"Stany Zjednoczone zdecydowanie potępiają dzisiejszy atak na ważną infrastrukturę energetyczną: gwałtowne działania przeciwko obszarom cywilnym i kluczowej dla światowej gospodarki infrastrukturze tylko pogłębiają konflikty i brak zaufania" - napisał w komunikacie Biały Dom po rozmowie Trumpa w saudyjskim następcą tronu.
Z kolei amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo oskarżył Iran o przeprowadzenie tego ataku. "Iran rozpoczął bezprecedensowy atak na globalne dostawy energii. Wzywamy wszystkie kraje do publicznego i jednoznacznego potępienia ataków Iranu. Stany Zjednoczone będą współpracować z naszymi partnerami i sojusznikami w celu zaopatrzenia rynków energii i pociągnięcia Iranu do odpowiedzialności za jego agresję" - napisał Pompeo na Twitterze.
"Teheran stoi za prawie stu atakami na Arabię Saudyjską, podczas gdy Rowhani i Zarif udają, że angażują się w dyplomację" - dodał szef amerykańskiej dyplomacji, odnosząc się do prezydenta Iranu i ministra spraw zagranicznych tego kraju.
Wcześniej odpowiedzialność za atak wziął na siebie szyicki rebeliancki ruch Huti w Jemenie. Do uderzenia dronów w zakłady największego światowego eksportera ropy doszło w czasie, gdy Aramco przyspieszyło plany pierwszej oferty publicznej koncernu, aby mógł trafić na giełdę w Rijadzie może jeszcze w tym roku. Sobotnie ataki, według Reutera, sprawiają wrażenie najśmielszych z dotychczasowych.
Jak poinformował książę Muhammad ibn Salman, ataki dronów na dwie instalacje spowodowały "tymczasowe" wstrzymanie działalności tych dwóch zakładów. Saudyjskie ministerstwo energii oszacowało, że wstrzymana została produkcja 5,7 mln baryłek ropy dziennie, czyli ok. 50 proc. całkowitej produkcji Aramco, co stanowi 5 proc. globalnej podaży na ten surowiec.
Wcześniej Biały Dom oświadczył, że USA zobowiązały się do utrzymywania odpowiedniego zaopatrzenia rynków w ropę naftową.
Skomentuj artykuł