A jeśli nas oszukano? Jeśli Jezus był tylko człowiekiem?
O Jezusie nikt nie mówi źle. Nawet ateiści. Ani też najwięksi nieprzyjaciele chrześcijaństwa. Wyobraź sobie, że komuniści powiadali, iż to Jezus był „pierwszym komunistą w historii", bo prosił bogatych o to, aby dzielili się swoimi dobrami z biednymi.
Wszyscy uznają wspaniałość „morale" Jezusa. A jednak wielu ludzi kwestionuje Jego Boskość. I tak wiele razy usłyszysz: „Jezus? Był tylko człowiekiem. Znakomitym, mądrym, sprawiedliwym, lecz tylko człowiekiem". Rozum zatem podpowiada nam, że nie może On być Mesjaszem, ani też Bogiem. Rozum sugeruje nam, że Jezus był tylko człowiekiem, aczkolwiek bardzo wyjątkowym.
Ale kto przemawia tylko „w imię rozumu", nie zdaje sobie sprawy, że wypowiada naprawdę bezzasadne stwierdzenia.
Pomyśl tylko: Jezus powiedział, że jest Mesjaszem; następnie, utożsamił się z samym Bogiem; powiedział również, że Jego królestwo nie jest z tego świata i obiecał życie wieczne tym, którzy za Nim pójdą.
Gdyby to wszystko nie było prawdą, Jezus nie byłby wcale „wielkim człowiekiem", lecz kłamcą i szaleńcem (wariatem).
Na te uwagi ktoś może ci odpowiedzieć, że Jezus w rzeczywistości nigdy nie powiedział, że jest Mesjaszem, że nigdy nie obiecywał życia wiecznego... itd.
Powiedzą ci, że to Jego uczniowie „wymyślili" wszystkie te szczegóły i napisali w Ewangeliach to, czego Jezus nigdy nie powiedział.
Powyższa hipoteza jest jednak absurdalna.
Wiadomo bowiem, że:
• dla ówczesnego judaizmu stwierdzenie, że Bóg stał się człowiekiem, oznaczało bluźnierstwo, za które obowiązywała kara śmierci;
• Żydzi czekali na Mesjasza, który byłby przede wszystkim wodzem politycznym, zdolnym wyzwolić Izraela z niewoli rzymskiej, a ustanowione przez niego potężne królestwo objęłoby swym panowaniem cały świat;
• Ewangelie przypisują Jezusowi słowa i czyny niezrozumiałe dla ówczesnej mentalności, na przykład pogwałcenie „prawa", które nakazywało absolutne zachowanie spoczynku szabatu; dalej, przykazanie miłości nieprzyjaciół; postawa szczególnej zażyłości, która pozwalała Jezusowi zwracać się do Boga „abba - ojcze", podczas gdy Żydzi nie ośmielali się nawet zapisywać ani wymawiać słowa Bóg…
Krótko mówiąc, uczniowie, którzy byli bardzo pobożnymi i gorliwymi Żydami, nie mogliby przecież „wymyślić" Mesjasza zupełnie nie spełniającego ówczesnych mesjańskich oczekiwań.
Zadajmy kolejne pytania: z jakiego powodu uczniowie mieliby kłamać? Co zyskaliby przez to? Na ten temat już rozmawialiśmy. Przypomnij sobie, co się działo z pierwszymi chrześcijanami. Byle tylko nie wyrzec się Ewangelii, umierali śmiercią męczeńską.
A zatem nie możemy w żaden sposób kwestionować szczerości i prawdomówności ewangelistów i uczniów Jezusa.
Ale ktoś może ci powiedzieć: tak, uczniowie działali w dobrej wierze, lecz się pomylili. Mieli oni halucynacje, myśleli, że zobaczyli Jezusa Zmartwychwstałego, lecz w rzeczywistości...
I dochodzimy tu do największego absurdu.
Taka osoba chciałaby powiedzieć, że grupa umysłowo chorych ludzi, cierpiących na halucynacje (zwróć uwagę: wszyscy mają halucynacje), była w stanie dać początek wierze, która swym zasięgiem objęła cały świat i przetrwała dwadzieścia stuleci, co więcej, nawet przez wielu ateistów jest ona uznawana jako najwyższy przykład ludzkiej moralności...
A zatem, jak sam widzisz, aby nie wierzyć w boskość Jezusa, trzeba by najpierw uwierzyć w mnóstwo niedorzeczności. Wiara w Jezusa zaś jest jak najbardziej zasadna, także z punktu widzenia analizy historycznej.
Najważniejszą rzeczą jednak będzie twoje osobiste doświadczenie, przekonanie się, iż Jezus jest naprawdę kluczem, którym otworzysz wszystkie drzwi. Człowiek ten to rzeczywiście, jeśli można tak powiedzieć, „podręcznik wskazań i pouczeń" dla twojego życia. Co więcej, musisz wiedzieć, że Jezus jest jedynym „takim podręcznikiem" dla Ciebie. W 6 rozdziale Ewangelii według św. Jana dowiadujemy się, że po rozmnożeniu chleba i ryb, ludzie, widząc ów cud, chcieli „obwołać Jezusa królem". On jednak udał się samotnie w góry. Ludzie nie dali za wygraną, szukali Jezusa i następnego dnia odnaleźli Go.
Wtedy Jezus wygłosił do zgromadzonego tłumu mowę, która wydaje się trochę dziwna. Powiedział do nich: Szukacie Mnie nie dlatego, że widzieliście znaki, ale dlatego, że jedliście chleb do syta... Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie (J 6, 26.35). Trochę dalej Jezus dokładniej precyzuje swoją wypowiedź: Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało [wydane] za życie świata (J 6, 51). A wielu spośród Jego uczniów, którzy to słyszeli, mówiło: Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać! ... Od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło (J 6, 60.66). I w ten sposób przy Jezusie pozostało tylko dwunastu uczniów. Jezus patrzy na nich i również im zadaje pytanie: Czyi i wy chcecie odejść. (J 6, 67).
Szymon Piotr zaś tak odpowiedział: Panie, do kogóż pójdziemy! Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, Że Ty jesteś Świętym Bożym (J 6, 68-69).
Powyższy epizod pokazuje dwie rzeczy.
Po pierwsze, kto znał Jezusa, zdawał sobie sprawę, że tylko On miał „słowa życia wiecznego", słowa, które mówią nam, jak powinniśmy żyć.
Po drugie, Piotr mówi, że wierzy w Jezusa dzięki temu, że Go „poznał".
Kto się zbliżał do Jezusa z czystej ciekawości, na przykład żeby być świadkiem jakiegoś cudu, i później wracał do swojego codziennego życia, wcale Mistrza z Nazaretu nie zrozumiał.
Kto natomiast z Jezusem przebywał i towarzyszył Mu, ten poznawał Go i wierzył, że ten człowiek jest naprawdę Mesjaszem, który potrafi rozwikłać wszystkie problemy ludzkiego życia.
Chyba nie powinno być żadnych trudności ze zrozumieniem różnicy pomiędzy tymi dwoma postawami. Kiedy rzeczywiście możesz powiedzieć, że naprawdę znasz jakąś osobę? Czy wtedy, gdy ktoś ci o niej opowiedział lub gdy widziałeś ją kilka razy, czy wtedy, gdy długo z nią przebywałeś?
A zatem chrześcijaństwa nie zrozumie ten, kto traktuje je powierzchownie, ani ten, kto chce je poznać z książek, poprzez studia. Chrześcijaństwo zaś rozumie ten, kto doświadcza go osobiście. Ponieważ Jezus nie jest książką do czytania. Jezus jest osobą do naśladowania.
W pierwszym rozdziale Ewangelii według św. Jana jest opisane piękne wydarzenie. Dwaj uczniowie (Andrzej i prawdopodobnie Jan) po raz pierwszy zobaczyli Jezusa i zadali Mu pytanie: „Rabbi! - to znaczy: Nauczycielu - gdzie mieszkasz?" Odpowiedział im: „Chodźcie, a zobaczycie". Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego (J 1, 38-39).
Jak to rozumieć? Jan i Andrzej poszli za Jezusem, poznali Go i dlatego zdecydowali się z Nim pozostać.
A zatem, jeśli chcesz poznać Jezusa, to musisz Mu zaufać i pójść za Nim. Mistrz z Nazaretu także do nas mówi: „Chodźcie, a zobaczycie".
Jeśli i ty w swoim życiu ograniczysz się jedynie do jakiejś lektury na temat Zmartwychwstałego Pana czy do jakiejś powierzchownej rozmowy o Nim, to w twoim umyśle może się także zrodzić przekonanie, że Jezus był „tylko człowiekiem".
Ale jeśli pójdziesz za Nim i zostaniesz z Nim, to wtedy za Szymonem Piotrem powtórzysz: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga (J 6, 68-69).
Skomentuj artykuł