Czy miłość to tylko biologia?

Czy miłość to tylko biologia?
(Fot. esther gibbons / flickr.com)
ks. Andrzej Zwoliński

W czasach seksualnego wyzwolenia biologia stać się miała głównym argumentem za oddzieleniem miłości od seksu. Jest jeszcze jeden skutek: o miłości trudno dziś myśleć bez biologii.

Tzw. "wyzwolenie seksualne" sprowadzało się, według słów Mortona Hunta w Sexual Behaviour in the Seventies (1974, analiza ogólnonarodowej ankiety przeprowadzonej w USA na zamówienie Fundacji Playboya) do: "zastąpienia stosunku pochwowego stosunkami niepochwowymi (...) albo aktami seksualnymi gwałcącymi biologiczne czy psychologiczne kryteria normalności, takimi jak związki seksualne ze zwierzętami, akty sadomasochistyczne i homoseksualne, albo znaczny wzrost aktów seksualnych, które zasadniczo zmieniają związek między seksem i małżeństwem, takich jak wzajemnie usankcjonowane romanse pozamałżeńskie, wymienianie się partnerami i dzielenie mężami czy żonami, albo wzrastające preferowanie aktów seksualnych pozbawionych wszelkiego znaczenia emocjonalnego czy stosunków płciowych z nieznajomymi".

DEON.PL POLECA

 

"Naszym ołtarzem jest łóżko!"

Ze zmianami w podejściu do życia seksualnego łączyła się zatem silna biologizacja miłości - traktowanie jej jako sposobu na zyskanie maksimum przyjemności zmysłowej, przy wyeliminowaniu duchowego wymiaru spotkania partnerów. Podczas młodzieżowej rewolty w 1968 r. wznoszono m.in. okrzyk "Naszym ołtarzem jest łóżko!", we wszelkich rytuałach - typu zaręczyny czy ślub - upatrując jedynie formy zniewolenia i ograniczenia woli jednostki. Kontestacja obyczajów i społecznego rytuału miała prowadzić do wyraźniejszej, niczym nie skrępowanej i rozbudowanej biologizacji miłości.

Kontestatorów pociągało zazwyczaj to, co odnosi się do pojęcia wspólnoty, do biologicznej i kosmicznej genezy człowieka, do sfery wyrastającej z instynktów, naturalnych skłonności, znajdujących ucieleśnienie w pozawerbalnych, a często pozaświadomościowych przekazach i kodach komunikacyjnych. Stąd zawsze atrakcyjne dla nich były obszary określane słowem "miłość". To, co kontestacyjne, łączy się wówczas z nagością, cielesnością i naturalizmem. Kontestator, buntownik, rewolucjonista - dąży do odrzucenia elementów systemu społecznego, do jego likwidacji lub zastąpienia czymś zupełnie innym. Najczęściej są to ludzie młodzi, którzy jeszcze nie zajmują określonej pozycji w strukturze społecznej, lecz znajdują się dopiero na etapie wyboru i przygotowania do odegrania ról i podjęcia funkcji dorosłego życia.

Alternatywność, która pojawia się wraz z kontestacją, przejawia się poszukiwaniem nowych środków wyrazu: form samorealizacji i ekspresji. Tworzy się przy okazji nieistniejące wcześniej kanały obiegu myśli i informacji, ustanawia obszar dla artykułowania nietypowych, nonkonformistycznych sądów intelektualnych i twórczych manifestów.

Sex & Rock ‘n’Roll

Panorama amerykańskiego życia, zwłaszcza po roku 1963, składała się "z ekscesów, demonstracji, akcji sit-in, marszów, pożarów, buntów, rozruchów, strzelanin, podkładania bomb. Sfrustrowane mniejszości, traktujące system jako skierowany przeciwko sobie, zwróciły się ku przemocy, jako jedynego sposobu wyrażania swego niezadowolenia i krzywd".

Jedną z form młodzieżowej kontestacji był też nowy sposób zabawy i rozrywki, który pojawił się wraz z rock and rollem. Był on jednocześnie częścią dokonującej się w świecie "rewolucji seksualnej", stał się wyrazem postępującego rozkładu tradycyjnych obyczajów. Jeden ze współpracowników RCA-Records w Nowym Jorku powiedział: "Ci muzycy nie wymyślili seksu. On jest częścią życia. Muzycy tylko wyrażają to, co robią wszyscy ludzie naokoło".

 Z pewnością rock stał się jednym z ważnych elementów stymulujących postępującą anarchię zachowań społecznych. Już sama nazwa "rock’n’roll", zaczerpnięta ze slangu czarnych gett amerykańskiego społeczeństwa, określająca wulgarnie "cudzołóstwo" (opis ruchu ciał przy stosunku) kojarzyło nowy nurt muzyki z kontekstem seksualnym. Jak powiedział dla "Daily Mail" krytyk telewizyjny, Herbert Kretzner: "Piosenki stały się nową pornografią. Tylko głuchy i całkowicie roztargniony by tego nie zauważył" (16 XI 1981).

W warstwie tekstowej piosenek rockandrollowych zastosowano prosty i niebezpieczny zabieg: słowo "miłość" użyto zamiennie ze słowem "seks", podkreślając w ten sposób zmysłowe i cielesne, biologiczne jej rozumienie.

Przykładów na kontestację tradycyjnej obyczajowości seksualnej jest bardzo wiele.

 

Zespół AC/DC w jednej z piosenek wyznaje: "Pozwól włożyć moją miłość w ciebie, kochanie. Pozwól mi przeciąć twoje ciasto moim nożem".
Alice Cooper w piosence "Muscles of Love" ("Mięśnie miłości") wychwala przyjemność masturbacji, a piosenka "Welcome to my Nightmare" ("Witajcie w moich marach") była wykonywana przy sfingowanym stosunku z trupem.
Zespół Grand Punk (10 mln sprzedanych płyt w ciągu roku) opisywany jest jako "napełniony sugestiami i mocą seksu". Ich menedżer powiedział do gitarzysty grupy: "Zgwałć swoją gitarę. To właśnie chcą zobaczyć dziewczyny".
Wokalista grupy Jethroo Tull, John Anderson, mówił, że jego mikrofon ma na scenie erekcję.
Prince był "prorokiem seksualnej anarchii", wierzył w "zbawienie przez seks". W piosence "Seksualność" ogłaszał: "To jest Powtórne Przyjście. Wszystko jest dozwolone".
Jimmy Page z Led Zeppelin przyznał: "Rock jest seksualną muzyką".
A Frank Zappa twierdził: "Muzyka rock jest seksem. Uderzenie beatowe odpowiada rytmom ciała".
Również John Oates zgadza się z opinią, że "rock’n’roll jest w 99% seksem".

Poza nasączeniem rockowych tekstów erotycznymi skojarzeniami, wiele z nich atakuje tradycyjną obyczajowość. Billy Joel w piosence "Only The Good Die Young" wyraża żal, że katolickie dziewczyny pozostają zbyt długo dziewicami. Madonna w "Like a Virgin" wprost kpi z dziewictwa.

Vinnie Vincent, były gitarzysta grupy Kiss, komentując piosenki "Shoot You Full of Love" i "I Want To Be Your Victim", śpiewane przez tę grupę, stwierdził: "Ten album powinien być dozwolony od 18 lat. Jest on rzeczywiście pornograficzny".
Senator Ernest Hollings z Południowej Karoliny opatrzył tego typu nagrania terminem "rock pornograficzny".

Seks stał się też nieodłącznym atrybutem występów scenicznych różnych grup rockowych. Koncerty były często miejscem demonstrowania postawy wyuzdania i anarchii obyczajowej.

W latach 70. XX w. dziennikarze muzyczni utworzyli termin "cock rock" ("rock kutasa"), szybko przyswojony przez feministki. Był on stosowany wobec agresywnej, męskiej muzyki hard rock i heavy metal, którą jako jeden z pierwszych wykonał Led Zeppelin, a inni praktykowali w coraz bardziej groteskowej formie. Termin ten nawiązywał do wykonywanych przez muzyków na estradzie kopulacyjnych ruchów biodrami, zakładania przez nich woreczków na genitalia, nazw zespołów, takich jak np. "Whitesnake" ("Biały wąż") i fallocentrycznej tematyki utworów. Jim Morrison (The Doors) podczas występu odsłonił genitalia i podniecał się przez masturbację oraz oralny stosunek z innym członkiem grupy.

Chuck Pallard, dziennikarz i znawca sceny rockowej, tak opisywał "hobby" gitarzysty grupy Kiss, Gene Simmonsa: "Zbiera i chętnie pokazuje fotografie swoich najnowszych «sukcesów». Każdy z nich to urodziwe grouppies [dziewczęta towarzyszące muzykom rockowym w trasach koncertowych], dzielące z nim pokój hotelowy".

Liczne przykłady tekstów, działań i zachowań muzyków rockowych świadczą, że seks był ważną częścią kontestacji zastanego świata i "rewolucji", którą podjęli oni w imię nieokreślonej "nowości".

  Kult orgazmu

Przejawem biologizacji miłości był również rozwój "kultu orgazmu". W seksuologii (termin ten pojawił się w dziele F. Bailliere’a pt. Traktat o impotencji i bezpłodności mężczyzny i kobiety - 1855) narodziła się "orgazmologia" i "orgazmoterapia". Zalecano masturbację czy kontakt seksualny jako "niewinną przyjemność", która niesie z sobą rozluźnienie psychiczne i odświeżenie biologiczne. Seksuolog "rozgrzeszał" wszelkiego rodzaju kontakty seksualne jako element terapii, nawet gdy dotyczyły one kontaktów sadomasochistycznych czy kazirodczych. Seks stał się jednym z podstawowych artykułów społeczeństwa konsumpcyjnego.

Wśród powstałych wówczas mitów seksualnych wiele dotyczy orgazmu, jak np. mit równoczesnego orgazmu u kobiety i mężczyzny (ignorowanie prawdy o różnych reakcjach partnerów, niezgodności rytmów i dekoncentracji umysłu w momencie podniecenia seksualnego), mit jedynego orgazmu ("wszystko albo nic" - zaniedbanie wielokrotnego orgazmu u kobiety, spojrzenie na stosunek tylko z pozycji orgazmu przy niedocenieniu innych przeżyć i doznań erotycznych, kompleks niższości i chęć wykazania się), mit wielkości penisa (wynik przesądów fallicznych, bowiem większe znaczenie ma nie wielkość penisa, lecz sposób jego użycia); mit związku częstotliwości stosunków z jakością życia seksualnego ("im częściej, tym lepiej", gdy tymczasem decydującą wartością jest jakość związku i kontaktów intymnych); mit jednorazowej ilości nasienia (wynika z przekonania o określonej ściśle ilości nasienia, a przy używaniu można wzmocnić funkcje seksualne organizmu); mit pozytywnego wpływu alkoholu na seks ("po pijanemu lepiej idzie" - alkohol uwalnia od zahamowań, znosi bariery nieśmiałości, ale ma niekorzystny wpływ na potencję, pożądanie i wrażliwość seksualną).

Ważnymi elementami pobudzenia seksualnego, które zgodnie z "nowoczesną nauką" ułatwiały zwielokrotnienie przeżycia orgazmu, były różnego rodzaju "erotica" (z gr. eroticon - dotyczący miłości), czyli utwory, przedmioty i środki (w tym zdjęcia, filmy, bielizna erotyczna, akcesoria masturbacyjne), które pobudzały seksualnie, erotyzowały. Właściwym celem skomercjonalizowanej seksualności - oferującej w coraz większej sieci sex-shopów specjalne artykuły - stało się wspomaganie indywidualnego przeżywania rozkoszy. Pobudzanie partnerów łączyło się z osobistym "zyskiem", a tzw. "fala seksu" okazała się jednocześnie rozwojem swoiście rozumianej przedsiębiorczości.

 

Pornografia - powszechność i triumf

Seksualne mity i rewolucyjne teorie przyniosły także gwałtowny rozwój pornografii. Badania wykazują, że w latach 1968-1974 liczba opisów gwałtów w książkach erotycznych podwoiła się. Między rokiem 1973 a 1977 liczba zdjęć przedstawiających przemoc seksualną w "Playboyu" i "Penthousie" wzrosła pięciokrotnie.

Obecnie w Stanach Zjednoczonych pornografia jest trzecim, po przemyśle narkotykowym i hazardzie, najlepiej zarabiającym przemysłem w grupie przestępstw zorganizowanych. FBI szacuje, że roczne dochody przemysłu pornograficznego wynoszą od 8 do 10 mld dolarów. Samo wypożyczanie kaset pornograficznych przyniosło w 1984 r. 360 mln dolarów dochodu, ich sprzedaż zaś 40 mln. Dystrybucja filmów pornograficznych w porno kinach przyniosła 400 mln dolarów zysku. W Polsce istnieje 30 spółek wydających ponad 30 czasopism pornograficznych w nakładzie 2,5-3 mln egzemplarzy miesięcznie. Legalnie kręci się ok. 50 filmów pornograficznych rocznie, czyli więcej niż innych filmów.

Seks jest także podstawowym składnikiem większości reklam. Używa się go do sprzedaży wszystkiego, począwszy od samochodów, a skończywszy na dezodorantach. Reklamy telewizyjne i radiowe, specjalne wkładki w czasopismach, sugerują, że życie seksualne jest zależne do markowych dżinsów, sportowych samochodów, ekskluzywnej wody kolońskiej czy określonej marki mydła i pasty do zębów. Tak promowane towary sprzedają się bardzo dobrze. I chociaż prawo zabrania wykorzystywania stymulacji erotycznych przy reklamowaniu towarów, nawet reklama wysokich jakości paneli podłogowych wizualizowana jest na ekranie przez gładkość i nieskazitelność nagich pośladków.

Poszukiwanie dobrze sprzedających się produktów erotycznych prowadziło do konstruowania nowych wariantów przedmiotów podniecenia, coraz bardziej wyszukanych i perwersyjnych. To natomiast prowadzi do oderotyzowania i odczłowieczenia seksualności, czego wyrazem jest eskalacja przemocy w pornografii, a także wzrost oziębłości seksualnej, a nawet wstręt partnerów do określonych praktyk seksualnych.

  Miłośc anonimowa?

Jednym z rezultatów biologizacji miłości i koncentracji jej na przeżyciu orgazmu, redukując ją do tego poziomu doznań, jest tzw. seks anonimowy. Sprowadza się on do podejmowania stosunków płciowych lub innych czynności seksualnych z nieznajomymi osobami. W historii działania takie miały miejsce w ramach prostytucji lub w gwałcie. Wiek XX i XXI przyniosły wiele nowych form, jak np. przypadkowe "przygadanie" lub "poderwanie" w nocnym barze, kontakty z ogłoszeń seksualnych, seks przez telefon, w miejscach spotkań homoseksualistów, na internetowym czacie. Potem pojawiły się tzw. flash mob, czyli zwoływanie się SMS-em lub e-mailem w jednym miejscu grupy osób celem podjęcia różnego typu wspólnych działań, w tym także seksualnych - na tym np. polega tzw. dogging (od ang. dogging - wymówki: "Idę na spacer z psem"), gdy umówieni w parku lub na parkingu samochodowym nieznani sobie ludzie spotykali się, by przyglądać się lub uczestniczyć w uprawianiu seksu.

Praktyka toothing (dosłownie z ang. "uzębienie") polega na połączeniu się telefonem komórkowym lub laptopem z łączem bluetooth (pozwala na bezprzewodową wymianę informacji między dwoma urządzeniami elektronicznymi), z ustawionym we własnym aparacie pozdrowieniem "Toothing?". W ten sposób informuje się osoby z bliskiego fizycznie otoczenia (w autobusie, pociągu, w pubie, na koncercie), że ma się ochotę na seks. Gdy ktoś odbierze sygnał i zareaguje pozytywnie, wystarczy zidentyfikować tę osobę, sprawdzić, czy odpowiada nam płeć, a następnie umówić miejsce szybkiej schadzki. Do "walorów" tego typu spotkań toothersi zaliczają m.in. brak zobowiązań i obowiązków, brak zdarzeń poprzedzających spotkanie i dalszego ciągu (oszczędność czasu), wolność od wspólnych wspomnień i ocen, niemożność późniejszych wyrzutów (a więc możliwość nieskrępowanego wyżycia się). Anonimowy seks jest sposobem realizacji swych pragnień przez ludzi uzależnionych od seksu. A przejawia się ono w postaci: nimfomanii - nadmiernej aktywności płciowej u kobiet, utrzymującej niemal stały stan pobudzenia erotycznego oraz satyriasis (z języka greckiego) - wzmożonego popędu płciowego u mężczyzn.

Statystyki: "katolicy najlepsi w łóżku"

Współczesna biologizacja miłości ma swój wyraz w statystyce życia seksualnego, które sprowadza się do liczby kontaktów, liczby partnerów czy czasu trwania stosunku. Badania z 2000 r. mówią, że na świecie ludzie średnio uprawiają miłość 96 razy w roku (Polacy - 91, Amerykanie - 132, Japończycy - 32). Średnia liczba partnerów seksualnych w życiu Polaków wynosi 4,7, we Francji - 8,1, w Niemczech - 6,3. Inicjacja seksualna następuje w Polsce średnio w wieku 17,9 lat, we Francji - 17,1, a w Niemczech - 16,2 lat. Statystyki te niewiele natomiast mówią o ludziach, budowanych przez nich związkach i rodzinach.

W 1994 r. ukazał się w Ameryce tzw. Raport Uniwersytetu Chicago, stworzony na zamówienie rządowe z 1987 r. (demokratyczna administracja Clintona cofnęła to zamówienie, lecz badania trwały nadal). Został opracowany z zachowaniem pełnych reguł obiektywizmu: przeszkoleni ankieterzy, losowo wybrani ankietowani, pytania sprawdzające główne odpowiedzi itd. Rozbił on mit o społeczeństwie panseksualnym, który zbudował Kinsey: do zachowań homoseksualnych przyznało się 1,3% mężczyzn i 2,7% kobiet; 54% mężczyzn i 19% kobiet myśli o seksie codzienne; 17% zadeklarowało, że miało w życiu więcej niż 21 partnerów - oni też potrzebują stałych podniet seksualnych i są grupą największych frustracji; około 70% nigdy nie dopuściło się zdrady małżeńskiej (do wierności w ciągu ostatniego roku przyznało się 94%); perwersyjne sposoby uprawiania seksu interesują wąską kilkunastoprocentową grupę. Zadowolenie z pożycia seksualnego wyraziło natomiast najwięcej pozostających w jednym, trwałym związku małżeńskim, którzy nigdy nie zmienili partnera. Na samym szczycie tej statystyki uplasowali się monogamiczni, ortodoksyjni katolicy, nie uznający niewierności, rozwodów ani seksu przedmałżeńskiego. Stąd - jak to ogłosiła prasa prezentując raport - "katolicy są najlepsi w łóżku".

I chociaż tabloidy, bilbordy, targi erotyczne, obyczajowi guru sugerują, że seks nieskrępowany, wyzwolony, bliski natury, dziki daje wolność i szczęście, biologizacja miłości - co pokazuje praktyka życia dużych populacji - nie buduje jej, lecz zniekształca i degeneruje.

Fragment pochodzi z książki: Seksualność w relacjach społecznych

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy miłość to tylko biologia?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.