Adam Szustak OP: to, co rozwala nam życie, często nie jest tak straszne, jak się wydaje
"Goliat był groźny, ale nie aż tak, jak się wszystkim wydawało. Po prostu przed Dawidem nikt się z nim nie zmierzył" - pisze dominikanin.
Pierwsze kłamstwo dotyczące Goliata, które potrzebujemy w sobie rozgryźć, wiąże się z ciekawie brzmiącym medycznym terminem "akromegalia". Gdy spojrzy się uważnie na historię z Pierwszej Księgi Samuela i zanalizuje informacje dotyczące Goliata, nietrudno zauważyć coś dziwnego w jego zachowaniu. Po pierwsze, jest to człowiek, który nieustannie ma przed sobą giermka z tarczą. Nie trzeba wnikliwie znać starożytnych technik walki, by zorientować się, że żaden wojownik (poza uczestnikami parad reprezentacyjnych) nie potrzebuje mieć przy sobie giermka noszącego jego tarczę. Taki układ w walce jest wręcz niewygodny, bo przeszkadza w starciu z przeciwnikiem i w obronie. Goliat natomiast nie rozstawał się ze swoim pomocnikiem, nawet podczas pojedynku z Dawidem. Według tego, co czytaliśmy, Goliat nie odsunął na bok swojego giermka, gdy zobaczył, że Dawid do niego biegnie. Jest to dla nas pierwszy sygnał, że w Filistynie kryje się coś nietypowego.
Drugim szczegółem, który warto w tym kontekście zauważyć, jest fakt, że Goliat dostrzegł zbliżającego się Dawida dopiero wtedy, kiedy ten znalazł się już bardzo blisko niego. Nie oznaczało to oczywiście, że Dawid był karłem lub liliputem. Prawdopodobnie syn Jessego mierzył metr sześćdziesiąt lub siedemdziesiąt, więc trochę dziwny wydaje się fakt, że Goliat zauważał go tak późno, nawet jeśli sam był bardzo wysokim człowiekiem.
Kolejna ciekawa rzecz to również szczegół dotyczący sposobu patrzenia Goliata. Niestety, tego detalu nie widać w polskim tłumaczeniu Biblii. Gdy jednak sięgnie się do przekładów w języku angielskim, można dostrzec, że Goliat, wyśmiewając się z Dawida, mówi o chłopaku trzymającym dwa kije. Prawdopodobnie ta różnica w tłumaczeniu wynika z tego, że angielskie przekłady były wykonywane na podstawie innych rękopisów niż polskie. Jeśli jednak przyjmiemy, że jest mowa o dwóch kijach, choć Dawid z pewnością miał ze sobą tylko jeden (co poświadczają poprzednie fragmenty Pierwszej Księgi Samuela, gdy mówią o procy i lasce pasterskiej wziętej przez Dawida do walki), to wniosek jest prosty: Goliat ma ewidentne problemy ze wzrokiem, widzi dwa kije zamiast jednego.
Zestawiając ze sobą te trzy szczegóły, można wysnuć (dość prawdopodobną) diagnozę, że Goliat cierpi na chorobę zwaną akromegalią. Akromegalia zaś rozwija się na skutek nadmiernego wydzielania hormonu wzrostu w organizmie. To zaburzenie objawia się na przykład bardzo wysokim wzrostem, nawet do dwóch i pół metra wysokości, czyli wzrostem niemieszczącym się w granicach normy. Osoby cierpiące na akromegalię często mają bardzo słaby wzrok, co może objawiać się także podwójnym widzeniem. Co więcej, badania medyczne podają, że wyjątkowo słabym punktem w ciele takich osób jest czoło. Gdy bowiem człowiek chory na akromegalię rośnie, jego płat czołowy również niepomiernie się rozciąga i staje się bardzo cienki, a co za tym idzie, nie jest dobrą ochroną dla znajdującego się pod nim mózgu. Takiego człowieka łatwo zranić w czoło, ponieważ ta część jego twarzy jest cienka niczym błona.
Goliat posiadał wszystkie z wymienionych objawów. Być może dlatego walczył z giermkiem, który nie tylko podtrzymywał jego tarczę, lecz był też jego przewodnikiem, który relacjonował mu, co się wokół niego dzieje. Goliat był świetnym zawodnikiem, ale tylko jeśli chodziło o walki na krótki dystans. Był silny, wysoki, dobrze uzbrojony, więc jeśli miał kogoś na wyciągnięcie ręki, zwyciężał. Zupełnie jednak nie był przygotowany do walki na odległość, ponieważ jego wzrok go osłabiał. Być może wiedzieli o tym jego współtowarzysze, ponieważ, jak już wspominaliśmy, właśnie takich pojedynków spodziewano się w tamtych czasach. Starcia między wyznaczonymi wojownikami były walkami z bliska, nie strzelano do siebie z łuku, tylko walczono mieczami. Dolegliwości Goliata były więc problemem tylko w walce na odległość, z bliska nie miały znaczenia.
Wbrew pozorom Goliat wcale nie był takim strasznym przeciwnikiem, jakim się początkowo wydawał. Gdyby zestawić możliwości Dawida i jego przeciwnika, to syn Jessego miał de facto sporą przewagę nad Filistynem, gdyż dysponował wieloma przymiotami, których Goliat nie posiadał ze względu na swoją chorobę.
Tę samą prawdę trzeba powiedzieć o własnym, codziennym przeciwniku. Jeśli mamy w życiu jakiegoś Goliata, a z pewnością mamy, jeśli stoimy przed czymś, co nas przeraża, co jest za trudne i co rozwala nam życie, to oczywiście nie chodzi o to, żeby powiedzieć sobie: "Nie ma tego", bo te trudności realnie istnieją. Jednocześnie jednak trzeba zobaczyć, że najprawdopodobniej wydają nam się znacznie silniejsze, potężniejsze i bardziej niemożliwe do pokonywania, niż są w rzeczywistości. Goliat był groźny, ale nie aż tak, jak się wszystkim wydawało. Po prostu przed Dawidem nikt się z nim nie zmierzył. Wszyscy stali przerażeni jego wielkością, majestatem i potężnym uzbrojeniem, ale nie spojrzeli do jego karty medycznej, w której jasno i wyraźnie zobaczyliby, że nie jest tym, kim się wydaje.
Fragment książki Adama Szustaka OP: "Z procą na olbrzyma".
Skomentuj artykuł