Wojskowy reżim w Birmie atakuje kościoły
W ostatnich dniach birmańskie siły bezpieczeństwa, przeprowadziły kolejne rewizje w budynkach należących do Kościoła katolickiego i innych wyznań chrześcijańskich. Żołnierze i policja poszukiwali ukrywających się tam opozycjonistów oraz materiałów krytykujących wojskowy reżim, który przejął władzę w tym kraju.
Do wojskowego zamachu stanu w Birmie doszło na początku lutego. Zatrzymana i uwięziona przez wojsko została m.in. Aung San Suu Kyi, która dotąd pełniła funkcję tzw. radcy stanu (odpowiednik szefa rządu), a także urzędujący wówczas prezydent U Win Myint.
W kraju trwają ataki na kościoły chrześcijańskie. Jak wynika z raportu amerykańskiej komisji ds. wolności religijnej łącznie wojskowi splądrowali i zdemolowali ponad 300 kościołów. Chrześcijanie stanowią tu niewiele ponad 6 proc. społeczeństwa pośród buddyjskiej większości.
W ostatnim czasie przeszukane zostały co najmniej cztery kościoły katolickie w wioskach w diecezji Pathein i jeden w Mandalaj, drugim co do wielkości mieście Birmy.
Jak podają źródła kościelne wojskowi z bronią w ręku plądrowali zabudowania i sprawdzali okolice cmentarza, wyłamali bramę i pozostawili po sobie poważne zniszczenia. Wcześniej urządzili naloty na kilka innych kościołów katolickich i anglikańskich, m.in. w stanie Kaczin.
W kościele baptystów w stanie Szan władze zatrzymały ponad 10 duchownych i pracowników, którzy później zostali zwolnieni. Według jednego z doniesień w jednym z kościelnych budynków przeszukujący go żołnierze oddali kilka strzałów do protestujących, którzy rzekomo wbiegli na teren posesji.
Akcje potępili publicznie zarówno przywódcy katoliccy jak i protestanccy. Do natychmiastowego zaprzestania przemocy i przywrócenia pokoju wezwał po raz kolejny kard. Charles Bo. Przypomniał, że Birma ma już dość rozlewu krwi, a naród od 70 lat nękany jest wojnami domowymi.
O sytuacji w Birmie informuje na bieżąco Stowarzyszenie Pomocy Więźniom Politycznym (AAPP), które dokumentuje ofiary krwawych działań wojskowych w tym kraju. Według danych tej organizacji reżim przetrzymuje prawie 3 tys. osób, z których zaledwie 54 zostały skazane, a 520 osób jest wciąż poszukiwanych. Jak do tej pory zginęło prawie 700 osób, jednak organizacja twierdzi, że rzeczywista liczba ofiar może być znacznie wyższa.
Zdaniem prezesa Stowarzyszenia Pomocy Więźniom Politycznym Thomasa Heine-Gelderna nie zanosi się na koniec konfliktu. Wojskowi uważają, że mają prawo do pacyfikacji zamieszek w dążeniu do stabilności i bezpieczeństwa. Z kolei protestujący są zdania, że kraj należy uwolnić od wojskowej dyktatury i przywrócić demokrację.
Skomentuj artykuł