Bóg nie lubi lizusów

(fot. DavidDennisPhotos.com / flickr.com)
Andrzej Kamiński OP / "List"

Zdumiewająca jest cierpliwość, z jaką rodzice odpowiadają swoim maluchom na powtarzane setki razy pytania. Bywają tym znużeni, ale czują, że właśnie w ten sposób ich dziecko oswaja świat. Bez tego nie stałoby się ani samodzielne, ani dojrzałe. Brakuje nam nieraz podobnej wyrozumiałości dla naszych pytań o wiarę, moralność, Kościół, Pana Boga... Jakiekolwiek wątpliwości w tej dziedzinie wydają nam się niestosowne, niewłaściwe, a czasem nawet grzeszne. A przecież człowiek, który nie zadaje pytań, przestaje się rozwijać - nie tylko intelektualnie, ale również duchowo.

Wielokrotnie ludzie mówili mi, że przychodzą im na myśl rozmaite pytania dotyczące sensu życia, nauczania Kościoła, dogmatów, a czasem też tego, czy Bóg naprawdę istnieje. Pytania te budziły w nich lęk, bo wyrywały ich z dotychczasowego sposobu myślenia. Z jednej strony bały się, że szukanie odpowiedzi jest grzechem, a z drugiej trudno było im wierzyć tak samo jak wcześniej. Zamiast potraktować wątpliwości jako zaproszenie do pogłębienia swojego życia duchowego, żałowały, że w ogóle dopuściły je do siebie.

DEON.PL POLECA

Kto pyta i błądzi...

Najwięcej pytań o wiarę pojawia się zazwyczaj wtedy, gdy dorastamy. Przestaje nam już wystarczać przekazany przez rodziców obraz Boga, potrzebujemy zbudować własny. Bóg, którego ostatecznie wybierzemy, może być Bogiem rodziców, ale może być też zupełnie inny. To bardzo ważny moment, bo zależy od niego, jaka będzie nasza relacja z Bogiem i czy w ogóle jakaś będzie. Aby ten wybór nie był pozorny, każdy człowiek musi najpierw podać w wątpliwość wszystko to, co już wie o Bogu. Musi spróbować nazwać to, co odczuwa w swojej relacji z Nim, ocenić, co to dla niego znaczy. Jeśli tej pracy wewnętrznej nie wykona, będzie naśladował rodziców w rytuałach, ale jego wiara będzie martwa. Pytania są więc nieuniknione i wcale nie muszą świadczyć o braku zaufania do Kościoła.

Trzeba je sobie zadawać i unikać łatwych odpowiedzi. Wątpliwości związane z rzeczywistością wiary rzadko można szybko rozwikłać, niektóre towarzyszą nam przez całe życie. Wracamy do nich w różnych życiowych sytuacjach i na podstawie nowych doświadczeń dodajemy coś nowego do swojej pierwotnej odpowiedzi. Często też różne doświadczenia weryfikują nasze odpowiedzi. Można np. teo-retyzować na temat cierpienia, ale gdy spotyka kogoś bliskiego, przekonujemy się, że jedyne, co możemy zrobić, to przy tej osobie po prostu być.

Są też takie problemy, których mimo usilnych poszukiwań nie udaje nam się rozwiązać. Jedyne co możemy zrobić, to uznać czyjś autorytet, np. Kościoła. Nie zwalnia nas to jednak z dalszych poszukiwań. Warto co jakiś czas wracać do tych trudnych zagadnień i próbować je sobie jakoś porządkować. Ja ciągle zadaję sobie pytanie o to, dlaczego Eucharystia, będąca przecież zjednoczeniem z Bogiem, tak mało zmienia w naszym życiu. Stawiam też inne: co dla mnie znaczy bycie w zakonie żebraczym, jeśli wokół widzę ludzi o wiele biedniejszych ode mnie?

Możemy te pytania tłumić, ale w trudnych momentach życia na pewno się ujawnią i uderzą w nas ze zdwojoną siłą. Lepiej więc świadomie je podjąć i drążyć, dopóki nie znajdziemy jakiejś - choćby tymczasowej - odpowiedzi. Jeśli ktoś zbyt szybko się zniechęci, często poprzestaje na stwierdzeniu, że Pan Bóg nie ma wpływu na nasze życie albo w óle nie istnieje, i odchodzi od Niego. Zdarza się też, że ktoś odchodzi, ponieważ uznał, że samo dopuszczenie wątpliwości wykluczyło go z grona wierzących.

Testowanie Boga

Bóg nie chce ślepego posłuszeństwa. Nie chce ludzi potulnych i bezkrytycznych. Dlatego szanuje nawet nasz grzech. Chce naszego zaufania, a ono rodzi się bardzo powoli, ponieważ boimy się, że zostaniemy zranieni. Zanim więc odważymy się komuś zaufać, wielokrotnie go sprawdzamy i testujemy. Bóg też pozwala, byśmy Go sprawdzali.

Chce być przez nas zrozumiany, więc pozwala nam wszystko wielokrotnie podawać w wątpliwość - tak długo, aż uzyskamy świadomość dobra i zła. Próbuje nauczyć nas współodczuwania z Nim.

Chce nas nauczyć żyć, ale do niczego nie zmusza. Możemy przyjąć to, co Bóg mi proponuje i zacząć tym żyć, ale możemy też postępować inaczej. Jeśli zaryzykuję podążanie za Nim, to w konkretnych sytuacjach będę się przekonywać, że ma rację. Zaufanie będzie nas umacniać. Im więcej będziemy mieli zaufania, tym mniej będziemy potrzebować sprawdzać Boga. To tak jak z przyjacielem: gdy się poznajemy, musimy się najpierw o sobie dużo dowiedzieć, zadać mnóstwo pytań i uważnie się nawzajem słuchać. Rozmaite przeżyte wspólnie wydarzenia przekonują nas o tym, że możemy na sobie polegać - najpierw w drobnych sprawach, potem w poważniejszych. Zanim zyskam pewność, że przynie zawiedzie mnie w najtrudniejszych chwilach, po wielokroć podświadomie testuję go w codziennych sytuacjach, kwestionuję jego poglądy, kompetencje itd. W końcu ufam mu na tyle, że jestem w stanie ślepo pójść za jego radą. Lepiej niż inni rozumiem też motywy jego postępowania.

Wychowuje czy prowadzi?

Czy Bóg najpierw nas wychowuje, czyli uczy dokonywać właściwych wyborów, pokazując ich konsekwencje, czy też nas prowadzi? Wydaje się, że jest jak rodzic, który stymuluje w dziecku wszystko to, co służy jego rozwojowi. Czasem usuwa przeszkody z jego drogi, czasem specjalnie je ustawia, by dziecko nauczyło się je pokonywać. Spotkałem niedawno znajomych, którzy długo zastanawiali się nad wyborem szkoły dla swojej pociechy. Rozważali, czy lepiej posłać ją do elitarnej prywatnej szkoły, czy do publicznej znajdującej się w pobliżu ich domu. Wybrali tę publiczną, bo uznali, że ona lepiej przygotuje do życia.

Nie zawsze podobają się nam metody, jakimi Pan Bóg posługuje się, by do nas przemówić. Bywa, że są one dla nas nawet bolesne. Wcale nie muszą nam się podobać- możemy powiedzieć o tym Panu Bogu. Na tym etapie posłuszeństwo polega bowiem głównie na wsłuchiwaniu się w Jego głos, w to, co On chce przez to lub inne wydarzenie nam przekazać.

Posłuszeństwo rozumiane jako bezgraniczne oddanie się Bogu - takie, o którym mówią np. święci - jest już wynikiem pewnej dojrzałości duchowej, zjednoczenia z Nim. Zawsze jest też jednak aktem wolnej woli, na który człowiek decyduje się pod wpływem tego, co wie o Bogu. Nie chodzi o to, by powierzać się Bogu na zasadzie: "Masz mnie, Panie Boże, i rób ze mną, co chcesz". Zawierzenie jest pewnym krokiem w rozwoju duchowym i nie należy go na siłę przyspieszać, wypierając jakieś zastrzeżenia, obawy, zwątpienia. Aby Bogu naprawdę zaufać, trzeba je w sobie przepracować. Kiedy to nastąpi, możemy powiedzieć, że od tego momentu Bóg człowieka już nie tyle wychowuje, co prowadzi.

Czy chcesz być Moim ludem?

W Biblii znajdziemy wiele historii, w których człowiek kłócił się z Panem Bogiem. Spierał się z Nim Abraham, Mojżesz, Jonasz... Od chwili stworzenia człowiek jest partnerem , jest traktowany poważnie. Na kartach Starego Testamentu częściej jednak spotkamy się z obrazem Boga Wychowawcy. W księgach mądrościowych Bóg wprost wykłada, co jest dobre, a co złe, a historia Izraela jest opowieścią o tym, jak Bóg daje się coraz lepiej poznać i jak lud dojrzewa do zjednoczenia z Nim.

Bóg ostrzega, doświadcza, czasem dotkliwie karze, ale zawsze towarzyszy temu pytanie o wybór: "Czy chcecie być moim ludem?". Zawiera z Izraelem kolejne przymierza i cierpliwie pokazuje, na czym ma polegać więź z Nim. Jest jednak między Bogiem a ludem jakaś bariera, która jest konsekwencją grzechu pierworodnego. To Bóg ciągle wychodzi do człowieka, wyciąga rękę, poucza.

Czy Bóg zmienia zdanie?

Trudno jest postawić jakąś granicę, której nasze wątpliwości nie powinny przekraczać. Wydaje mi się, że granicą jest człowiek, bo te pytania są w nim. Nie bałbym się zadawać pytań, nawet tych bardzo głupich i bezsensownych. Niech powstają, Pan Bóg się nie obrazi. Nie bałbym się także krzyczeć do Boga, gdy trudno nam się zgodzić z Jego wolą. Pan Bóg słyszy nasz ból i na pewno się nie gniewa. Lepiej do końca przeżyć wszystkie zwątpienia, niż udawać, że się wierzy.

Mój wychowawca w seminarium, o. Aleksander Hauke-Ligowski OP, któremu bardzo dużo zawdzięczam, podkreślał, że dojrzałość potrzebuje pewnej przestrzeni wolności. Dokonując wyborów, musimy się liczyć z tym, że popełnimy błędy i poniesiemy tego konsekwencje. Lepiej jednak je popełniać coś robiąc, niż siedzieć z założonymi rękoma i czekać na pochwałę za to, że uniknęliśmy pomyłki ze swojego doświadczenia wiedzą, że relacja w wychowaniu nie jest jednostronna. Oni także uczą się od swoich dzieci. Czy zatem my też jakoś wpływamy na Pana Boga? Bóg się nie zmienia w tym, że chce nas zbawić, ale też dostosowuje się do nas. Spotyka się z nami takimi, jakimi jesteśmy. Jeśli jest to np. stan grzechu, przychodzi w miłosierdziu. Jest w relacji z nami, więc nasze modlitwy, wołania, skargi mogą sprawić, że będzie szukał innej drogi do nas.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bóg nie lubi lizusów
Komentarze (17)
C
ciekawy
20 lutego 2015, 16:56
Bóg nie lubi lizusów Oczywiście lubi zatwardziałych grzeszników i ludzi złej woli. Czyżby jednak lubienie (miłość ?) Boga nie było bezgraniczne ?
J
Joanna
20 lutego 2015, 11:40
Bardzo dziękuję za ten tekst. Bardzo.
T
tieuolog
20 lutego 2015, 10:11
Współczujący, zapomniałeś dodać, że cytujesz za Richardem Dawkinsem, a to juz mało modne lewackie bajania, bez sensowne i nie logiczne - co na jedno wychodzi. Nasz Stwórca kocha wszystkich i każdego z osobna bo jest doskonałą Miłością. Jest też doskonałą Mądrością ,Sprawiedliwoscią, Pięknem. On kocha jednakowo mnie jak i Współczującego, ale oczywiście nie tak samo nas kocha (!)
T
tieulolog
20 lutego 2015, 12:53
" bezsensowne i nielogiczne " bardzo, bardzo przepraszam, nie na jedno wychodzi, zamiast przed, sprawdziłam w słowniku po fakcie
P
p.
26 lutego 2014, 13:16
Współczujący,  współczuje Ci tego kim jesteś...
B
B.
25 lutego 2014, 19:26
No właśnie - jest MIŁOŚCIĄ!!!!!!!!!!
W
Współczujący
25 lutego 2014, 19:08
Bóg chrześcijan generalnie lubi ludzi podobnych do niego. Podobne lgnie do podobnego. A że bóg to krwiożercze, prymitywne bydle, zaślepione nienawiścią do ludzi myślących samodzielnie, mściwy, ksenofobiczny tyran uwielbiający znęcać się nad słabszymi. Jak to ścierwo jeszcze raz wróci na ziemię to mogę go powtórnie osobiście przybić do krzyża, a truchło polać benzyną i spalić, żeby przypadkiem nie "zmartwychwstało" ponownie. ... hahahahahahahaha !!!!!!! o zgroooza ! :D On jest Miłością. i On też Ci wybacza dzięki swojemu Miłosierdziu. My wsyzscy pływamy w Jego Oceanie Miłosierdzia.
O
oby
20 lutego 2015, 12:57
oby ci pomogły egzorcyzmy,  widać że źle z tobą
jazmig jazmig
25 lutego 2014, 18:07
@tomi Jazmig dosc kategorycznie sie wypowiadasz. Mówisz ze o. Kaminski, autor artykulu pisze bzdury. Rozumiem ze musisz prowadzic bardzo glebokie życie duchowe. W zwiazku z tym jak Pan Bóg dziala w twoim życiu? ... Po co się martwisz moją osobą? Ja napisałem, dlaczego uważam ten tekst za bzdury i z tym dyskutuj, a mnie zostaw w spokoju, bo nie o mnie jest ten artykuł.
T
tomi
25 lutego 2014, 16:46
@jazmig Jazmig dosc kategorycznie sie wypowiadasz. Mówisz ze o. Kaminski, autor artykulu pisze bzdury. Rozumiem ze musisz prowadzic bardzo glebokie życie duchowe. W zwiazku z tym jak Pan Bóg dziala w twoim życiu? Spróbuj sobie przeanalizowac ostatni dzien, tydzien, miesiac.... Dostrzegasz czy nie dzialanie Pana Boga w swoim życiu? Bo ja przyznaje ze nie moge zrozumiec tej twojej wiary. Zdaje sie nie przezywasz zadnej slabosci, na wszystko masz odpowiedz, wszystko wiesz, masz wszystko tak poukladane jak nikt nie zdola poukladac, przywolujesz czasem świetych, ale oni czesto doswiadczali mocno swoich słabosci, nie byli z lukru ani z czekolady, a nawet sprzeczali sie z Bogiem mocno i nigdy tak kategorycznie sie nie wypowiadali.
jazmig jazmig
25 lutego 2014, 12:14
każdy człowiek musi najpierw podać w wątpliwość wszystko to, co już wie o Bogu. Musi spróbować nazwać to, co odczuwa w swojej relacji z Nim, ocenić, co to dla niego znaczy. Jeśli tej pracy wewnętrznej nie wykona, będzie naśladował rodziców w rytuałach, ale jego wiara będzie martwa. ... Bóg nie chce ślepego posłuszeństwa. Nie chce ludzi potulnych i bezkrytycznych. Dlatego szanuje nawet nasz grzech. Bzdury pisze autor tego aleboratu. Bóg żąda posłuszeństwa i pokory. Ponadto niech autor postara się ze zrozumieniem przeczytać Księgę Hioba. Tam jest opisana reakcja Boga na zadawanie Mu pytań.
M
MiSto
16 marca 2011, 20:44
Mam wrażenie, że w kilku miejscach tekst jest ucięty, a przynajmniej nie ma kilku wyrazów... 
NA
Nihil ad sui
22 lutego 2011, 00:57
Piękny tekst! Dokładnie tak to pojmuję i jestem o słuszności głęboko przekonany! P.S. Pani Weroniko, to ja się pozwolę dołączyć do modlitwy za Panią, jeśli nie ma Pani nic przeciwko :)
W
Weronika
21 lutego 2011, 01:21
Dziękuję o. Andrzeju za umocnienie mojego ducha. Jakze boleśnie przebijam sie do Boga! Ileż razy zamknięta w ciemnych labirytach różnych współzależności i niewiedzy, odczułam Jego światło, które znów pozwalało żyć i wielbić Mądrość Trójjedynego Boga! Dojrzała wiara... tego pragnie Bóg i tego od nas oczekuje, by mógł nas przemieniać i przez nas zmieniać oblicze tej ziemi. Bóg zapłać za podzielenie się osobistym doświadczeniem Boga! Ogarniam modlitą i proszę o modlitwę.
J-
Jola - Dżolka Zagrodny-Kuczer
20 lutego 2011, 18:10
"Bóg nie chce ślepego posłuszeństwa. Nie chce ludzi potulnych i bezkrytycznych. Dlatego szanuje nawet nasz grzech. Chce naszego zaufania, a ono rodzi się bardzo powoli, ponieważ boimy się, że zostaniemy zranieni. Zanim więc odważymy się komuś zaufać, wielokrotnie go sprawdzamy i testujemy. Bóg też pozwala, byśmy Go sprawdzali." - - tak ja także, myślę o Bogu, dlatego często radzę się Boga, pytam GO i z NIM rozmawiam. Słucham Jego rad. Jola - Dżolka
!
!!!!!
20 lutego 2011, 11:10
za to zadają inne mądre i życiowe pytania: co będziemy dziś jedli i czy starczy od pierwszego do pierwszego?
W
wanda
20 lutego 2011, 10:13
Ludzie,którzy mają dużo dzieci nie zadają głupich pytań.Bo dzieci są ich nauczycielami.