Dariusz Piórkowski SJ: Potrzebne jest poszerzenie myślenia o poście, bo Pan Bóg nie od każdego oczekuje tego samego

Fot. Lampos Aritonang / Unsplash
"Posłaniec. Pismo o pojednaniu"

- Musielibyśmy dzisiaj rozszerzyć tradycyjne rozumienie postu. Objąć nie tylko jedzenie, ale także korzystanie z innych rzeczy – post dotyczy wszelkiej konsumpcji, napełniania siebie, także dobrami niewidzialnymi, jak: myśli, obrazy, dźwięki. Chodzi o ograniczanie pewnych bodźców, przyjemności, żeby mi nie przeszkadzały w realizacji większego dobra - mówi o. Dariusz Piórkowski SJ w wywiadzie dla "Posłańca".

Agata Tokarska: Nie jest łatwo znaleźć kogoś, kto byłby gotowy rozmawiać o poście.

Dariusz Piórkowski SJ: - Może to jest związane z tym, że post według zalecenia Jezusa ma się odbywać w ukryciu. Że to nie jest sprawa publiczna. No bo jak można publicznie pościć w ewangelicznym duchu?

DEON.PL POLECA

Ale też nie istnieje wiele wskazówek, jak to robić…

- Przede wszystkim dzisiaj musielibyśmy rozszerzyć tradycyjne rozumienie postu. Objąć nie tylko jedzenie, ale także korzystanie z innych rzeczy – post dotyczy wszelkiej konsumpcji, napełniania siebie, także dobrami niewidzialnymi, jak: myśli, obrazy, dźwięki. Chodzi o ograniczanie pewnych bodźców, przyjemności, żeby mi nie przeszkadzały w realizacji większego dobra. Na przykład jeśli będę ciągle oglądał telewizję, siedział w Internecie albo w komórce, to wiadomo, że stracę dużo energii i uwagi. Mógłbym coś zrobić dla innych. Jedzenie też należy ograniczać, jak najbardziej. To jest stale aktualne. Są pewnie tacy ludzie, którym ledwo starcza na chleb z margaryną, no ale przeciętnie w naszej części świata korzystamy z bardzo wielu dóbr.

I teraz pytanie: Po co jest post? Po co to ograniczenie?

- W Biblii wyraża się nim smutek, rozłąkę, żałobę. „Kiedy zabiorą im pana młodego, wtedy będą pościć” – mówi Jezus. Post uzewnętrznia duchową postawę, kiedy czujemy (choć w rzeczywistości tak nie jest), że nie ma w naszym życiu Pana. Kiedy przechodzimy taki stan, który święci nazywają strapieniem duchowym (jak św. Ignacy Loyola) czy nocą, czy oczyszczeniem, czy oschłością – wtedy mamy pościć. Post jest modlitwą ciała.

Katechizm zwraca uwagę na ten wewnętrzny wymiar postu: „Podobnie jak u proroków, wezwanie Jezusa do nawrócenia i pokuty nie ma na celu najpierw czynów zewnętrznych »wora pokutnego i popiołu«, postów i umartwień, lecz nawrócenie serca, pokutę wewnętrzną”. Jeżeli człowiek żałuje za grzechy, to może poczuć pragnienie postu. Nie żeby Boga obłaskawić czy przebłagać, tylko w celu powolnego oderwania się od tego, do czego się za mocno przywiązał. I dalej czytamy, że bez pokuty wewnętrznej „czyny pokutne pozostają bezowocne i kłamliwe”. Zatem ja bym kładł nacisk najpierw na motyw. Nie ile, jak, tylko po co w ogóle pościmy w chrześcijaństwie.

Motywacje są różne…

- Intencją postu nie może być odchudzanie, bo nie chodzi o cel zdrowotny albo estetyczny. Nie ma w tym złego, tylko to nie jest post w sensie religijnym. Post musi wiązać się bezpośrednio z Bogiem, z wiarą, z rozwojem duchowym. Nie może to być także „zbieranie” punktów, aby się Bogu przypodobać: odbędę trzy pielgrzymki, dziesięć postów, pięćdziesiąt nawiedzeń i Pan Bóg mi to podliczy, i kiedyś dostanę nagrodę. To nieporozumienie, które Nowy Testament nazywa „martwymi uczynkami”, bo próbuję „zapracować” na Bożą miłość. Nie chodzi też o to, aby udowodnić sobie, jaki jestem silny i wytrzymały: „Przeżyłem pięć dni bez czegoś, co lubię, i poczułem, że stać mnie na wiele”. To lepiej tego nie robić. (śmiech)

Jak w takim razie robić to dobrze?

- Przede wszystkim trzeba tutaj roztropności. Muszę wziąć pod uwagę, w jakiej jestem sytuacji, np. idę do pracy albo w domu mama siedzi z dwójką dzieci i postanowiła, że będzie robić post. I już około pierwszej godziny ledwo żyje – nie ma siły, aby zajmować się dziećmi. Trzeba przy praktykach religijnych zważać też na innych. Spotkałem ludzi, którzy postanowili, że nie będą czegoś jeść albo palić papierosów – chwalebne. Ale wszyscy w domu już po trzech dniach mieli ich dość. Rozdrażniony, nerwowy, ale pości. Nie znaczy to, że wobec tego nie należy nic robić. Tylko pytanie, czy nadszedł właściwy czas i czy w miejsce pustki, która się rodzi, potrafię „włożyć” coś twórczego. Należy więc dostosować post do swojej sytuacji życiowej, swojego powołania, swojej pracy, obowiązków. Żeby nie rzucać się z motyką na słońce, ale też nie odpuszczać sobie zupełnie, bo się nie da…

W Kościele powstrzymanie się od pokarmów w piątki i dni pokuty jest uzależnione od wieku. Do 60 roku życia, a potem już nie, bo to może zaszkodzić. Natomiast mnie się wydaje, że dzisiaj bardziej potrzebne jest powstrzymanie się lub ograniczenie tego, co nam przeszkadza w budowaniu lepszych relacji z Bogiem i ludźmi, w modlitwie, w zauważaniu drugich. Często zbyt wiele oczekujemy od różnych dóbr stworzonych albo używamy ich, żeby przed czymś uciec. Dążenie do nadmiaru i kompulsywne zaspokajanie mają często psychologiczne podłoże: ktoś zajada lub zapija niechciane uczucia, wspomnienia, nieświadomie zagłusza trudności, zaspokaja inne głody niż potrzeba jedzenia i picia. Post może mu to uświadomić i stworzyć możliwość, aby to, przed czym ucieka, oddać Bogu, może czasem podjąć terapię albo porozmawiać z kierownikiem duchowym.

Jednak coraz trudniej nam przyjąć do wiadomości, że moglibyśmy sobie czegoś odmówić…

- To jest zupełnie ludzkie. Nikt z nas nie lubi być głodnym i niespełnionym. Kiedy pojawia się brak, instynktownie szukamy wypełnienia, i to nie jest nic złego. Natomiast nie jest możliwe np. podjęcie regularnej dłuższej modlitwy, jeśli równocześnie nie ograniczę przeróżnych bodźców, na przykład oglądania telewizji, filmów, Internetu… Jeśli ograniczę, to już mam mniej rozproszeń, łatwiej mi się skupić. Przez reklamę, kulturę czy porównywanie z innymi rodzi się w nas wiele sztucznych potrzeb. A do tego dochodzi przekonanie, także częściowo narzucone z zewnątrz, że musimy wszystkiego doświadczyć, żeby być szczęśliwymi. Że kiedy mnie ktoś czegoś pozbawi, to stracę coś istotnego w moim życiu. No nie! Powodem ucieczki od postu i umiaru może być też wykoślawione wyobrażenie o Bogu, że On mi zabrania przyjemności i ja się tego boję. Albo jeszcze nie doświadczyłem, że mogą być inne przyjemności niż tylko fizyczne. Z tych powodów mamy coraz więcej uzależnień. I wtedy pozostawienie czegoś na chwilę rodzi ból, niepokój, wydaje się rzeczą niemożliwą.

Jednocześnie dużo łatwiej jest odmówić sobie czegoś z przyczyn zdrowotnych, kondycyjnych czy nawet estetycznych.

- Bo jak już powiedziałem, istotny jest motyw. Jeśli człowiek ma pozytywny motyw, to on daje mu dużo energii. Jeśli mnie coś zaboli i dowiaduję się, że to jakaś choroba, to łatwiej przejść na dietę, bo chcę odzyskać zdrowie. Pociąga mnie dobro. Ktoś inny nie będzie jadł, bo chce sobie poprawić sylwetkę albo być lepszym sportowcem. Pragnienie dobra daje siłę i wytrwałość. W poście także istotny jest motyw pozytywny. Nie tylko, że sobie czegoś odmawiam, ale że mam nadzieję na uzyskanie czegoś dobrego. Jeżeli tego nie ma w religijnej motywacji, jedynie wizja, że coś muszę odrzucić, to jak tu pościć? Będę czuć, że czegoś jestem pozbawiony, ale nie wiem, po co. Taki dobrem, które mnie może popchnąć do postu, jest pożytek drugiego człowieka. Proszę Boga za kogoś i wzmacniam postem modlitwę. Albo podejmuję post, żeby moja modlitwa była bardziej skupiona, uważna, żeby oddać się czemuś dobremu.

Przypomina mi się jeszcze prorok Izajasz, który w imieniu Boga mówi: „Czyż nie jest raczej ten post, który wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać; dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków” (Iz 58,6–8). Już w Starym Testamencie post miał polegać na tym, żeby stworzyć miejsce, by więcej dać drugiemu, dać coś z siebie – znowu jest pozytywny cel, a nie wyrzeczenie dla wyrzeczenia.

Czyli ofiarowanie komuś czasu, który mogłabym poświęcić na swoje przyjemności też jest moim postem?

- Tak, to też jest post. Coś zostawiam i wybieram większe dobro. Na przykład oglądanie telewizji nie jest złe samo w sobie. Ale ja rezygnuję z tego, bo w danym momencie większym dobrem będzie pójście do kogoś, aby porozmawiać, wysłuchać. Miłość szuka dobra drugiego. I z tego będzie się rodzić radość. Jak tego raz, drugi, trzeci doświadczę, to zrozumiem, jaki jest sens zostawiania czegoś ze względu na większe dobro.

Jednak jest spora grupa osób wierzących, które kiedyś próbowały podejmować wymagające praktyki postne, jakoś to się odbiło na ich zdrowiu, samopoczuciu i zraziły się do postu.

- Przede wszystkim to jest sytuacja klasyczna, niedotycząca tylko postu, którą możemy nazwać zniechęceniem. Zniechęcenie bierze się stąd, że człowiek sobie, po pierwsze, za wysoko postawił poprzeczkę, po drugie, myśli, że wszystko od niego zależy, po trzecie, zderzył się ze swoją słabością, rozbił mu się jakiś obraz siebie. I wtedy wchodzi pokusa zniechęcenia, smutku. To jest ludzka rzecz. Natomiast nie jest dobrze trwać w takim stanie. Co z tym zrobić? My przede wszystkim nic nie musimy. Motyw powinien wypływać z wnętrza, z wyboru, z doświadczenia miłości, ze względu na jakieś dobro. I gdyby mi się takie pragnienie ponownie zrodziło – że chciałbym pościć, a nie, że muszę – to trzeba przyjrzeć się temu, jak wyglądał poprzedni post, czy nie przekroczyłem miary, czy nie ustawiłem za wysoko poprzeczki. Może należy ją obniżyć. „Marto, Marto martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało, albo tylko jednego” (Łk 10,41–42) – mówi Jezus. Czyli za dużo chcesz, a potrzeba mało. Żeby post nie był z rozpędu albo dlatego, że ktoś kazał, albo zbyt wymagający, potrzeba najpierw usiąść w ciszy i posłuchać, do czego Pan mnie zachęca.

Czy możemy powiedzieć, że pościć może każdy, ale nie każdy w taki sam sposób?

- Tak. Jeżeli rozumiemy post szeroko, nie tylko jako powstrzymanie się od jedzenia i picia, to tak. To wymaga rozeznania. Nie od każdego Pan Bóg oczekuje tego samego. Potrzebne jest poszerzenie myślenia o poście, że to jest powstrzymywanie się od różnych dóbr, i po drugie – ważny jest ten Izajaszowy tekst – post nie jest samym powstrzymywaniem się, ale dzieleniem się i działaniem związanym z innymi, nie tylko z moim pożytkiem duchowym.

---

Rozmowa Agaty Tokarskiej z Dariuszem Piórkowskim SJ została opublikowana w "Posłańcu".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dariusz Piórkowski SJ: Potrzebne jest poszerzenie myślenia o poście, bo Pan Bóg nie od każdego oczekuje tego samego
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.