Ćwiczenia św. Ignacego Loyoli szkołą uczuć

Poznając Jezusa w czasie rekolekcyjnych kontemplacji, możemy - wzorem św. Ignacego - coraz bardziej kochać Jezusa, iść w Jego ślady i naśladować Go. (Na zdjęciu ikona Siergieja Wandałowskiego)
Tomasz Oleniacz SJ

Rekolekcje ignacjańskie oparte na książeczce Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli zawsze budziły wiele emocji. Metoda ćwiczeń rekolekcyjnych Ojca Ignacego od samego początku miała swoich zagorzałych zwolenników i przeciwników. Ci ostatni wśród wielu zarzutów podkreślali między innymi zbyt mocny woluntaryzm, do jakiego nakłania św. Ignacy w budowaniu przez człowieka relacji z Bogiem.

Ćwiczenia w przezwyciężaniu samego siebie

Także dziś, kiedy tak dużo mówi się o roli uczuć, zarzut woluntaryzmu Ćwiczeń może być aktualny, tym bardziej że w tekście rzeczywiście znajdziemy wiele fragmentów niemal wprost nakłaniających do kierowania się wolą i rozumem. Już na wstępie natrafiamy na zdanie mówiące, że "ćwiczeniami duchownymi nazywa się wszelkie sposoby przygotowania i usposobienia duszy do odrzucenia [quitar de sí] wszystkich uczuć nieuporządkowanych, a po ich usunięciu - do szukania i znalezienia woli Bożej w takim uporządkowaniu swego życia, żeby służyło dla dobra i zbawienia duszy" (Ćd 1). Brzmi to trochę - szczególnie w oryginale hiszpańskim - jakby tego typu działanie było kwestią jedynie dobrej, a przede wszystkim silnej woli człowieka.

Wrażenie to pogłębiają dalsze słowa autora Ćwiczeń: "Gdyby dusza miała nieuporządkowane przywiązanie i skłonność do jakiejś rzeczy, bardzo jej jest pożyteczne, aby ze wszystkich sił naginała się ku temu, co jest przeciwne temu jej złemu przywiązaniu" (Ćd 16), "działając przeciw własnej zmysłowości i przeciw własnej miłości cielesnej" (Ćd 97). Znowu tak, jakby wystarczyło mocno chcieć i sprawa załatwiona. W podobnym tonie brzmią kolejne fragmenty Ćwiczeń. Kiedy w pierwszym tygodniu rekolekcji odprawiający je ma rozważać kwestie związane z grzechem, wydaje się, że św. Ignacy największy nacisk kładzie na wolę i rozum. Zaleca bowiem, aby "przypomnieć sobie pierwszy grzech tj. grzech aniołów, potem rozumem go rozważać, a wreszcie zastosować doń i wolę, chcąc o tym wszystkim pamiętać, to wszystko rozumieć" (Ćd 50). Jakby wystarczyło zrozumieć, czym jest grzech, a potem jedynie bardzo chcieć go nie popełniać, nie zwracając uwagi na towarzyszące mu uczucia i namiętności.

DEON.PL POLECA

Wydaje się jednak, że najbardziej "sztandarowym" fragmentem Ćwiczeń, który spotyka się z zarzutem nieliczenia się przez św. Ignacego z uczuciami człowieka, jest tekst tak zwanego Fundamentu i poprzedzająca go krótka charakterystyka rekolekcji. Dowiadujemy się z niej, że Ćwiczenia służą "do przezwyciężania samego siebie i do uporządkowania swego życia bez kierowania się jakimkolwiek przywiązaniem, które byłoby nieuporządkowane" (Ćd 21). Stąd też "trzeba nam stać się ludźmi obojętnymi [nierobiącymi różnicy] w stosunku do wszystkich rzeczy stworzonych, w tym wszystkim, co podlega wolności naszej woli, a nie jest jej zakazane [lub nakazane]. […] Natomiast trzeba pragnąć i wybierać jedynie to, co nam więcej pomaga do celu, dla którego jesteśmy stworzeni" (Ćd 23). Ponownie można odnieść wrażenie, jakby wszystko zależało jedynie od dobrej i silnej woli człowieka.

Bez wątpienia powyższe cytaty mogłyby wskazywać na prawdziwość zarzutów stawianych św. Ignacemu. Wiemy jednak, że słowa wyjęte z kontekstu nie zawsze dobrze oddają myśl autora, a niejednokrotnie ją wypaczają. Nie inaczej jest w przypadku Ćwiczeń duchownych. Co więcej, wielu dobrze znających nie tylko ich literę, ale i ducha uważa, nie bez racji, że są one prawdziwą szkołą uczuć. Współczesny Ignacemu doktor Gasparo Contarini widział w autorze Ćwiczeń mistrza i nauczyciela miłości, a w jego rekolekcjach nową teologię - teologię serca. Św. Piotr Kanizy, odwołując się do własnego doświadczenia, stwierdził, że dobrze odprawione Ćwiczenia przemieniają duszę i uczucia człowieka. Są one bowiem autentyczną szkołą porządkującą i wychowującą uczucia uczestnika rekolekcji.

Przyjęcie, słuchanie i rozeznanie uczuć

Wczytując się dokładniej w tekst książeczki Ćwiczeń, zauważymy, że św. Ignacy - wbrew pozorom - nieustannie mówi w niej o pragnieniach i uczuciach człowieka. Staje się to jeszcze bardziej oczywiste, kiedy z lektury i analizy tekstu przejdziemy do ich odprawiania. Wystarczy zobaczyć na przykład modlitwy prośby występujące przed każdym ćwiczeniem rekolekcyjnym, w których Ignacy każe prosić rekolektantowi o owoc - łaskę modlitwy. Ma więc "prosić o radość…", "prosić o ból…", "prosić o łzy…", "o wielkie zawstydzenie…" (Ćd 48) itd. Już te krótkie fragmenty ukazują nam, że świat uczuć, w szerokim tego słowa znaczeniu, ma ogromne znaczenie w całej wizji człowieka św. Ignacego. Był on daleki od wychowywania człowieka zimnego i niewrażliwego. W swojej pedagogice duchowej nieustannie odwoływał się do świata uczuciowego człowieka. Świata bardzo bogatego, który bez wątpienia wymaga wychowania i uporządkowania.

Ignacy zwraca uwagę na konieczność przyjęcia własnych uczuć, wsłuchania się w nie i rozeznania, dokąd chcą one doprowadzić daną osobę. Dlatego proponuje odprawiającemu rekolekcje "zwracać większą uwagę i zatrzymywać się nad ważniejszymi częściami, w których odczuło się większe poruszenia i smaki w duszy" (Ćd 227). Nie ma tu jednej normy dla wszystkich. Każdy musi sam odkryć, w jakim punkcie modlitwy może i powinien pozostać, "zwracając uwagę i dłużej się zatrzymując nad tymi punktami, w których odczuł większe pocieszenie lub strapienie albo też w ogóle miał jakieś większe przeżycie duchowe" (Ćd 62). Cały klimat rekolekcji ignacjańskich ma ułatwiać kontakt z własnymi uczuciami, nie wyłączając z tego nawet czasów posiłków. W Regułach o jedzeniu jest mowa o tym, że wstrzemięźliwość w jedzeniu i piciu pomaga "odczuwać więcej wewnętrznego poznania, pocieszeń i natchnień Bożych" (Ćd 213).

Jak ważny jest świat uczuć, widać szczególnie wyraźnie w czasie podejmowania różnego rodzaju wyborów: to tutaj uczucia skłaniają człowieka do podjęcia - lub zaniechania - konkretnej decyzji. Strach i pragnienie, miłość i nienawiść w równym stopniu mogą być siłą napędową naszego postępowania i podejmowanych decyzji. Nie chodzi jednak o prostą obserwację z dziedziny psychologii, a o spojrzenie wiary. W tym świetle św. Ignacy najpierw sam bardzo mocno doświadczył, a później uczył innych, że przez uczucia i wewnętrzne poruszenia sam Bóg komunikuje się z człowiekiem. Dla św. Ignacego najważniejsze nie jest to, co człowiek myśli, ale co czuje, czyli gdzie znajduje się jego serce i co tak naprawdę kocha. To właśnie stanie się motorem napędowym jego decyzji i działań. Zdawał sobie sprawę, że uczucia i związane z nimi pragnienia są przede wszystkim czymś pozytywnym, ponieważ stanowią źródło energii i siły (por. Ćd 23, 130, 151, 155, 177, 350).

Sfera uczuciowa człowieka to teren, na którym rozgrywa się przemiana serca, najważniejsza w procesie rekolekcji ignacjańskich. Całe Ćwiczenia zmierzają bowiem do nawrócenia serca człowieka, a wraz z nim jego uczuciowości. Ich celem jest przeniesienie miłości do rzeczy stworzonych na Jezusa i Jego królestwo. Św. Ignacy proponuje drogę spotkania z Bogiem i naśladowania Jezusa bardzo mocno zakorzenioną w strukturze ludzkich uczuć i pragnień. Cały proces rekolekcyjny jest niczym innym jak procesem wychowania uczuć. One bowiem wpływają na sposób, w jaki człowiek patrzy na świat, siebie i Boga. Wpływają na poznanie i przyjęcie - lub odrzucenie - woli Boga. Ten, kto kocha, spontanicznie koncentruje całą swoją uwagę na umiłowanej osobie. Dzięki temu wzrasta zainteresowanie tą osobą i poznanie jej, co z kolei potęguje miłość. Do tej dynamiki odwołuje się autor Ćwiczeń, kiedy w drugim tygodniu zachęca, by "prosić o dogłębne poznanie Pana, który dla mnie stał się człowiekiem, abym Go więcej kochał i więcej szedł w Jego ślady" (Ćd 104).

Św. Ignacy proponuje taką drogę, ponieważ znał ją z autopsji. Sam doświadczył przemiany uczuć i pragnień podczas długich miesięcy rekonwalescencji w Loyoli. Nie tłumił ich, nie wypierał ani z nimi nie walczył. To samo podpowiada rekolektantowi: nie walcz z twoimi pragnieniami i przywiązaniami, bo nie wygrasz. Jeśli chcesz, by się zmieniły - proś Boga o ich przemianę. Nic na siłę! W żadnym wypadku nie chodzi o rozwiązania siłowe, o woluntaryzm, który nie liczy się z uczuciami. Ignacy podpowiada człowiekowi: masz kłopoty z twoimi uczuciami, proś Boga, aby cię od nich uwolnił. "Wielce pomocną jest rzeczą do wygaszenia w nas nieuporządkowanego uczucia prosić" o jego przemianę (Ćd 157). W jeszcze innym miejscu zachęca: "Prosić Boga, Pana naszego, aby zechciał poruszyć moją wolę i włożyć mi w duszę to, com powinien uczynić" (Ćd 180).

Uczucia nieuporządkowane a wolność człowieka

Św. Ignacy zdawał sobie sprawę, że uczucia są wielką siłą, którą trzeba zintegrować z osobą i właściwie nią pokierować. Jednak w żadnym wypadku nie neutralizować, tłumić czy spychać. Dlatego napisał, że Ćwiczenia służą "do uporządkowania swego życia - bez kierowania się jakimkolwiek przywiązaniem, które byłoby nieuporządkowane" (Ćd 21). Był bowiem świadomy, że uczucia mogą być także siłą blokującą i paraliżującą wolność człowieka. Św. Ignacego nazywa ją "uczuciami nieuporządkowanymi", mając na myśli sytuację, w której człowiek tak bardzo pragnie jakiejś rzeczy, że realizuje swoje zamierzenie bez względu na to, czy jest to słuszne, dobre i pożyteczne. Jeśli przy tym jego uczucia i pragnienia pozostają "przyklejone" do rzeczy, spraw, osób itd., wówczas te ostatnie stają się celem, w który człowiek zostaje uwikłany. Takie uczucia kierują go na bezdroża. Wmawia on sobie wtedy, że Bóg pragnie tego, co sam zainteresowany wybrał w swoich pragnieniach.

Brak wolności wywraca wszystko do góry nogami: człowiek próbuje manipulować Bogiem i uczynić z Niego swojego sługę. Sytuacje takie bardzo dobrze były znane św. Ignacemu. Pisał on: "Zdarza się, że wielu wybiera najpierw małżeństwo, a to jest środkiem, a potem dopiero służenie Bogu, Panu naszemu, w stanie małżeńskim; a przecież służyć Bogu jest celem. Podobnie są inni, co to najpierw chcą mieć beneficja kościelne, a potem dopiero, mając je, chcą służyć Bogu. Tacy nie dążą prostą drogą do Boga, ale chcą, żeby Bóg szedł prostą drogą do ich nieuporządkowanych uczuć i przywiązań; i w ten sposób z celu czynią środek, a ze środka cel. A to, co powinno być dla nich na pierwszym miejscu, jest na dalszym miejscu" (Ćd 169).

W procesie rekolekcyjnym nie chodzi o lekceważenie uczuć do świata stworzonego, o kierowanie się jedynie rozumem czy stoicką obojętnością. Najważniejsze jest, by uczucie miłości do rzeczy było uczuciem uporządkowanym: "Miłość, która mię porusza i skłania do wyboru takiej rzeczy, ma zstępować z góry, z miłości Bożej" (Ćd 184). Takiego sformułowania używa św. Ignacy w kluczowym momencie Ćwiczeń, jakim jest wybór. Warto powtórzyć jeszcze raz: św. Ignacy nie dąży do wyeliminowania uczuć, ale do ich uporządkowania. W ostateczności chodzi o wolność, która pozwala lepiej widzieć to, do czego Bóg zaprasza człowieka.

Aby zdobyć więcej wolności, św. Ignacy proponuje modlitwę nazywaną agere contra - "działać przeciwnie" (Ćd 157). Ma ona pomóc wypracować taką postawę, w której uczucia nieuporządkowane - zarówno pociągające człowieka do rzeczy niezgodnej z jego celem, jak i te, które go blokują - nie będą miały wpływu na podejmowane przez niego decyzje. Nie chodzi więc o tłumienie czy lekceważenie uczuć, ale o ich świadome przeżywanie w procesie wyboru.

Człowiek jest istotą wolną, ale swą wolność może wykorzystać w różny sposób. Aby uchronić przed jej złym użyciem, niszczeniem siebie i działaniem przeciw woli Bożej, św. Ignacy uczy takiego rozumienia wolności, które prowadzi ku dobru, miłości i służbie Bożej. Człowiek staje się wolny nie dlatego, że może robić, co mu się podoba, lecz dlatego, że jest nieskrępowany przywiązaniem do własnej woli, do tego, co sprzeciwia się jego prawdziwemu dobru i szczęściu. Jest wolny wówczas, gdy staje do dyspozycji Boga i wszystko potrafi przyjąć z Jego ręki jako dar Boga-Miłości. Wówczas okazuje się, że nie pragnie już "więcej zdrowia niż choroby, bogactwa [więcej] niż ubóstwa, zaszczytów [więcej] niż wzgardy, życia długiego [więcej] niż krótkiego, i podobnie we wszystkich innych rzeczach" (Ćd 23).

Innymi słowy "jesteśmy autentycznie wolni tylko wówczas, gdy zwyciężamy i porządkujemy naszą uczuciowość". Bóg, który kocha człowieka, najlepiej wie, co jest dobre dla jego szczęścia. Kto pozwoli poprowadzić się św. Ignacemu, odkryje to i zapragnie zaufać Bogu, zdając się całkowicie na Jego wolę. A to oznacza, że nie będzie już przedkładał swojej wizji szczęścia nad tę, której pragnie dla niego Bóg. Taki człowiek staje się wolny, bo czuje się kochany i bezpieczny. Wolność - obojętność, o której mówi św. Ignacy - nie jest zimna czy apatyczna, ale pełna uczuć i pragnień, gdyż jest owocem doświadczenia miłości Boga-Ojca.

Autor Ćwiczeń wychodzi więc naprzeciw ludzkiej zdolności kochania, aby skierować tę miłość na Boga, jedyny cel człowieka, i oczyścić ją krok po kroku z jej dwuznaczności. Św. Ignacy Loyola doświadczył takiego procesu w czasie swojego nawrócenia w Loyoli, kiedy zmienił obiekt uczuć: z miłości do damy serca, dla której wiele chciał uczynić, na miłość do Chrystusa, za którym chciał pójść aż do końca. Także w czasie rekolekcji, szczególnie podczas drugiego tygodnia, św. Ignacy pragnie, aby rekolektant wykorzystał naturalną zdolność do miłości. Teraz jednak ma ona być całkowicie skierowana na Jezusa, którego poznając przez kontemplację, może coraz bardziej kochać, iść w Jego ślady i naśladować, coraz bardziej upodobniając się do Niego.

Wszystkie kontemplacje, począwszy od drugiego aż do czwartego tygodnia rekolekcji, nastawione są na uczuciową relację z Jezusem, na prawdziwą przyjaźń z Panem, którego rekolektant coraz bardziej poznaje, kocha i naśladuje aż po krzyż i radość Zmartwychwstania. Cała pedagogika Ćwiczeń jest nastawiona na miłosne przeżywanie relacji Boga z człowiekiem. Proces ten kończy się Kontemplacją pomocną do uzyskania miłości (Ćd 230-237), w której przemiana uczuć, dokonująca się w czasie czterech tygodni rekolekcji, znajduje dopełnienie i ugruntowanie. To tutaj człowiek odkrywa, że miłość objawia się bardziej w czynach niż słowach czy uczuciach i polega na wzajemnej wymianie darów (Ćd 230-231).

Nie sposób na kilku stronach przedstawić całego bogactwa i mądrości ignacjańskiej pedagogiki wychowywania uczuć. Dość powiedzieć, że Święty z Loyoli zdawał sobie sprawę, iż jest to proces długotrwały, wręcz nieustanny. Widać to także w jego listach, Dzienniku duchowym i Konstytucjach Towarzystwa Jezusowego, w których czas tak zwanej trzeciej probacji, podejmowanej przez jezuitów po kilkunastu latach życia zakonnego, nazywa "szkołą uczuć". To, co rozpoczyna się w czasie rekolekcji ignacjańskich, wymaga nieustannej przemiany, aby dojść do tych samych uczuć, które miał Jezus (por. Flp 2, 5).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ćwiczenia św. Ignacego Loyoli szkołą uczuć
Komentarze (7)
KD
~Katarzyna Dyczkowska
23 października 2022, 08:01
Dziękuję bardzo.Zacheca mnie ten tekst do dalszego zgłębiania dorobku Św.Ignacego.
O
o.n.
21 sierpnia 2013, 09:28
bardzo dobry artykuł, dziekuję!
M
magi
7 lutego 2013, 15:48
do owieczki~, a ja napiszę w oparciu o moje dotychczasowe doświadczenia. wg mnie ćwiczenia duchowe św. Ignacego dobrze kierują, bo uczucia dla wierzącego też sa wskazówką od Boga, tzn. jeśli człowiek przed podjęciem decyzji doświadcza rozdarcia albo braku siły to moze tak być że nie jest wolą Boga nawet to co po ludzku wydaje się dobre. Tylko Bóg wie jakie będą efekty naszych czynów i czasem jest tak ze my myslimy, że wyświadczamy Bogu i ludziom nie widomo jaką przysługę a tak naprawdę to nasze działanie przynosi wiecej szkody. Jeśli coś jest wolą Boga to Bóg daje nam pewność, natchnienie i siłe do wykonania zadania, jesli nie to brakuje nam siły, pokoju wewnętrznego i mądrości. oczywiście czasami może być tak że to duch zły nami manipuluje bo nie che pozwolić na dobro przez nas. dlatego zawsze trzeba najpiwerw dobrze rozważyć skąd ten niepokój w uczuciach, skąd rozdarcie, skąd negatwyne uczucia, czy nie z egoizmu, ale pamiętając też ze egoizmem może być także nasza chęć uszczęśliwiania świata i innych i przez to poczucia się lepiej we wlasnej skórze np. i przypisania sobie zasług, które należą się Bogu i tylko Bogu, ponieważ my sami z siebie nie mozemy tak naprawdę pomóc innym a jezeli coś dobrego się przez nas dokunuje to jest to tylko i wyłącznie darem Bożej łaski. Bóg sam pragnie dobra dla nas i dla innych i to Bóg ma dla kązdego z nas drogę i rozwiązania na tej drodze. są ludzie, którzy przez pomaganie innym uciekają od siebie i własnego życia, czego Bóg nie chce. jak widać są różne formy skupienia się na sobie i własnej woli a nie na Bogu i Jego woli. Oczywiście może być też tak że możemy realnie komuś pomóc i nie mamy w związku z tym negatywnych uczuć a nawet mamy w sobie Boże przynaglenie do tego, zeby pomóc, ale zwyczajnie jesteśmy skupieni na sobie i swoich planach i nam się nie chce- to jest kolejna forma egoizmu. dlatego nalezy zawsze rozeznawać skąd negatywne uczucia się biorą, z jakiego rozdzaju nieuporządkowania. pozdrawiam
Olinka
1 maja 2011, 13:59
W dniu beatyfikacji Jana Pawła II przychodzi mi na myśl jego nauczanie, z którego nasi ojcowie jezuici tak niewiele wynieśli. Może warto by bylo do niego powrócić, uznając jego główną myśl jaką jest podjęcie odpowiedzialności za otaczający świat. A czego np nie wyniesli? owieczko, Twoja wypowiedź dotyczaca Jezuitów, jest bardzo ogólnikowa. I chyba również niezwykle subiektywna. Uczestniczyłam pieciokrotnie w rekolekcjach ignacjańskich i na podstawie tego mogę powiedzieć, że na Tygodniach Ćwiczeń Duchowych uczy się w dużej mierze uporządkowania uczuć, oceniania emocji pod względem ich wpływu na życie duchowe, zresztą nie tylko duchowe. Można to osiagnąć właśnie przez przyjrzenie się swoim uczuciom, wyciagnięcie własciwych wniosków etc. Człowiek ma tendencje do kierowania się uczuciami, a rekolekcje pomagają uświadomic sobie rodzace się uczucia, aby je odpowiednio wykorzystać. Natomiast nie wiem, co jezuici odrzucili z nauczania Jana Pawła II. Możesz to wyjasnić?
O
owieczka
1 maja 2011, 09:17
Przygladając się działalności jezuitów, uczestnicząc w rekolakcjach ignacjańskich, spotykając ludzi którzy tam jeżdżą, zauważam pogłębiającą sie tendencję, aby ocenę swojego postępowania opierać głownie na analizie uczuć. To samo hasło przyświeca temu artykułowi. I choć nie mam żadnych wątpliwości, że umiejątność takiej analizy jest bardzo cenna u kierownika duchowego, to jednak trudno mi się zgodzić z tezą, iż należy tak mocno zachęcać wiernych do przyglądania się swoim uczuciom i opierania na ich analizie swojego rachunku sumienia. Uczucia są sferą bardzo subiektyną, na dodatek bardzo mocno z nami zawiązaną , i zachowanie do nich zdrowego dystansu bez pomocy kogoś towarzyszacego jest wręcz niemożliwe. Czytając Ewangelię nie znadujemy zachęty do praktykowania takiej autoanalizy. Jezus zachęca nas nas do oceny swojego postępowania, jednak jako znaki posostawia nam przykazania, i proste wskazówki miłosci bliżniego. Taka droga jest prosta i czytelna, wytycza wyrażny kierunek. Autoanaliza uczuć rodzi natomiast wiele pułapek. Jakże często słyszałam, ze ktoś rezygnuje z takiego czy innego działania, bo rodzi ono negatywne uczucia. W ten  pobożny sposób osoby żyjące duchowością ignacjańską bardzo często tłumaczą swoje zaniedbania i skłonnośc do wygodnego zycia. Na dodatek takie postępowanie stawiają za wzór, potępiając osoby borykające się ze swoimi emocjonalnymi trudnosciami. W dniu beatyfikacji Jana Pawła II przychodzi mi na myśl jego nauczanie, z którego nasi ojcowie jezuici tak niewiele wynieśli. Może warto by bylo do niego powrócić, uznając jego główną myśl jaką jest podjęcie odpowiedzialności za otaczający świat. Zatem drogi o. Tomaszu, jako kierownik duchowy przyglądaj się wnikliwie uczuciem rekolektantów, i pomagaj im w ten sposób odkrywac prawdę o sobie, a jako autor artykułów postaraj się nieść ludziom trochę nadziei i wiary w dobro i jego sprawczą siłę. Tak aby mogli nieść pomoć bliżnim i światu, nie gubiąc się w krętych zakamarkach swojej duszy.
O
owieczka
30 kwietnia 2011, 23:54
No i co z tej decyzji wynikło potem ?
R9
Romi 96
2 sierpnia 2010, 17:09
Gdy odprawiałem 4 tygodnie ćwiczeń przed laty rzeczywiście obudziły we mnie silne uczucia, trudno sobie wyobrazić by było inaczej na samotności, uczucia te stały się oczywiście pierwszym bodźcem do aktu woli Oddania się Królowi na służbę,  nie woluntaryzm zatem ale decyzja po głębokim dośwaiadczeniu różnych poruszeń..