4 rzeczy, które czynią z ciebie chrześcijanina

(fot. tom nguyen adelaide/flickr.com)
William J.O`Malley SJ

Wielki pisarz G.K. Chesterton wypowiadając się na temat chrześcijaństwa napisał: "Problem z chrześcijaństwem nie polega na tym, że zostało przetestowane i okazało się niewystarczającym. Polega na tym, że okazuje się zbyt trudne i nie ma nawet próby jego realizacji".

Jeśli zamierzasz przyczepić sobie etykietkę "chrześcijański", to warto poświęcić nieco czasu, by odkryć, co to słowo rzeczywiście oznacza. Każdy mit (system znaczeniowy) próbuje odpowiedzieć na trzy pytania o ludzką kondycję. (1) Co jest złe w ludzkim życiu? Dlaczego życie nie jest "takie, jakie być powinno"? I, czasami, dlaczego tylko my jesteśmy jedynym gatunkiem obarczonym takimi pytaniami?
(2) Jeśliby przyjąć ograniczenia nałożone prawami fizyki i śmiercią, to jak sprawy powinny się toczyć?
Oraz (3) Co możemy zrobić, aby nasze życie było bardziej szczęśliwe? Jak możemy sprawić, aby świat i my sami stawali się lepsi, mniej niepewni? Jeśli wszyscy jesteśmy ofiarami wieloletniej wszechstronnej indoktrynacji ze strony edukatorów chrześcijańskich, to odpowiedzi na te pytania powinniśmy mieć w małym palcu. Natychmiast. Czyż nie?

Czym chrześcijaństwo nie jest

Od czterdziestu lat uczę teologii. Często pytam studentów, co dla nich oznacza bycie chrześcijaninem (coś w rodzaju testu stopnia ich indoktrynacji). W przytłaczającej większości te odpowiedzi się powtarzają: nie ranić nikogo, być miłym, być wielkodusznym, być dobrym moralnie człowiekiem, przestrzegać dekalogu.
Pomimo tak długiego czasu, wciąż jestem zaskakiwany kiepską jakością ich wiedzy. Już wiedziałem, że indoktrynacja jest dość nieskuteczna w odniesieniu do ich zachowania; jednak dlaczego codziennie wszyscy nie ustawiają się jak należy, aby przyjąć Komunię św. podczas porannej mszy? To co najbardziej mnie zaskakiwało to ich totalna nieświadomość, nawet nie z powodu ich własnej winy, ale samej propagandy, którą wydawali się być skołowani.

Chrześcijaństwo nie mówi, aby nie ranić nikogo

Przede wszystkim chrześcijaństwo nie mówi, aby nie ranić nikogo. Nigdzie w Piśmie Świętym nie jest powiedziane, że każde działanie jest dobre, o ile nie wyrządza komuś (zauważalnej) krzywdy. Chrześcijanie także nie mają żadnego patentu na bycie miłymi i wspaniałomyślnymi. Żydzi chcą być mili i wielkoduszni; tak samo jak etyczni ateiści. Tylko wiedźmy w podaniach ludowych naprawdę chcą być znienawidzone. W chrześcijaństwie nie chodzi o to, aby nie być "niedobrym".

Chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z moralnością

No może za wyjątkiem, kiedy zakłada ono, że ktoś jest moralny, to znaczy jest tak dobrym człowiekiem jak tylko może być, czego pragną nawet uczciwi ateiści. Religia dotyczy naszej "pionowej" (wertykalnej) relacji z Bogiem i wpływu tego związku na nasze stosunki z bliźnimi. Moralność dotyczy naszych "poziomych" (horyzontalnych) stosunków z naszymi bliźnimi w naszym środowisku niezależnie od tego, czy Bóg istnieje czy nie. Musimy być moralni tylko po to, by być autentycznie ludzcy. Chrześcijaństwo także nie posiada monopolu na moralność.
Różne filozofie i religie mogą radykalnie różnić się co do dość specyficznych kwestii moralnych — liczby żon, które może mieć mężczyzna, jedzenia mięsa czy świętowania w określony dzień, picia, zabaw, kobiet-kapłanów — ale, z wyjątkiem wyznawców dziwacznych sekt, wszyscy filozofowie i postacie religijne w ciągu historii ludzkości konsekwentnie zgadzały się co do podstaw "okrucieństwa człowieka do człowieka" (by użyć sformułowania Roberta Burnsa) oraz zasad właściwego ludzkiego zachowania, które powinno być oczywiste dla każdego o uczciwych zamiarach. I nieważne, w jakim czasie i w którym miejscu na ziemi prawa wszystkich kultur w rzeczywistości sprowadzają się do instrukcji zawartych w Dziesięciu Przykazaniach.
Wielu z tych, którzy porzucili religię zorganizowaną narzeka, że główną przyczyną były "wszystkie te zasady". Prawdę mówiąc, kierujący się dobrymi intencjami nauczyciele wiary wszystkich wyznań tragicznie przeciążają umysły ludzi informacjami, by uprecyzyjnić podstawowe, naturalne, ludzkie prawo. Natomiast w większości religii wszystkie te zasady próbują przekazać ludziom, co powinni czynić, aby jedynie być przyzwoitymi. Zasady te są wyjaśniane ludziom w sposób albo zbyt ograniczony, albo zbyt natarczywy, zbyt skupiony na sobie lub zbyt naiwny, by mogli je zrozumieć.
Czy możesz sobie wyobrazić jakieś wyznanie wiary oświadczające, że uczyni ludzi szczęśliwymi ze sobą i z Bogiem głosząc coś przeciwnego do Dekalogu, Tao czy Wedy? "Zapomnij o Bogu i zatroszcz się tylko o siebie i swoich bliskich. Tylko twoje własne ja jest prawdziwe! Nie zajmuj się rodzicami, używaj i szukaj orgazmu wszędzie i zawsze kiedy możesz, łam sprzeciwy, składaj kłopotliwe obietnice i pożądaj — pożądaj!" (byłoby czymś tragicznym, gdyby te zasady zostały ze czcią wypisane na ścianach Madison Avenue czy w sali zarządu TV).

Przestrzeganie Dekalogu nie czyni ludzi dobrymi chrześcijanami

Dwa z hebrajskich przykazań ("Pamiętaj, abyś zawsze święcił szabat" i "Czcij ojca swego i matkę swoją") nie są negatywne: nie będziesz. Pierwsze trzy mówią wierzącemu, czego nie powinien czynić w odniesieniu do Boga: żadnych fałszywych bożków, żadnego lekceważenia Imienia Pana; oddawaj cześć Bogu, powstrzymuj się od pracy w Dzień Pański. Pozostałe siedem mówi o tym, czego nie należy czynić bliźniemu: nie znęcaj się nad rodzicami, nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie kłam, nie pożądaj żony bliźniego swego ani żadnych jego rzeczy. Jednak przestrzeganie Dekalogu nie czyni ludzi dobrymi chrześcijanami czy nawet dobrymi Żydami. To powoduje, że są oni dobrymi i moralnie prawymi ludźmi. Podobnie dzieje się, gdy przestrzega się Tao [chińska Księga Drogi i Cnoty — przyp. tłum.] autorstwa Laozi czy buddyjskiej Wedy.
Ten kto stara się żyć według tych zasad jest bardzo dobrym człowiekiem, jednakże nie jest jeszcze tak naprawdę chrześcijaninem (patrz przypowieść o bogatym młodzieńcu, Mt 19,16-22). Problem negatywnego prawa polega na tym, że zawsze istnieje pokusa, aby znaleźć w nim jakieś luki. Jedną z takich najjaskrawszych prób, z jaką w swoim życiu się spotkałem, był chłopak, który udawał się do domu publicznego, mówiąc mi: "Przykazanie mówi: 'Nie popełniaj zdrady małżeńskiej' [w tłumaczeniu ze staroangielskiego — przyp. tłum.], lecz ja nie jestem żonaty".
Z drugiej strony, przykazania chrześcijańskie są tylko dwa, a każde z nich jest pozytywne i prosi o działanie, nie nakazuje: "Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą" oraz "Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego". Nie ma tutaj żadnych luk prawnych.
Pierwsze z tych przykazań mówi, że chrześcijanin wierzy, iż Bóg jest ważniejszy od jakiegokolwiek stworzenia: pieniędzy, domu, pracy, seksu — czegokolwiek. Jeśli kiedykolwiek zachodzi konieczność wyboru pomiędzy wolą Bożą a stworzeniem, to wola Boża zwycięża niezależnie od tego, jak bolesna by była. Rodzice wiedzą to najlepiej, kiedy przychodzi wybierać między stanięciem w prawdzie (wola Boża) a podtrzymywaniem uczuć swojego dziecka. Wtedy muszą wybrać Prawdę.
Drugie chrześcijańskie przykazanie nie mówi, by kochać bliźniego bardziej niż siebie samego, ale tak jak siebie samego — tj. poświęcać mu tyle uwagi, ile poświęcasz sobie, gdy patrzysz w lustro. A w przypowieści o dobrym Samarytaninie Jezus głosił wyraźnie, że przez "bliźniego" rozumie każdego, kto jest w potrzebie i znajduje się na twojej drodze, bez względu na to jak głęboko jesteś uprzedzony do tej osoby lub jak ona jest uprzedzona w stosunku do ciebie.
Zatem jeśli uważasz się nawet "bardziej lub mniej" za chrześcijanina — ponieważ nie chcesz zranić nikogo, ponieważ chcesz być miły i wspaniałomyślny lub ponieważ chcesz żyć moralnie i przestrzegasz Dziesięciu Przykazań, to rzeczywiście możesz być bardzo miłą osobą, lecz nie jesteś jeszcze chrześcijaninem.

Czym jest bycie chrześcijaninem?

Po pierwsze — sprecyzujmy: nie mówię jeszcze o katolicyzmie. Mówię o zasadniczym przesłaniu chrześcijaństwa, które później zostało rozwinięte w różniące się nieco między sobą interpretacje tego podstawowego przesłania: katolicyzm, wschodnie prawosławie, anglikanizm (episkopalizm) i różnorodne formy protestantyzmu (baptyzm, prezbiterianizm, kongregacjonalizm, itd.). Sprawdzam raczej podstawowe przesłanie Chrystusa, co do którego wszystkie te różniące się interpretacje byłyby zgodne. Różnicami zajmiemy się w następnym rozdziale. Na tym etapie te dwie kwestie podejmowane jednocześnie wchodziłyby sobie w drogę.
Obecnie ograniczę się jedynie do Składu Apostolskiego bez żadnego wdawania się w jego bardziej subtelne, tym nie mniej drugorzędne elementy, takie jak jasne rozumienie "poczęła z Ducha Świętego", Trójca Święta, narodziny z dziewicy czy "zstąpił do piekieł".
Wierzę w Boga,
Ojca Wszechmogącego,
Stworzyciela nieba i ziemi
i w Jezusa Chrystusa,
Syna Jego Jedynego, Pana naszego,
który się począł z Ducha Świętego,
narodził się z Maryi Dziewicy,
umęczon pod Ponckim Piłatem,
ukrzyżowan, umarł i pogrzebion.
Zstąpił do piekieł.
Trzeciego dnia zmartwychwstał.
Wstąpił do nieba,
siedzi po prawicy Boga Ojca Wszechmogącego,
stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych.
Wierzę w Ducha Świętego,
święty Kościół Powszechny,
świętych obcowanie,
grzechów odpuszczenie,
ciała zmartwychwstanie
i życie wieczne.
Amen.
Tutaj, sądzę, jest sedno chrześcijańskiego mitu, wizja życia chrześcijańskiego. Te elementy odróżniają chrześcijaństwo od ateistycznego humanizmu i pozostałych wielkich religii świata, włączywszy judaizm, z którego ono wyrasta. Chrześcijanin wierzy, że:
(1) Jezus jest wcieleniem Boga. Nikt nie wie jak, jednak to sam Bóg stał się w pełni człowiekiem, by pokazać nam, jak to uczynić.
(2) Jezus-Bóg umarł, aby znów zmartwychwstać, by dzielić z nami, nawet obecnie, nie tylko zwycięstwo nad śmiercią, ale również boskie ożywienie: chwałę.
(3) Chociaż nasz świat materialny i życie są niewyrażalnie cenne, to nie są one ani wartościowe ani wieczne tak jak nasza dusza — iskra Boża w nas. Tak więc, gdy duch walczy w nas z materią, chcemy, by duch zwyciężał — przynajmniej chcemy tego.
(4) Otwarcie okazujemy naszą chrześcijańską wiarę w cotygodniowym posiłku, w którym Chrystus jest prawdziwie obecny, oraz w służebno-uzdrawiającej wspólnocie. Teraz Jezus nie ma fizycznych rąk ani serca za wyjątkiem naszych rąk i naszych serc. Jesteśmy Chrystusem na ziemi.
Są to, jestem przekonany, absolutne podstawy chrześcijaństwa: wcielenie; zmartwychwstanie, prymat ducha w nas; oraz oddająca cześć Bogu, służebna wspólnota. Proszę mnie poprawić, lecz uważam, że każda inna doktryna chrześcijańska jest — w różnym stopniu — do negocjacji.
Jeśli nie akceptujesz tych podstaw wiary, to możesz być doskonałym człowiekiem, moralną potęgą — być może nawet świętym jak Gandhi — lecz nie jesteś chrześcijaninem.
DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

4 rzeczy, które czynią z ciebie chrześcijanina
Komentarze (28)
AG
~Aleksandra Gerbatowska
6 lipca 2020, 12:27
Wielu uważa się za prawdziwych chrześcijan, a nimi nie jest. Wielu praktykujących katolików krzywdzi innych ludzi i ich postawa w niczym nie przypomina postawy prawdziwego wyznawcy chrześcijaństwa. Wierzący są pośród różnych odłamów chrześcijaństwa, a postawa wielu katolików zniechęca wiernych do chodzenia do Kościoła.
13 stycznia 2016, 12:46
Z jakiej książki/artykułu pochodzi ten fragment?
W
wu
1 lutego 2014, 19:46
Artykuł BARDZO dobry. Trafia w sedno.
M
misio
12 stycznia 2014, 23:50
CO ZA ANTYCHRZEŚCIJAŃSKIE BZDURY!!! Bóg nie wymaga od nas, abyśmy w coś tam wierzyli, ale żebyśmy czynili dobro. ... to jakaś nowa PO-stępowa i Judaszowa Ewangelia, Kościół bez Boga - marzenie całego czerwonego pomiotu szatana
Miłosz Skrodzki
12 stycznia 2014, 12:07
CO ZA ANTYCHRZEŚCIJAŃSKIE BZDURY!!! Bóg nie wymaga od nas, abyśmy w coś tam wierzyli, ale żebyśmy czynili dobro. Tylko wtedy jesteśmy z Nim zjednoczeni i zasługujemy na niebo. Chrześcijaństwo to dobro, nie ma "moralności świeckiej", bo to Bóg jest sam motywem naszych działań. "Wiara bez uczynków jest martwa". "Bóg jest miłością". Bóg nie przyszedł na Ziemię po to, żeby nam dawać jakąś enigmatyczną wiarę, ale po to, żebyśmy dobrze zyli. Bez Niego to niemożliwe.
G
Giustina
12 stycznia 2014, 11:53
a mi się wydaje że artykuł nie jest o tym, jak powinien postępować chrześcijanin. Bo czy to nasze zachowanie definiuje to, że jesteśmy chrześcijanami? ktoś może postępować zgodnie z zasadami zawartymi w Dekalogu, ale nie wierzyć w Jezusa Chrystusa, Pana i Zbawiciela - czy to oznacza, że jest chrześcijaninem? A z drugiej strony ktoś może wierzyć w Chrystusa, ale ze względu na swoją słabość i grzeszność nie przestrzegać wszystkich zasad moralności chrześcijańskiej - czy to oznacza, że jest gorszym chrześcijaninem? Chrześcijaninem jest ten, kto wierzy w prawdę zawartą w Składzie Apostolskim. A moralność to odrębna kwestia
A
ann
12 stycznia 2014, 00:09
do JKL - hmm, chyba rozumiem Twoje "przerażenie" i "zwieszenie głowy"..., myślę, że tekst miał właśnie zmusić do myślenia, do zastanowienia się...; że po pierwsze chrześcijaństwo to spotkanie się z Osobą Jezusa, który będąc Bogiem dla mnie stał się człowiekiem, za mnie umarł, po to abym z Nim mogła kiedyś żyć w Jego Królestwie...; w żadnej innej religi Bóg nie staje się tak bliski człowiekowi, tak bardzo ludzki i to jest niesamowite doprawdy!-) Wydaje mi się, że autor tekstu chciał powiedzieć, że w chrześcijaństwie najważniejszy jest JEZUS - i z mojego spotkania się z Nim wynika moje dobre życie, uczynki, itd...; po pierwsze ON i co ON dla mnie uczynił a dopiero potem JA i to jak Ja Jemu odpowiem....; jakby przywrócenie właściwej kolejności trochę... ja to tak rozumiem...-) no i myślę, że warto to rozkminiać, tak jak Ty to robisz w swoim tekście....; pozdrawiam serdecznie-) ...
K
kontra
11 stycznia 2014, 23:26
Wiara bez uczynków (dobrych) martwa jest. Więc całe gadanie, że w chrześcjaństwie nie chodzi o moralność, dobroć, wielkoduszność, sieje niepotrzebny zamęt. Co komu po wierze jeśli będzie niszczył bliźniego? Faszyści w Oświęcimiu też wierzyli w Boga, obchodzili Boże Narodzenie, by na drugi dzień wysyłać ludzi do pieców gazowych.  
G
GDA
11 stycznia 2014, 21:49
Mi się wydaje, że autorowi chodziło o jeden fundament, który jest zatracany często w spojrzeniu na chrześcijan- chrześcijaninem jest osoba w pełni wierząca i akceptująca Boga, wcielenie, Chrystusa. Którzy zachowują się w ten czy inny sposób dlatego, że chcą pozostać w zgodzie z wolą Bożą a nie dlatego, że wola Boża jest w takim ogólnoludzkim rozumieniu "dobra". 
O
ONA
11 stycznia 2014, 15:44
tylko   teolog  może  tak  zawile  napisać:))..ja juz też  tez  niewiem    teraz jak  mam   postepować......................wspólczuje    studentom..z Bogiem.....itroche  prostoty....tak poprostu-zwyczajnie
J
JKL
11 stycznia 2014, 15:22
Trochę mi ten tekst zawiesił głowę. Bo się zaczęłam zastanawiać: no co ja za mało robię? Co jeszcze? To, że żyję, czy choćby staram się jako osoba niedoskonała, żyć jak najlepiej. Stawiając nawet to przykazanie miłości na piedestale. Czy to jest za mało? Czy nie jestem chrześcijaninem? Jak to? ... No i chyba dotarło do mnie, że chyba zwyczajnie jest to rzecz naturalna dla mnie: to, że wierzę, to, że moje dobre uczynki mają źródło w chrześcijańskim wychowaniu i "kręgosłupie moralnym".  Ten tekst mnie przestraszył, bo zaburzył mi wiarę w siebie jako w chrześcijanina. Czy słusznie? Czy to nie jest trochę tak, jak z skarżeniem się księdza w Kościele na tych, którzy do Kościoła nie chodzą? Czyli opiernicz dostają Ci, co są w tym Kościele, bo przecież prawdziwi adresaci tego i tak nie słyszą? Chodzi mi o to (może trochę chaotycznie), że hmmm... Ci co tu trafiają (czytelnicy), w znakomitej większości są dobrzy i moralni w oparciu o wiarę chrześcijańską... A chyba nie da się być niby-chrześcijaninem? W sensie być dobrym w oparciu o zasady dekalogu, deklarować chrześcijaństwo, a jednocześnie nie przyjmować prawdy zawartej w Składzie Apostolskim? To jest tak ściśle powiązane, że wydaje się być naturalną koleją rzeczy w głowie człowieka deklarującego wiarę... Nie wiem? Ktoś podobnie rozprawia w głowie nad tym?
A
aka
11 stycznia 2014, 15:19
Jesteśmy Chrystusem na ziemi! "Do nieba patrzysz w górę, a nie spojrzysz w siebie; Nie znajdzie Boga, kto go szuka tylko w Niebie." 
jazmig jazmig
11 stycznia 2014, 13:39
@autor i Kinga ...Teraz Jezus nie ma fizycznych rąk ani serca za wyjątkiem naszych rąk i naszych serc. Jesteśmy Chrystusem na ziemi." ... Jezus ma fizyczne ręce i serce, jeżeli tylko zechce. Często o swoim sercu mówi, pokazuje swoje poranione dłonie i stopy oraz ranę w boku różnym wizjonerom. Nie jesteśmy Chrystusem na ziemi. Jesteśmy ludźmi, słabymi, grzesznymi, dążącymi do zbawienia, ale ludźmi i nikim więcej.
jazmig jazmig
11 stycznia 2014, 13:33
dlaczego codziennie wszyscy nie ustawiają się jak należy, aby przyjąć Komunię św. podczas porannej mszy? Jak należy się ustawiać, aby przyjąć Komunię Św.? Moralność dotyczy naszych "poziomych" (horyzontalnych) stosunków z naszymi bliźnimi w naszym środowisku niezależnie od tego, czy Bóg istnieje czy nie. Musimy być moralni tylko po to, by być autentycznie ludzcy. Chrześcijaństwo także nie posiada monopolu na moralność. Moralność wynika z etyki i rzeczywiście nikt nie ma na nią monopolu. Nie ma jednej morlaności, ponieważ nie ma jednego standardu etycznego. Chrześcijanin zatem przestrzega zasad moralności chrześcijańskiej, a zatem tej, której źródłem jest etyka chrześcijańska i opisana w Dekalogu oraz w Ewangeliach. Wierzy on w istnienie TrójOsobowego Boga, monogamiczne małżeństwo i inne zasady opisane w Ewangeliach i dokumentach Apostołów. Myślę, że Skład Apostolski dość dobrze oddaje to, w co chrześcijanin wierzy, ale ważne jest również to, co on ma robić, jak postępować - i o tym jest mowa właśnie w Ewangeliach i apostolskich dokumentach.
J
Janusz
10 maja 2011, 21:38
Bardzo podoba mi się głos Joli. W pełni podzielam te uwagi. O. O'Malley SJ sporo wziął z Ortodoksji Chestertona (analiza Składu Apostolskiego). Położenie nacisku na najważniejsze przykazanie bywa czasem zapominane, a tu znajduje się w centrum - poddanie się woli Bożej, a nie ludzkiej. Popieram uwagi Kingi, natomiast Ewa chyba napisała na podstawie jakigoś innego tekstu.
E
ewa
9 marca 2011, 09:26
artykuł bardzo dobry i wręcz prowokujący moralizatorów i oszczerców. Naprawdę daje do myślenia i stawia nasza wiarę na nogi. Otwiera mam oczy i pozwala spojrzeć głebiej w naszą duchowość! :) Być dobrym na siłę bez łaski bożej jest po prostu NIEMOŻLIWE. Bo dobro jest wynikiem MIŁOŚCI- nasza miłośc jest wynikiem odpowiedzi na MIŁOŚC BOGA do nas. Dobre uczynki są naturalną konsekwencją tej drogi w nawracaniu.
M
Magda
5 marca 2011, 10:16
"Ten kto stara się żyć według tych zasad jest bardzo dobrym człowiekiem, jednakże nie jest jeszcze tak naprawdę chrześcijaninem" ale czy ten kto "wierzy we wcielenie, zmartwychwstanie, prymat ducha oraz oddaje cześć Bogu we służebnej wspólnocie" już jest chrześcijaninem? Mt 7, 21: "Nie każdy kto mi mówi Mi: "Panie, Panie"!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie." Czy nie jest tak, ze wiara w Chrystusa zobowiązuje człowieka wierzącego do konkretnej postawy wobec innych ludzi? Chrześcijanin to człowiek, który 1)wierzy i 2)postepuje zgodnie z wiarą. Tak jak nie można powiedzieć, że ten kto zachowuje różne zasady moralne jest już chrześcijaninem, tak chyba nie nie wystarczy wierzyć, żeby móc się nim nazwać. (Chyba że w słowach "oddaje cześć Bogu we służebnej wspólnocie" autor chciał zawrzeć tą właśnie chrześcijańską postawę). 
U
uu
4 marca 2011, 22:53
R !Tak  w Kościele dowiesz się ,że jesteśmy Mistycznym Ciałem Chrystusa.
Jadwiga Krywult
4 marca 2011, 21:39
bo spór w tej materii chyba nie jest potrzebny i raczej trudno ziemianinowi poruszać się w materii niebieskiej :) Dlatego poruszamy się w materii ziemskiej. "Jesteśmy Chrystusem NA ZIEMI." KIngo, z przeproszeniem, jesteś Chrystusem? Są chyba jakies granice wypisywania bzdur na Deonie. A zresztą nie wiem,.... może niema. To jest cytat z artykułu. Zresztą nie wiem, co w nim tak oburzającego.
R
R
4 marca 2011, 20:00
bo spór w tej materii chyba nie jest potrzebny i raczej trudno ziemianinowi poruszać się w materii niebieskiej :) Dlatego poruszamy się w materii ziemskiej. "Jesteśmy Chrystusem NA ZIEMI." KIngo, z przeproszeniem, jesteś Chrystusem? Są chyba jakies granice wypisywania bzdur na Deonie. A zresztą nie wiem,.... może niema.
F
franek
4 marca 2011, 12:45
"chociaż nasz świat materialny i życie są niewyrażalnie cenne, to nie są one ani wartościowe ani wieczne tak jak nasza dusza — iskra Boża w nas. Tak więc, gdy duch walczy w nas z materią, chcemy, by duch zwyciężał — przynajmniej chcemy tego"   - czy to jest chrześcijanskie?  Przecież mamy zmartwychwstac z ciałem! Tak zmartwychwstał Chrystus. On powiedział że nieczyste jest to co z wnetrza nas wychodzi, a nie to co z zewnątrz. Czyli grzech jest związany z duchem! Czy ciało samo z siebie może zgrzeszyć? Owszem grzeszymy za pomocą ciała, ale i dobre uczynki robimy za pomoca ciała, ba - wszystko co robimy czy wyrażamy jest za pomocą ciała! Ale zgrzeszyć możemy tylko w duchu, świadomie, dobrowolnie,... Tym się człowiek różni od duchów niebieskich że ma duszę i ciało. Razem!  Bóg chcąc z nami nawiązać lepszy, bezpośredni kontakt przyjął też ciało! Ono jest bardzo ważne, ale nieprawdą jest jest ono jest grzeszne. Duch wprawdzie ochoczy, ale ciało mdłe - to kolejny mit.
T
to
4 marca 2011, 12:19
 relacja pionowa plus relacja pozioma ... jak by nie kombinował wychodzi ... krzyż.
4 marca 2011, 11:32
Świetny artykuł.
Jadwiga Krywult
4 marca 2011, 09:39
  bo spór w tej materii chyba nie jest potrzebny i raczej trudno ziemianinowi poruszać się w materii niebieskiej :) Dlatego poruszamy się w materii ziemskiej. "Jesteśmy Chrystusem NA ZIEMI."
T
to
4 marca 2011, 08:44
 "Otwarcie okazujemy naszą chrześcijańską wiarę w cotygodniowym posiłku, w którym Chrystus jest prawdziwie obecny, oraz w służebno-uzdrawiającej wspólnocie. Teraz Jezus nie ma fizycznych rąk ani serca za wyjątkiem naszych rąk i naszych serc. Jesteśmy Chrystusem na ziemi." SEDNO. JEDNAK ZMARTWYCHWSTAŁ TAKŻE FIZYCZNIE. WIĘC MA RĘCE I NOGI. JEST I TAKI I TAKI. I MY NIM JESTEŚMY, A RACZEJ ON NAMI, MNĄ, TOBĄ. zostawmy tę kwestię otwartą... bo spór w tej materii chyba nie jest potrzebny i raczej trudno ziemianinowi poruszać się w materii niebieskiej :)  a co do idei tekstu: śp. kard. Lustiger mówił, że każdy cżłowiek jest chrześcijaninem, ale nie każdy to wie ... 
Jadwiga Krywult
4 marca 2011, 07:50
"Otwarcie okazujemy naszą chrześcijańską wiarę w cotygodniowym posiłku, w którym Chrystus jest prawdziwie obecny, oraz w służebno-uzdrawiającej wspólnocie. Teraz Jezus nie ma fizycznych rąk ani serca za wyjątkiem naszych rąk i naszych serc. Jesteśmy Chrystusem na ziemi."
J
Jola
3 marca 2011, 23:31
Niezwykle cenny artykuł w czasach powszechnej troski o zwajemne relacje, kiedy na miejscu pierwszym stawiany jest człowiek z jego pragnieniemi i oczekiwaniami względem drugich, a nie względem Boga, który objawił nam pełna prawdę. Iść pod prąd nie jest łatwo, ale płynąc z prądem to zwyczajna zdrada Boga, to zabijanie Ducha Bożego, który w nas jest. mamy żyć na chwałę Boga, a pragnienie chwały Boga zobowiązuje do wierności. B. trafne spostrzeżenie: Jeśli kiedykolwiek zachodzi konieczność wyboru pomiędzy wolą Bożą a stworzeniem, to wola Boża zwycięża niezależnie od tego, jak bolesna by była. Rodzice wiedzą to najlepiej, kiedy przychodzi wybierać między stanięciem w prawdzie (wola Boża) a podtrzymywaniem uczuć swojego dziecka. Wtedy muszą wybrać Prawdę. Zatem broniąc Prawdy jesteśmy dobrymi rodzicami wobec wszystkich! 
Piotr
3 marca 2011, 20:54
świetne