Polski biskup na Synodzie: Amazonia jest przyszłością świata

Polski biskup na Synodzie: Amazonia jest przyszłością świata
(fot. campanas.iglesiasantacruz.org)
Bp Stanisław Dowlaszewicz OFM Conv / KAI

Podczas Synodu biskupów nie chodzi o jakiekolwiek „otwieranie furtek”, ale o zobaczenie, jakie są potrzeby ewangelizacji w tej konkretnej części Kościoła, jaką jest Amazonia. I wierzę, że poprzez tę tematykę Duch Święty mówi dziś do całego Kościoła - mówi w rozmowie z KAI bp Stanisław Dowlaszewicz OFM Conv. z boliwijskiej diecezji Santa Cruz.

Bp Dowlaszewicz jest jednym z czterech polskich biskupów, biorących udział w Synodzie Biskupów na temat Amazonii. Do Boliwii przybył w listopadzie 1986 r. i był proboszczem w parafii Nuestra Seńora de las Mercedes w Montero, leżącym w departamencie Santa Cruz, a także sekretarzem franciszkańskiej Kustodii boliwijskiej. Przez 14 lat pracował jako kapelan wojskowy i przez 5 lat pełnił obowiązki wikariusza diecezjalnego w północnej części archidiecezji Santa Cruz. 13 marca 2001 r. przyjął sakrę biskupią w bazylice katedralnej św. Wawrzyńca w Santa Cruz.

KAI: Księże Biskupie, pierwsze pytanie zabrzmi może banalnie: jaka atmosfera panuje na obradach synodalnych? Bo, choć Ojciec Święty przypomina, że Synod jest czasem słuchania Ducha Świętego, to z medialnych spekulacji można niekiedy wywnioskować, że za Spiżową Bramą trwa gwałtowna rewolucja.

DEON.PL POLECA

Bp Stanisław Dowlaszewicz OFM Conv.: Dla mnie ten Synod, poświęcony poszukiwaniu nowej wizji ewangelizacyjnej Kościoła w Amazonii, jest drugim zebraniem biskupów w którym uczestniczę w pełni, jako ojciec synodalny. Rok temu brałem też udział w Synodzie poświęconym młodzieży i, kiedy przyjechałem tu z dużą ciekawością, usłyszałem zachętę Ojca Świętego, by nie bać się rozmawiać otwarcie, bez filtrów, gdyż jest to czas, w którym Duch Święty mówi i działa w Kościele. I ja naprawdę w to wierzę! Tak, jak mówi papież, Synod, to nie parlament, w którym różne frakcje dochodzą do głosu i zawierają pakty. Temat Amazonii jest przede wszystkim naprawdę przemodlony. Dość powiedzieć, że u nas w Boliwii wierni cały czas modlą się w intencji trwających obrad, które nie są tylko czasem spotkań i rozmów.

Atmosfera jest naprawdę dobra, życzliwa, nie ma między nami spięć. Każdy z nas miał 4 minuty na wypowiedzenie się na temat, który sobie wybrał, w odniesieniu do jednego z punktów Instrumentum laboris. Ważna jest dla nas bliskość Ojca Świętego, który cały czas jest z nami i także zabiera głos, choć nie codziennie. Także w grupie roboczej, w której byłem, bardzo dobrze nam się pracowało. Były w niej m.in. 4 siostry zakonne i świeccy, sugerowaliśmy swoje tematy, dyskutowaliśmy o nich, ale bez forsowania jakichkolwiek rozwiązań.

Kiedy słyszę z zewnątrz, że trwa tu rewolucja, że prowadzimy Kościół do ruiny, że nie wiemy, co robimy – to po prostu nie jest prawda, z resztą, mówią to ludzie, których tu nie ma. Tu jest przestrzeń do otwartej i bardzo spokojnej rozmowy. Jesteśmy biskupami, każdy z nas ma pod opieką część ludu Bożego i musimy szukać sposobów by zaradzić potrzebom tego ludu.

A jakie to potrzeby? Jakie tematy dominują wśród wypowiedzi ojców synodalnych?

To przede wszystkim przemyślenia odnoszące się do realiów, w których na co dzień pracujemy. Jako że jesteśmy tu w gronie przedstawicieli 9 państw, których terytoria pokrywają się częściowo z regionem Amazonii, wiele doświadczeń jest dla nas wspólnych i zostały one wymienione już w Instrumentum laboris.

Pojawia się więc temat samej Amazonii jako obszaru, na którym całe środowisko naturalne jest zagrożone, gdzie należy przemyśleć i wdrożyć założenia ekologii integralnej. To także nawiązanie do spotkania papieża z przedstawicielami tego regionu, które odbyło się dwa lata temu w Puerto Maldonado. Podczas tego spotkania prosili oni Ojca Świętego, by wziął ich w obronę, a my dziś szczegółowo rozmawiamy na temat tego, jak wygląda ich codzienne życie, wyznawanie wiary i wiążące się z tym trudności.

I to w tym kontekście pojawiają się głosy o braku kapłanów, sióstr zakonnych, o tym, że we wspólnotach to ludzie świeccy muszą zajmować się podtrzymywaniem wiary, ponieważ nie ma stałej obecności księży. Ta sytuacja wymaga poszukiwania rozwiązań i jedną z propozycji do rozważenia była, wspomniana w Instrumentum laboris, możliwość wyświęcania tzw. viri probati, albo stworzenie nowych form posługi dla kobiet. Owszem, niektórzy biskupi mówili wręcz o diakonacie kobiet, ale przecież każdy z biskupów miał tu prawo szczerze i otwarcie opowiedzieć o lokalnym punkcie widzenia.

A o czym mówił Ksiądz Biskup w ramach swoich „czterech minut”?

Na początku zaznaczę tylko, że z Boliwii przyjechało nas 12, może się wydawać, że to wielu, jednak pamiętajmy, że ten kraj ma powierzchnię ponad 1 mln km kwadratowych, a ponad połowa terenu, to Amazonia. Podzieliliśmy się tematami, zgodnie z zagadnieniami, które na etapie przygotowań do Synodu sugerowali nasi wierni. Oni mówili konkretnie: chcemy przekazać papieżowi to, czy tamto.

Ja akurat mówiłem w ich imieniu na temat wyzwań, z którymi mierzą się nasi młodzi ludzie. Wielu z nich którzy urodzili się i wychowali w buszu, przyjeżdża do wielkiego miasta i wpada w pułapki. Dlatego moją propozycją było to, by w tych wioskach i wspólnotach przygotowywać ich na te zagrożenia i, by duszpasterstwo młodych stworzyło w dużych miastach specjalne grupy i struktury, w których ci młodzi przybysze mogliby się odnaleźć, łącznie z otwieraniem dla nich burs i domów studenckich.

Jakie konkretnie zagrożenia miał na myśli Ksiądz Biskup?

Np. mafie, które wyłapują ubogich, zagubionych młodych ludzi, proponują im łatwy pieniądz i wciągają w siatkę, z której nie ma ucieczki, m.in. w handel narkotykami. Młodzi stają się przemytnikami, którzy przewożą narkotyki w sobie: połykają kokainę i przemycają ją, głównie do Hiszpanii. Mają opłacony bilet, a po przekazaniu „towaru” wracają do Boliwii. Część młodych po prostu znika: stają się ofiarami handlu organami. To są problemy globalne. Do tego dochodzi oderwanie od rodzin, albo zupełny brak doświadczenia życia rodzinnego.

Te wyzwania są mi bliskie także dlatego, że kiedy Jan Paweł II 19 lat temu ustanowił mnie biskupem pomocniczym dla diecezji Santa Cruz, w bulli nominacyjnej polecił mi, bym zajął się najbiedniejszymi z biednych. I cały czas staram się to zadanie wypełniać.

Chodzi o biednych duchowo, czy materialnie?

Jednych i drugich, choć podkreślam, że tych ludzi trzeba najpierw pokochać, żeby naprawdę ich zrozumieć, zamiast z góry zakładać, że są zabobonni czy niedouczeni. Poznanie tych ludzi pomaga także zrozumieć rolę kobiet i, co za tym idzie, proponowane refleksje nad ich rolą we wspólnocie wierzących.

"Tych ludzi trzeba najpierw pokochać, żeby naprawdę ich zrozumieć, zamiast z góry zakładać, że są zabobonni czy niedouczeni"

Jeden ze współbraci biskupów opowiadał nam na przykład o wspólnocie, w której mężczyzna regularnie wychodzi na łowy, na dwa-trzy dni. W tym czasie kobieta zajmuje się domem, rodziną, a on, po powrocie z polowania przez kilka dni odpoczywa i znów: to kobieta przejmuje obowiązki głowy rodziny i opiekunki lokalnej wspólnoty.

I do tych obowiązków miałoby także należeć sprawowanie sakramentów?

Przede wszystkim należy podkreślić, że to nie jest tak, że „dziś chcemy - jutro decydujemy”, ale na spokojnie zastanawiamy się nad formacją i odpowiednim przygotowaniem osób, które miałyby podjąć nowe funkcje. Rozmawiając o nowych formach posługi kobiet, rozważamy m.in. czy nie można by było ujednolicić posługi szafarzy Komunii Świętej. Czy ewentualnie zezwolić, by kobieta mogła udzielić sakramentu Chrztu św., lub, po odpowiednim przygotowaniu teologicznym i biblijnym, mówić kazania, czyli: przekazywać prawdy wiary i podnosić na duchu wspólnotę.

Czy chcemy, czy nie, wiele z tych rzeczy już ma miejsce. Podam przykład: kiedy wraz ze współbraćmi franciszkanami wyjeżdżamy w naszej diecezji na rekolekcje, albo na kapitułę, prosimy siostry zakonne, by podczas naszej nieobecności przewodniczyły codziennej modlitwie z wiernymi, udzielały Komunii Świętej, w razie potrzeby coś powiedziały. Wierni to rozumieją i widzą różnicę, między ich posługą, a naszą.

Kolejną ważną potrzebą, do zrozumienia której trzeba wpierw poznać realia i tradycje naszych wspólnot w Boliwii, jest coś, co nazywamy ministerio de dolor, czyli towarzyszenie rodzinie zmarłego. Jeżeli ktoś umrze, to kobieta pod nieobecność księdza przewodniczy modlitwie w domu zmarłego. Ta modlitwa, zgodnie ze zwyczajami, trwa przez 24 godziny, a dopiero po tym czasie zmarły odprowadzany jest na cmentarz. Z kolei po pogrzebie trwa dziewięciodniowa nowenna, związana z wiarą w to, że dusza po śmierci przebywa przez 9 dni na ziemi. Ostatniego dnia bliscy proszą o odprawienie Mszy św., wierząc, że dusza zmarłego odeszła już z tego świata. Nie znając tych ludzi, można pomyśleć, że to jakieś pogaństwo, ale słuchając się tych ludzi, dostrzega się ich głęboką wiarę i to, że ich tradycje nie stoją w sprzeczności z nauczaniem Kościoła.

Nie chciałbym zabrzmieć rewolucyjnie, ale dotyczy to także sakramentu małżeństwa, którego udzielają sobie nawzajem małżonkowie, a którego kwalifikowanym świadkiem może być, za specjalnym pozwoleniem, osoba świecka. O tym już dziś mówi Kodeks Prawa Kanonicznego.

A co z kwestią tzw. viri probati?

Myślę, że przede wszystkim należy szczerze mówić o tych tematach, aby dokładnie zrozumieć, co mamy na myśli. I tak, kwestia celibatu w ogóle nie jest podczas Synodu podważana, czy poddawana w wątpliwość. Jesteśmy zgodni, że celibat jest znakiem kapłaństwa i nim ma pozostać, a nic i nikt nie może go zlikwidować, ani uchylić. A co do viri probati, podam przykład: mamy w naszej diecezji księdza, który jako wdowiec odbył formację seminaryjną i został wyświęcony na kapłana. W uroczystości święceń uczestniczyło troje jego dorosłych dzieci. To bardzo wzruszające świadectwo!

Od początku nie brakuje głosów, że ewentualne nowe rozwiązania dla Amazonii, to otwieranie furtek do zmian w całym Kościele.

Tutaj jest bardzo jasne, że Synod dotyczący Kościoła lokalnego, tak, jak ten panamazoński, nie może podejmować decyzji, które miałyby konsekwencje dla całego Kościoła. Podczas Synodu biskupów nie chodzi o jakiekolwiek „otwieranie furtek”, ale o zobaczenie, jakie są potrzeby ewangelizacji w tej konkretnej części Kościoła, jaką jest Amazonia. I wierzę, że poprzez tę tematykę Duch Święty mówi dziś do całego Kościoła. Dlatego np. pojawiają się pytania, czy rola kobiety w Kościele nie powinna być tematem Synodu ogólnego.

"Dotyczy to także sakramentu małżeństwa, którego udzielają sobie nawzajem małżonkowie, a którego kwalifikowanym świadkiem może być, za specjalnym pozwoleniem, osoba świecka"

I, szczerze mówiąc, kiedy rok temu proszono nas o zaproponowanie tematów kolejnego zwyczajnego Synodu ogólnego, zaproponowałem m.in. temat roli kobiety we współczesnym Kościele.

Czy ta propozycja wynika z oczekiwań kobiet, które czują się dyskryminowane, czy niedoceniane w Kościele?

Nie. To temat, który widzę jako odpowiedź na potrzeby duszpasterskie Kościoła, ale też jako potrzebę rozmowy na ten temat. Papież Franciszek powołał komisję, która bada, jak w historii Kościoła wyglądała posługa diakonis. Ta komisja nadal działa, ponieważ jest potrzeba, by ten temat zgłębić. Owszem, są pewnie grupy feministyczne, może nawet i biskupi, którzy chcieliby szybkich zmian, ale tu chodzi o mądrość Kościoła. Naszym wezwaniem odkryć tę mądrość, wsłuchać się w nią i żyć nią. A to wymaga czasu, a nie pośpiechu.

A czy te „braki personalne”, o których Ksiądz Biskup mówił, nie są także wyrzutem sumienia dla nas? Jak zauważył jeden z uczestników Synodu, w samym Rzymie jest wielu księży z całego świata, którzy studiują, czy pracują w mediach, podczas gdy w innych częściach świata brakuje kapłanów do odprawienia Mszy św.

Faktem jest, że kto otrzymuje, ten powinien dać. Jeśli chodzi o Polskę, pamiętam wizytę Benedykta XVI w Krakowie, podczas którego prosił nasz Kościół o misjonarzy. Bo w Polsce mamy naprawdę wielu księży! Z wieloma naszymi biskupami rozmawiam i, owszem, mówią mi; jeśli znajdzie się jakiś chętny ksiądz, to weź go. Tylko, że największym problemem jest właśnie: znaleźć. Uważam, że w Polsce brakuje dziś ducha misyjnego. 3 tys. polskich misjonarzy w świecie, to mało, jak na liczbę księży, których mamy w naszym kraju. Bo dzięki Bogu mamy ich bardzo wielu i to jest dar dla całego Kościoła! Podczas tego Synodu papież Franciszek zwracał mi uwagę: wy Polacy macie podwójny dar, którego nie możecie zmarnować: do języków i do muzyki. Dwa razy mi to już powtarzał!

"W Polsce brakuje dziś ducha misyjnego"

A co z kwestią powołań? Skoro mieszkańcy Amazonii tęsknią za sakramentami i obecnością księży, czemu w ich środowiskach nie ma powołań co kapłaństwa?

Po pierwsze, w Amazonii wciąż musi zmienić się mentalność: od otrzymywania do dawania. To też błąd nas, misjonarzy, którzy wszystko dajemy, z dobrego serca, a za mało uczymy odpowiedzialności.

Poza tym, proszę sobie wyobrazić, że z naszej diecezji mieliśmy ostatnio 10 kandydatów i po roku żaden nie został. A w dodatku tylko jeden z nich pochodził z normalnej rodziny, gdzie w domu był jeden ojciec i matka. Większość z nich to rodziny rozbite, dzieci mają różnych ojców, różne matki. Według mnie to jest wielkie wyzwanie! To rodzina jest podstawowym środowiskiem, w którym rodzi się i rozwija powołanie. I w tym budowaniu rodzin musimy dziś bardzo pomagać.

A jakie są oczekiwania Księdza Biskupa co do dokumentu końcowego?

Liczę, że weźmie on w obronę tych, którzy na swojej własnej ziemi nie mają głosu. Pamiętajmy, że Synod odbywa się w momencie, kiedy tam, w różnych krajach trwają naprawdę trudne wydarzenia. W samej Boliwii spłonęły teraz ponad 4,3 mln hektary lasów, wraz z roślinnością, zwierzętami. Gleba przez 20 lat nie będzie tam urodzajna. To efekt polityki i tego, że politycy wpuszczają na nasze tereny przedsiębiorców, którzy nie znają i nie szanują lokalnych realiów. Te decyzje polityczne i społeczne nie mają na względzie dobra człowieka.

Wraz z biskupami z mojego regionu zgłosiliśmy też projekt stworzenia amazońskiego obserwatorium praw człowieka i wydaje się, że spotkał się on z dużym poparciem.

Oczywiście, można pytać, po co papież zajmuje się tymi kwestiami i zwołuje Synod nt. Amazonii. Mam nadzieję, że dokument i na to odpowie. Amazonia jest przyszłością świata. Nie tylko dlatego, że na hektar selwy przypada 120 kg dwutlenku węgla i region ten stanowi dziś płuca całego globu. Od mieszkańców Amazonii możemy nauczyć się szacunku do natury jako daru Stwórcy i jako tej matki, która karmi. To nie jest żaden pogański kult, żadne bałwochwalstwo, czy traktowanie ziemi jak bogini, ale wielki szacunek dla matki, która daje pożywienie i utrzymanie, a przede wszystkim dla Stwórcy, który ten dar ziemi stworzył i dał ludziom pod opiekę.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Polski biskup na Synodzie: Amazonia jest przyszłością świata
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.