Wybory parlamentarne będą "trzecią rundą" dla Macrona
Wygrana Emmanuela Macrona w wyborach prezydenckich we Francji, zdaniem amerykańskich komentatorów jest zwycięstwem globalizmu nad populistycznym szowinizmem. Jednak znaczenie tego zwycięstwa zależeć będzie od wyników czerwcowych wyborów parlamentarnych we Francji.
Sukces Macrona, który nie posiada zaplecza organizacyjnego, a jego ruch En Marche! jest niedofinansowany, zależeć będzie od rezultatów uzyskanych przez jego zwolenników w wyborach do Zgromadzenia Narodowego (niższej izby francuskiego parlamentu), które odbędą się w czerwcu.
Jeśli En Marche! nie uda się zdobyć znaczącej reprezentacji w Zgromadzeniu Narodowym, prezydent Macron może stać się marionetką premiera rządu koalicyjnego, czyli ofiary słynnej francuskiej "kohabitacji" ("współżycia" prezydenta z jednej partii i rządu z innej partii politycznych - PAP). "Macron wygrał, a teraz zaczyna się trudna część" - zapowiada komentator E.J. Dionne Jr. na łamach poniedziałkowego wydania dziennika "The Washington Post".
"Francuskie wybory - wskazuje Pierre Briancon w poniedziałek w portalu Politico - odbiły się szerokim echem w Europie i w Ameryce, szerszym niż jakiekolwiek inne wybory w ostatnim czasie. Po Brexicie i niespodziewanym zwycięstwie Donalda Trumpa w ubiegłym roku, prezentowały one bowiem kontrastowy wybór pomiędzy wizją Francji i Europy lewicowego establishmentu, a nacjonalistyczną, protekcjonistyczną (wizją - PAP) oferowaną przez Marine Le Pen".
Redakcja lewicowego "The New York Timesa" w artykule redakcyjnym określiła zwycięstwo Macrona jako "triumf nadziei i optymizmu nad strachem i wstecznictwem; wiary w przyszłość w Europie nad urażoną izolacją".
Zdaniem amerykańskich mediów zwycięstwo Macrona przez większość określanego jako "centrysta" w stylu Tony’ego Blaira i Billa Clintona - jest dobrą wiadomością dla Unii Europejskiej, ponieważ Macron przedstawia się jako starego typu "eurofil".
Dziennikarz Politico uważa, że nowy prezydent Francji będzie zabiegał przede wszystkim o interesy Francji oraz o zacieśnienie stosunków z Berlinem, co będzie "uzależnione od tego, czy uda mu się to, co nie udało się jego poprzednikom: reforma francuskiej gospodarki".
"Francja potrzebuje radykalnej reformy rządu, którego wydatki w 2015 roku stanowiły 57 proc. PKB, i gospodarki z bezrobociem w 8 lat po zakończeniu kryzysu finansowego wynoszącym 10 proc. Jednak polityczne fiasko stało się normą we Francji. Kolejni prezydenci od 1995 roku nie byli w stanie z powodu protestów radykalnych związków zawodowych znieść 35-godzinnego tygodnia pracy" - wskazuje w poniedziałek redakcja konserwatywnego dziennika "The Wall Street" w artykule redakcyjnym.
Zwycięstwo Macrona, którego poparł były prezydent USA Barack Obama, jest dobrą wiadomością dla NATO i związków transatlantyckich, chociaż - zastrzega się Briancon - trudno przewidzieć, jak będą układały się stosunki nowego prezydenta Francji z Trumpem.
Przed pierwszą rundą Trump pośrednio poparł Marine Le Pen, stwierdzając, że "pani le Pen jest najbardziej zdecydowana, jeśli chodzi o ochronę granic, najbardziej zdecydowana, jeśli chodzi o sytuację wewnętrzną we Francji. Każdy kto jest zdecydowanie przeciwny radykalnemu islamskiemu terroryzmowi, osiągnie dobre wyniki w wyborach".
Po zwycięstwie Macrona, Trump w niedzielę pogratulował francuskiemu prezydentowi elektowi na Twitterze "wielkiego zwycięstwa" i "wyraził pragnienie, aby z nim współpracować".
Kilka minut później rzecznik Białego Domu Sean Spicer w bardziej oficjalnym oświadczeniu "wyraził nadzieję na dalszą współpracę Stanów Zjednoczonych z nowym prezydentem i z rządem francuskim".
Macron, podobnie jak inni kandydaci, stwierdził podczas kampanii, że Trump jest nowym "źródłem niepewności" dla Europy, jednak w przeciwieństwie do socjalisty Francoisa Fillona nie nazwał Trumpa "zagrożeniem" dla Europy.
Amerykańscy komentatorzy wskazują, że Macron podczas kampanii opowiedział się za utrzymaniem sankcji wobec Rosji i za rozpoczętym w 2009 roku procesem reintegracji Francji ze strukturami militarnymi NATO.
Zapowiedź kontynuowania przez przyszłego prezydenta Francji tego procesu została w Ameryce przywitana z ulgą.
"Francuscy wybory nie dali się uwieść szowinistycznym iluzjom i zamiast tego wybrali młodzieńczego prezydenta, który uważa, że Francja powinna pozostać otwarta, postępowa, tolerancyjna i europejska" - entuzjastycznie wita redakcja "The New York Times" wybór najmłodszego w historii prezydenta Francji.
Bliższa analiza zdecydowanego zwycięstwa Macrona nad Le Pen, wygranej o wiele bardziej przytłaczającej niż wskazywałyby przedwyborcze sondaże, skłania amerykańskich analityków do mniej optymistycznych dla Macrona wniosków.
Wybory ilustrują silną polaryzację społeczeństwa francuskiego, frekwencja była najniższa od 1969 roku, ponad 1/3 wyborców nie głosowała, albo wrzuciła do urn wyborczych puste karty do głosowania. A część wyborców głosowała na Macrona na zasadzie "mniejszego zła".
Jego zwycięstwo nie oznacza końca ultraprawicowego Frontu Narodowego - przeciwnie, na Marine Le Pen głosowało prawie 11 mln wyborców, czyli prawie 34 proc. głosujących, dwa razy więcej niż głosowało w 2002 roku na jej ojca. "Front Narodowy, który jeszcze niedawno był pariasem francuskiej polityki, stał się główną partią opozycji" - wskazała w telewizji CNBC w poniedziałek Emily Mansfield, analityk wywiadowni gospodarczej The Economist Intelligence Unit.
"Zwycięstwo Macrona jest niesłychaną ulgą dla tych wszystkich, którzy chcą, aby Unia Europejska przetrwała, jednak nie rozwiązuje problemów Europy. Powstrzymuje tylko katastrofę" - stwierdził w wywiadzie dla telewizji CBS Alan Riding, w przeszłości długoletni szef biura dziennika "The New York Times" w Paryżu.
Skomentuj artykuł