Gdy choroba trwa, a uzdrowienie nie przychodzi
Życie religijne człowieka jest splecione ze wszystkimi jego doświadczeniami. Nie możemy wyizolować przeżyć religijnych, czyniąc z nich coś «nadnaturalnego», niemającego odniesienia do codziennej egzystencji człowieka. Zwłaszcza wtedy, kiedy dzieje się coś, co uważamy za «zło» (choroba, cierpienie, kłopoty życiowe), pytanie o sens tych doświadczeń i modlitwa o łaskę stają się bardziej konkretne, a zarazem przeżywane ze zrozumiałym dramatyzmem. Stajemy w tej medytacji wobec rzeczywistości, która niełatwo albo przez długi czas nie ulega zmianie, choć jest przeżywana boleśnie. Przez to kształtuje nasze życie, warunkuje je i wyznacza jego kierunek. Chory człowiek, którego widzimy w tej scenie ewangelicznej oczekuje z wytęsknieniem na wyzdrowienie, jest duchowo przygotowany na nie, a jednocześnie pomimo tego przez długi czas jego pragnienie nie może być spełnione.
Z Ewangelii wg św. Jana (5,1-14): “Potem nastąpiło święto żydowskie i Jezus udał się do Jerozolimy. W Jerozolimie zaś znajduje się sadzawka Owcza, nazwana po hebrajsku Betesda, zaopatrzona w pięć krużganków. Wśród nich leżało mnóstwo chorych: niewidomych, chromych, sparaliżowanych, [którzy czekali na poruszenie się wody. Anioł bowiem zstępował w stosownym czasie i poruszał wodę. A kto pierwszy wchodził po poruszeniu się wody, doznawał uzdrowienia niezależnie od tego, na jaką cierpiał chorobę]. Znajdował się tam pewien człowiek, który już od lat trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją chorobę. Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: «Czy chcesz stać się zdrowym?» Odpowiedział Mu chory: «Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. Gdy ja sam już dochodzę, inny wchodzi przede mną». Rzekł do niego Jezus: «Wstań, weź swoje łoże i chodź». Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje łoże i chodził. Jednakże dnia tego był szabat. Rzekli więc Żydzi do uzdrowionego: «Dziś jest szabat, nie wolno ci nieść twojego łoża». On im odpowiedział: «Ten, który mnie uzdrowił, rzekł do mnie: Weź swoje łoże i chodź». Pytali go więc: «Cóż to za człowiek ci powiedział: Weź i chodź?» Lecz uzdrowiony nie wiedział, kim On jest; albowiem Jezus odsunął się od tłumu, który był w tym miejscu. Potem Jezus znalazł go w świątyni i rzekł do niego: «Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło»”.
Życie religijne człowieka jest splecione ze wszystkimi jego doświadczeniami. Nie możemy wyizolować przeżyć religijnych, czyniąc z nich coś «nadnaturalnego», niemającego odniesienia do codziennej egzystencji człowieka. Zwłaszcza wtedy, kiedy dzieje się coś, co uważamy za «zło» (choroba, cierpienie, kłopoty życiowe), pytanie o sens tych doświadczeń i modlitwa o łaskę stają się bardziej konkretne, a zarazem przeżywane ze zrozumiałym dramatyzmem. Stajemy w tej medytacji wobec rzeczywistości, która niełatwo albo przez długi czas nie ulega zmianie, choć jest przeżywana boleśnie. Przez to kształtuje nasze życie, warunkuje je i wyznacza jego kierunek. Chory człowiek, którego widzimy w tej scenie ewangelicznej oczekuje z wytęsknieniem na wyzdrowienie, jest duchowo przygotowany na nie, a jednocześnie pomimo tego przez długi czas jego pragnienie nie może być spełnione.
Wyobrażenie miejsca
Stajemy w naszej wyobraźni nad sadzawką Betesda, otoczeni wieloma ludźmi cierpiącymi. Ewangelista mówi, że było ich «mnóstwo». Spróbujmy przyjrzeć się kilku wybranym osobom z całego tego grona. Zobaczmy także Jezusa, który staje wśród chorych. Oczyma naszej wyobraźni przyjrzyjmy się Jego spotkaniu z człowiekiem chromym. Posłuchajmy ich rozmowy.
Prośba o owoc
Proszę o to, czego mi potrzeba. Gdybym miał możliwość porozmawiania z Jezusem, aby wyrazić Mu swoje pragnienia, o co bym prosił? Spróbuję przedstawić Mu to w chwili krótkiej modlitwy.
Punkt 1. – «Mnóstwo chorych»
Zgodnie ze słowami św. Jana stajemy otoczeni mnóstwem ludzi chorych. Choroba jest często postrzegana jako «dopust Boży». Zasadniczo bowiem dążymy do tego, aby żyć w sposób wolny od cierpienia, bólu, choroby. Jest to naturalne oczekiwanie człowieka. Choroba, zwłaszcza długotrwała, poważne zagrożenie życia wprowadza trwałe zmiany w sposobie myślenia i funkcjonowania człowieka. Jesteśmy «naznaczeni» cierpieniem. Dzieje się to poprzez ograniczenie możliwości poruszania się, jedzenia, mamy inny rytm dnia, musimy się bardziej liczyć z potrzebami organizmu. Uczymy się żyć z chorobą.
Choroba, cierpienie często zawężają nasze spojrzenie, koncentrują nas na przeżywanych trudnościach. A tymczasem nie tylko my jesteśmy naznaczeni cierpieniem i złem. Cierpienie na różne sposoby dotyka wszystkich. Nosimy w sobie pęknięty obraz samych siebie, relacji z innymi. Ewangelista przypomina nam o tym właśnie przez ukazanie wielkiej liczby tych, którzy czekają na uzdrowienie.
Zwrócę uwagę na to, co «warunkuje» moje życie teraz. Jakie są moje «ograniczenia» w sensie zdrowotnym? Jakie doświadczenia przeszłości «naznaczyły» moje życie i wyznaczyły jego kierunek? Zwrócę szczególną uwagę na to, co jest dla mnie bolesnym wspomnieniem? Przyjrzę się również moim uwarunkowaniom płynącym z cierpienia innych, z ich bolączek i chorób, które naznaczały i naznaczają moje życie.
Punkt 2. – «Od lat trzydziestu ośmiu»
Powszechnym wrażeniem jest, że życie we współczesnym świecie nabiera przyspieszenia. Podróżujemy szybko, komunikujemy się szybko, oczekujemy na szybkie załatwienie spraw. Nie mamy cierpliwości i chęci dłuższego oczekiwania. Nie jest nam łatwo być systematycznymi przez dłuższe okresy czasu. Jest nam trudno wyczekiwać przez dłuższy czas na spełnienie się obietnic. Chcielibyśmy wszystkiego szybko i najlepiej bez specjalnego wysiłku.
Scena ewangelii zachęca nas do zastanowienia się nad moim stosunkiem do czasu. Jak reaguję na upływający czas, na przedłużające się sytuacje cierpienia, choroby, trudności? Czy umiem być cierpliwy i umiem się zgadzać na niezrozumiałe nawet czasami trudności, jako na etap Bożego prowadzenia?
Czas jest jednym z ważniejszych uwarunkowań naszego życia. Z jednej strony nasze życie jest bowiem podległe procesom, które wymagają wierności pewnym etapom. Z drugiej strony potrzebujemy także czasu, aby pewne przeżycia mogły być «osadzone» w naszym życiu, abyśmy mogli je przyjąć. Upływający czas jest bowiem dobrą perspektywą do przyjrzenia się naszemu życiu. Czy mam świadomość czasu, który upływa? Czy umiem korzystać z «mądrości», która przychodzi z «czasem»?
Punkt 3. – «Nie mam człowieka»
Nasze życie jest zawsze w relacji do innych. Potrzebujemy ich, są nieodzowni do rozwoju i normalnego życia. Jesteśmy «uwarunkowani ludźmi» w sensie genetycznym, środowiskowym, rodzinnym, etapu rozwoju historycznego. Jesteśmy uwarunkowani kulturowo. Jednocześnie całe nasze rozumienie, odczytywanie prawdy o sobie jest także uwarunkowane przez ludzi, przez ich oceny, przez pomoc, jaką od nich mamy do zrozumienia siebie. Ten wpływ jest zawsze dwojaki, pomaga i przeszkadza.
«Nie mam człowieka» jest opisem pewnej trudnej sytuacji życiowej. Każdy z nas potrzebuje drugiego, aby stać się prawdziwie sobą. Brak innych może przerodzić się w notoryczne poszukiwanie uznania i przychylności innych, ulegania im zbytnio, albo może przerodzić się w jakąś formę samotnictwa, samowystarczalności, która oddziela nas od innych.
Zastanowię się nad moimi relacjami z innymi ludźmi. Jaki wpływ wywierają one na mnie w chwili obecnej? W czym ten wpływ się najbardziej przejawia? Spróbuję określić obszary mojego życia, w których ta obecność i pomoc innych jest wystarczająca, a gdzie wydaje mi się, że jej potrzebuję więcej. Spróbuję porozmawiać z Jezusem o moich doświadczeniach przyjaźni, bliskości z drugim człowiekiem. Pomyślę też o wszystkich frustracjach związanych z innymi, poczuciem odrzucenia, braku drugiego, poczuciem bycia opuszczonym.
Rozmowa końcowa
Stanę przed Bogiem, aby Mu wyjawić moje pragnienia i potrzeby. Zbierając myśli, które się pojawiły w trakcie modlitwy, będę chciał rozmawiać z Bogiem w sposób otwarty i przyjazny, wiedząc, że On przychodzi do mnie, aby mi pomagać, aby mnie «uleczyć». On mnie zna i z Nim mogę mówić otwarcie o tym, czego potrzebuję.
Skomentuj artykuł