił następnie, że fakt, iż w USA trwa kampania wyborcza i prezydent Barack Obama nie będzie działał w sprawie konfliktu bliskowschodniego, dopóki nie zostanie wybrany na drugą kadencję, "pozostawia miejsce Francji i Europie". Agencja AFP odnotowuje, że mówiąc o inicjatywie dla Bliskiego Wschodu, Sarkozy nazwał Obamę "wielkim prezydentem" i wyraził nadzieję na jego reelekcję.
Pierwsza tura wyborów prezydenckich we Francji odbędzie się 22 kwietnia, a druga - 6 maja. Najnowsze wtorkowe badanie opinii publicznej, przeprowadzone przez ośrodek CSA, wykazało, że w dogrywce wyborów na Sarkozy'ego zagłosowałoby 46 proc. ankietowanych, a na Hollande'a - 54 proc.
Sarkozy bronił też w programie telewizyjnym decyzji o zaproszeniu w 2008 i 2010 roku prezydenta Syrii Baszara el-Asada, któremu wspólnota międzynarodowa zarzuca obecnie krwawe tłumienie sprzeciwu w kraju. - To było dwa lata temu. On (Asad) nie organizował wówczas masakr kobiet i dzieci w Hims; dwa lata temu nie był demokratą, ale nie był też mordercą. On stał się mordercą - komentował prezydent.
Sarkozy był ostro krytykowany za zaproszenie w 2008 roku Asada na defiladę z okazji święta narodowego 14 lipca.
Francuski prezydent ponownie oskarżył we wtorek armię lojalną wobec reżimu Asada o celowe zbombardowanie centrum prasowego syryjskich bojowników w mieście Hims, w którym w lutym zginęło dwoje zagranicznych dziennikarzy, w tym francuski fotoreporter Remi Ochlik, a dwoje innych, w tym Francuzka Edith Bouvier, zostało rannych.
Według ONZ od marca 2011 roku, czyli od wybuchu powstania przeciwko Asadowi, w Syrii zginęło ponad 7,6 tys. ludzi. W piątek Francja zapowiedziała zamknięcie ambasady w Damaszku w proteście przeciwko przemocy popełnianej przez siły Asada.
Skomentuj artykuł