Jezus po raz kolejny ukazuje swą misję w charakterze obrazu. Chrystus jest bramą. Wciąż czeka, aby przezeń przechodzono do zbawienia. On stał się bramą do Ojca, bramą do owczarni, gdzie jest spokój, gdzie jest bezpieczeństwo, gdzie jest pożywienie i napój. Obraz owczarni, pasterza prowadzącego owce, bramy, przez którą się przechodzi do zbawienia jest bardzo mocno zakorzeniony w symbolice i ikonografii chrześcijańskiej. Mamy tu także element napięcia i grozy. Są bowiem ci, którzy przychodzą, aby kraść, zabijać i niszczyć. Są tacy, którzy są rozbójnikami, którym nie zależy na owcach. Możliwe jest, że staniemy się łupem szarlatanów i złodziei. Życie duchowe nie jest obietnicą błogiego zadowolenia z siebie i sielanki. Obietnica zbawienia, obietnica spokoju, bezpieczeństwa, wystarczającej ilości pożywienia jest zawsze niejako przemieszana z koniecznością walki, koniecznością unikania niebezpieczeństw.
Jezus po raz kolejny ukazuje swą misję w charakterze obrazu. Chrystus jest bramą. Wciąż czeka, aby przezeń przechodzono do zbawienia. On stał się bramą do Ojca, bramą do owczarni, gdzie jest spokój, gdzie jest bezpieczeństwo, gdzie jest pożywienie i napój. Obraz owczarni, pasterza prowadzącego owce, bramy, przez którą się przechodzi do zbawienia jest bardzo mocno zakorzeniony w symbolice i ikonografii chrześcijańskiej. Mamy tu także element napięcia i grozy. Są bowiem ci, którzy przychodzą, aby kraść, zabijać i niszczyć. Są tacy, którzy są rozbójnikami, którym nie zależy na owcach. Możliwe jest, że staniemy się łupem szarlatanów i złodziei. Życie duchowe nie jest obietnicą błogiego zadowolenia z siebie i sielanki. Obietnica zbawienia, obietnica spokoju, bezpieczeństwa, wystarczającej ilości pożywienia jest zawsze niejako przemieszana z koniecznością walki, koniecznością unikania niebezpieczeństw.
Ewangelia św. Jana jest wypełniona wieloma obrazami-symbolami, jakie Jezus stosuje sam do siebie. Jego «ja jestem wodą, chlebem, światłością, bramą owiec» opisują charakter misji, ale też pozwalają zrozumieć lepiej kim On jest dla człowieka. Ten fragment stawia nas wobec Jezusa przywracającego wzrok człowiekowi niewidomemu od urodzenia. Było to zatem bardzo zadziwiające. Dla Jezusa nie jest to jednak działanie, które ma zaskakiwać, ale które ma «objawić sprawy Boże». Wszystko bowiem jest wplecione w Bożą opatrzność nad światem i Jego kierowanie losami wszystkich ludzi. Musimy szukać rozumienia tego, co Boże nawet w sprawach, które wydają się pozbawione takiego znaczenia.
Ewangelia św. Jana jest wypełniona wieloma obrazami-symbolami, jakie Jezus stosuje sam do siebie. Jego «ja jestem wodą, chlebem, światłością, bramą owiec» opisują charakter misji, ale też pozwalają zrozumieć lepiej kim On jest dla człowieka. Ten fragment stawia nas wobec Jezusa przywracającego wzrok człowiekowi niewidomemu od urodzenia. Było to zatem bardzo zadziwiające. Dla Jezusa nie jest to jednak działanie, które ma zaskakiwać, ale które ma «objawić sprawy Boże». Wszystko bowiem jest wplecione w Bożą opatrzność nad światem i Jego kierowanie losami wszystkich ludzi. Musimy szukać rozumienia tego, co Boże nawet w sprawach, które wydają się pozbawione takiego znaczenia.
Ewangelia Jana jest pełna scen konfliktów i polemiki Jezusa z Żydami. W tym fragmencie ten konflikt jest bardzo ostro i wyraźnie zarysowany. Padają bardzo mocne słowa. Jest to walka na śmierć i życie. Padają oskarżenia z każdej ze stron o bardzo ciężkie przewinienia, dążenie do zabójstwa i niewiarę, sprzeniewierzanie się Bogu. Jezus oczekuje jednoznacznej odpowiedzi od każdego, kto Go słucha. Widzimy powtarzające się konflikty, ale też bardzo wyraźnie zarysowany podział między słuchaczami Jezusa. Jedni, liczne tłumy, podziwiają Go, idą za Nim, podziwiają Jego dzieła, drudzy, uczeni i mający władzę, sprzeciwiają się Mu, starają się przeszkadzać we wszystkim co robi, czyhają wręcz na Jego życie.
Ewangelia Jana jest pełna scen konfliktów i polemiki Jezusa z Żydami. W tym fragmencie ten konflikt jest bardzo ostro i wyraźnie zarysowany. Padają bardzo mocne słowa. Jest to walka na śmierć i życie. Padają oskarżenia z każdej ze stron o bardzo ciężkie przewinienia, dążenie do zabójstwa i niewiarę, sprzeniewierzanie się Bogu. Jezus oczekuje jednoznacznej odpowiedzi od każdego, kto Go słucha. Widzimy powtarzające się konflikty, ale też bardzo wyraźnie zarysowany podział między słuchaczami Jezusa. Jedni, liczne tłumy, podziwiają Go, idą za Nim, podziwiają Jego dzieła, drudzy, uczeni i mający władzę, sprzeciwiają się Mu, starają się przeszkadzać we wszystkim co robi, czyhają wręcz na Jego życie.
Chrystus w Ewangelii św. Jana bardzo często stosuje do samego siebie tę formułę «ja jestem», odnoszącą nas do imienia Boga w Starym Testamencie, a zatem brzmiącą bluźnierczo w uszach Żydów, ale także w serii określeń, jak ja jestem «chlebem i napojem», ja jestem «wodą żywą», «światłem», «bramą owiec», «dobrym Pasterzem». Jest to cała seria wypowiedzi ukazujących niejako funkcje i sposób działania Jezusa. Każda kolejna wypowiedź Jezusa jest zarazem wprowadzeniem jakiegoś nowego symbolu, obrazu, który miał zostawić właściwe wrażenie w słuchaczach. Z jednej strony wszystkie te obrazy wydawały się być olbrzymie, wykraczające poza ramy tego, co możliwe dla człowieka. Z drugiej jednak strony ukazywały misję Jezusa w sposób przymuszający słuchaczy do opowiedzenia się za Nim lub przeciwko Niemu.
Chrystus w Ewangelii św. Jana bardzo często stosuje do samego siebie tę formułę «ja jestem», odnoszącą nas do imienia Boga w Starym Testamencie, a zatem brzmiącą bluźnierczo w uszach Żydów, ale także w serii określeń, jak ja jestem «chlebem i napojem», ja jestem «wodą żywą», «światłem», «bramą owiec», «dobrym Pasterzem». Jest to cała seria wypowiedzi ukazujących niejako funkcje i sposób działania Jezusa. Każda kolejna wypowiedź Jezusa jest zarazem wprowadzeniem jakiegoś nowego symbolu, obrazu, który miał zostawić właściwe wrażenie w słuchaczach. Z jednej strony wszystkie te obrazy wydawały się być olbrzymie, wykraczające poza ramy tego, co możliwe dla człowieka. Z drugiej jednak strony ukazywały misję Jezusa w sposób przymuszający słuchaczy do opowiedzenia się za Nim lub przeciwko Niemu.
Ewangelia Jana jest pełna scen konfliktów i polemiki Jezusa z Żydami. W tym fragmencie ten konflikt jest bardzo ostro i wyraźnie zarysowany. Padają bardzo mocne słowa. Jest to walka na śmierć i życie. Padają oskarżenia z każdej ze stron o bardzo ciężkie przewinienia, dążenie do zabójstwa i niewiarę, sprzeniewierzanie się Bogu. Jezus oczekuje jednoznacznej odpowiedzi od każdego, kto Go słucha. Widzimy powtarzające się konflikty, ale też bardzo wyraźnie zarysowany podział między słuchaczami Jezusa. Jedni, liczne tłumy, podziwiają Go, idą za Nim, podziwiają Jego dzieła, drudzy, uczeni i mający władzę, sprzeciwiają się Mu, starają się przeszkadzać we wszystkim co robi, czyhają wręcz na Jego życie.
Ewangelia Jana jest pełna scen konfliktów i polemiki Jezusa z Żydami. W tym fragmencie ten konflikt jest bardzo ostro i wyraźnie zarysowany. Padają bardzo mocne słowa. Jest to walka na śmierć i życie. Padają oskarżenia z każdej ze stron o bardzo ciężkie przewinienia, dążenie do zabójstwa i niewiarę, sprzeniewierzanie się Bogu. Jezus oczekuje jednoznacznej odpowiedzi od każdego, kto Go słucha. Widzimy powtarzające się konflikty, ale też bardzo wyraźnie zarysowany podział między słuchaczami Jezusa. Jedni, liczne tłumy, podziwiają Go, idą za Nim, podziwiają Jego dzieła, drudzy, uczeni i mający władzę, sprzeciwiają się Mu, starają się przeszkadzać we wszystkim co robi, czyhają wręcz na Jego życie.
Chrystus w ewangelii św. Jana bardzo często stosuje do samego siebie tę formułę «ja jestem», odnoszącą nas do imienia Boga w Starym Testamencie, a zatem brzmiącą bluźnierczo w uszach Żydów, ale także w serii określeń, jak ja jestem «chlebem i napojem», ja jestem «wodą żywą», «światłem», «bramą owiec», «dobrym Pasterzem». Jest to cała seria wypowiedzi ukazujących niejako funkcje i sposób działania Jezusa. Każda kolejna wypowiedź Jezusa jest zarazem wprowadzeniem jakiegoś nowego symbolu, obrazu, który miał zostawić właściwe wrażenie w słuchaczach. Z jednej strony wszystkie te obrazy wydawały się być olbrzymie, wykraczające poza ramy tego, co możliwe dla człowieka. Z drugiej jednak strony ukazywały misję Jezusa w sposób przymuszający słuchaczy do opowiedzenia się za Nim lub przeciwko Niemu.
Chrystus w ewangelii św. Jana bardzo często stosuje do samego siebie tę formułę «ja jestem», odnoszącą nas do imienia Boga w Starym Testamencie, a zatem brzmiącą bluźnierczo w uszach Żydów, ale także w serii określeń, jak ja jestem «chlebem i napojem», ja jestem «wodą żywą», «światłem», «bramą owiec», «dobrym Pasterzem». Jest to cała seria wypowiedzi ukazujących niejako funkcje i sposób działania Jezusa. Każda kolejna wypowiedź Jezusa jest zarazem wprowadzeniem jakiegoś nowego symbolu, obrazu, który miał zostawić właściwe wrażenie w słuchaczach. Z jednej strony wszystkie te obrazy wydawały się być olbrzymie, wykraczające poza ramy tego, co możliwe dla człowieka. Z drugiej jednak strony ukazywały misję Jezusa w sposób przymuszający słuchaczy do opowiedzenia się za Nim lub przeciwko Niemu.
Do Jezusa przyprowadzono kobietę pochwyconą na cudzołóstwie. Prawo nie tylko zabraniało tego, ale sankcją za takie postępowanie była śmierć. Po dosyć gwałtownym początku sceny i wielkim poruszeniu, jakie wywołało przyprowadzenie i oskarżenie kobiety, mamy spokój i ciszę Jezusa, Jego chłodny dystans do wszystkiego. Mamy także ciszę kobiety, która bezsilnie znosi konsekwencje swego postępowania, ale i furii innych. Mamy w końcu spotkanie twarzą w twarz Jezusa z kobietą, w którym Jezus pokazuje, jak należy podchodzić do grzechu i słabości innych.
Do Jezusa przyprowadzono kobietę pochwyconą na cudzołóstwie. Prawo nie tylko zabraniało tego, ale sankcją za takie postępowanie była śmierć. Po dosyć gwałtownym początku sceny i wielkim poruszeniu, jakie wywołało przyprowadzenie i oskarżenie kobiety, mamy spokój i ciszę Jezusa, Jego chłodny dystans do wszystkiego. Mamy także ciszę kobiety, która bezsilnie znosi konsekwencje swego postępowania, ale i furii innych. Mamy w końcu spotkanie twarzą w twarz Jezusa z kobietą, w którym Jezus pokazuje, jak należy podchodzić do grzechu i słabości innych.
Siódmy rozdział Ewangelii św. Jana jest pełen kontrowersji i zamieszania. Rozpoczyna się od niewiary braci Jezusa, potem uczestniczymy w całej serii ostrych polemik dotyczących osoby Chrystusa. Jedni są Nim zachwyceni, inni przeciwnie, uważają Go za zwodziciela. Przy okazji wychodzą na jaw podziały, jakie występują w społeczności żydowskiej. Sam Jezus od postawy skrytej, wycofanej, niechęci do publicznego pojawienia się na święcie, staje wobec ludzi i gromadzi ich wokół siebie, nauczając w świątyni. Zadziwiająca jest także nieobecność uczniów. W tych sporach i odejściu wielu po nauce o Eucharystii, ewangelista nie wspomina o uczniach. Jezus jest jakby sam, samotnie stawia czoło trudnościom, samotnie staje w swojej obronie, nie mając oparcia w nikim.
Siódmy rozdział Ewangelii św. Jana jest pełen kontrowersji i zamieszania. Rozpoczyna się od niewiary braci Jezusa, potem uczestniczymy w całej serii ostrych polemik dotyczących osoby Chrystusa. Jedni są Nim zachwyceni, inni przeciwnie, uważają Go za zwodziciela. Przy okazji wychodzą na jaw podziały, jakie występują w społeczności żydowskiej. Sam Jezus od postawy skrytej, wycofanej, niechęci do publicznego pojawienia się na święcie, staje wobec ludzi i gromadzi ich wokół siebie, nauczając w świątyni. Zadziwiająca jest także nieobecność uczniów. W tych sporach i odejściu wielu po nauce o Eucharystii, ewangelista nie wspomina o uczniach. Jezus jest jakby sam, samotnie stawia czoło trudnościom, samotnie staje w swojej obronie, nie mając oparcia w nikim.
Do Jezusa przyprowadzono kobietę pochwyconą na cudzołóstwie. Prawo nie tylko zabraniało tego, ale sankcją za takie postępowanie była śmierć. Po dosyć gwałtownym początku sceny i wielkim poruszeniu, jakie wywołało przyprowadzenie i oskarżenie kobiety, mamy spokój i ciszę Jezusa, Jego chłodny dystans do wszystkiego. Mamy także ciszę kobiety, która bezsilnie znosi konsekwencje swego postępowania, ale i furii innych. Mamy w końcu spotkanie twarzą w twarz Jezusa z kobietą, w którym Jezus pokazuje, jak należy podchodzić do grzechu i słabości innych.
Do Jezusa przyprowadzono kobietę pochwyconą na cudzołóstwie. Prawo nie tylko zabraniało tego, ale sankcją za takie postępowanie była śmierć. Po dosyć gwałtownym początku sceny i wielkim poruszeniu, jakie wywołało przyprowadzenie i oskarżenie kobiety, mamy spokój i ciszę Jezusa, Jego chłodny dystans do wszystkiego. Mamy także ciszę kobiety, która bezsilnie znosi konsekwencje swego postępowania, ale i furii innych. Mamy w końcu spotkanie twarzą w twarz Jezusa z kobietą, w którym Jezus pokazuje, jak należy podchodzić do grzechu i słabości innych.
Siódmy rozdział Ewangelii św. Jana jest pełen kontrowersji i zamieszania. Rozpoczyna się od niewiary braci Jezusa, potem uczestniczymy w całej serii ostrych polemik dotyczących osoby Chrystusa. Jedni są Nim zachwyceni, inni przeciwnie, uważają Go za zwodziciela. Przy okazji wychodzą na jaw podziały, jakie występują w społeczności żydowskiej. Sam Jezus od postawy skrytej, wycofanej, niechęci do publicznego pojawienia się na święcie, staje wobec ludzi i gromadzi ich wokół siebie, nauczając w świątyni. Zadziwiająca jest także nieobecność uczniów. W tych sporach i odejściu wielu po nauce o Eucharystii, ewangelista nie wspomina o uczniach. Jezus jest jakby sam, samotnie stawia czoło trudnościom, samotnie staje w swojej obronie, nie mając oparcia w nikim.
Siódmy rozdział Ewangelii św. Jana jest pełen kontrowersji i zamieszania. Rozpoczyna się od niewiary braci Jezusa, potem uczestniczymy w całej serii ostrych polemik dotyczących osoby Chrystusa. Jedni są Nim zachwyceni, inni przeciwnie, uważają Go za zwodziciela. Przy okazji wychodzą na jaw podziały, jakie występują w społeczności żydowskiej. Sam Jezus od postawy skrytej, wycofanej, niechęci do publicznego pojawienia się na święcie, staje wobec ludzi i gromadzi ich wokół siebie, nauczając w świątyni. Zadziwiająca jest także nieobecność uczniów. W tych sporach i odejściu wielu po nauce o Eucharystii, ewangelista nie wspomina o uczniach. Jezus jest jakby sam, samotnie stawia czoło trudnościom, samotnie staje w swojej obronie, nie mając oparcia w nikim.
Jezus był wpleciony w całą sieć odniesień, a jednocześnie w szereg konfliktów. Na Jego życie czyhało wielkie niebezpieczeństwo, nawet zagrożenie śmiercią. Bracia naciskali na Jego publiczne wystąpienie. Ten nacisk był jednak dwuznaczny, bo autor zaznacza, że nawet oni nie wierzyli w Niego. Jezus także postępuje dziwnie. Z początku nie chce występować jawnie, potem pojawia się publicznie, najpierw zdaje się ociągać z pójściem do Jerozolimy, potem zaraz idzie. Tłum jest zaciekawiony postacią Jezusa, ale jednocześnie przepełniony lękiem, pełny podszeptów, opinii, oczekiwań zmieszanych z fałszywymi wyobrażeniami czy wręcz pełnym plotek. Scena ta oddaje sytuacje, w jakich przychodzi nam niejednokrotnie żyć i działać.
Jezus był wpleciony w całą sieć odniesień, a jednocześnie w szereg konfliktów. Na Jego życie czyhało wielkie niebezpieczeństwo, nawet zagrożenie śmiercią. Bracia naciskali na Jego publiczne wystąpienie. Ten nacisk był jednak dwuznaczny, bo autor zaznacza, że nawet oni nie wierzyli w Niego. Jezus także postępuje dziwnie. Z początku nie chce występować jawnie, potem pojawia się publicznie, najpierw zdaje się ociągać z pójściem do Jerozolimy, potem zaraz idzie. Tłum jest zaciekawiony postacią Jezusa, ale jednocześnie przepełniony lękiem, pełny podszeptów, opinii, oczekiwań zmieszanych z fałszywymi wyobrażeniami czy wręcz pełnym plotek. Scena ta oddaje sytuacje, w jakich przychodzi nam niejednokrotnie żyć i działać.
Jezus był wpleciony w całą sieć odniesień, a jednocześnie w szereg konfliktów. Na Jego życie czyhało wielkie niebezpieczeństwo, nawet zagrożenie śmiercią. Bracia naciskali na Jego publiczne wystąpienie. Ten nacisk był jednak dwuznaczny, bo autor zaznacza, że nawet oni nie wierzyli w Niego. Jezus także postępuje dziwnie. Z początku nie chce występować jawnie, potem pojawia się publicznie, najpierw zdaje się ociągać z pójściem do Jerozolimy, potem zaraz idzie. Tłum jest zaciekawiony postacią Jezusa, ale jednocześnie przepełniony lękiem, pełny podszeptów, opinii, oczekiwań zmieszanych z fałszywymi wyobrażeniami czy wręcz pełnym plotek. Scena ta oddaje sytuacje, w jakich przychodzi nam niejednokrotnie żyć i działać.
Jezus był wpleciony w całą sieć odniesień, a jednocześnie w szereg konfliktów. Na Jego życie czyhało wielkie niebezpieczeństwo, nawet zagrożenie śmiercią. Bracia naciskali na Jego publiczne wystąpienie. Ten nacisk był jednak dwuznaczny, bo autor zaznacza, że nawet oni nie wierzyli w Niego. Jezus także postępuje dziwnie. Z początku nie chce występować jawnie, potem pojawia się publicznie, najpierw zdaje się ociągać z pójściem do Jerozolimy, potem zaraz idzie. Tłum jest zaciekawiony postacią Jezusa, ale jednocześnie przepełniony lękiem, pełny podszeptów, opinii, oczekiwań zmieszanych z fałszywymi wyobrażeniami czy wręcz pełnym plotek. Scena ta oddaje sytuacje, w jakich przychodzi nam niejednokrotnie żyć i działać.
Nie można odmówić dobrej woli ludziom, którzy chodzą za Jezusem, mimo wszelkich niewygód, jakie to chodzenie im przysparza. Wydaje się, jakby przynaglali samego Jezusa, aby był z nimi. Nie zrażają się nawet wtedy, gdy Jezus wypomina im, że nie mają do końca czystych intencji w tym ciągłym chodzeniu za Nim. Ludzie idący za Jezusem dają dowody na to, że chcą wiele dobrego. Chcą wykonywać dzieła Boże, choć nie bardzo jeszcze wiedzą, na czym miałoby to polegać. Jezus wyjaśniając im na czym polega pełnienie dzieł Bożych wskazuje najpierw na konieczność uwierzenia w Niego, jako Jedynego, który został wysłany od Ojca, a następnie ukazuje siebie jako chleb życia i jako napój, który gasi całkowicie pragnienie. Jezus wyjawia ważną prawdę o sobie. Mówi wprost i to tak, że jego słuchacze nie są na to przygotowani. Początkowo szukali go i słuchali z entuzjazmem. Tutaj entuzjazm wyraźnie osłabł i tłum chodzący za Jezusem zniechęca się i odchodzi.
Nie można odmówić dobrej woli ludziom, którzy chodzą za Jezusem, mimo wszelkich niewygód, jakie to chodzenie im przysparza. Wydaje się, jakby przynaglali samego Jezusa, aby był z nimi. Nie zrażają się nawet wtedy, gdy Jezus wypomina im, że nie mają do końca czystych intencji w tym ciągłym chodzeniu za Nim. Ludzie idący za Jezusem dają dowody na to, że chcą wiele dobrego. Chcą wykonywać dzieła Boże, choć nie bardzo jeszcze wiedzą, na czym miałoby to polegać. Jezus wyjaśniając im na czym polega pełnienie dzieł Bożych wskazuje najpierw na konieczność uwierzenia w Niego, jako Jedynego, który został wysłany od Ojca, a następnie ukazuje siebie jako chleb życia i jako napój, który gasi całkowicie pragnienie. Jezus wyjawia ważną prawdę o sobie. Mówi wprost i to tak, że jego słuchacze nie są na to przygotowani. Początkowo szukali go i słuchali z entuzjazmem. Tutaj entuzjazm wyraźnie osłabł i tłum chodzący za Jezusem zniechęca się i odchodzi.
Sceny, które dzisiaj będziemy kontemplowali, pojawiają się w ewangelii pośród gwałtownych polemik, jakie wywiązały się między Jezusem a faryzeuszami i starszymi. Po uzdrowieniu człowieka chromego nad sadzawką, Jezus jest oskarżony o to, że nie zachowuje szabatu i czyni się równym Bogu. Mowa Jezusa w obronie swojej działalności ukazuje nam go jako człowieka zdecydowanego, jednoznacznego, zdeterminowanego do wykonania swojej misji, jaka Mu została powierzona. Polemiki pojawiają się często w ewangelii Jana. Jezus ostro przeciwstawia się Żydom, jest w konflikcie ze starszymi, uczonymi w Piśmie, a jednocześnie jest podziwiany przez tłum, cieszy się wśród zwykłych ludzi olbrzymim poważaniem. Bardzo często też ukazane są tłumy, jakie idą za Jezusem. Św. Jan ciągle podkreśla ten kontrast pomiędzy reakcją prostego ludu i starszych na obecność i działanie Jezusa.
Sceny, które dzisiaj będziemy kontemplowali, pojawiają się w ewangelii pośród gwałtownych polemik, jakie wywiązały się między Jezusem a faryzeuszami i starszymi. Po uzdrowieniu człowieka chromego nad sadzawką, Jezus jest oskarżony o to, że nie zachowuje szabatu i czyni się równym Bogu. Mowa Jezusa w obronie swojej działalności ukazuje nam go jako człowieka zdecydowanego, jednoznacznego, zdeterminowanego do wykonania swojej misji, jaka Mu została powierzona. Polemiki pojawiają się często w ewangelii Jana. Jezus ostro przeciwstawia się Żydom, jest w konflikcie ze starszymi, uczonymi w Piśmie, a jednocześnie jest podziwiany przez tłum, cieszy się wśród zwykłych ludzi olbrzymim poważaniem. Bardzo często też ukazane są tłumy, jakie idą za Jezusem. Św. Jan ciągle podkreśla ten kontrast pomiędzy reakcją prostego ludu i starszych na obecność i działanie Jezusa.
Nie można odmówić dobrej woli ludziom, którzy chodzą za Jezusem, mimo wszelkich niewygód, jakie to chodzenie im przysparza. Wydaje się, jakby przynaglali samego Jezusa, aby był z nimi. Nie zrażają się nawet wtedy, gdy Jezus wypomina im, że nie mają do końca czystych intencji w tym ciągłym chodzeniu za Nim. Ludzie idący za Jezusem dają dowody na to, że chcą wiele dobrego. Chcą wykonywać dzieła Boże, choć nie bardzo jeszcze wiedzą, na czym miałoby to polegać. Jezus wyjaśniając im na czym polega pełnienie dzieł Bożych wskazuje najpierw na konieczność uwierzenia w Niego, jako Jedynego, który został wysłany od Ojca, a następnie ukazuje siebie jako chleb życia i jako napój, który gasi całkowicie pragnienie. Jezus wyjawia ważną prawdę o sobie. Mówi wprost i to tak, że jego słuchacze nie są na to przygotowani. Początkowo szukali go i słuchali z entuzjazmem. Tutaj entuzjazm wyraźnie osłabł i tłum chodzący za Jezusem zniechęca się i odchodzi.
Nie można odmówić dobrej woli ludziom, którzy chodzą za Jezusem, mimo wszelkich niewygód, jakie to chodzenie im przysparza. Wydaje się, jakby przynaglali samego Jezusa, aby był z nimi. Nie zrażają się nawet wtedy, gdy Jezus wypomina im, że nie mają do końca czystych intencji w tym ciągłym chodzeniu za Nim. Ludzie idący za Jezusem dają dowody na to, że chcą wiele dobrego. Chcą wykonywać dzieła Boże, choć nie bardzo jeszcze wiedzą, na czym miałoby to polegać. Jezus wyjaśniając im na czym polega pełnienie dzieł Bożych wskazuje najpierw na konieczność uwierzenia w Niego, jako Jedynego, który został wysłany od Ojca, a następnie ukazuje siebie jako chleb życia i jako napój, który gasi całkowicie pragnienie. Jezus wyjawia ważną prawdę o sobie. Mówi wprost i to tak, że jego słuchacze nie są na to przygotowani. Początkowo szukali go i słuchali z entuzjazmem. Tutaj entuzjazm wyraźnie osłabł i tłum chodzący za Jezusem zniechęca się i odchodzi.
Sceny, które dzisiaj będziemy kontemplowali, pojawiają się w ewangelii pośród gwałtownych polemik, jakie wywiązały się między Jezusem a faryzeuszami i starszymi. Po uzdrowieniu człowieka chromego nad sadzawką, Jezus jest oskarżony o to, że nie zachowuje szabatu i czyni się równym Bogu. Mowa Jezusa w obronie swojej działalności ukazuje nam go jako człowieka zdecydowanego, jednoznacznego, zdeterminowanego do wykonania swojej misji, jaka Mu została powierzona. Polemiki pojawiają się często w ewangelii Jana. Jezus ostro przeciwstawia się Żydom, jest w konflikcie ze starszymi, uczonymi w Piśmie, a jednocześnie jest podziwiany przez tłum, cieszy się wśród zwykłych ludzi olbrzymim poważaniem. Bardzo często też ukazane są tłumy, jakie idą za Jezusem. Św. Jan ciągle podkreśla ten kontrast pomiędzy reakcją prostego ludu i starszych na obecność i działanie Jezusa.
Sceny, które dzisiaj będziemy kontemplowali, pojawiają się w ewangelii pośród gwałtownych polemik, jakie wywiązały się między Jezusem a faryzeuszami i starszymi. Po uzdrowieniu człowieka chromego nad sadzawką, Jezus jest oskarżony o to, że nie zachowuje szabatu i czyni się równym Bogu. Mowa Jezusa w obronie swojej działalności ukazuje nam go jako człowieka zdecydowanego, jednoznacznego, zdeterminowanego do wykonania swojej misji, jaka Mu została powierzona. Polemiki pojawiają się często w ewangelii Jana. Jezus ostro przeciwstawia się Żydom, jest w konflikcie ze starszymi, uczonymi w Piśmie, a jednocześnie jest podziwiany przez tłum, cieszy się wśród zwykłych ludzi olbrzymim poważaniem. Bardzo często też ukazane są tłumy, jakie idą za Jezusem. Św. Jan ciągle podkreśla ten kontrast pomiędzy reakcją prostego ludu i starszych na obecność i działanie Jezusa.
Życie religijne człowieka jest splecione ze wszystkimi jego doświadczeniami. Nie możemy wyizolować przeżyć religijnych, czyniąc z nich coś «nadnaturalnego», niemającego odniesienia do codziennej egzystencji człowieka. Zwłaszcza wtedy, kiedy dzieje się coś, co uważamy za «zło» (choroba, cierpienie, kłopoty życiowe), pytanie o sens tych doświadczeń i modlitwa o łaskę stają się bardziej konkretne, a zarazem przeżywane ze zrozumiałym dramatyzmem. Stajemy w tej medytacji wobec rzeczywistości, która niełatwo albo przez długi czas nie ulega zmianie, choć jest przeżywana boleśnie. Przez to kształtuje nasze życie, warunkuje je i wyznacza jego kierunek. Chory człowiek, którego widzimy w tej scenie ewangelicznej oczekuje z wytęsknieniem na wyzdrowienie, jest duchowo przygotowany na nie, a jednocześnie pomimo tego przez długi czas jego pragnienie nie może być spełnione.
Życie religijne człowieka jest splecione ze wszystkimi jego doświadczeniami. Nie możemy wyizolować przeżyć religijnych, czyniąc z nich coś «nadnaturalnego», niemającego odniesienia do codziennej egzystencji człowieka. Zwłaszcza wtedy, kiedy dzieje się coś, co uważamy za «zło» (choroba, cierpienie, kłopoty życiowe), pytanie o sens tych doświadczeń i modlitwa o łaskę stają się bardziej konkretne, a zarazem przeżywane ze zrozumiałym dramatyzmem. Stajemy w tej medytacji wobec rzeczywistości, która niełatwo albo przez długi czas nie ulega zmianie, choć jest przeżywana boleśnie. Przez to kształtuje nasze życie, warunkuje je i wyznacza jego kierunek. Chory człowiek, którego widzimy w tej scenie ewangelicznej oczekuje z wytęsknieniem na wyzdrowienie, jest duchowo przygotowany na nie, a jednocześnie pomimo tego przez długi czas jego pragnienie nie może być spełnione.
Życie religijne człowieka jest splecione ze wszystkimi jego doświadczeniami. Nie możemy wyizolować przeżyć religijnych, czyniąc z nich coś «nadnaturalnego», niemającego odniesienia do codziennej egzystencji człowieka. Zwłaszcza wtedy, kiedy dzieje się coś, co uważamy za «zło» (choroba, cierpienie, kłopoty życiowe), pytanie o sens tych doświadczeń i modlitwa o łaskę stają się bardziej konkretne, a zarazem przeżywane ze zrozumiałym dramatyzmem. Stajemy w tej medytacji wobec rzeczywistości, która niełatwo albo przez długi czas nie ulega zmianie, choć jest przeżywana boleśnie. Przez to kształtuje nasze życie, warunkuje je i wyznacza jego kierunek. Chory człowiek, którego widzimy w tej scenie ewangelicznej oczekuje z wytęsknieniem na wyzdrowienie, jest duchowo przygotowany na nie, a jednocześnie pomimo tego przez długi czas jego pragnienie nie może być spełnione.
Życie religijne człowieka jest splecione ze wszystkimi jego doświadczeniami. Nie możemy wyizolować przeżyć religijnych, czyniąc z nich coś «nadnaturalnego», niemającego odniesienia do codziennej egzystencji człowieka. Zwłaszcza wtedy, kiedy dzieje się coś, co uważamy za «zło» (choroba, cierpienie, kłopoty życiowe), pytanie o sens tych doświadczeń i modlitwa o łaskę stają się bardziej konkretne, a zarazem przeżywane ze zrozumiałym dramatyzmem. Stajemy w tej medytacji wobec rzeczywistości, która niełatwo albo przez długi czas nie ulega zmianie, choć jest przeżywana boleśnie. Przez to kształtuje nasze życie, warunkuje je i wyznacza jego kierunek. Chory człowiek, którego widzimy w tej scenie ewangelicznej oczekuje z wytęsknieniem na wyzdrowienie, jest duchowo przygotowany na nie, a jednocześnie pomimo tego przez długi czas jego pragnienie nie może być spełnione.
Jezus wraca do Galilei. Ciągnie się za Nim fama dzieł dokonanych w Jerozolimie w czasie świąt: wypędzenie przekupniów ze świątyni i kontrowersje jakie przy tej okazji powstały między Jezusem i władzami religijnymi w Izraelu. W przytoczonym przez ewangelistę powiedzeniu o tym, iż «prorok nie jest doceniony we własnej ojczyźnie» jest i szczypta prawdy, ale też wiele uszczypliwej ironii. Nawet sam Jezus dodaje, iż «jeżeli [ludzie] znaków i cudów nie zobaczą, nie uwierzą». W spotkaniu Jezusa z urzędnikiem królewskim, na pierwszy plan wysuwa się wiara tego człowieka. Wiara po raz pierwszy wyrażona, kiedy udaje się do Jezusa do Kany, a potem, kiedy na Jego słowo wraca ufnie z powrotem.
Jezus wraca do Galilei. Ciągnie się za Nim fama dzieł dokonanych w Jerozolimie w czasie świąt: wypędzenie przekupniów ze świątyni i kontrowersje jakie przy tej okazji powstały między Jezusem i władzami religijnymi w Izraelu. W przytoczonym przez ewangelistę powiedzeniu o tym, iż «prorok nie jest doceniony we własnej ojczyźnie» jest i szczypta prawdy, ale też wiele uszczypliwej ironii. Nawet sam Jezus dodaje, iż «jeżeli [ludzie] znaków i cudów nie zobaczą, nie uwierzą». W spotkaniu Jezusa z urzędnikiem królewskim, na pierwszy plan wysuwa się wiara tego człowieka. Wiara po raz pierwszy wyrażona, kiedy udaje się do Jezusa do Kany, a potem, kiedy na Jego słowo wraca ufnie z powrotem.
W tym kolejnym rozważaniu ewangelii św. Jana możemy się przypatrywać bardzo ludzkiej, ciepłej i serdecznej relacji Jezusa ze spotkaną kobietą. Chrystus zmęczony drogą przyjaźnie rozmawia i daje się poznać Samarytance, która żyje w konkubinacie. I może dlatego ona jest tak nam bliska, ponieważ jest tak «swojska», grzeszna, ciekawa nowego, mająca nieuporządkowane życie, a zarazem pragnąca tego, co prawdziwe, żywe, głębokie i zdolna do przyjęcia Boga oraz do świadczenia o Nim.
W tym kolejnym rozważaniu ewangelii św. Jana możemy się przypatrywać bardzo ludzkiej, ciepłej i serdecznej relacji Jezusa ze spotkaną kobietą. Chrystus zmęczony drogą przyjaźnie rozmawia i daje się poznać Samarytance, która żyje w konkubinacie. I może dlatego ona jest tak nam bliska, ponieważ jest tak «swojska», grzeszna, ciekawa nowego, mająca nieuporządkowane życie, a zarazem pragnąca tego, co prawdziwe, żywe, głębokie i zdolna do przyjęcia Boga oraz do świadczenia o Nim.
{{ article.published_at }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}
{{ article.description }}