Chociaż władze nie podają na razie przyczyn śmierci Whitney Houston, media w USA donoszą o dalszych szczegółach wskazujących na niejasne okoliczności jej zgonu. 48-letnia piosenkarka zmarła w sobotę w Beverly Hills.
Houston znaleziono w wannie; miała głowę zanurzoną w wodzie. Według początkowych doniesień znalazł ją jej ochroniarz, ale w apartamencie - jak informuje m.in. tygodnik "Forbes" - przebywali wtedy także: jej córka Bobbi Kristina, brat Gary i szwagierka Pat Houston. Wezwani do hotelu sanitariusze bezskutecznie usiłowali reanimować artystkę.
Władze wykluczyły działania przestępcze i nieoficjalnie informują, że za przyczynę śmierci nie uważają samobójstwa. Według tabloidów, badają hipotezę, że piosenkarka zmarła w wyniku przypadkowego przedawkowania narkotyków.
Fani Houston składają kwiaty i zapalają świece pod hotelem, w którym zakończyła życie. Gwiazdy muzyki pop - m.in. Diana Ross, Gladys Knight, Smokey Robinson - wyraziły szok po jej przedwczesnej śmierci.
"Jestem głęboko zasmucony z powodu odejścia mojej byłej żony Whitney Houston. Prosimy teraz o prywatność, zwłaszcza dla naszej córki Bobbi Kristiny" - oświadczył Bobby Brown, z którym Hoston rozwiodła się w 2007 r.
"Nie moglibyśmy sobie darować, gdybyśmy nie przypomnieli wielkiego wkładu Whitney dla fanów muzyki w ogóle, dla telewizyjnych transmisji Grammy oraz jej zwycięstw i nominacji w tym konkursie przez tyle lat" - powiedział producent widowiska rozdania nagród Grammy, Ken Erlich.
Skomentuj artykuł