Budować mosty, a nie okopy

fot. depositphotos.com

Przeciwnicy Jezusa próbują wciągnąć Go w niewygodną dyskusję i wymusić wypowiedź na bardzo drażliwy temat podatków płaconych na rzecz Cesarstwa Rzymskiego, która ma zburzyć Jego autorytet. Jednak „Jezus przejrzał ich przewrotność (…)” (Mt 22,18). Nauczyciel z Nazaretu po mistrzowsku unika zastawionej na Niego pułapki, przyprawiając faryzeuszów oraz zwolenników Heroda o ból głowy i dając im niezłą zagwozdkę.

Postawa Jezusa to jasny znak dla nas, żebyśmy nigdy nie próbowali Boga wciągać w nasze ludzkie rozgrywki, próbując używać Jego Osoby jako argumentu przeciwko komukolwiek. Zarazem to ogromne wyzwanie, żeby być budowniczymi mostów jedności pomiędzy nienawidzącymi się i zwaśnionymi stronnictwami.

Nie potrafię opisać słowami, jak bardzo nie lubię, gdy ktoś próbuje mnie wciągnąć w podobną sytuację, którą opisuje czytany dziś fragment Mateuszowej Ewangelii. Oto ja mam być rozjemcą lub sędzią w sprawie dotyczącej jakiegoś sporu – czy to światopoglądowego, czy międzypokoleniowego, czy materialnego. Mam wydać wyrok i powiedzieć, kto ma rację. To bardzo niekomfortowe położenie, z którego zdaje się, że nie ma dobrego wyjścia, bo stając po stronie którejkolwiek ze stron, stanę się czyimś wrogiem lub przynajmniej przeciwnikiem. W takiej sytuacji znalazł się Jezus, gdy zapytano Go o podatki płacone Rzymianom. Jeśli powie, żeby się z nich rozliczać, zostanie oskarżony o brak patriotyzmu i o kolaborację z okupantem, a jeśli zasugeruje, by unikać ich uiszczania, stanie się publicznym wrogiem cesarskich władz państwowych.

DEON.PL POLECA

„Faryzeusze odeszli i naradzali się, jak by podchwycić Jezusa w mowie. Posłali więc do Niego swych uczniów razem ze zwolennikami Heroda, aby mu powiedzieli: «Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim Ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką. Powiedz nam więc, jak Ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek cezarowi, czy nie?»” (Mt 22,15-17). Trzeba przyznać, że ze strony faryzeuszów i heriodianów była to bardzo przemyślana zasadzka – przyznali Jezusowi autorytet, podkreślili Jego prawowierność w interpretowaniu Tory i umiejętność przełożenia jej zasad na codzienne życie, a także obiektywność w wygłaszanych sądach i postępowaniu, w których nie można dopatrzeć się niczyich wpływów czy też uwikłania w układy.

Ich przebiegłość spotkała się jednak ze strony Jezusa z mistrzowską odpowiedzią, która wbrew pozorom nie była jedynie zwykłym unikiem czy ucieczką od niewygodnych pytań, lecz przejawem głębokiej mądrości demaskującej pełną hipokryzji postawę konstruktorów pułapki: „«Czemu wystawiacie Mnie na próbę, obłudnicy? Pokażcie Mi monetę podatkową!». Przynieśli Mu denara. On ich zapytał: «Czyj jest ten obraz i napis?». Odpowiedzieli: «Cezara». Wówczas rzekł do nich: «Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga»” (Mt 22,18-21). Ta odpowiedź jest dużo bardziej treściwa niż może się na pierwszy rzut oka wydawać. Dotyczy ona bowiem nie tylko bardzo przyziemnej sprawy płacenia daniny, lecz w ogóle naszego stosunku do Boga i do drugiego człowieka – i do sprawiedliwości w obu tych relacjach.

Według klasycznej definicji, sformułowanej przez rzymskiego prawnika Ulpiana, sprawiedliwość jest stałą i niezmienną wolą przyznania każdemu należnego mu prawa (Iustitia est constans et perpetua voluntas ius suum cuique tribuere). Można to ująć to także w trochę prostszych słowach stwierdzając, że sprawiedliwością jest przyznanie osobie tego, co jej się słusznie należy, na przykład z tytułu pracy bądź zasług. Wobec Boga sprawiedliwością jest pobożność, czyli oddawanie Mu należnej chwały i czci. Pięknie oddają to słowa śpiewanego dziś Psalmu 96: „Wielki jest Pan, godzien wszelkiej chwały, budzi trwogę najwyższą, większą niż inni bogowie. Bo wszyscy bogowie pogan są tylko ułudą, Pan zaś stworzył niebiosa” (Ps 96,4-5). Nic w życiu człowieka nie może być ważniejsze od Boga, bo tylko On jest Bogiem prawdziwym. Wszystko inne, co odwraca od Niego naszą uwagę, jest jedynie bożkiem, który może nas zgubić. Sprawiedliwością wobec Boga, do czego trzeba nam wciąż dojrzewać, jest uznanie Go za jedynego godnego naszego oddania – to On ma być naszym celem i punktem odniesienia w podejmowaniu życiowych decyzji: „(…) oddajcie Panu chwałę i uznajcie Jego potęgę. Oddajcie Panu chwałę należną Jego imieniu, przynieście dary i wejdźcie na Jego dziedzińce” (Ps 96,7-8).

Jednakże nie da się być sprawiedliwym wobec Boga, będąc jednocześnie niesprawiedliwym w relacjach z ludźmi. W jaki sposób mamy więc oddawać drugiemu to, co jest mu należne? Przede wszystkim w postawie, którą widzimy u samego Jezusa, co podkreślają Jego przeciwnicy – wolnej od ludzkich względów i układów, wolnej od krzywdzących uprzedzeń, które zamykają drogę do porozumienia i jedności. Jest to zarazem sprawiedliwość wobec bliźniego, jak i wobec Boga, który na swój obraz i podobieństwo stworzył każdego, kto nosi imię „człowiek”, stając się we Wcielonym Bożym Synu bratem dla wszystkich mających ludzką naturę.

Wiedząc, jak wiele potrafi nas dzielić – czy to w Kościele, czy to wśród bliskich, przyjaciół i znajomych – a przecież w ostatnich tygodniach doświadczyliśmy tego aż nadto, spróbujmy rozwijać w sobie pragnienie budowania jedności ponad podziałami i w różnorodności, która przecież wcale nie musi być przeszkodą, lecz może stać się niesamowitym bogactwem. Odsyłam w tym temacie do drugiego czytania, którego słowa skierowane są do wiernych Kościoła założonego w Tesalonice, czyli dużym portowym mieście, a to samo przez się sprawiało, że tamtejsza wspólnota była mieszanką ludzi należących do różnych kultur: „Zawsze dziękujemy Bogu za was wszystkich, wspominając o was nieustannie w naszych modlitwach, pomni przed Bogiem i Ojcem naszym na wasze dzieło wiary, na trud miłości i na wytrwałą nadzieję w Panu naszym, Jezusie Chrystusie” (1 Tes 1,2-3).

Niech nigdy nie łączy nas wspólny wróg, jak faryzeuszów i zwolenników Heroda stających ramię w ramię przeciw Jezusowi, lecz niech łączy nas chęć dotarcia do Prawdy, której każdy z nas na swój sposób przecież szuka. Przyznaję, że to brzmi dość utopijnie i górnolotnie. Ale przecież ku „Górze” mamy „lecieć” – tam wzywa każdego z nas Chrystus, niezależnie od tego, kim i gdzie dziś jesteśmy.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Budować mosty, a nie okopy
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.