Dlaczego lubię świętego Ignacego Loyolę?

(fot. unsplash.com)

Ten człowiek wprowadził już sporo zamieszania w moim życiu. To dlatego darzę go wielką sympatią i szacunkiem. I gdybym miał powiedzieć, kto dla mnie jest autorytetem, czyli osobą, którą warto naśladować i której można zaufać, to na pewno Ignacy Loyola uplasowałby się w czołówce.

Jak na ironię, moje pierwsze zetknięcie z Ignacym, które nastąpiło w szkole średniej, nie było zbyt zachęcające. Raczej odstraszające. Ale żeby było śmieszniej, garść komunałów i stereotypów na temat "Czarnego Papieża" rzuconych przez jednego z nauczycieli, obudziło moją ciekawość. Kim, u licha, jest ten człowiek, skoro go tak nie lubią? Pożytek z tego taki, że dowiedziałem się o istnieniu baskijskiego świętego, owianego półmrocznymi legendami i często, jak się później zorientowałem, wyssanymi z palca opowieściami. Ale co tam. Ziarno padło. Kto by się spodziewał, że właśnie w taki sposób i w takich okolicznościach.
Niebawem przyszedł czas, kiedy zacząłem odczuwać pewien niepokój. Szukałem innej formy modlitwy. Dotychczasowa przestała mi wystarczać. Kłębiło się we mnie mnóstwo pytań, wątpliwości, moja pobożność trochę się, delikatnie mówiąc, rozchwiała. Coś we mnie powoli pękało i nie wiedziałem, jak sobie z tym poradzić.Ciągnęło mnie w stronę głębszych rekolekcji, innych niż "nauki stanowe", wysłuchiwane w Wielkim Poście, że trzeba to i tamto, a tamtego nie wolno. Jakoś nużyła mnie ta "przepisowa" wersja chrześcijaństwa, bo czułem, że do tych wymagań nie dorastam.
O rekolekcjach oazowych nigdy nie słyszałem. Ale pewnego dnia dowiedziałem się, że istnieje coś takiego jak rekolekcje ignacjańskie. 8 dni, milczenie, 4 medytacje dziennie- trochę przerażające dla nastolatka. Więc na kilka tygodni spasowałem i postanowiłem o tym nie myśleć. Na próżno. Wszystko wróciło jak bumerang i trzeba się było w końcu zdecydować.Wóz albo przewóz.
Pojechałem więc na rekolekcje ignacjańskie. Ale, hola, hola, nie tak od razu. Z początku jezuici przyjąć mnie nie chcieli: bo za młody, może jeszcze byś poczekał, najpierw przyjedź na wprowadzenie do medytacji itd. (Ta ostrożność jezuicka to też szkoła Ignacego). Po konsultacji z moim katechetą, wysmarowałem jednak sporej długości list do ówczesnego dyrektora Domu Rekolekcyjnego w Częstochowie, który po jego przeczytaniu najwyraźniej też spasował. Na tych rekolekcjach w sumie najbardziej poznałem Ignacego, to znaczy, jego ducha i sposób myślenia. No może nie od razu, bo trochę to jednak trwało i w sumie nadal trwa. Po powrocie w codziennej drodze do i ze szkoły (dojeżdżałem autobusem) pochłaniałem kolejne biografie o tym wielkim człowieku. Dzisiaj z historycznych szczegółów niewiele pamiętam, ale zostało to, co najważniejsze.
A więc za co go lubię?
To jest mistyk, który uświadomił mi, że człowiek musi się co pewien czas przebudzić. Nie raz, nie dwa. Każdy z nas ma tendencję do duchowej hibernacji i życia na powierzchni. Więc jak już tak człowiek głęboko przyśnie, musi go coś trzepnąć. Ale przypadków jednak nie ma. Ignacy przebudził się, kiedy jego życie przestało układać się po jego myśli: z przetrąconą nogą wylądował na kilka dobrych miesięcy w łóżku. Dzięki tej rekonwalescencji i "przypadkowej" lekturze odkrył głębszą warstwę życia, obserwując to, co się działo w nim i wokół niego. Bardzo potrzebowałem właśnie takiego wyrozumiałego towarzysza.
Lubię w Ignacym jego wiarę w człowieka i jego możliwości, takie Boże, pełne miłosierdzia i zakochania spojrzenie na osobę ludzką. Uderza jego otwartość na różnorodność, wrażliwość na obecność Boga w tym świecie, pozytywne podejście do całego stworzenia. Byłem zdumiony, kiedy podczas wprowadzenia do modlitwy na rekolekcjach jeden z jezuitów kazał modlić się o to, czego pragnę. W pierwszym odruchu pomyślałem sobie: "Chyba się gościu przejęzyczył. Czy nie powinienem prosić o to, czego Bóg pragnie? Czy to aby nie jakaś ślepa uliczka?". Potem zrozumiałem, o co chodzi.
Ignacy bardzo kochał Chrystusa. Ta miłość, gorąca i męska, nie polegała na westchnieniach, lecz bardziej na czynach. Mniej gadania, więcej rozeznania w ciszy i podejmowania energicznych i odważnych decyzji. Ten zadziorny Bask zbyt wylewny nie był, chociaż siła i urażona duma często go rozpierała (razu pewnego chciał zaszlachtować "nieortodoksyjnego" Maura, ale w porę poszedł po rozum do głowy, a właściwie to posłuchał muła). Za to był kochliwy, jak naonczas przystało walecznemu rycerzowi. Ale nie każdej pannie chciał się rzucać w objęcia - tylko tej z najwyższej półki.
Ignacy był mocno przekonany, że Bóg komunikuje się z nami nie tylko na kartach Pisma świętego, ale w naszym wnętrzu, w świecie, przez człowieka. Ten głos można odczytać - trzeba tylko posiąść odpowiednie narzędzia i uczyć się je stosować na co dzień. Z miejsca wydało mi się to niezwykle pociągające. Urzekły mnie jego rewelacyjne spostrzeżenia dotyczące działania duchów, rozmaitych poruszeń w życiu. Nigdy o tym wcześniej nie słyszałem. Nie miałem pojęcia, że wewnętrzny świat tak jest poukładany. Ale kiedy porównałem jego uwagi z historią własnego życia, zauważyłem, że ten mistyk ma sporo racji. Teraz już rzadziej mówię, że "coś mnie ciągnęło", "odpychało", "nużyło" i "męczyło", "wróciło i odeszło".
Ignacy z pewnością nie hołdował filozofii ciepłych klusek i kapciuszków. Uważał, że w życiu ciągle trzeba praktykować, ćwiczyć, próbować, podejmować wyzwania.A człowiek tak lubi się urządzić i okrzepnąć, boć to przecież wygodne i spokój dające zajęcie. Ale on sam nazywał siebie pielgrzymem, człowiekiem w drodze, z którym Bóg postępował jak z dzieckiem. Spodobała mi się idea, że człowiek wierzący ciągle jest w szkole, ma prawo do eksperymentowania i błędów. Nie jest przecież mistrzem, tylko uczniem mistrza. Nie staje się doskonałym od razu. Nie musi mieć samych szóstek. Nie wystarczy też, że połknie kilka stosów książek i się w mig zmieni. Cały człowiek musi się zaangażować: uczucia, rozum, ciało.
Właściwie to podoba mi się, że u Ignacego doświadczenie wyprzedza teorię, reguły i zrozumienie. On nie uważał, że wszystko można skodyfikować, zamknąć w przepisach. Przekonał się, że nie da się życia zmieścić w prawach i paragrafach, tym bardziej relacji z Bogiem, która jest dynamiczna, ma też swoje zakręty i burzliwe chwile. Lepiej się pomylić, działając, niż z lęku tkwić w bezruchu. Często najpierw po prostu należy zacząć, nawet jeśłi nie wszystko jest jasne i pewne.
I ostatnia lekcja Ignacego: trzeba zrobić to, co po ludzku możliwe. A więc wlać ewangeliczną wodę do stągwi, odwalić kamień od grobu Łazarza, przynieść pięć chlebów i dwie ryby. Resztę zrobi już Chrystus. Ignacy był wrogiem fideizmu, czyli takiego podejścia, które zwalnia człowieka od wysiłku i pomniejsza rolę tego, co ludzkie i dobre - też stworzone przez Stwórcę. To było dla mnie niezwykłe odkrycie.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że stale jestem nowicjuszem, a Ignacy nadal jest moim autorytetem i mistrzem. A ponieważ 31 lipca świętujemy jego narodziny dla nieba, należy mu się ten pisemny hołd, wspomnienie i wdzięczność z mojej strony.

ZOBACZ TEŻ >> Jezuici vs. Dominikanie czyli historia pewnej uszczypliwej miłości

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dlaczego lubię świętego Ignacego Loyolę?
Komentarze (18)
MarzenaD Kowalska
31 lipca 2019, 09:15
Uwielbiam tę pieśń-modlitwę "Anima christi" [url]https://www.youtube.com/watch?v=n3POuOjR1NI[/url]
K
Klara
31 lipca 2018, 14:52
Też lubię :-) Fajny tekst.
JL
Janusz Leja
31 lipca 2013, 19:24
Też zacząłem lubić tego świętego, zwłaszcza za jego uniwersalność. Św. Ignacy ma uniewersalne zasady aby "znaleźć i znajdować Boga we wszystkic rzeczach". Ma też uniwersalne zasady, jak tego dokonać, a zwłaszcza, "jak odkrywać Boga w różnych wydarzeniach i spotkanych ludziach", wreszcie ma zasadę, jak znaleźć "Boga w sobie" i jak odkryć Jego Mistyczną obecność w Najświętszym Sakramencie. Jest więc Ignacy ciekawy, mnie natomiast dzisiaj zaciekawiła inna ciekawostka :-). Św. Ignacy objawił się pewnego razu św. s. F. Kowalskiej i powiedział: "Córka moja, nie jestem obojętny na sprawę twoją, reguła ta da się zastosować i w tym Zgromadzeniu". Wskazując ręką na księgę znikł.". Bardzo tajemnicza wizja, równie tajemnicza odpowiedź Ignacego - o co mu chodziło, o jakie zgromadzenie ? i jaką regułę ?, a może reguły ? Pytań jest dużo i można rozmyślać, ale pewne jest, że "jakaś reguła da się zastosować do pewnego zgromadzenia". Wiemy, że Faustyna, nie założyła nowego zakonu, ale stała się propagatorką "apostolatu Miłoiserdzia Bożego", a członkami tego stają się ludzie po formacji odbytej w stowarzyszeniu "Faustinum". Apostołowie Bożego Miłosierdzia żyją regułą głoszenia światu "orędzia Miłosierdzia Bożego". Jednak to jest reguła głoszenia, a co jest tą "tajemniczą regułą Ignacego" ? Czyżby były to "Ignacjańskie reguły rozeznawania duchów" i np. reguły o trzymaniu z kościołem ? Tak sobie pytam, bo nie wiem, ale z pewnością jakaś reguła zakonu św. Ignacego jest regułą "apostołó Bożego Miłosierdzia", czyli regułą, którą mogą żyć wszyscy ludzie o ile chcą głosić Miłosierdzie Boże.   No i dlatego też kocham św. Ignacego, bo uwielbiam Miłosierdzie Boże, które nieustannie samo przypomina mi o swoim istnieniu.
Alicja Snaczke
31 lipca 2013, 19:09
Do św. Ignacego z Loyoli posłał mnie św. Ojciec Pio; być może uznał, że nie poradzi sobie ze mną do końca. Obu tych Świętych miłuję, z uwagi na Ich oddanie, wierność Jezusowi Chrystusowi. Uczą miłości do Jezusa, naszego Pana; uczą pokory i skruchy, wyrzeczeń dla wiary. Moją radością w życiu, było odprawienie rekolekcji ignacjańskich od Fundamentu poprzez wszystkie Cztery Tygodnie. Mało jest takich radości trwałych, jak rozwój życia duchowego. Rekolekcje ignacjańskie oparte na Ćwiczeniach Duchowych św. Ignacego z Loyoli, są znakomitą szkołą modlitwy, odsłaniają, to, co ukryte, by zmienić, uporządkować i zakochać się w Jezusie Chrystusie.
-
-maria-
31 lipca 2013, 18:31
To i ja dołączam do klubu tych, którym w życiu mocno zamieszał św. Ignacy. Tyle, że u mnie odbyło się to w mocno dojrzałym wieku, ale zamieszanie okazało się rewolucyjne i  owocne a doprowadziło do odprawienia całych 4-tygodniowych Ćwiczeń Duchownych. No i bardzo Go za to lubię!!!!
K
Kamila
31 lipca 2013, 18:15
Dziekuję za ten tekst. Chciałam się z Wami podzielić moją ulubioną myślą św. Ignacego, znaną dość powszechnie w różnych wersjach. W wersji oryginalnej brzmi ona jednak tak (podaję z książką, przeczytaną na Górce): Sic Deo fide, quasi rerum successus omnis a te, nihil a Deo penderat; ita tamen iis operam omnem admove, quasi tu nihil, Deus omnia solus sit facturus. Tak ufaj Bogu, jakby całe powodzenie sprawy zależało od ciebie, a nic od Boga; tak jednak prowadź swoje sprawy, jakby ty nic, a sam Bóg wszystko miał zdziałać. Na pierwszy rzut oka - nielogiczne! Jednak uświadomiłam sobie, że już parę razy w życiu tak postępowałam. Do historii z Maurem też w swoim życiu mam analogięk, itd., itd.
M
mendoza2
31 lipca 2013, 12:42
największe doświadczenie mojego życia? -rekolekcje ignacjańskie u progu dorosłości. dziś lubię czytać prosto napisany ,,słownik duchowości ignacjańskiej" willego lambert.
M
Maria
14 października 2012, 22:56
Bardzo często wracam do " Opowieści Pielgrzyma", zwłaszcza wtedy ,kiedy sobie postanawiam, że tym razem to już ani kroku nie zrobię, że czegoś to już naprawdę za dużo,że wynoszę się z tego zimnego ,bezdusznego Kościoła. Poczytam sobie i się nie wynoszę. Jego życie to nieustanne zmagania się z różnymi tzw ludźmi kościoła, łącznie z wiezieniem, kpinami, bzdurnymi poleceniami. A on spokojnie wiedział "dokąd idzie i po co" i w tym kościele pozostał.
L
licealista
14 października 2012, 18:04
Aż chce się poznać bardziej tego Ignacego Loyolę:)
A
Agnieszka
31 lipca 2012, 20:35
Dziekuje za te refleksje. Dały mi do mysleniaa o moim obecnym zyciu duchowym.
E
Ewelina
31 lipca 2012, 14:00
Św.Ignacy jest obecny w moim życiu prawie dwa lata.Już namieszał a czuję,że to dopiero początek....
Dariusz Piórkowski SJ
31 lipca 2012, 12:25
Polecam starą książkę, ale jarą:) Dobrze napisana, świetnie się czyta, ze swadą. Tylko że dostępna raczej w bibliotekach: James Broderick "Powstanei i rozwój Towarzystwa Jezusowego" A ostatnio wydane "Ignacy Loyola. Przebudzenie"  Francois Sureau - to barwnie opowiedziana historia nawrócenia Loyoli. Czyta się szybko.
T
tutejszy
31 lipca 2012, 11:27
Co Ojciec poleca do przeczytania na początek?
A
a1
31 lipca 2012, 11:07
Święty Ignacy jest super!Choć  na razie niewiele rozumiem z jego światłych uwag za to lepiej mi idzie z jego błędami,np.w tej historii o Maurze rozumiem go świetnie. Panu Bogu dzięki za świętego Ignacego i jego braci.
P
poszukująca
31 lipca 2012, 11:06
Genialny tekst, bo taki naprawdę jest św. Ignacy
I
Iwona
31 lipca 2012, 09:19
Dziękuję za św. Ignacego i za jego barci i synów Jezuitów. Dzięki Rekolekcjom Ignacjańskim sądze, że ma tez wielu synów i córek spoza zakonu :). Dzięki, że pokazujesz do dziś co jest naprawdę ważne i jak żyć, jak codzienność zamieniać w wieczne święto w Panu.
E
Emilia
31 lipca 2012, 09:12
W moim życiu też św. Ignacy wiele namieszał i jestem wdzieczna, ze jego osobą tak często posługiwał sie Pan Bóg, aby pokazac mi nowe rzeczy :)
AC
Anna Cepeniuk
31 lipca 2012, 08:30
Dziekuję Ojcu Dariuszowi......... i również dzisiaj oddaję hołd św. Ignacemu. Moja wdzięczność dla Ojców Jezuitów jest wielka z powodu nie tylko tego portalu, ale bardzo osobistego doświadczenia, które ciągle trwa i pozwala mi żyć...."angażując: uczucia, rozum i ciało". Pozdrawiam więc serdecznie i błogosławię