Arka. Czyli Bóg zaprasza każdego [REPORTAŻ]

(fot. Karol Wilczyński)

"Do dziś zdarza się, że niektórzy księża nie dopuszczają osób z niepełnosprawnością intelektualną do Komunii". Poznaj wspólnotę, która zaprasza każdego człowieka.


Wstajemy z kanapy to nasz projekt, który jest odpowiedzią na wezwanie, jakie papież Franciszek skierował do nas wszystkich w trakcie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Będziemy cyklicznie pokazywać ludzi, miejsca, wspólnoty, fundacje i organizacje charytatywne, które w przeróżny sposób pomagają wykluczonym. Będziemy pisać o przestrzeniach, w których każdy z nas będzie mógł się konkretnie zaangażować w dzieło miłosierdzia.

DEON.PL POLECA


Z każdym po imieniu

Do ośrodka przyjeżdżam samochodem. Przed budynkiem stoi Jacek, który uśmiecha się na mój widok od ucha do ucha. - Mam spotkanie z panem Rafałem Ślusarczykiem, dyrektorem - mówię.

- Rafał? Chodź, zaprowadzę cię. Jacek jestem - mówi mężczyzna i wbiega po schodach. Ledwo nadążam, trzymając ostrożnie aparat, telefon i dyktafon.

Niepisaną zasadą Arki jest to, że wszyscy zwracają się do siebie po imieniu. Tak było z Rafałem, tak było ze wszystkimi, których spotkałem podczas wizyty w ośrodku.

Jacek (fot. K. Wilczyński)

W każdym z miejsc, które mi pokazano w Śledziejowicach - pracowniach sztuki użytkowej, ceramiki, stolarni itd. - wszyscy najpierw się przedstawiali i serdecznie mnie witali. Czułem się ważny jak celebryta.

Okazało się też, że Paweł, który był na zajęciach, zna jezuitów i czyta o Franciszku na Deonie. A na drzwiach dyrektora wisiał "Zakaz marudzenia", który promowaliśmy jakiś czas temu. Ale moje uczucie wynikało stąd, że po prostu każdy chciał mnie poznać i się mną interesował.

Tu nie chodzi o pomaganie - mówi jeden z mieszkańców - Pomaganie osobom niepełnosprawnym nie jest głównym celem Arki. Jest nim budowanie wspólnoty, by móc razem żyć. Po prostu.

Przyjąć każdego takim, jakim jest

Po domu w Śledziejowicach pod Krakowem oprowadza mnie Rafał Ślusarczyk. Trafił do Arki przez wspólnotę "Wiara i Światło", która również związana jest z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie. Są to wspólnoty spotkania, modlitwy i świętowania, które nie prowadzą żadnych ośrodków. Arka natomiast otwiera domy, prowadzi różne miejsca codziennego wsparcia. Obie wspólnoty działają w Polsce.

Rafał poznał Arkę podczas pielgrzymki do Lourdes w 1991 roku i szybko się zakochał. Dziś jest dyrektorem domu i ośrodka w Śledziejowicach pod Krakowem.

- Tam doświadczyłem wspólnoty w tej niezwykłej różnorodności, jaką tworzą osoby z niepełnosprawnością intelektualną - przyznaje Rafał. - Tu nikt nie robił kłopotów, nikt nie przeganiał osób niepełnosprawnych. A przecież nawet dziś nie wszędzie, również w kościołach, się je toleruje.

Warsztaty terapii zajęciowej (fot. Karol Wilczyński)

Hałasują, krzyczą, czasem w przeraźliwy sposób, zachowują się nieprzewidywalnie, "nienormalnie". Wielu ludziom się to nie podoba, każdy lubi, by nie odbiegać od "normy".

Do dziś zdarza się, że niektórzy księża nie dopuszczają osób z niepełnosprawnością intelektualną do Komunii - mówi Rafał. - W nas często to wzbudza gniew. Chcemy sprzeciwiać się tym, którzy izolują naszych braci i siostry. Ten gniew rodzi w nas jednak pragnienie budowy dla nich prawdziwego domu, w którym każdy poczuje się jak u siebie.

Osoby niepełnosprawne intelektualnie uczą, jak budować relację. Uczą, jak być sobą i nie obawiać się, że ktoś z jakiegoś powodu nas odrzuci. Oni nie odrzucają. Przyjmują człowieka takim, jakim jest i cieszą się z każdego spotkania.

Nie wymagają ode mnie, bym był weselszy lub uśmiechnięty - tłumaczy Rafał. - Kochają mnie w całości takim, jakim jestem. Obdarzają mnie ogromną przyjaźnią i miłością. Z drugiej strony troszczą się o mnie, gdy widzą, że coś jest nie tak, chcą mi pomoc.

Osoby niepełnosprawne nie budują relacji tak, jak robimy to na co dzień. - Nie stawiają warunków tak, jak dziś często się zdarza - tłumaczy Rafał. - Nie wymagają, byśmy byli "grzeczni", "sprawni", "bardziej wydajni" czy lepsi. W tych relacjach nie ma warunków, nie ma rywalizacji.

Odmienić piekło wykluczonych

Wszystko zaczęło się od spotkania Jeana Vaniera z dominikaninem - Marie-Dominique Philippe OP - w w Trosly (Francja), gdzie zakonnik był kapelanem w ośrodku dla osób chorych psychicznie i niepełnosprawnych intelektualne. To spotkanie tak wstrząsnęło Jeanem, że postanowił zaprosić trzy osoby i... zamieszkać z nimi.

Trzeba pamiętać, że Jean był wcześniej żołnierzem oraz studentem filozofii i teologii. Nie miał pojęcia o życiu osób niepełnosprawnych. Teraz zobaczył, że ich życie dla wielu nie jest nic warte.

Jak powstała wspólnota? Jean z pomocą przyjaciół i rodziny otworzył dom, który nazwał "Arką" - czyli po francusku L'Arche. Potem w innych krajach zaczęły powstawać kolejne domy zainspirowane doświadczeniem Jeana i tak powstała międzynarodowa Federacja L’Arche.

Paweł (fot. K. Wilczyński)

Phillipe'a, mężczyznę z niepełnosprawnością, który jako pierwszy zgodził się na propozycję Jeana, Vanier spotkał w zakładzie dla osób chorych psychicznie. "Dlaczego za nim poszedłeś? Jak to się stało, że zaufałeś nieznajomemu?" - pytano Phillipe'a. "Bo wszystko wydawało mi się lepsze niż życie w tym ośrodku" - odpowiadał.

Jean kilka lat później mówił o tym miejscu, że jest piekłem. Stwierdzał wprost, że osoby niepełnosprawne są najbardziej wykluczone spośród wszystkich ludzi.

W latach 50. i 60. XX wieku powszechna była praktyka zamykania osób niepełnosprawnych intelektualnie w domach. Nawet gdy trafiały do szpitali psychiatrycznych czy ośrodków, najczęściej były pozostawiane same sobie. Vanier postanowił to zmienić.

Pan Bóg zaprasza każdego

- To, co charakteryzuje Jeana, to jego umiłowanie wolności oraz przywiązanie do Chrystusa i Kościoła - mówi Rafał. - Dlatego L'Arche jako wspólnota towarzyszy Kościołowi, choć jest też przestrzenią dla osób, które wyznają inną wiarę lub nie wierzą w ogóle.

Arka jest miejscem, gdzie wszyscy mogą zadawać sobie pytania, które są ważne dla każdego - tłumaczy mi Rafał. - O cierpienie, o chorobę, o miłość Pana Boga i Jego istnienie. Ale nasza wspólnota jest też przestrzenią, gdzie nikt nie wymaga konkretnych odpowiedzi. Każdy może się tu odnaleźć.

Wspólnota nie jest miejscem "nawracania" wolontariuszy czy mieszkańców.

Na warsztatach powstają piękne rzeczy. Na zdjęciu Ewa pokazuje swój obraz

(fot. K. Wilczyński)

- To jest bardzo ważne. Arka nie nawraca ludzi! - ożywia się Rafał. - Masz się rozwijać jako osoba, masz wzrastać w swojej wierze i kulturze. Zapraszamy wszystkich na modlitwy czy pielgrzymki, ale nigdy nie chodzi nam o prozelityzm.

Do polskich wspólnot również trafiają osoby niewierzące lub wyznawcy innych religii. Wśród asystentów czy wolontariuszy są zresztą nie tylko Polacy, ale również cudzoziemcy.

Arka jest miejscem, gdzie niektórzy po raz pierwszy konfrontują się z wiarą, modlitwą, rozmaitymi pytaniami - dodaje Rafał. - Szybko zdają sobie sprawę z prostej prawdy, że ten, który ofiarowuje swój czas i uwagę, otrzymuje w zamian dużo więcej.

Arka stała się bardzo szybko wspólnotą ekumeniczną i międzywyznaniową. Już na początku lat 70. XX wieku powstał dom w Indiach. Dziś jest obecna w 40 krajach na świecie - również muzułmańskich, prawosławnych, buddyjskich... Wszędzie tam, gdzie powstaje wspólnota, zakorzenia się też w lokalnej kulturze.

Na warsztatach jest dużo radości (fot. Karol Wilczyński)

- Arka jest raczej kroplą w morzu potrzeb, nie rozwiążemy wszystkich problemów osób niepełnosprawnych. Dlatego jesteśmy symbolem - mówi Rafał. - Jesteśmy takim znakiem, że Pan Bóg zaprasza wszystkich do wspólnoty. Że silny potrzebuje słabego, a słaby - silnego. Niewierzący wierzących, a wierzący niewierzących. Tak jest w przypadku każdego człowieka.

Marzenie Boga

W tym sensie Arka nie jest wspólnotą katolicką, choć ma korzenie chrześcijańskie, wyrasta z Biblii, a jej założyciel - Jean Vanier - jest głęboko wierzącym katolikiem. I trudno jest zrozumieć Arkę bez sięgnięcia do tych korzeni.

Arka jest dziełem Boga. Nie mam wątpliwości, że to Jego wola, Jego pragnienie pozwoliło, by ta wspólnota mogła powstać - tłumaczy Rafał. - Jean nie miał planu, zawsze podkreśla, że to jak wspólnota urosła, było planem Boga, Jego marzeniem.

Niektóre osoby uczestniczące w warsztatach dotyka również niepełnosprawność fizyczna

(fot. Karol Wilczyński)

Obecnie na świecie działa ok. 150 wspólnot, które działają w 40 krajach. W Polsce istnieją 4 wspólnoty Arka (Warszawa, Śledziejowice, Wrocław, Poznań), planowane jest otwarcie nowego domu w Gdyni. Z zasady ludzie tworzący Arkę po prostu słuchają ludzi i wpatrują się w ich potrzeby, starając się na nie odpowiedzieć.

- Potrzeby każdego z nas są prawie zawsze takie same, niezależnie od tego, jak bardzo jesteśmy niepełnosprawni . Każdy potrzebuje bliskości i nie chce być samotny - mówi Rafał. - Ludzie pragną prawdziwej przyjaźni, bycia potrzebnym i ważnym dla drugiej osoby, zaopiekowania. W tej słabości rodzi się prawdziwa siła. Po to jest Arka.

* * *

Dom w Śledziejowicach powstał przy pomocy kard. Franciszka Macharskiego. Wspólnota w Śledziejowicach to pierwsza wspólnota L'Arche w Polsce. Działa nieprzerwanie już ponad 36 lat.

Powstała we wrześniu 1981 roku, trzy miesiące przed ogłoszeniem stanu wojennego. Obecnie Wspólnota prowadzi dwa domy - dom Effatha i dom Emaus. Mieszka tu na stałe 12 osób z niepełnosprawnością intelektualną wraz z asystentami, którzy pomagają im i towarzyszą w codziennym życiu.

W Śledziejowicach działa też Warsztat Terapii Zajęciowej oraz Środowiskowy Dom Samopomocy. Obecnie wspólnota zapewnia opiekę i wsparcie dla blisko 70 osób z niepełnosprawnością intelektualną oraz dla ich rodzin.

Jeśli chcesz wesprzeć ich działania, kliknij tutaj.

Chcesz zostać wolontariuszem? Kliknij tutaj.

O innych formach pomocy dowiesz się tutaj.

* * *

W ramach cyklu przeczytaj także:

Karol Wilczyński - redaktor DEON.pl. Wraz z żoną prowadzi bloga islamistablog.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Arka. Czyli Bóg zaprasza każdego [REPORTAŻ]
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.