Co Jezus myślał o seksie, kobietach i małżeństwie?
Jezus mówi o małżeństwie zupełnie swobodnie. Z niewzruszoną pewnością i, jeśli tak można powiedzieć, ze znajomością rzeczy ukazuje pierwotny zamysł Boży wypaczony przez słabość ludzką, a mianowicie dwoje ludzi tworzących jedno.
Z całą powagą objawia głęboką świętość tego związku: Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela (Mk 10, 6-9).
Ciało, serce, pokusa, nierozerwalne więzy Boże, wszystko to zostało wyrażone w tych kilku zaledwie słowach. Chrystus wie, o czym mówi. Jednocześnie wszystkie te tematy porusza z niezwykłą dyskrecją. Nie czuje potrzeby wchodzenia między małżonków, w ich wzajemną bliskość, nie odczuwa także zazdrości ani strachu. Bez dwuznaczników, bez najmniejszego skrępowania Jezus może mówić o ślubie i może być obecny na wszystkich ślubach. Nie tylko dlatego, że jest Bogiem, lecz również dlatego, że jest w pełni Człowiekiem, i to Człowiekiem doskonale czystym.
Widzisz tę kobietę? (Łk 7, 44)
Zna ją całe miasto. Jest grzesznicą. Gdziekolwiek się pojawia, wzbudza pożądanie lub zgorszenie. I nagle ta kobieta, która mogła być tylko przedmiotem pożądania lub pogardy, składa u stóp Jezusa wszystko, co tak dobrze służyło jej sztuce uwodzenia: łzy, włosy, pachnący olejek. Jezus wzrusza się tym tak bardzo kobiecym gestem, ale jednocześnie ukazuje cudowną tajemnicę czystości tego gestu.
Nie ma już kobiety przeznaczonej do uwodzenia, nie ma triumfującego mężczyzny, dumnego ze swego zwycięstwa. Jest tylko zagubione serce, które jednym gestem potrafiło wznieść się na wyżyny miłości, i drugie serce wystarczająco czyste, by umiało je rozpoznać i wyzwolić.
Szczególną cechą zachowania Jezusa wobec kobiet jest Jego prostota. Nieraz zadziwia swoboda Jego zachowania. Przy studni w Sychar rozpoczyna rozmowę z Samarytanką, nie troszcząc się o to, co ludzie o tym pomyślą (por. J 4, 27). Pozwala, by grzesznice przychodziły do Niego i przebywały z Nim, daje za przykład jawnogrzesznice, szokując tym swoje otoczenie. Nigdy jednak nie ośmielono się podejrzewać Go o prowokacje lub niejasność intencji. Jego wyrozumiałość dla grzesznic jest wystarczająco znana, by można było czynić do niej czytelną aluzję przy okazji sprawy kobiety przyłapanej na cudzołóstwie: W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz? (J 8, 5).
Jednak ci, którzy najgwałtowniej potępiają Jego wybory i reakcje, są zmuszeni przyznać przed tą kobietą i przed Nim, że grzech tkwi nie w Jego sercu, lecz w ich własnym. Jeden po drugim odchodzą, pozostawiając Go samego z winowajczynią. Tak naprawdę Jezus, który wybrał życie pośród powołanych przez siebie dwunastu mężczyzn, przygarnia wszystkie kobiety, jakie przychodzą do Niego, bez wahania i skrępowania, nie wyróżniając żadnej z nich.
Kobiety, które zajmują Jego uwagę, są w pełni kobietami wraz z ich zachowaniem i kłopotami - wdowa opłakująca jedynego syna, gospodyni wymiatająca dom w poszukiwaniu zagubionej monety, uboga wdowa wrzucająca całe swoje utrzymanie do skarbony świątynnej, chora na wpół sparaliżowana od lat, nieuleczalnie chora i Samarytanka, bezczelna i gadatliwa, troskliwe przyjaciółki z Betanii, grzesznice i dewotki, czułe towarzyszki drogi na Kalwarię i najwierniejsze z wiernych u stóp Krzyża.
Wszystkie te kobiety Jezus spotykał, patrzył na nie i słuchał ich, nie lekceważąc ani nie schlebiając żadnej z nich. Jezus jest pozbawiony jakichkolwiek rysów mizoginicznych, od których, pomimo wielkości umysłu, tak trudno jest się uwolnić św. Pawłowi.
Wolność Chrystusa jest wolnością innego rodzaju, nie wynika z zasad czy z formuł: nie ma już mężczyzny ani kobiety (Ga 3, 28), ani mężczyzna nie jest bez kobiety, ani kobieta nie jest bez mężczyzny (1 Kor 11, 11). Ta wolność dotyczy kogoś, dla kogo relacja seksualna jest czymś tymczasowym, co przestanie mieć znaczenie z chwilą Zmartwychwstania (Mt 22, 30) i z czego można zrezygnować, nie przestając zarazem być mężczyzną czy kobietą (Mt 19,12). Jednakże Jezus, nawet po Zmartwychwstaniu, nie przestaje mówić do kobiety po imieniu i odwoływać się do jej serca: Mario (J 20, 16). Jest czysty w sposób doskonały, jest w pełni Człowiekiem.
Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką (Mt 12, 50) To sformułowanie powinno nam pomóc w zrozumieniu czystości Jezusa. Byłoby błędem i zubożeniem ograniczać ją do sfery seksualnej i małżeństwa. Jest to niestety błąd najczęściej popełniany. Opanowanie, swoboda, skupiona uwaga są nieodłącznym elementem postępowania Jezusa w ogóle, nie tylko w czasie spotkań z kobietami (...).
Źródłem tej czystości, sercem Eucharystii jest krzyż. Na krzyżu Jezus umiera za ludzi. Trzeba bardzo kochać, aby oddać życie. Trzeba kochać miłością prawdziwie czystą, by złączyć się z kimś wtedy, gdy traci się nadzieję na spotkanie z nim w ciele. Trzeba miłości doskonale czystej, by oddać życie za nieprzyjaciół; taka jest właśnie Miłość Boża. Na krzyżu Jezus doświadczył tego, co w naszym człowieczeństwie najbardziej podłe i nikczemne: nienawiści, pychy, okrucieństwa, tchórzostwa, kłamstwa.
Wszystkie twarze, które widzi wokół siebie, noszą odrażające piętno grzechu. To za tych nędzników i za nas wszystkich, którzy nie jesteśmy wcale lepsi, oddaje życie, ponieważ nas kocha, ponieważ potrafi dotrzeć głębiej, tam gdzie pod wszystkimi naszymi grzechami i buntami kryje się nietknięte źródło; potrafi również sprawić, by wypłynęła z tego źródła czysta odpowiedź, ponieważ On jest czysty.
Nie zatrzymuj Mnie
(J 20, 17)
W tych słowach zmartwychwstałego Jezusa ukazującego się Marii Magdalenie niewątpliwie najłatwiej odnajdziemy to, co potocznie kojarzymy z czystością. Maria rozpoznaje Jezusa, pada Mu do nóg, aby je objąć, jednak Chrystus powstrzymuje ją. Czy rzeczywiście chodzi tu o czystość?
Zaskakujące jest właśnie to, że Jezus, który nigdy podczas swego ziemskiego życia nie okazywał skrępowania wobec podobnych czułych i zażyłych gestów, teraz, po Zmartwychwstaniu, uważa ów gest za coś nie na miejscu. Trudno uwierzyć, by musiał być bardziej ostrożny niż przedtem.
Równie nieprawdopodobne jest, by chciał w ten sposób zaznaczyć swój dystans. Jezus nigdy nie był tak blisko swoich uczniów jak po Zmartwychwstaniu. Można powiedzieć, że korzysta z chwili, gdy są przy stole i wtedy im się ukazuje, gości ich na brzegu jeziora przy ognisku, przy którym pieką się ryby, i zachęca ich do jedzenia. Przy spotkaniu z Marią Magdaleną mówi do niej poufałym tonem, w którym ona odnajduje Go całego. Całe zachowanie zmartwychwstałego Jezusa pokazuje, że nowy stan, w którym żyje, nie zmienił niczego w Jego Osobie, że jest tak samo ludzki, tak samo naturalny, bliższy niż kiedykolwiek.
Jeśli zatem Jezus wymyka się Marii Magdalenie zaraz po tym, gdy Go rozpoznała, to nie po to, by się od niej oddalić czy zerwać więź, jaka Go z nią łączy, lecz po to, by nadać tej więzi nową wartość i nowy wymiar. Odtąd już nic, życie ani śmierć, teraźniejszość ani przyszłość nie będą mogły odłączyć Marii Magdaleny od miłości Jezusowej (por. Rz 8, 38). Przeszedł przez śmierć, by przyjść do niej, jest z nią przez wszystkie dni aż do skończenia świata. Z nią i z wszystkimi jej braćmi i siostrami. Jezus zmartwychwstały zdradza nam tajemnicę swojej czystości: serce otwarte dla każdego, bliskość, serdeczność i wolność zdolna przyjąć wszystkich i zgromadzić ich w domu Ojca, w radości, jaka towarzyszy Godom.
Odtąd Maria Magdalena, Augustyn, Franciszek z Asyżu, Teresa z Ávili, święci i grzesznicy, małżonkowie złączeni w Chrystusie i bezżenni oddani Panu są świadkami czystości Jezusa Chrystusa.
Tłum. Agnieszka Wilczyńska
Jacques Guillet SJ (1910-2001), znany egzegeta, profesor w Centre Sèvres w Paryżu.
* * *
Fragment pochodzi z najnowszej książki o modlitwie: Sztuka modlitwy
Skomentuj artykuł