Bóg jest w sercu miast. Zawsze możemy Go tam spotkać

fot. ben o'bro / Unsplash
Pierre-Marie Delfieux

"Największym kościołem Paryża jest jego metro. Gdybyśmy mogli usłyszeć wszystkie modlitwy, których setki tysięcy odmawia się tam każdego dnia, od przedświtu do późnej nocy! W niebie będziemy bardzo zaskoczeni, widząc, jak wielu ludzi zostało uświęconych przez metro, autobus, taksówki i wszystkie te samochody, sunące jeden za drugim jak paciorki różańca" - przeczytaj fragment książki "I ukazał mi miasto", której autorem jest Pierre-Marie Delfieux, założyciel Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich.

Nasza obecność dla Boga nie zależy więc od naszego oddalenia od Jego synów, którzy są dzisiaj w większości mieszkańcami miast, ale od otwartości naszego serca na Niego, w szczególny sposób obecnego w miejskim świecie. W dniu paruzji nie tyle ujrzymy Pana zstępującego z nieba, co rozpoznamy Go pośród nas w górnym Jeruzalem, które jest wolne i już teraz jest naszą matką (Por. Ap 21,3; Ga 4,26.).

Bóg jest w mieście i można Go tam spotkać. Oczywiście miasto zawsze jest trochę zafascynowane wieżą Babel. Wydaje się, że wypełniające je mnóstwo pokus musi nas ciągle odwracać od Pana. Ale i na pustyni można być kuszonym. Pośród samotności można pozostać rozgadanym. A w cieniu klasztornych krużganków być bardzo światowym. Bóg jest w mieście i tam trzeba Go szukać. Temu, kto kołacze, otworzy. Temu, kto prosi, da. A ktokolwiek Go szuka, znajdzie Go. Właśnie tam.

Często sobie powtarzam, od tylu lat słuchając świadectw na ten temat, że największym kościołem Paryża jest jego metro. Gdybyśmy mogli usłyszeć wszystkie modlitwy, których setki tysięcy odmawia się tam każdego dnia, od przedświtu do późnej nocy! W niebie będziemy bardzo zaskoczeni, widząc, jak wielu ludzi zostało uświęconych przez metro, autobus, taksówki i wszystkie te samochody, sunące jeden za drugim jak paciorki różańca.

DEON.PL POLECA

Wyjdźmy na chodniki naszych miast. Z pewnością, jeżeli nie jesteśmy uważni, wszystko może nas tam odwracać od Boga. Ale jeszcze pewniejsze jest to, że jeśli tego chcemy, wszystko może tam być okazją, by zwrócić się do Niego i spotkać Go w prawdzie.

Lubię sobie wyobrażać, że patrzę na miasto w taki sposób, jak to czynił Paul Verlaine - z okna mojej celi, "ponad dachem". A tam, przed naszymi oczyma, wokół katedry, wszystkie te kościoły, bazyliki, kaplice, oratoria, domy zakonne i klasztory - tysiąc lamp, które płoną i świecą modlitwą, niewidoczne, przez całe dnie i pośród nocy… To są widzialne znaki Bożej obecności.

Na oddziałach położniczych i w hospicjach, na szpitalnych łóżkach i więziennych siennikach, w bogatych apartamentach i na szkodzących zdrowiu poddaszach, w biurowcach oszklonych aż po dach, zanurzonych w półmroku suterenach rzemieślników, w sklepach i zakładach usługowych, wszędzie wargi szepczą modlitwę, ręce podnoszą się ku niebu, a dusze zwracają się do Boga. Tysiące serc modlą się do Niego krzykiem, szeptem, westchnieniem, śpiewem. Dlaczego mielibyśmy Go tam nie spotkać, skoro Bóg jest obecny na każdym skrzyżowaniu? Jeśli tylko potrafimy otworzyć oczy. Stoi na placach. Biegnie ulicami. Mieszka za fasadą każdego domu, sam zanurza całe miasto w świetle swego słowa i wypełnia tajemnicą tysiąca Eucharystii.

Wyjdźmy na chodniki naszych miast. Z pewnością, jeżeli nie jesteśmy uważni, wszystko może nas tam odwracać od Boga. Ale jeszcze pewniejsze jest to, że jeśli tego chcemy, wszystko może tam być okazją, by zwrócić się do Niego i spotkać Go w prawdzie. Tu - modlitwa uwielbienia za napotkane czyste spojrzenie, dostrzeżony gest miłości, piękno kontemplowanej architektury, cudownie zrealizowane osiągnięcie techniki… Tam - błaganie na widok przygnębionej twarzy, obraźliwego plakatu, mijanej nędzy, nikczemnej czy zbytecznej demonstracji rozrzutności lub zmysłowości…

Naszym zadaniem jest się nauczyć modlitwy w mieście. Takiej, która będzie przedłużeniem jego nieporadnych słów i zanoszeniem do nieba jego westchnień i krzyku. Może nawet powinniśmy odkryć dla niego nową duchowość. Jak cystersi dla pracy na uprawnych polach, Teresa z Àvili dla życia w celi, Bruno dla trwania w samotności, Benedykt dla szukania Boga w pracy i lekturze… Tylko nie mówmy, że tego nie da się zrobić. Ewangelia zapewnia, że się da (Por. Łk 24,49).

"Drodzy współtowarzysze w wierze!" - woła brat Carlo Carretto do tych, którzy wybrali życie na pustyni miasta. "Wy jesteście świadkami Niewidzialnego, wyznawcami Jedynego Boga, czcicielami Ducha Świętego, członkami Królestwa niebieskiego, którzy na pustyni miasta oczekują powrotu Chrystusa, szepcząc żarliwie jak pierwsi chrześcijanie: Maranatha! Przyjdź, Panie Jezu! Tak, chrześcijanie, czuwając, modlą się. Ich dom jest idealnym nowoczesnym klasztorem" (Carlo Carretto, Pustynia w mieście, przeł. T. Mazuś, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1981, s. 72–73). Tak, Bóg jest w sercu miast. Naprawdę zawsze możemy Go tam spotkać.

Fragment książki "I ukazał mi miasto" Pierre'a-Marie Delfieuxa

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bóg jest w sercu miast. Zawsze możemy Go tam spotkać
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.