"Kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami" i "Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie". Te zdania się wykluczają. Jak je rozumieć i jak je wypełniać? Tłumaczy bp Grzegorz Ryś.
To Słowo jest dla nas prawdziwym błogosławieństwem. To jest ważne, że liturgia przewiduje błogosławieństwo tym Słowem Ewangelii. My jesteśmy błogosławieni tym Słowem. Ono jest dla nas światłem, ono jest dla nas mądrością, ono wskazuje nam rzeczy bardzo, ale to bardzo istotne. Ono pokazuje też drogę do szczęścia. To Słowo jest skierowane w szczególny sposób do nas.
Drugi tydzień już czytamy bardzo szczególny fragment Ewangelii św. Marka. To jest dosłownie dwadzieścia wersetów. Ale te dwadzieścia wersetów, tak jak je św. Marek zapisał, jest skierowane wyłącznie do uczniów. To jest niezwykłe. Mianowicie, jest taki moment w Ewangelii św. Marka, kiedy Pan Jezus opuszcza Galileę. Jakby zamknął całą swoją działalność w Galilei. Już się więcej w Galilei publicznie nie odezwie. I zaczyna drogę do Judei. Kiedy dojdzie w okolice Jerycha, znowu przyjdą do Niego tłumy i znowu zacznie publicznie nauczać. Ale jest taki kawałek drogi, w czasie którego Jezus naucza wyłącznie uczniów. Wyłącznie tych, których ma przy sobie. Najbliższych.
Więc jak słuchacie dzisiaj o tym zgorszeniu, to nie myślcie o mediach, TVN i nie wiem kim, że jest gorszycielem, dobrze? Umówmy się. Bo to nie jest do nich słowo. To nie jest słowo do nikogo, o kim byśmy mieli ochotę pomyśleć, że on jest na zewnątrz. Nie, to jest wyłącznie słowo do uczniów. I im bardziej ktoś o sobie myśli, że jest uczniem, tym bardziej powinien z uwagą słuchać tego tekstu.
To jest bardzo bogata Ewangelia i nie zamierzam się bawić w kogoś, kto powie wszystko. Jutro też jest dzień i to jeszcze beatyfikacja. Trzeba zdążyć, nie? Ale na dwa fragmenty tej szczególnej mowy Jezusa do uczniów muszę zwrócić uwagę.
Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy. Zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami.
I liturgia daje nam dzisiaj słowo komplementarne ze Starego Testamentu z Księgi Liczb o tych starcach, czcigodnych mężczyznach, którym został przekazany Duch Boży wzięty z Mojżesza. Siedemdziesięciu starszych. Dwóch z nich, mówiąc kolokwialnie, spietrało się i nie przyszło do namiotu. I otrzymali dar Ducha Świętego tak samo jak ci, którzy przyszli. To nie jest jedyne takie wydarzenie w Historii Zbawienia.
Kiedyś mnie to bardzo mocno uderzyło. Czy ktoś wie, kiedy św. Tomasz Apostoł dostał władzę rozgrzeszania? Bo Pan Jezus przyszedł do apostołów w wieczór Zmartwychwstania i z tego, co ja wiem, to w wieczerniku było dziesięciu. Judasza już nie było, a Tomasz nie przyszedł. I nikt nie wie, dlaczego nie przyszedł. Miał jakieś powody. Jezus powiedział: weźmijcie Ducha Świętego, którym grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, którym zatrzymacie, są im zatrzymane. Nie słyszałem nigdzie o tym, żeby Tomasz dostał władzę rozgrzeszania osobno. To znaczy, że dostał tego samego wieczoru, chociaż go tam nie było. Należało mu się? Tam jedna dziewczyna kiwa głową! Kiwasz na tak, czy na nie? [śmiech].
Prawda jest taka: nie należało się jemu ani tym dziesięciu, którzy byli. Ktoś tu zasługuje na to, żeby odpuszczać grzechy? No może ksiądz proboszcz Edward, bo on ma już siwe włosy. Może ksiądz Leszek, odkąd został koordynatorem [śmiech].
Nie, nikt nie zasługuje. To jest coś zwariowanego, nie? Myśleć, że ja zasługuję na jakieś szczególne dary Boga. I że mam dlatego, że zasłużyłem. A ten nie zasłużył, bo go nie ma. Bo nie przyszedł do namiotu. Albo: bo nie przyszedł do wieczernika, więc jemu się nie należy. Nie, dary Boga są absolutnie wolne. Bóg jest wolny w dawaniu i to jest Dobra Nowina, to nie jest zła nowina. To jest najlepsza z możliwych nowin: że Bóg nas potrzebuje. Bóg nas odwiecznie, jak tu jesteśmy wszyscy, każdego wybrał. O każdym odwiecznie myśli.
Masz coś, co masz do zaoferowania całemu ludowi Bożemu, całej tej wspólnocie. Jesteś mi potrzebny. Możesz się włączyć w moje dzieło zbawienia. I nie dlatego, że ja na to zasługuję, tylko dlatego, że Jemu się tak podoba. A podoba się, dlatego że mnie kocha, odkąd mnie stworzył. I nie muszę robić nic po to, żeby mi ten dar dał. Owszem, mogę ten dar zmarnować, mogę się go wyrzec, mogę mu zaprzeczyć, mogę go rzucić pod płot. Ale dostałem nie dlatego, że jestem kimkolwiek wyjątkowym, ale dlatego, że On mnie od wieków kocha. I On tak naprawdę w ogóle nie potrafi na mnie inaczej patrzeć, tylko jako na tego, którego wybrał. Pan Bóg nie potrafi na nikogo z nas patrzeć inaczej. Widzi w nas, w każdym z nas, wybrane naczynie.
To jest to, co jest u św. Jana, jak przychodzi Piotr. My tego tekstu prawie w ogóle nie pamiętamy, bo pamiętamy szesnasty rozdział Mateusza. Za kogo Mnie uważacie? Prymus Piotr się zgłasza. - Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga Żywego. - A, no to ty jesteś Piotr, ty będziesz Kefas. Taki mądry, to proszę bardzo.
To bardzo ładne jest, ale jak czytamy Ewangelię Jana, to Andrzej znalazł tam swojego brata. Mówi: chodź, bo znaleźliśmy tego, o którym Mojżesz pisał w Prawie i prorocy, Jezusa z Nazaretu. Chodź. I przyprowadził go do Jezusa. Jezus popatrzył na Szymona i mówi: Ty jesteś Szymon, syn Jana. Ty będziesz nazywał się Kefas.
Nic nie zrobił, jeszcze nic nie powiedział. Brat go przyprowadził. Fajnie jest mieć starszego brata, wiem, co mówię. To jest coś, czego Jan najwyraźniej w tym wydarzeniu nie rozumie. Znaczy - jemu się wydaje, że dlatego, że on jest w tym gronie dwunastu, że chodzimy z Jezusem, przynależymy do Niego, rzuciliśmy dla Niego spółkę rybacką, zostawiliśmy sieci, no to my jesteśmy tymi, którzy mają prawo otrzymać Ducha Świętego i mocą Ducha Świętego wyrzucać złe duchy. Nam się to należy, nie? A tam jest jakiś facet, który nie należy do tych dwunastu. Nie chodzi z nimi. Nie zasługuje.
Tak myślę, że w tym jest przy okazji - niech mi św. Jan daruje - ale jest w tym trochę zazdrości. - Ja tu tyram i tyram, a tamten nic nie zrobił, a ma. A ja już jestem tak urobiony w tym Kościele, że mam ręce urobione jak Wenus z Milo po same łokcie. Ten nic nie robi, a ma taką samą władzę, a czasem nawet większą. To mnie się należy. A już zwłaszcza w takim wymiarze duchowym.
Pamiętajcie, uważajcie, nie zazdrośćcie nikomu darów duchowych. To jest bałwochwalstwo. Jak zazdrościsz komuś darów duchowych, to jesteś bałwochwalcą. I wiesz, kto jest tym bałwanem, którego czcisz? Ty sam. Popatrz w lustro - zobaczysz tego bałwana. I to nie jest śmieszne. Bo ci się wydaje, że dary duchowe są dla ciebie. Po to, żebyś ty nie wiadomo kim był. Wyróżniony, postawiony nad innymi. A dary duchowe nie są dla ciebie, tylko dla innych. Pan Bóg ci je dał dla innych. Żebyś posługiwał innym. I temu dał, żeby posługiwał, i innym. Zostaw chłopa w spokoju, niech służy tym, co ma. I nie miej pretensji do Boga, że jemu dał to, co tobie się podoba, co ty byś też chciał mieć, a nie masz.
Mam takiego przyjaciela, cudnego człowieka. Ma taki dar posługi, że zanim ja zobaczę, że komuś coś jest potrzebne, to on już to zrobił. Ucieszmy się tą dobrą nowiną. Ucieszmy się tym, że Bóg daje darmo. I mając świadomość obdarowania, próbujmy tymi darami żyć, a nie gapmy się na to, że inny ma coś, czego ja nie mam. A chciałbym mieć tamto! A to, co masz, to ci się nie podoba, co?
I druga rzecz, przy której chciałbym się zatrzymać, to jest bardzo piękne zdanie Pana Jezusa. Dopiero dzisiaj je zrozumiałem. Wiele razy się do tego zdania przymierzałem i nawet były takie momenty, że już myślałem, że wiem. W sumie to nawet nie wiem, czy to, co wiem dzisiaj, to wiem na pewno. Kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.
Zwykle zestawia się ten tekst z tekstem, który jest u św. Mateusza, w dwunastym rozdziale, trzydziesty werset. Pan Jezus mówi tak: Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie. Kto nie zbiera ze Mną - rozprasza. Wydaje się, że tu jest powiedziane coś odwrotnego do: kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. Który źle zapamiętał? Mateusz czy Marek? Obydwaj zapamiętali dobrze.
U Mateusza Jezus mówi o sobie: Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie. A u Marka mówi o Kościele. I wtedy mówi: kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. Czujecie czy nie? Mam nadzieję, że tak. Błąd Jana to jest coś o wiele poważniejszego niż tylko taka, może trochę śmieszna zazdrość: a tam jest gość, który dostał za darmo. Błąd Jana polega na tym, że jemu się wydaje, że jest Jezusem. I że o wszystkim rozstrzyga stosunek do tego Kościoła. Jak ktoś nie jest z nami, to biada mu. Jak ktoś nie jest z Odnowy, to już Ducha Świętego nie ma. Uważajcie, bo to ma różne stopnie.
Kocham Drogę Neokatechumenalną, jestem z nią związany całe lata. Pamiętam, jak pierwszy raz spotkałem ludzi z Drogi, to mi powiedzieli, że kto nie jest na Drodze, nie jest w Kościele i nie jest z Jezusem. Pan Jezus powiedział przecież: Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem. Bo Jezus powiedział: Ja jestem Drogą.
Mamy niezwykłą zdolność do absolutyzowania swojego doświadczenia wiary. We własnym gronie, we własnym kręgu. - Jak nie należysz do nas, to Duch Święty nie ma w tobie prawa działać. Poza nami to jest próżnia.
Papież Jan Paweł II używał takiego pojęcia: próżnia eklezjalna. Kościół jest w tej chwili tylko na Szklanych Domach. A cała reszta dookoła nie ma pojęcia o Duchu Świętym. I to jest takie postawienie akcentu na Kościół: my, my, my! - Chcesz widzieć Boga działającego? Masz do nas należeć. My się liczymy. A to, co jest powiedziane u Mateusza, podkreśla - Jezus się liczy. I to, co każdego łączy z Nim. Tu widać, jak św. Jan - jeden z najporządniejszych apostołów, uczeń, którego Jezus kochał, jeden z najbliższych Mu ludzi - widać, jak się pogubił. I my się gubimy tak samo, kiedy się nam wydaje, że to my się liczymy.
Kościół nie jest dla Kościoła! Kościół nie jest dla Kościoła! Odnowa nie jest dla Odnowy! Nie ma wspólnoty w Kościele, która jest dla siebie. Droga nie jest dla Drogi! Wspólnota Galilea nie jest dla Galilei! Kościół w Polsce nie jest dla Kościoła w Polsce. Jesteśmy na służbie relacji ludzi z Jezusem.
Trzeba trochę spuścić z tego wysokiego tonu, że jak nie jesteś z nami, to już jest do niczego, w ogóle nie ma o czym z tobą gadać. Zapytajcie się, komu wasze bycie razem służy w spotkaniu z Jezusem. O to się zapytajcie. Można się świetnie czuć we własnym kręgu. Wszyscy tacy sami, tak samo śpiewają, tak samo klaszczą. Źle wam jest między sobą? Cudnie wam jest!
Ktoś na tym korzysta poza wami? Ktoś coś z tego ma? I w relacji z Jezusem, ktoś dzięki temu, że was widział, odkrył, że albo jest z Jezusem, albo jest przeciwko Niemu? I albo z Nim zbiera, albo bez Niego rozprasza. Z Nim, nie z wami! Jak złapiecie człowieka, to już musicie go trzymać dla siebie na amen? To jest coś niesamowicie ważnego, bo to jest przestawienie pozycji. Postawił Jan Kościół nad Jezusem. I to jeszcze to konkretne doświadczenie Kościoła w gronie dwunastu. Bo to nie jest tak, że Duch Święty nie działa poza tym kolegium. Oczywiście, przez nie działa na pewno. Ale nie jest tak, że nie działa poza nim.
Ta Ewangelia jest po to, żebyśmy poczuli, że we wszystkim, co robimy, idzie o Jezusa. Nie o nas. Nie o nas! Nic ważniejszego nie mogę wam powiedzieć w dniu dzisiejszym, więc na tym kończę i mówię: Amen.
Homilia wygłoszona 26.09.2015 w ramach IX Strumieni Miłosierdzia
Skomentuj artykuł