Bóg przychodzi, gdy zechce - rozważanie

(fot. Captain Kimo/flickr.com)
ks. Zbigniew Sobolewski / "Różaniec"

Pan przyszedł do Eliasza w lekkim powiewie. Nie w ogromnym wichrze, nie w trzęsieniu ziemi, nie w ogniu, ale w łagodnym i delikatnym podmuchu wiatru. W ten sam sposób Bóg niekiedy wchodzi w nasze życie. Spodziewamy się spektakularnych widowisk, a Pan przychodzi w zwyczajnych znakach naszej codzienności.

W Księdze Królewskiej znajdujemy opis spotkania proroka Eliasza z Bogiem. Prorok schronił się na Górę Horeb. „Tam wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy Pan skierował do niego słowo i przemówił: «Co ty tu robisz, Eliaszu?». A on odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie». Wtedy rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!». A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu – szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?». Eliasz zaś odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie». Wtedy Pan rzekł do niego: «Idź, wracaj twoją drogą ku pustyni Damaszku»” (1 Krl 19, 9-15). Spotkanie z Panem umocniło proroka. Doświadczenie bliskości dodało odwagi i sił, pozwalając na podjęcie zadań, które Bóg mu wyznaczył.

Znamienne jest to, w jaki sposób Pan Bóg pozwolił doświadczyć Eliaszowi swojej bliskości. Autor opowiadania mówi o wichurze, trzęsieniu ziemi i ogniu, w których Eliasz spodziewał się spotkać Najwyższego. Są to „klasyczne” znaki Bożej obecności, gdyż ich gwałtowność, potęga i niszczycielska siła, której nie potrafi przeciwstawić się człowiek, budzą szacunek i przerażenie. Stanowią niejako naturalne wyobrażenie tajemnicy i potęgi Boga. W Starym Przymierzu mamy wiele opisów objawień Stwórcy, którym takie znaki towarzyszyły. Wspomnijmy tylko jeden epizod związany z Górą Horeb – nadanie Dekalogu (Pwt 4, 10-11). Kiedy Mojżesz udał się na Górę Horeb i tam przebywał, rozmawiając z Panem, obecności Boga towarzyszyły: trzęsienie ziemi, grzmoty i wichura. Izraelici bali się zbliżyć do tej góry i pełni przerażenia prosili Mojżesza, aby był pośrednikiem między nimi a Wszechmocnym (Wj 20, 18-19). Nic zatem dziwnego, że Eliasz, znając tę historię, spodziewał się spotkać Boga w wichurze i ogniu, w przerażającym trzęsieniu ziemi. Pan jednak objawił się zupełnie inaczej. Przyszedł w łagodnym, przyjemnym powiewie wiatru, w dostojnej i kojącej serce ciszy. Zmęczony ucieczką przed wrogami, udręczony odstępstwem swego narodu, przekonany o swej bezsilności Eliasz doświadczył mistycznego spotkania z Panem, który wyzwala z wszelkiego zamętu. Bóg objawił się, jak obiecał, ale inaczej, niż prorok oczekiwał. Przyszedł nie w gniewie i potędze, ale z miłosierdziem i pociechą. Stał się obecny w milczeniu i słabości, aby uczynić proroka silnym i dzielnym w głoszeniu prawdy.

DEON.PL POLECA

Dzisiaj również Bóg wchodzi w nasze życie, choć nie zawsze tak, jak się tego spodziewamy. Bywa, że oczekujemy Go w nadzwyczajnych znakach, w niecodziennych wydarzeniach i modlitwie pełnej religijnego uniesienia. On jednak przychodzi, kiedy zechce i jak zechce. Łamie stereotypy. Nie dostosowuje się do naszych wyobrażeń. Wyznaczamy Mu godziny spotkania – nie przychodzi. Nie czekamy na Niego – zjawia się i koi nasze serce słodyczą swej bliskości.

Tak stało się w Betlejem, gdy narodził się Chrystus. Naród wybrany oczekiwał Mesjasza i wyobrażał sobie, jak będzie wyglądało Jego przyjście. Tymczasem dokonało się ono według zupełnie innego scenariusza. W stajni, ubóstwie, z dala od zgiełku miasteczka, pośrodku zwyczajnej nocy…

Tajemnica nocy betlejemskiej i spotkanie Eliasza z Bogiem na Górze Horeb uczą, że każdy czas i okoliczności, nawet najbardziej zwyczajne, mogą być miejscem doświadczenia Bożej obecności. Pamiętajmy o tym, ceniąc sobie zwyczajne chwile modlitwy.

Dlaczego prorok Eliasz spodziewał się spotkania z Bogiem w wichurze, ogniu i trzęsieniu ziemi?

Czego uczy nas fakt, że Bóg przyszedł do proroka w łagodnym powiewie?

Czy dostrzegam wartość zwyczajnych wydarzeń w moim życiu, pozwalając Bogu, by przez nie do mnie przemawiał?

Przez kogo lub przez co współcześnie przemawia Bóg?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Bóg przychodzi, gdy zechce - rozważanie
Komentarze (4)
MM
~Mateusz Mraczek
9 grudnia 2020, 09:03
Na początku artykułu zabrakło odesłanie do PIERWSZEJ Księgi Królewskiej ( bo są dwie!) (1 Krl 19,12 nn). Poza tym małym brakiem, artykuł jest bardzo dobry. Dostarcza różnych skojarzeń, np. w sprawie groty, grot w ogóle. Ale głównie przypomina nam, że mamy stale szukać Boga i być otwartym na nieoczekiwane sygnały o tym, gdzie jest.
A
anlu
25 października 2011, 19:23
Pan dzisiaj zaskakuje tym, że wchodzi w dialog z błagającym o zdrowie dla innego... Zaskakuje szybkimi i nieoczekiwanymi odpowiedziami, które powtarza, aż dotrą do świadomości błagającego.(Przecież liczyło się na ewentualną, calkiem inna odpowiedz)
:
:-)
15 grudnia 2010, 23:44
Chryste przychodzący na świat w postaci małego Dzieciątka przynieś ze Sobą: smutnym – radość chorym – zdrowie więźniom – wolność powaśnionym – zgodę grzesznikom – pokój sumienia głodnym – pożywienie wykorzystywanym – sprawiedliwość sierotom – miłość rodzicielską samotnym – przyjazne serce rodzicom – wdzięczność dzieci zmarłym – wieczny pokój Polsce – błogosławieństwo, pokój i dobra wszelakie a mnie – to, o czym wiesz, że jest mi najbardziej potrzebne.
L
LUSTRO:)(:
15 grudnia 2010, 23:39
W ferii kolorów pastelowych...jak te w bańkach mydlanych...