Z kart historii: Opłynął świat, rozbity na skałach
20 grudnia 1987 roku, idąc zbyt blisko brzegu, na progu skalnym roztrzaskał się SY "Dar Przemyśla". W ten sposób zakończył żywot jacht, na którym pierwszy polski żeglarz, kapitan Henryk Jaskuła, opłynął samotnie kulę ziemską bez zawijania do portów.
A wszystko zaczęło się od tęsknoty za rodziną. To ona sprawiła, że Jaskuła zainteresował się żeglarstwem. Nim podjął się samotnego rejsu dookoła kuli ziemskiej, popłynął do Argentyny, by spotkać się z rodziną... Ojciec żeglarza w 1926 roku w poszukiwaniu pracy wyemigrował do Ameryki Południowej. Gdy przyszły kapitan miał dziewięć lat, wraz z matką i młodszym bratem dołączył do ojca. Do rodzinnego kraju Henryk Jaskuła wrócił po II wojnie światowej, podejmując studia w krakowskiej Akademii Górniczej.
Idea samotnego opłynięcia kuli ziemskiej pojawiła się w połowie lat 70-tych ubiegłego wieku. Dzięki wsparciu Polskiego Związku Żeglarskiego i władz województwa przemyskiego udało się w ciągu trzech lat wybudować jacht, który mógł podołać wyzwaniu. 12 czerwca 1979 roku Henryk Jaskuła wyruszył w trwający 344 dni rejs. Na pokład zabrał ze sobą radio (bez możliwości nadawania) i krótkofalówkę - nie miał więc sprzętu, którym mógłby wezwać pomoc w potrzebie. Nie miał nawet tratwy ratunkowej. Imponująco wyglądały za to zapasy żywności: konserwy mięsne "Baltony", wojskowa grochówka, chleb, 24 butelki spirytusu i 500 litrów słodkiej wody. Całość uzupełniało kilka piw i win - alkohol skończył się w połowie rejsu.
Wpływający do Gdyni "Dar Przemyśla" z Jaskułą na pokładzie witały tysiące ludzi, przedstawiciele władz, media... Wielki sukces żeglarza był wykorzystywany propagandowo w okresie coraz bardziej pogarszającego się stanu gospodarczego kraju.
Po kilku latach Jaskuła podjął próbę ponownego opłynięcia globu, tym razem w kierunku przeciwnym niż wiejący na trasie wiatr zachodni. Szybko został zmuszony do zawrócenia z powodu dużego przecieku kadłuba. Do kolejnego startu już nie doszło, bowiem rozłam w zarządzie Przemyskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego - właściciela jachtu - sprawił, że założyciel i pierwszy prezes POZŻ odszedł z władz organizacji w grudniu 1986, tracąc wpływ na losy "Daru Przemyśla". Jak troskliwie nowi decydenci opiekowali się jachtem, okazało się rok później.


Skomentuj artykuł