I choć sama Eucharystia jest wielką kenozą, to podczas jej celebrowania dostrzec możemy momenty, w których Bóg uniża się jeszcze bardziej. To dzieje się właśnie wtedy, gdy Jego Święte Ciało łamane jest rękami prezbitera, z którego ust padają słowa brzmiące jak drwina z Bożej potęgi.
I choć sama Eucharystia jest wielką kenozą, to podczas jej celebrowania dostrzec możemy momenty, w których Bóg uniża się jeszcze bardziej. To dzieje się właśnie wtedy, gdy Jego Święte Ciało łamane jest rękami prezbitera, z którego ust padają słowa brzmiące jak drwina z Bożej potęgi.
Zastanówmy się więc nad tym, czy nie stawiamy Bożemu Miłosierdziu granic, zapominając, że może go doświadczyć każdy, choćby w ostatniej chwili swojego życia.
Zastanówmy się więc nad tym, czy nie stawiamy Bożemu Miłosierdziu granic, zapominając, że może go doświadczyć każdy, choćby w ostatniej chwili swojego życia.
Często popełniamy błąd Szymona Piotra i gdy ktoś mówi o cierpieniu, to uciekamy się do sloganu: „Będzie dobrze!”. I zachowujemy się, jakbyśmy mieli na wszystko odpowiedź. A jeśli nie będzie dobrze?
Często popełniamy błąd Szymona Piotra i gdy ktoś mówi o cierpieniu, to uciekamy się do sloganu: „Będzie dobrze!”. I zachowujemy się, jakbyśmy mieli na wszystko odpowiedź. A jeśli nie będzie dobrze?
Boimy się wyśmiania i wytykania palcami. Wybieramy święty spokój, który ostatecznie nie jest ani święty, ani nie jest spokojem. Wyrzekamy się Jezusa i idziemy z nurtem tego świata. Jak tego unikać?
Boimy się wyśmiania i wytykania palcami. Wybieramy święty spokój, który ostatecznie nie jest ani święty, ani nie jest spokojem. Wyrzekamy się Jezusa i idziemy z nurtem tego świata. Jak tego unikać?
To nie śmierć Jezusa na krzyżu była momentem Jego pożegnania z uczniami, lecz jest nim Jego wstąpienie do nieba. Czy teraz uczniowie pozostaną już sami, zdani tylko na siebie? Nic bardziej mylnego.
To nie śmierć Jezusa na krzyżu była momentem Jego pożegnania z uczniami, lecz jest nim Jego wstąpienie do nieba. Czy teraz uczniowie pozostaną już sami, zdani tylko na siebie? Nic bardziej mylnego.
Łatwo powiedzieć „kochajcie nieprzyjaciół", i nawet przyjemnie takich rad się słucha, a na pewno udziela - ale na czym ta miłość ma polegać? Jak niby mam pokochać terrorystę samobójcę, morder­cę mojego dziecka, złodzieja, który zagarnął cały dorobek mojego życia, oszczercę, który doprowadził do wywalenia mnie z pracy?
Łatwo powiedzieć „kochajcie nieprzyjaciół", i nawet przyjemnie takich rad się słucha, a na pewno udziela - ale na czym ta miłość ma polegać? Jak niby mam pokochać terrorystę samobójcę, morder­cę mojego dziecka, złodzieja, który zagarnął cały dorobek mojego życia, oszczercę, który doprowadził do wywalenia mnie z pracy?