Chrzest niemowląt - odebranie dziecku wolnego wyboru?

(fot. Gardie Design & Social Media Marketing on Unsplash)
Anna Kaik

Wokół tej kwestii narosło już sporo kontrowersji. Czy jest sens chrzcić dziecko, gdy niejako w ten sposób "narzuca" mu się decyzję przynależności do Kościoła Jezusa?

Owo pojęcie "narzucania" przez rodziców wiary swojemu dziecku pojawia się w logice argumentowania przeciwników chrztu niemowląt. Ale nie trzeba nawet być przeciwnikiem, żeby mieć wątpliwości wobec sensowności tego sakramentu, o którego przyjęciu faktycznie nie decydują sami zainteresowani.

Sama będę wkrótce chrzcić dziecko i ten temat siłą rzeczy stał mi się wyjątkowo bliski - temat oraz wszelkie narosłe wobec niego wątpliwości. Jak "usprawiedliwić" chrzest dziecka, za które rodzice i chrzestni wypowiadają słowa przysięgi z konsekwencjami obowiązującymi, zupełnie nieświadomą tego istotę, przez całe życie i, z punktu widzenia wiary, jeszcze dłużej?

"Tylko" posłuszeństwo?

DEON.PL POLECA


Myślę, że wielu katolickich rodziców nie podejmuje się wyjaśniania tej kwestii, gdyż wystarcza im po prostu posłuszeństwo wobec zaleceń Kościoła. Osobiście uważam to za coś pozytywnego. Nie wszystkie dogmaty czy rozstrzygnięcia Kościoła trzeba rozumieć, żeby je akceptować i wybrać uległość wobec nich. W wierze jest zawsze wiele z zaufania i ciągłego dorastania do prawd głoszonych przez Kościół. Fakt, że ja, osobiście, dziś czegoś nie rozumiem, nie powinien prowadzić do podważania sensowności nauczania magisterium Kościoła. Być może zrozumiem to za jakiś czas? A może dana kwestia nie wymaga zrozumienia, tylko wiary?

Ciemną stroną tego podejścia jest to, że własną niepewnością wobec zaleceń duchowieństwa i wypełnianiem ich wyłącznie z powodu karności raczej nikogo do nich nie przekonam (ze mną włącznie, gdy w końcu dopuszczę do głosu owe wątpliwości). A Kościoła i jego stanowisk trzeba bronić; przed zafałszowaniami, nieprawdą, a czasem zwyczajnie przed bezsensowną wrogością, schowaną za pozornie błyskotliwymi sloganami. Nie tylko więc trzeba bronić, ale również trzeba wiedzieć, jak to robić.

Tak oto sama stanęłam przed pytaniem: dlaczego chrzcimy naszą malutką córkę, za nią wypowiadając słowa brzemiennej w skutki przysięgi? Poszukiwania w tej dziedzinie doprowadziły mnie do kilku wniosków - argumentów weryfikujących słuszność sprawowania tego sakramentu wobec dzieci.

Argument 1: Natura nie znosi próżni

Przed przyjęciem sakramentu chrztu jesteśmy pod władzą grzechu pierworodnego, w rękach Złego: "przez chrzest zostajemy wyzwoleni od grzechu" (KKK 1213). Jezus zmazał winę wszelkich grzechów i moc Szatana nad nami - swoją śmiercią, a "my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć. Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć, zostaliśmy razem z Nim pogrzebani, po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie (Rz 6, 3-4)" (KKK 1227).

Przez chrzest przechodzimy więc od panowania nad nami grzechu i szatana w kochające, miłosierne ręce Boga, jak podaje Katechizm: "dzieci, rodząc się z upadłą naturą, potrzebują nowego narodzenia w chrzcie, aby zostały wyzwolone z mocy ciemności i przeniesione do Królestwa wolności dzieci Bożych" (KKK 1250). Słynny aforyzm Rabelais’go: "natura nie znosi próżni" dobrze tutaj ilustruje kondycję naszej duszy. Możemy wskazać wyłącznie dwa stany, w jakich może się ona znajdować: zamieszkuje w niej albo Bóg, albo Zły Duch. Jeśli bowiem przebijemy się przez nierzadko zbyt głębokie jak dla przeciętnego zjadacza chleba dogmatyczne wytłumaczenia istoty chrztu, dojdziemy do tego prostego podziału, który obowiązuje na każdej płaszczyźnie wiary: albo jesteś w rękach Boga, albo szatana, które z czasem nabierania odpowiedzialności za swoje czyny przemieni się w alternatywę: albo służysz Bogu, albo szatanowi. Tertium non datur.

Argument 2: Tylko Bóg daje wolność

Ten argument to odpowiedź na sugestie przeciwników chrztu niemowląt, że dopiero jako dorośli (czyt. w pełni wolni i świadomi ludzie) możemy podejmować jakiekolwiek zobowiązania. Tutaj po pierwsze trzeba zaznaczyć, że Kościół katolicki również chrzci dorosłych, są to tzw. katechumeni, nauczając, że "zdolny do przyjęcia chrztu jest każdy człowiek, jeszcze nie ochrzczony" (KKK 1246). Katechumeni do przyjęcia chrztu potrzebują jednak wcześniejszej formacji (katechumenatu), którego podstawą jest nawrócenie i dojrzenie w wierze. Jak to już było przytoczone wcześniej: bez chrztu jesteśmy w niewoli grzechu, szatana, a dopiero dzięki temu sakramentowi zyskujemy prawdziwą, pochodzącą od Boga wolność (patrz: KKK 1250). Ta zupełna wolność wyrażona jest również w dobrowolnej decyzji rodzica o chrzcie dziecka. Kościół nie obciąża winą, zwłaszcza ciężką, rodziców, w sytuacji nieochrzczenia dziecka, sugerując jedynie: "rodzice chrześcijańscy powinni uznać, że taka praktyka odpowiada także ich roli opiekunów życia, powierzonej im przez Boga" (KKK 1251). Osobiście jednak nie wyobrażam sobie, żebym miała świadomie pozostawić dziecko w rękach Złego i sprowadzić na nie tym samym prawdziwą niewolę, którą antagoniści nazywają właśnie odwrotnie: "wolnością". To totalne odwrócenie faktycznych stanów człowieka znajdującego się pod wpływem łaski lub poza nią.

Ponadto trzeba jeszcze zauważyć, że ta życiowa decyzja nie jest również w żaden sposób zniewalająca w kwestii wyboru czy odrzucenia Boga. Życie i jego wybory ciągle pozostają w naszych rękach. Nie wybiera się Chrystusa raz na zawsze, jak to ujął św. Augustyn: "Raz wybrawszy, codziennie wybierać muszę", czy jak podaje Ewangelia: "Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony" (Mk 13, 13). Jaskrawym i skrajnym przykładem odrzucenia Boga, czyli niejako zmiany zobowiązań chrzcielnych na ich przeciwieństwo, jest dobrowolne wejście w okultyzm, prosto w ramiona Złego. Jako katolicy do końca i w każdej chwili mamy wybór, co w zależności od kontekstu patrzenia można traktować jako przywilej lub, mówiąc z przymrużeniem oka człowieka, który zawsze chciałby być Bogu posłuszny, jako swoiste utrapienie.

Zalecając chrzest niemowląt, Kościół dodatkowo trafia najcelniej w obowiązki i pragnienia każdego rodzica, które zawiera trzeci argument.

Argument 3: Bo kocham

To argument w najmniejszym stopniu teologiczny w zestawieniu z poprzednimi, za to najmocniej odczuwany przez rodziców na własnej skórze. Kto z nas zaprzeczy, że chce dla swojego dziecka czegoś innego niż maksimum dobra, miłości, wolności... Można by wymieniać bez końca wszelkie błogosławieństwa pochodzące wyłącznie od Boga, w co osobiście nie tylko wierzę, ale i tego doświadczam. Zgodnie więc z moim najgłębszym przekonaniem, chrzcząc swoje dziecko, daję mu coś, co mogę dać najlepszego. Tak jak się dziecko chroni i ostrzega przed niebezpieczeństwem, tak samo przecież kieruje się je we właściwe i pożyteczne strony, działania, okoliczności, z racji większego doświadczenia życiowego i z racji... miłości. Bo przecież kocham.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Chrzest niemowląt - odebranie dziecku wolnego wyboru?
Komentarze (7)
DB
~Dominik Bisiński
1 sierpnia 2020, 23:20
Pani Anno. Zamiast powoływać się na KKK polecam przeczytać Pismo Święte. Warunek chrztu wymienia w Dz. Ap. 2,38 apostoł Piotr: "Czyńcie pokutę i niechaj każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa dla odpuszczenia grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego". Skoro niemowlę jest niezdolne do jakiejkolwiek analizy dobra i zła, to czy jest w stanie żałować za grzechy i czynić pokutę? Według mnie dziecko wychowywać w wierze. Czytać Biblię. Być w tym bardzo wytrwałym i samemu dawać przykład. Żyć zgodnie z nauczaniem Jezusa Chrystusa i jego uczniów. Tylko Pismo Święte.
Zbigniew Ściubak
3 lipca 2018, 10:15
Fakt, że ja, osobiście, dziś czegoś nie rozumiem, nie powinien prowadzić do podważania sensowności nauczania magisterium Kościoła. Być może zrozumiem to za jakiś czas? A może dana kwestia nie wymaga zrozumienia, tylko wiary? 1. Ok. Bez uciekania się w wyszukane pojęcia, Kościół uczył, że chrzcić należy osoby dorosłe. Potem Kościół uczył, że chrzcić należy dzieci. Które nauczanie było błędne? 2. Czy jest możliwe, że  jakiś fragment nauczania, tego, co mówi ksiądz w kościele, bo to z tym nauczaniem się spotykamy, a nie z jakimś tam magisterium, jest po prostu błędny i dlatego właśnie go nie rozumiemy? Czy też, w przypadku, gdy nie rozumiemy, powinniśmy przyjąć słyszane od księdza słowa jako "słowo Boże"?
RR
~Rybka Robert
9 kwietnia 2022, 15:18
Niby na jakiej podstawie twierdzi Pan, ze "Kościół uczył, że chrzcić należy osoby dorosłe. Potem Kościół uczył, że chrzcić należy dzieci"? Jest oczywiste, ze najpierw chrzczone były osoby dorosłe, gdyż one głównie znajdowały się np. w okolicach wieczernika w dniu Piecdziesiatnicy i wysłuchały przemowy Piotra. Jednak już w Dz znajdujemy teksty mówiące o chrzcie danego człowieka i "jego całego domu". Określenie "cały dom" jest chyba zrozumiale, nie robi tu żadnych wyjątków: Każdy człowiek mieszkający tam został ochrzczony. Czy jest jakiś dowód na to, ze nie było tam małych dzieci?
JJ
Jacenty Jacek
3 lipca 2018, 08:30
Uczymy dzieci języka polskiego i angielskiego a przecież powinniśmy zostawić to do pełnoletności by samo zdecydowało jakiego języka chciało się uczyć.  Zawieramy ślub sakramentalny i z obowiązujemy się po katolicku wychować dzieci, a wychowanie powiniśmy rozpocząć po 18 roku życia. CHCEMY PRZEKAZAĆ DZIECIOM CO JEST NAJLEPSZE, NAJPIĘKNIESZE, NAJWIĘKSZE - zamiast czasu miłości dajemy ładne zabawki, zamiast rodziny dajemy "wolne związki", zamiast CHRYSTUSA dajemy ... 
Andrzej Ak
2 lipca 2018, 18:06
Dawno temu usłyszałem iż pośród dzieci zabieranych przez upadłych do piekieł są te, które nie otrzymały znamienia Bożego jakie jest nadawane dzieciom przy Chrzcie. Pomimo wielu lat tej teorii nie mogę odrzucić jako fałszywą, bo coś w niej jest z Prawdy. Być może sakrament Chrztu daleko wykracza poza możliwości naszego pojmowania życia duszy. I ten fakt stara się wykorzystać zło, które walczy o każdą duszę w tym naszym wymiarze. Czyż nie jest tak, iż każdy z nas, kto się stara zbliżyć bardziej do Boga nie natrafia na przeróżne przeszkody, które spowrotem sprowadzają go do szeregu, w którym słabość i grzech są codziennością? Prawdą jest, iż gdyby tak nie było już tutaj żylibyśmy jak w Niebie. Owszem na jakiś czas Bóg daje takie Dary, iż mamy "odporność" na zaczepne "zło". O tym mówi i poucza "Twierdza wewnętrzna" - dzieło nad dziełami św Teresy z Avila. Ale, którz z nas może tutaj żyć na codzień tak jak żyją w Niebie? Musimy mieć większe zaufanie do Boga, bo On wie lepiej co dla nas jest dobre. Skoro Bóg ustanowił sakrament Chrztu, a z czasem przyjął Go w formie rozszerzenia na najmłodszych, to widocznie jest to dla nas DOBRE.
5 lipca 2018, 18:13
Dawno temu usłyszałem iż pośród dzieci zabieranych przez upadłych do piekieł są te, które nie otrzymały znamienia Bożego jakie jest nadawane dzieciom przy Chrzcie. Ciekawe skąd. Brzmi jak jakieś szatańskie objawienie. Lub żywcem z legend ludowych o strzygach, co to się biorą z dzieci umarłych bez chrztu i teraz krew ludziom na drogach wypijają... Te, które zostały zabite podczas aborcji też idą do piekła? Czyste brednie Choć przyznaję, że współczesna nauka Kościoła o zbawieniu dzieci zmarłych zaraz po urodzeniu, może budzić w niektórych mieszane uczucia, o których w Mt 20,12.
Kazimierz Łaszewski
2 lipca 2018, 11:30
Brzmi sensownie - ale nie jest. Jeżeli na zasadzie: "Natura nie znosi próżni" nieochrzczony wpada pod kuratelę Złego, to skąd biorą się katechumeni? I dlaczego czeka się z ich chrztem, aż będą przygotowani?  Zatraciliśmy odwieczną zasadę, że dzieci są rodziców. Teraz dzieci są rodziców tylko częściowo. O wielu rzeczach (nauka, zdrowie, nauka religii) decyduje państwo, szkoła, kościół. Odpowiedzialność za uformowanie dzieci w coraz mniejszym stopniu dotyczy rodziców. A naturalną rzeczą jest, że dzieci są rodziców i są za nie w pełni odpowiedzialni. Wróćmy do natury!