Alicja Walczak o "Big Brotherze": cały ten program to był palec Boży [WYWIAD]

(fot. youtube.com/tuiteraz)
Magda Fijołek / Alicja Walczak

"Dziś na tamten etap patrzę inaczej, w końcu minęło już 18 lat. To był dla mnie proces świadomej pracy, rozwoju duchowego, odrzucania rzeczy, które mi nie odpowiadały" - mówi.

Powrót programu "Big Brother" do telewizji wywołał falę wspomnień związanych z pierwszą edycją reality show, które zrewolucjonizowało polskie media u progu XXI wieku. Jedną z najbardziej popularnych gwiazd pierwszego sezonu była Alicja Walczak, której udział w programie nie tylko przyniósł popularność, ale i skonfrontował z pytaniem o to, czym dla niej jest wiara. - Pan Bóg i w takich programach, niekoniecznie dotyczących ludzi Kościoła, chce powiedzieć - jestem dla wszystkich - mówi w rozmowie dla DEON.pl Alicja Walczak.

DEON.PL POLECA

Magda Fijołek: Kiedy w Twoim życiu pojawił się Pan Bóg?

Alicja Walczak: Bardzo wcześnie i można by rzec - zwyczajnie. Wychowałam się w wierzącej, katolickiej rodzinie i ten czas najmłodszych lat był przeze mnie w dużym stopniu spędzony w kościele. Schola, jasełka, konkursy recytatorskie, pomoc siostrom zakonnym… Wszystko to było w moim dziecięcym życiu bardzo ważne. Mało tego, po bierzmowaniu nawet miałam wewnętrzną potrzebę zdania także matury z religii. Niewiele osób się na to decydowało, ale sama chciałam to zrobić.

Dziś obecność religii w szkole coraz częściej budzi kontrowersje.

Ja miałam to szczęście, że nie chodziłam na lekcji religii w szkole. Cieszę się z tego, bo te katechezy przy kościele były w innej oprawie, miały bardziej wyjątkowy charakter. Odłączenie od szkoły dawało poczucie, że to mój wybór.

Katolickie wychowanie, matura z religii - brzmi to bardzo sielsko. Nigdy nie doświadczyłaś kryzysu w relacji z Bogiem?

Tego nie powiedziałam. Człowiek dojrzewa i z czasem nastawia się na konsumpcję. Popełniamy błędy, grzeszymy, odchodzimy od źródła, którym jest Bóg. Z perspektywy czasu, gdy zaczyna się nam walić życie - u mnie był to wypadek - świat zewnętrzny nie potrafi nam pomóc w cierpieniu i bólu. I wtedy szukamy odpowiedzi w sferze duchowej. Dla mnie ten wypadek, problemy ze zdrowiem, stały się takim mocnym impulsem do powrotu do Boga. Wiara zaszczepiona gdzieś tam we mnie w dzieciństwie wydała owoc, stała się dojrzalsza. To trochę jak z synem marnotrawnym, który zbłądził, popełnił wiele błędów; ale najważniejsze, by stanąć na nogach i zdecydować, w jakim świecie chcemy żyć i jakimi ludźmi chcemy się otaczać.

Big Brother dał Ci sporo sławy. Ale już wtedy przykuwałaś uwagę widzów i uczestników nie tylko urodą czy ciekawą osobowością, ale odwagą w przyznawaniu się do wiary. Nie bałaś się, że zostaniesz wyśmiana lub posądzona o religijność "na pokaz"?

Powiem Ci, jak wyglądało to dokładnie. Dla mnie cały ten program był palcem bożym. Bóg nie chce, by tylko święci i ci, którzy nie zbłądzili, byli blisko Niego.

Nie posyła się lekarza do zdrowych.

Dokładnie. W naszych upadkach i grzechach nie ma lepszego, gorszego. To ludzie wartościują, co jest mniejsze, co większe, zaczyna się licytacja. Mnie się wydaje że Pan Bóg i w takich programach, i w popularnych mediach, niekoniecznie dotyczących ludzi Kościoła, chce powiedzieć - jestem dla wszystkich. Chrystus nie przyszedł tylko dla garstki osób religijnych, ale do całego świata. On chce abyśmy przestali grzeszyć i żebyśmy żyli moralnie. Jako chrześcijanie jesteśmy zobowiązani do tego, by dawać świadectwo miłości. Owocem tej miłości jest miłosierdzie, przebaczenie. Cały ten proces zaczyna się od drobnych rzeczy: przebaczenia co do kłamstwa, czegoś głupiego, drobnego, małej, ale realnej krzywdy. Jeśli ludzie jednak chcą się zmienić i żałują, to w nas jest jednak taka przekora - nie pozwalamy się im zmieniać. Gdy już przykleimy łatki do poszczególnych osób, to wygodnie nam z myślą, że te łatki są na zawsze. A przecież, co pokazuje przykład św. Pawła, nawet z najbardziej gorliwych przeciwników wiary Bóg może uczynić swoich wiernych uczniów.

Próbowałaś więc ewangelizować mieszkańców domu Wielkiego Brata?

Wiedziałam, że reakcje mogą być takie, że to wszystko na pokaz, pod kamery. Ale ja szczerze mówiąc, modliłam się, gdy światła były zgaszone. Wtedy nie miałam pojęcia, że są też takie na podczerwień, by widzieć w ciemności (śmiech). Starałam się nie narzucać swojej wiary, ale wykorzystać ją, by umocnić samą siebie. Jeśli robiłam coś przez trzydzieści lat, to dlaczego miałabym tego nagle nie robić? To była dla mnie siła wewnętrzna. To widzowie zwrócili uwagę, że się modlę, zaczęli o to dopytywać uczestnicy. To było dla mnie duże zaskoczenie, bo starałam się z tym nie obnosić.

Jakie były ich reakcje?

Widziałam mieszane uczucia. Z jednej strony zdziwienie, z drugiej podejrzenie, że to wszystko jest jakąś maską, grą na pokaz.

Pytam nie bez powodu - Maja Frykowska, znana wcześniej jako Agnieszka i "Frytka" też była w Big Brotherze, gdzie zasłynęła paroma skandalami, a teraz głośno mówi o nawróceniu. Nie wszyscy wierzą w takie przemiany. Z jakimi reakcjami Ty sama się spotykasz?

Nigdy nie spotkałam się z jakimiś negatywnymi komentarzami na temat mojej wiary, może dlatego, że bardzo staram się nią nie epatować. Każdy ma swoją drogę i swoją wrażliwość - ja mojej wiary nikomu nie narzucam, tylko po prostu się nią dzielę. Sama jednak wierzę i ufam, że człowiek może się zmienić. Przykro mi słyszeć, że ludzie nie wierzą w to, że ktoś kto miał łatkę "grzesznika" mógł się nawrócić. Jak można tak myśleć? To ustawianie się w roli Boga. Myślę, że może to wynikać z tego, że ludzie nie ufają sami sobie - gdyby wiedzieli, że zmiana jest możliwa również i w ich życiu, to uwierzyliby innym, którzy takiego nawrócenia doświadczyli.

My sami możemy dawać świadectwo, akceptuję wybory czy decyzje osób niewierzących. Mogę tylko mówić o tym, co wydarzyło się u mnie w życiu. Nie ma we mnie chęci "nawracania" - doszłam do swojego miejsca poprzez relację z Bogiem, szukając przykładów u innych, także w przykładach biblijnych.

Co według Ciebie oznacza nawrócenie?

To słowo jest odmieniane przez wszystkie przypadki, w związku z tym trochę nam już spowszedniało, zatraciło swoje prawdziwe znaczenie. Dla mnie nawrócenie to przede wszystkim odwrócenie od swojego grzechu, błędów wynikajacych z dotychczasowej perspektywy. Spojrzenie inaczej na świat, na ludzi. To przenosi się na każdą sferę: pracy, uczelni, rodziny, przyjaciół.

Wracając do Big Brothera - czego się nauczyłaś dzięki uczestnictwu w tym programie?

Dziś na tamten etap patrzę inaczej, w końcu minęło już 18 lat. To był dla mnie proces świadomej pracy, rozwoju duchowego, odrzucania rzeczy, które mi nie odpowiadały.

Czy jest coś, czego żałujesz?

Nie. Nawet jeśli były takie rzeczy, na które dziś bym się nie zdecydowała, to mam głębokie przekonanie, że wszystko to zostało wymazane, wybaczone i nie ma co do tego wracać. Dziś nie mam potrzeby zajmowania się przeszłością, wolę patrzeć w przód.

Wzięłabyś udział w tego typu programie, gdybyś dziś usłyszała taką propozycję?

(śmiech) Raczej nie. Jak mówią - nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Być może w innej formie, w innej roli - prowadzącej lub dziennikarza, ale już nie jako uczestniczka.

Ukończyłaś trzy kierunki studiów, zajmujesz się sztuką, jeździsz na rekolekcje i spotykasz się z różnymi ludźmi, a ostatnio napisałaś też książkę. Skąd czerpiesz na to wszystko energię?

Oczywiście od Pana Boga. Mam takie poczucie, że im więcej Boga w nas, tym więcej w nas talentów. Każdy z nas musi poszukać tego, co gra w jego duszy. Najważniejsze jest to, by zacząć się zastanawiać właśnie nad tym - często to rodzice formują nasze potrzeby, zainteresowania, ale trzeba iść dalej i poszukać tego, co jest naszą misją. Tej odpowiedzi nie da się zresztą uzyskać do końca. Są momenty niezrozumienia, ciemnej nocy, smutku, płaczu, ale ostatecznie nie możemy temu ulegać.

Fotografujesz i malujesz obrazy. Czy ta sztuka jest też dla Ciebie formą kontaktu z Bogiem?

Oczywiście! Nie tylko z Bogiem, ale i drugim człowiekiem. Poprzez obrazy można bardzo namacalnie odczuć Boże działanie. Podczas jednej z moich wystaw w Gdańsku wywiązała się tak duża dyskusja, również z udziałem osób duchownych, że wernisaż zamienił się w małe spotkanie ewangelizacyjne (śmiech). Cieszy, gdy ludzie dziękują za świadectwo, za dobrą atmosferę. Co więcej, moją twórczość i to, że również w niej mówię o wierze, pozytywnie odbierają osoby innych wyznań, a nawet niewierzące. W tym wszystkim właśnie widzę Bożą obecność.

Czego Ci życzyć?

W tej chwili chyba tylko jeszcze więcej miłości, spełnienia marzeń, tj. poprowadzenia programu telewizyjnego oraz realizacji wspaniałych wystaw w Polsce i za granicą. Oczywiście gdzieś w środku tęsknię za tym, by założyć rodzinę, mieć męża, dzieci. Ale mam w tym jednocześnie dużą wolność i spokój, taką ufność, że nawet jeśli to się nie wydarzy, i tak będę szczęśliwa, bo już teraz żyję z perspektywą nieba. Może zabrzmi to górnolotnie, czy patetycznie, ale ja naprawdę z całego serca czekam na powtórne przyjście Chrystusa.

Alicja Walczak - uczestniczka pierwszej edycji "Big Brothera", obecnie artystka i malarka

Magda Fijołek - dziennikarka kulturalna, publicystka DEON.pl. Współpracowała m.in. z "Plusem Minusem", "Gościem Niedzielnym", Niezalezna.pl i TVP Kultura

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Alicja Walczak o "Big Brotherze": cały ten program to był palec Boży [WYWIAD]
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.