3 kroki do wyjścia z kryzysu duchowego

(fot. shutterstock.com)

Niezależnie od tego, w jak dobrym humorze i nastroju teraz jesteś, wiedz jedno - kryzys nadchodzi. Dowiedz się, jak skutecznie sobie z nim poradzić.

Znasz to: ciągłe zmęczenie, które nie bierze się przecież z niewyspania, bo w łóżku spędzasz stanowczo zbyt wiele czasu, leniwe poranki, nudne popołudnia, ciągle nawarstwiające się i zaległe prace do wykonania, rozdrażnienie, kiedy inni nie chcą robić czegoś po twojej myśli. Cel, do tej pory jasny i wyraźny, teraz jest gdzieś za mgłą. Chęć do pracy i zmiany zniknęła, a zamiast niej pojawiły się setki wątpliwości, czy to wszystko w ogóle ma jakikolwiek sens.

To kryzys. Przeżyliśmy go wszyscy i pewnie będziemy przeżywać jeszcze dziesiątki, jeśli nie setki razy w życiu. Czasem jest mniejszy, czasem poważny. Ma różne przyczyny: fizyczne, psychiczne, wynikające ze zmian pór roku lub kontaktów z ludźmi wokoło. Niezależnie od tego, w jak dobrym humorze i nastroju teraz jesteś, wiedz jedno - kryzys nadchodzi.

Ale poza psychicznymi kryzysami są jeszcze kryzysy duchowe. Mogą one być przyczyną lub skutkiem tych pierwszych, występować jednocześnie, wzmacniać się i jeszcze bardziej utrudniać codzienne życie. Charakteryzują się najczęściej osłabioną religijnością, porzuceniem części lub całości praktyk religijnych, zerwaniem lub ochłodzeniem osobistej relacji z Bogiem. Msza święta staje się ciągnącą się, nudną uroczystością, strach przed spowiedzią sprawia, że odkładasz ją z dnia na dzień, po żywej kiedyś modlitwie pozostało już tylko suche i pamięciowe odmawianie wyuczonych tekstów.

DEON.PL POLECA

Na szczęście zarówno z kryzysem psychicznym, jak i duchowym można sobie skutecznie poradzić. Jeśli tylko zauważasz, że wypisane wyżej objawy pojawiają się także u ciebie, zastosuj trzy proste kroki.

1. Idź do spowiedzi i zacznij się modlić

Tak, wyżej było napisane, że brak chęci do spowiedzi i modlitwy to jedne z objawów, a teraz, że trzeba od tego zacząć. Dlaczego tak? Przede wszystkim chodzi o chęć do zmiany. Ogólna psychologiczna zasada mówi, że jeśli jest coś dobrego, czego się boisz, z czym nieustannie zwlekasz, to najlepszym sposobem jest po prostu zrobienie tego. W każdym z nas siedzi taki mały stworek mówiący, że nie warto tego robić, że to trudne, że za dużo z tym roboty i na pewno dostaniemy jeszcze za to po głowie. Każ mu siedzieć cicho i zrób, co masz zrobić.

Wybierz się zatem do konfesjonału ze świadomością, że nie czeka tam na ciebie księgowy, który za konkretną sumę grzechów wypisze ci odpowiedni rachunek, ale pełen miłości, współczucia i delikatności Ojciec, którego jedynym celem jest uwolnienie cię od cierpienia i lęku oraz obdarowanie szczęściem i radością.

Kiedy wieczorem ostatnią rzeczą, o której myślisz, jest modlitwa, zastosuj podobną taktykę i po prostu się pomódl. Siądź na 10-15 minut, uspokój oddech, zacznij uświadamiać sobie, że On jest koło ciebie, w tobie, wszędzie wokoło, uśmiechnij się do Niego. Z pewnością przez głowę będą przelatywały ci historie z kończącego się dnia, setki myśli, dialogów, zapachów, obrazów, reakcji ludzi, lęków o jutro i całe życie. Weź każdą z tych rzeczy osobno, nazwij, czym ona jest, pomyśl, jakie wywołuje w tobie emocje i bez zastanawiania się, czy jest dobra czy zła, oddaj Mu ją z poczuciem, że naprawdę On nad wszystkim panuje i wie, co ma z tym zrobić.

2. Spotkaj się z przyjaciółmi i rodziną

Większość z tych, którzy pracują zawodowo, wie, jak wygląda każdy dzień: śniadanie, tramwaj, autobus, praca, przerwa w pracy, autobus, tramwaj, rower, kolacja, prysznic, sen. Dni zlewają się w bardzo podobne do siebie odcinki czasu, w których mamy do wykonania konkretne zadania. Na studiach sprawa wygląda podobnie, choć dochodzi jeszcze sprawa nauki, egzaminów i spóźnionych przelewów ze stypendium naukowym.

W takich warunkach nietrudno o zamknięcie się na innych i pozostanie samemu ze swoimi problemami. Nie spotykamy się z innymi z różnych przyczyn: bo brakuje czasu, bo nie chcemy zarzucać ich swoimi problemami, bo nie wypada ciągle do kogoś wydzwaniać lub pisać etc.

A guzik prawda. Słyszysz, jak mały potworek ciągle ci to powtarza, nie? Zadzwoń do kogoś, z kim dawno nie rozmawiałeś, napisz mail, wiadomość na Facebooku, umów się na spotkanie. Wiadomo, że z ważnymi i osobistymi problemami nie biegnie się od razu do wszystkich znajomych, dlatego dbaj o te najlepsze przyjaźnie i związki z rodziną, ufaj tym ludziom, poznaj ich punkt widzenia.

Porozmawiaj z rodzicami, dziadkami, bratem i siostrą - mają nieraz o wiele większe doświadczenie w tym, co dopiero przed tobą. Posłuchaj ich i przemyśl sprawę. Nie ma na tym świecie chyba niczego wspanialszego niż budowanie dobrych relacji z innymi, rozmowy z nimi, wzajemny szacunek i otwartość. To bardzo skuteczna broń przeciwko wszelkim kryzysom, zwątpieniom i małym potworkom szepczącym kłamstwa do ucha.

O wiele łatwiej poradzić sobie z duchowymi wątpliwościami i kryzysami, kiedy możesz o nich z kimś porozmawiać lub przebywać w większej grupie, która wspólnie się modli, celebruję mszę świętą, dyskutuje i rozmawia o swojej wierze i kłopotach związanych z jej przeżywaniem.

3. Znajdź czas dla siebie, odpocznij i ciesz się drobnymi rzeczami

Temu niestety nie sprzyja dzisiejsze wieczne zabieganie i sterty zalęgających obowiązków. Ale serio, Bóg nie oczekuje od nas bycia całodobowym serwisem czyszcząco-sprzątającym, kucharzem, sekretarką, organizatorem gier i zabaw w jednym. Nie będzie łatwo, ale znajdź te 15 minut na kawę, zaparz liściastej (nie torebkowej!) herbaty, usiądź na balkonie, w ogrodzie, przejdź się między drzewami w parku, przeczytaj fragment dawno odłożonej książki, posłuchaj muzyki, obejrzyj wreszcie ten serial, do którego przymierzasz się od dłuższego czasu.

Życie nie składa się tylko z pracy, obowiązków i wypełniania zadań. Bez odpoczynku i dystansu stanie się jałowe, nieznośne i szare. Przeszkadza to także w prowadzeniu dobrego życia duchowego, bo uniemożliwia dostrzeżenie działania Boga w małych i pozornie błahych rzeczach.

Zmęczenie i poczucie zawalenia obowiązkami sprawia, że zaczynamy liczyć czas, denerwować się, że mamy go tak mało na powierzone nam zadania, wyrzucać niepotrzebne punkty z listy i oszczędzać tam, gdzie się da. W końcu "pod nóż" pójdzie modlitwa, lektura Pisma Świętego, może nawet niedzielna msza święta. Pamiętaj, odpoczynek jest integralną częścią życia człowieka i nie należy go zaniedbywać.

* * *

To tylko kilka prostych porad, które możesz zastosować w przypadku kryzysu duchowego. Pamiętaj jednak, że nic nie zastąpi rozmowy z kimś doświadczonym w tych sprawach, z psychologiem lub kierownikiem duchowym. Jeśli zauważasz, że powyższe wskazówki nie są w stanie ci pomóc, koniecznie skonsultuj się z tymi osobami.

Michał Lewandowski - redaktor DEON.pl, publicysta, teolog. Prowadzi autorskiego bloga "teolog na manowcach".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

3 kroki do wyjścia z kryzysu duchowego
Komentarze (2)
9 lipca 2016, 15:16
Krok pierwszy: Zrozum, że nie ma czegoś takiego jak Bóg.
Andrzej Ak
10 lipca 2016, 19:31
Bazyli, Ty proponujesz zostać ze swoim kryzysem sam na sam, który nierzadko zamienia się w depresję i kończy zwykle poważną chorobą, z którą się już człowiek musi zmagać nawet latami. A tu, w tym artykule proponuje się drogę o wiele lepszą niż jakakolwiek droga na "skróty". Chcesz się w życiu męczyć? Twój wybór, nikt Ci tego nie zabroni. Wiedz jednak, że są łatwiejsze drogi do wyjścia z życiowych kryzysów. Jezus jest drogą i życiem w prawdzie i miłości. Gdy kiedyś utkniesz w życiowym labiryncie pamiętaj, tylko Jezus będzie Ci mógl pomóc wyjść cało z tego labiryntu!