Wystawieni na próbę – jak nakarmić zgłodniałych?
Sceny, które dzisiaj będziemy kontemplowali, pojawiają się w ewangelii pośród gwałtownych polemik, jakie wywiązały się między Jezusem a faryzeuszami i starszymi. Po uzdrowieniu człowieka chromego nad sadzawką, Jezus jest oskarżony o to, że nie zachowuje szabatu i czyni się równym Bogu. Mowa Jezusa w obronie swojej działalności ukazuje nam go jako człowieka zdecydowanego, jednoznacznego, zdeterminowanego do wykonania swojej misji, jaka Mu została powierzona. Polemiki pojawiają się często w ewangelii Jana. Jezus ostro przeciwstawia się Żydom, jest w konflikcie ze starszymi, uczonymi w Piśmie, a jednocześnie jest podziwiany przez tłum, cieszy się wśród zwykłych ludzi olbrzymim poważaniem. Bardzo często też ukazane są tłumy, jakie idą za Jezusem. Św. Jan ciągle podkreśla ten kontrast pomiędzy reakcją prostego ludu i starszych na obecność i działanie Jezusa.
Z ewangelii wg św. Jana (6,1-21): „Potem Jezus udał się za Jezioro Galilejskie, czyli Tyberiadzkie. Szedł za Nim wielki tłum, bo widziano znaki, jakie czynił na tych, którzy chorowali. Jezus wszedł na wzgórze i usiadł tam ze swoimi uczniami. A zbliżało się święto żydowskie, Pascha. Kiedy więc Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą do Niego, rzekł do Filipa: «Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?» A mówił to wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co miał czynić. Odpowiedział Mu Filip: «Za dwieście denarów nie wystarczy chleba, aby każdy z nich mógł choć trochę otrzymać». Jeden z uczniów Jego, Andrzej, brat Szymona Piotra, rzekł do Niego: «Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest dla tak wielu?» Jezus zatem rzekł: «Każcie ludziom usiąść». A w miejscu tym było wiele trawy. Usiedli więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do pięciu tysięcy. Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: «Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło». Zebrali więc, i ułomkami z pięciu chlebów jęczmiennych, które zostały po spożywających, napełnili dwanaście koszów. A kiedy ci ludzie spostrzegli, jaki cud uczynił Jezus, mówili: «Ten prawdziwie jest prorokiem, który miał przyjść na świat». Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę. O zmierzchu uczniowie Jego zeszli nad jezioro i wsiadłszy do łodzi przeprawili się przez nie do Kafarnaum. Nastały już ciemności, a Jezus jeszcze do nich nie przyszedł; jezioro burzyło się od silnego wiatru. Gdy upłynęli około dwudziestu pięciu lub trzydziestu stadiów, ujrzeli Jezusa kroczącego po jeziorze i zbliżającego się do łodzi. I przestraszyli się. On zaś rzekł do nich: «To Ja jestem, nie bójcie się». Chcieli Go zabrać do łodzi, ale łódź znalazła się natychmiast przy brzegu, do którego zdążali”.
Sceny, które dzisiaj będziemy kontemplowali, pojawiają się w ewangelii pośród gwałtownych polemik, jakie wywiązały się między Jezusem a faryzeuszami i starszymi. Po uzdrowieniu człowieka chromego nad sadzawką, Jezus jest oskarżony o to, że nie zachowuje szabatu i czyni się równym Bogu. Mowa Jezusa w obronie swojej działalności ukazuje nam go jako człowieka zdecydowanego, jednoznacznego, zdeterminowanego do wykonania swojej misji, jaka Mu została powierzona.
Polemiki pojawiają się często w ewangelii Jana. Jezus ostro przeciwstawia się Żydom, jest w konflikcie ze starszymi, uczonymi w Piśmie, a jednocześnie jest podziwiany przez tłum, cieszy się wśród zwykłych ludzi olbrzymim poważaniem. Bardzo często też ukazane są tłumy, jakie idą za Jezusem. Św. Jan ciągle podkreśla ten kontrast pomiędzy reakcją prostego ludu i starszych na obecność i działanie Jezusa.
Wyobrażenie miejsca
W scenie tej przeplatają się jakby dwa różne plany. Na jednym, indywidualnym, Jezus ukazany jest w bliskiej relacji z kimś konkretnym, zindywidualizowanym, jak tutaj w rozmowie z Filipem czy Andrzejem, innym razem zaś nasz wzrok jest przeniesiony na wielkie rzesze, na nie do końca wyodrębnione masy ludzi. Ewangelista mówi o pięciu tysiącach mężczyzn idących za Jezusem, słuchających Jego słowa, uczestniczących w cudzie rozmnożenia chleba.
Oczyma mojej wyobraźni postaram się zobaczyć tę scenę. Przyjrzę się uczniom rozmawiającym z Jezusem. Popatrzę też na tłumy idące z Nim. Poczuję troskę Jezusa o wszystkich tych ludzi i bezradność uczniów wobec perspektywy nakarmienia tak wielkiej rzeszy.
Prośba o owoc
Proszę o to czego mi teraz najbardziej potrzeba. Postaram się posłuchać najlepszych i najgłębszych swoich pragnień i wypowiedzieć je wobec Jezusa w chwili krótkiej modlitwy.
Punkt 1. – Zdać się na Boga
“«Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?» A mówił to wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co miał czynić.” Uczestniczymy w ciekawej rozmowie i niecodziennej postawie Jezusa. Z jednej strony bowiem pokazuje ona bardzo bliskie więzi z uczniami, kiedy wkrada się także element żartu, próby, sprawdzenia człowieka. Z drugiej strony jest to także doświadczenie tego, co możemy nazwać «nieprzeniknioną opatrznością Boga». Uczniowie i Jezus są świadomi, że jakoś ciąży na nich obowiązek zadbania o tłumy, które idą za nimi. Uczniowie czują się w tym bezradni. Odwołują się do tego, co ludzkimi siłami są w stanie zrobić. Nie mogą zakładać cudownej interwencji Boga. Patrzą na sytuację ludzkimi oczyma i najlepiej jak potrafią starają się odpowiedzieć na wyzwania chwili. Są w tym prawdziwi, ponieważ wierzą, iż Bóg posługuje się ich ludzkimi zdolnościami i je wykorzystuje.
Sytuacja ta jest z pewnością dla uczniów wielką lekcją ufności w obecność i działanie Boga. Uczniowie często będą stawali wobec sytuacji, których «po ludzku» nie będą w stanie rozwiązać. Dlatego właśnie muszą się nauczyć zaufania Bogu, zdawania się na Niego we wszystkich sytuacjach. Zaufanie Bogu nie kłóci się z robieniem wszystkiego, co po ludzku jest możliwe. Są to postawy wzajemnie uzupełniające się. Wypływają z przeświadczenia, że wszelkie dobro pochodzi od Boga, że wszelki sukces jest wspomagany łaską, ale bez współdziałania człowieka ta łaska byłaby bezowocna.
W naszym życiu często zdarzają się też sytuacje takich prób, gdzie z jednej strony wymagane jest od nas działanie, przy użyciu wszelkich ludzkich środków, a jednocześnie zaufanie, iż Bóg jest obecny i działa. Przyjrzę się tym sytuacjom mojego życia, w których jestem poddawany takim próbom w sposób wyraźny.
Punkt 2. – Misja do spełnienia
Uczestniczymy w cudzie dokonanym wobec wielu ludzi. Jakby naturalną konsekwencją tego faktu jest podziw dla Jezusa i chęć uczynienia Go kimś ważnym. Ludzie starają się dać wyraz porywowi serca w sposób, jaki jest zgodny z ich wyobrażeniami i tęsknotami. Bardzo ważne jest jednak, by zauważyć, iż Jezus konsekwentnie idzie za tym, co Jemu pisane, nie zważając niejako na opinie i naciski z zewnątrz. Można by bowiem pomyśleć, iż mógł wykorzystać ten entuzjazm tłumu, mógł pójść niejako «za ciosem». Jezus wybiera inna drogę, nie chce powierzchownego przywiązania tłumu, nie chce zewnętrznego naśladowania. Czeka na przemianę serca, czeka na «swoją godzinę».
Dla nas jest to okazja do pomyślenia o wpływie innych na nasze postępowanie. Bardzo często ulegamy naciskom, ulegamy opiniom, ulegamy «poklaskowi», jaki może się pojawić. Jezus nie piętnuje tego, choć dostrzega powierzchowność postawy ludzi. Dla Niego istotne jest, aby On sam był wierny. Dlatego wycofuje się, oddala się od ludzi, wchodzi w głębszy kontakt z sobą, co pozwala Mu odnaleźć właściwą drogę.
Popatrzę na moje postępowanie w podobnych sytuacjach. Czy mam odwagę odejść na bok, nabrać dystansu, czy umiem spojrzeć trzeźwo na opinie innych? Czy wiem na czym polega moja misja?
Punkt 3. – Przyjścia Jezusa
Scena na jeziorze jest kolejnym krokiem w uczeniu uczniów postawy zaufania i zdania się na Boga. Po dokonanym cudzie, którego byli współpracownikami, zostają sami w łodzi, zdani na łaskę sił natury. Muszą się uczyć zaufania opatrzności, która wybawia od zguby, a jednocześnie doświadczają paradoksalnego lęku, związanego z przyjściem Jezusa. Wiedzieli, że On przyjdzie, że będzie na nowo z nimi, ale zarazem to przyjście powoduje lęk. Dokonuje się w sytuacji, która jest «niezwykła» i w sposób, jakiego się nie spodziewali.
To doświadczenie jest często udziałem uczniów Chrystusa. Czekamy na Jego przyjście, spodziewamy się Jego działania i wyglądamy go, ale niekiedy sposoby działania Boga, Jego pojawiania się w naszym życiu, powodują niepokój, zaskakują, wprowadzają zamieszanie. I choć mamy świadomość tego, na kogo oczekujemy, przyjście to porusza nas wewnętrznie, gdyż wymyka się naszym schematom, naszemu obrazowi Boga i Jego działania w świecie.
Mając to na uwadze, postaram się naprzód zobaczyć to, z czym się zmagam w moim życiu. Jakiego rodzaju trudności najbardziej teraz dają mi się we znaki? Gdzie «wiatr jest najbardziej przeciwny» a woda naszego życia najbardziej wzburzona? Przyjrzę się też przychodzeniu Jezusa tak, jak ja go postrzegam. Jakie przychodzenie Boga budzi we mnie niepokój? Jakie myśli, pragnienia, poruszenia burzą mój dotychczasowy obraz Boga i sprawiają, że czuję się zagubiony? Jakiego przyjścia Jezusa się boję?
Rozmowa końcowa
W chwili przyjacielskiej rozmowy stanę przed Bogiem, aby powiedzieć Mu o tym, co poruszyło moje serce w czasie tej modlitwy. Wzbudzę na nowo zaufanie do Niego i wiarę w Jego dobrotliwą opatrzność czuwającą nad losami świata i nad moimi losami.
Skomentuj artykuł