Adwent jest pytaniem o bliskość Boga

Fot. Światło Bożego słowa; depositphotos.com

Liturgię słowa III niedzieli adwentu, zwanej Niedzielą Radości, otwierają słowa proroka Sofoniasza: „Wyśpiewuj, Córo Syjońska, podnieś radosny okrzyk, Izraelu! Ciesz się i wesel z całego serca, Córo Jeruzalem!” (So 3, 14). Śpiew jest szczególnym rodzajem mowy. Kiedy jest szczerym wyznaniem uczuć, kiedy wydobywa się z samego serca człowieka, wyzwala, pomagając wyrazić własne wnętrze. Śpiewamy, wyznając miłość, śpiewamy też, gdy nam smutno i źle, ale również wówczas, gdy chcemy opowiedzieć o przepełniającej nas radości. Mamy całym sobą śpiewać Bogu, wchodząc z Nim w ten sposób w szczery dialog o tym, co nas łączy.

  • Liturgia słowa trzeciej niedzieli adwentu mówi o radości. Jest ona okazją do tego, aby zapytać samego siebie, jak przeżywam radość w Kościele.
  • Ewangelia stawia nas wobec pytań, jakie zadawali Janowi Chrzcicielowi, przejęci troską o własne zbawienie.
  • Prorok nie mówił niczego odkrywczego, ale zwracał uwagę na podstawowe relacje między ludźmi, na dobroć i uczciwość człowieka.
  • Adwent także jest czasem zadawania sobie pytań oraz odkrywania bliskości Boga, który działa w życiu człowieka – ta świadomość powinna popychać nas do głębokiej duchowej radości.

Patrzę na te słowa proroka i odkrywam, że Sofoniasz wzywa do mnie radości, która ma wypływać z obietnicy. Mówi o tym, co już Bóg zdziałał: „Pan oddalił wyroki na ciebie, usunął twego nieprzyjaciela” (So 3,15). Przede wszystkim opowiada jednak o przyszłości: „już nie będziesz bała się złego. Owego dnia powiedzą Jerozolimie: «Nie bój się, Syjonie! Niech nie słabną twe ręce!». […] On [Bóg] uniesie się weselem nad tobą, odnowi swą miłość, wzniesie okrzyk radości” (So 3, 15-16. 17). Przyszłość, o której opowiada prorok, nie jest jednak czymś mglistym, lecz zasadza się na tym, czego już teraz można doświadczyć – na Bożej obecności: „Król Izraela, Pan, jest pośród ciebie. […] Pan, twój Bóg jest pośród ciebie, Mocarz, który daje zbawienie” (So 3, 15. 17). I stąd właśnie ma wypływać prawdziwa radość – z bliskości Boga doświadczanej w teraźniejszości, z Jego działania, które nie jest zaradzaniem problemom, by żyło się lepiej tu i teraz, lecz jest prowadzeniem, niekiedy przez naprawdę wymagające wytrwałości i cierpliwości ścieżki, do jedynej przyszłości, która ma sens, ponieważ nie ma końca.

Dlatego pytam dzisiaj samego siebie o radość. Czym w ogóle ona dla mnie jest? Dlaczego jest tak ważna, że aż liturgia III niedzieli adwentu całą sobą o tym mówi? Co przynosi mi radość? Czy radość to tylko zadowolenie z życia, czy może jednak coś więcej? To pytanie w sumie jest trochę takim „samoodpowiadaczem”, bo to jasne, że chodzi o „coś więcej”. Czym jest więc to „coś więcej”, co mógłbym nazwać przyczyną mojej radości? Czy jest to obecność Pana w moim życiu? Czy ją dostrzegam i w czym się ona objawia? Czy rzeczywiście każde dobro, nawet najmniejsze, jest dla mnie namacalnym znakiem Bożego działania? Czy jestem w stanie wskazać konkretne momenty w moim życiu, w których Pan objawił moc i opiekę nade mną? To wszystko, o co pytam samego siebie, jest próbą znalezienia „objawów” Bożej bliskości, z której mógłbym się cieszyć. Bo radość z bliskości to radość z bycia w relacji. Więź z Bogiem ma prowadzić do osiągnięcia wewnętrznej harmonii: „A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie” (Flp 4,7). Ten pokój wynika z relacji z Panem, nie z kalkulacji czy intelektualnego uporządkowania, co jest wielką pokusą niektórych osób uznających się za religijne, czyli wierne temu, co w wierze rytualne. Takie zewnętrzne poukładanie może sprawiać ogromne wrażenie, lecz jeśli będzie jedynie ślizganiem się po powierzchni wiary, nie przyniesie radości, lecz pustkę.

W Ewangelii mowa dziś o tym, że różne grupy ludzi przychodzą do Jana Chrzciciela i pytają o to, jak postępować względem innych osób. Odpowiedzi proroka nie są odkrywcze, nie rzucają jakiegoś nowego światła na stosunki międzyludzkie, lecz przypominają o podstawowych postawach, które pozwalają ludziom wejść ze sobą w relacje: „Kto ma dwie suknie, niech jedną da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni” (Łk 3, 11). Żeby zbudować więź, trzeba najpierw zauważyć drugiego człowieka i jego potrzeby, dostrzegając jednocześnie własne możliwości. Celnicy przyjmujący chrzest nawrócenia słyszą: „Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono” (Łk 3, 13). Uczciwość to przecież podstawa głębokich relacji. Do żołnierzy natomiast Jan Chrzciciel mówi: „Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie” (Łk 3, 14). Relacje, by można je nazwać bliskimi, muszą być budowane przez ludzi wolnych i równych sobie. Te wskazania Jana Chrzciciela były jednak przygotowaniem do momentu, w którym ludzkość zetknie się z Chrystusem: „idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem” (Łk 3, 16). W Nim objawi się Bóg, który chce tworzyć głębokie relacje ze wszystkimi, który przyjął ludzkie ciało po to, by pokazać, jak piękne może być człowieczeństwo.

DEON.PL POLECA


Adwent jest pytaniem o bliskość Boga. Paweł dobitnie podkreśla: „Pan jest blisko!” (Flp 4, 5). W czytaniu z Księgi Sofoniasza również pojawia się stwierdzenie: „Król Izraela, Pan, jest pośród ciebie” (So 3, 15). W czym ta Jego bliskość jest dla mnie widoczna? Apostoł Narodów mówi o tym, że w modlitwie ważne jest dziękczynienie: „w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem” (Flp 4, 6). Ono rzeczywiście sprawia, że człowiek zaczyna inaczej patrzeć na swoje życie – jest bardziej świadomy Bożej obecności objawiającej się w każdym dobru. Czy potrafię dziękować Panu za to, co mam – nawet gdyby to była rzecz z pozoru niewielka? Czy ważna jest dla mnie bliskość z Bogiem i z innymi ludźmi? Kogo w swoim życiu nazywam bliską osobą i na czym tę bliskość buduję?

Adwent jest jednym wielkim pytaniem – nie jest odpowiedzią, nie jest celem samym w sobie. I wcale nie przynosi odpowiedzi, lecz kolejne pytania, które mają dotrzeć do głębin mojego serca, by zburzyć to, co wydaje się być dla mnie fundamentem życia, a jest tylko złudnie trwałe i daje fałszywe poczucie, że wszystko jest w porządku: „Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichrza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym” (Łk 3, 17). Adwent to czas oczekiwania na to, kiedy wreszcie pozwolę Bogu wejść w mój świat z pełną mocą, kiedy zaufam Mu do tego stopnia, by wystarczyło mi tylko słowo Jego obietnicy. Oprzeć relację z Nim na zapowiedzi, a nie na jej wypełnieniu, jest wyrazem ogromnej ufności. Tak przecież budujemy nasze relacje, tym właśnie jest miłość – dostrzeżeniem w drugiej osobie przyszłości, która jeszcze nie jest zrealizowana, ale jest piękną możliwością.

Adwent to opowieść o Przychodzącym, który swoim słowem pobudza ospałego człowieka do wyruszenia w drogę, szturchnięciem łaski motywuje do porzucenia wygodnego legowiska na rzecz trudu wędrowania. Nie przybywa do człowieka po to, by zasiąść z nim w miejscu, w którym jest, lecz żeby pokazać cel, do którego ten ma dopiero dotrzeć. Chrystus nie po to stał się jednym z ludzi, by zostać z nimi na ziemi, ale po to, żeby ci dojrzeli na horyzoncie swojego życia niebo, do którego On na oścież nam drzwi otworzył.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Adwent jest pytaniem o bliskość Boga
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.