Z kart historii: Strzały "na Kresach"

Z kart historii: Strzały "na Kresach"
Dworzec kolejowy w Bytomiu. To tu wysiadali zabużańscy uchodźcy, by na Śląsku rozpocząć nowe życie (fot. flick.com/Ahorcado)
inf. wł. / ŁK

Niełatwo zabliźniają się po wojnie rany w ludzkiej psychice, a emocje obudzone nagle w pokaleczonych duszach prowadzić mogą do gwałtownych reakcji. Tak było 21 października 1945 roku, gdy nad chorzowskim boiskiem "na Kresach" rozległy się wystrzały.

Śląsk po zakończeniu II wojny światowej przypominał kipiący tygiel, skrywający pod przykrywką ogrom cierpień, niesprawiedliwości i nienawiści. Miejsce tradycyjnej gościnności zastąpiła daleko posunięta nieufność. Ślązacy, boleśnie doświadczani w czasie wojny, ponownie zderzyli się z czarno-białym postrzeganiem ich świata przez obcych, oczekujących zdecydowanego określenia tożsamości. Musieli też rozliczyć się między sobą z wojennych czasów, których przetrwanie niejednokrotnie wymagało podejmowania dramatycznych, niejednoznacznych decyzji.

Armia Czerwona, która zajęła Śląsk, uznała go za teren okupowany, a Ślązaków traktowała jak Niemców. Górników wywożono do pracy w kopalniach za Uralem. Niewielu z nich wróciło do kraju. Polskie "ludowe" służby bezpieczeństwa urządzały  polowania na "zdrajców Narodu" - folksdojczów. Tymczasem wielu Ślązaków deklarujących polskość znalazło się na listach pod przymusem, wielu podpisało listę po to tylko by przetrwać.

DEON.PL POLECA

Na "niepewny teren" zjeżdżali, kierowani tu przez władzę ludową, uchodźcy ze wschodu - Zabużanie. Wygnani na zawsze ze swych domów, małych ojczyzn: Lwowa, Tarnopola, wsi i miasteczek Wschodniej Galicji, ocaleni z rzezi Wołynia - mieli zająć miejsce tych, którzy czując się Niemcami uciekli przed nadciągającą Armią Czerwoną.

Gwałtowne zderzenie dwóch tak mocno doświadczonych, skrajnie odmiennych żywiołów nie mogło obyć się bez konfliktów. "Szwaby" podejrzliwie spoglądali na mówiących z kresowym zaśpiewem "Ruskich", a ci nie zawsze byli w stanie zrozumieć "szwargoczących" Ślązaków. Musiało upłynąć trochę czasu, nim wzajemnie się poznano, zaakceptowano, nauczono zgodnie żyć.

Odradzający się sport był jedną z pierwszych oznak, że życie wraca do normalności. Piłka nożna była wspólną namiętnością Ślązaków i Kresowiaków. Dla tych pierwszych "świętością" był chorzowski Ruch. Przybysze ze wschodu bardzo szybko powołali do życia Polonię Bytom, która miała nazywać się "Pogoń" na pamiątkę lwowskiej drużyny, ale nazwa nie została zaakceptowana przez władze. Jeszcze zanim zorganizowano ogólnopolskie rozgrywki, ruszyła rywalizacja o palmę pierwszeństwa w regionach.

Animozje pomiędzy Ślązakami i Kresowianami bardzo szybko dały znać o sobie. Już w drugiej kolejce rozgrywek na boisku "na Kresach" w Chorzowie (na stadionie Ruchu stacjonowała Armia Czerwona) doszło do spotkania Ruchu i Polonii. Piłkarze obu drużyn nie oszczędzali nóg rywali i atmosfera robiła się coraz gorętsza. Gospodarze zdołali za sprawą Ewalda Zengera strzelić bramkę. Po zmianie stron, w 60. minucie meczu panowanie nad sobą stracił przedwojenny reprezentant kraju Michał Matyas. Zabużanin - niemiłosiernie ogrywany przez Edwarda Laseckiego, któremu w grze nie przeszkadzało, że w czasie wojny stracił palce u nóg - po kolejnej udanej akcji rywala podbiegł i uderzył go w twarz. Sędzia wyrzucił krewkiego gracza z boiska, ale ten nie chciał wejść. Do zamieszania na placu gry szybko dołączyli kibice obu drużyn i po chwili "na Kalinie" rozgorzała regularna bijatyka. Okazało się, że nie wszyscy fani pozbyli się po wojnie broni, bowiem zaczęto strzelać. Na szczęście tylko w powietrze, toteż nikt nie zginął.

Mecz został dokończony po dwóch miesiącach, już na opuszczonym przez Sowietów stadionie Ruchu przy ulicy Cichej. Więcej bramek nie padło i spotkanie zakończyło się zwycięstwem chorzowian. Na boisku zabrakło zarówno Matyasa - ukaranego półroczną dyskwalifikacją - jak i Laseckiego, który przeniósł się do Śląska Świętochłowice.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Z kart historii: Strzały "na Kresach"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.