Co to znaczy wierzyć?

(fot. cobalt123/flickr.com/CC)
Stanisław Biel SJ

Wiara w jednego Boga nie jest darem, który otrzymujemy w jednorazowej dawce i zachowujemy w sposób niezmienny do śmierci. Wiara jest dynamizmem i zakłada rozwój (albo regres).

Błogosławiony Jan Paweł II stwierdził w jednym ze świadectw, że w swoim życiu duchowym nie miał większych problemów z wątpliwościami w wierze. Przeżył jedynie naturalne przejście od wiary odziedziczonej, tradycyjnej w kierunku dojrzałej, świadomej, pewnej. Ponadto jego wiara wykazywała cechy stabilności i ciągłego wzrostu. Zapewne Jan Paweł II pozostanie dla wielu niedoścignionym wzorem, niemniej kształtowanie wiary mocnej jak ziarno gorczycy jest powołaniem każdego chrześcijanina.

Przejmujące wyznanie wiary napisał obecny papież Franciszek w przeddzień swoich kapłańskich święceń: Chcę wierzyć w Boga Ojca, który kocha mnie jak swoje dziecko, i w Jezusa, Pana, który tchnął w moje życie swego ducha, abym uśmiechał się i mógł dojść do Królestwa życia wiecznego. Wierzę w historię mego życia, nad którym wiosennego dnia, 21 września, spoczęło pełne miłości spojrzenie Boga, zaprowadziło mnie na miejsce spotkania i zaprosiło, abym poszedł za Nim. Wierzę w moje cierpienie, nie przynoszące owoców przez egoizm, w którym to chronię się. Wierzę w słabość mojej duszy, która pragnie brać i nic nie dawać... Wierzę w dobroć innych ludzi i że muszę ich kochać bez lęku, i że nie mogę nigdy zdradzić ich szukając własnego bezpieczeństwa. Wierzę w życie konsekrowane. Wierzę, że mogę gorąco kochać. Wierzę w codzienne umieranie, spalające, od którego uciekam, ale które uśmiecha się do mnie i prosi, abym je zaakceptował. Wierzę w cierpliwość Boga, przygarniającą, dobrą jak letnia noc. Wierzę, że tata jest w niebie, razem z Panem. Wierzę, że jest tam także ojciec Duarte i oręduje za moim kapłaństwem. Wierzę w Maryję, moją Matkę, która mnie kocha i nigdy nie pozostawi mnie samego. I oczekuję codziennych niespodzianek, które będą manifestacją miłości, siły, zdrady i grzechu: towarzyszyć mi to będzie aż do dnia ostatecznego spotkania z tym cudownym obliczem, które nie wiem jak wygląda, przed którym ciągle uciekam, lecz które pragnę poznać i pokochać. Amen.

DEON.PL POLECA

Wiara jest obowiązkiem i zadaniem. Naszym obowiązkiem wobec Boga jest wierzyć w Niego i świadczyć o Nim (KKK, 2087). Przedmiotem wiary jest najpierw osobowy Bóg. Można bowiem wierzyć w nieokreślone duchowe siły i Absolut bez twarzy. Co więcej, można się kłaniać różnym demonom o nadnaturalnych siłach i mocy. Jako przykład mogą posłużyć co najmniej dwuznaczne tajskie tatuaże wykonywane przez buddyjskich mnichów. Towarzyszy im wiara, że człowiek otrzymuje dzięki nim cechy i moc postaci, które wyobrażają. W czasie uroczystego błogosławieństwa i kropienia wodą święconą przez mnichów wyzwalają one nadnaturalne siły, tatuowani wpadają w trans, reagują jak zwierzęta, trudno ich opanować. Wierzą, że działa przez nich siła wyższa, bóg. Ale jaki? Jakub Apostoł przestrzegał, że również demony wierzą i drżą. I co z tego? (por. Jk 2, 19).

Na antypodach wiary leży ateizm i agnostycyzm. Można nawet zakładać, że ten drugi dominuje. Współcześnie ateizm walczący wprost z religią występuje coraz rzadziej. Dominują bardziej wyrafinowane formy, posuwające aż do absurdu autonomię człowieka, często oparte na fałszywie rozumianym humanizmie i ekonomii. Ateizm humanistyczny czy ekonomiczny ma wyzwolić człowieka z błędnych koncepcji religijnych i iluzji życia wiecznego, pokazując, że pełnia szczęścia (głównie materialna) możliwa jest na ziemi. Kraje o ustroju socjalistycznym i komunistycznym doświadczyły już tego "szczęścia".

Agnostycyzm z kolei nie przeczy istnieniu Boga, ale podchodzi do Niego z rezerwą, a częściej z obojętnością; jest formą ucieczki przed podstawowymi pytaniami, a może potrzebą uspokojenia wyrzutów sumienia. Jednym ze źródeł agnostycyzmu i ateizmu praktycznego jest duchowe lenistwo i "bezstresowe" życie. Róbta, co chceta - przekonywał idol młodzieży, Jerzy Owsiak. Jeżeli Boga nie ma, można żyć "komfortowo", nie licząc się z Dekalogiem. Pisarka i dziennikarka Ariane Scherine zorganizowała w 2009 roku w Londynie akcję oklejania autobusów hasłem: Boga prawdopodobnie nie ma, przestań się martwić i zacznij cieszyć się życiem. Jakby Bóg był źródłem zmartwień i przeciwnikiem życia!

Wobec ateistów i agnostyków potrzeba cierpliwej miłości. Historia poświadcza, że setki z nich powracają do Boga w pewnym okresie swego życia bądź na łożu śmierci. Parafrazując napis, który Dante Alighieri umieścił nad wejściem do piekła: Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie, do żyjących na ziemi ateistów i agnostyków można powiedzieć: Nie traćcie nigdy nadziei! Jeden z portali internetowych, Onet, zamieścił listę dziesięciu słynnych współczesnych nawróconych agnostyków i ateistów. Należą do nich:

  • Jean Paul Sartre, francuski pisarz i filozof, laureat Nagrody Nobla z literatury, przedstawiciel ateizmu egzystencjalnego;
  • Clive Staples Levis, brytyjski pisarz, na którego nawrócenie niemały wpływ miały dyskusje z Tolkienem;
  • Aleksander Sołżenicyn, rosyjski pisarz, autor Archipelagu Gułag, laureat Literackiej Nagrody Nobla;
  • Michaił Gorbaczow, polityk, ostatni przywódca rządzącej partii komunistycznej Związku Radzieckiego, laureat Nagrody Nobla, który w Asyżu powiedział: Dla mnie święty Franciszek jest jak drugi Chrystus. Jego historia odegrała ważną rolę w moim życiu. To dzięki niemu zyskałem wiarę, dlatego bardzo chciałem tu przyjechać;
  • Edyta Stein, filozof i doktor Kościoła, święta karmelitanka;
  • Anne Rice, amerykańska pisarka, autorka cyklu powieściowego Kroniki wampirów;
  • Ted Turner, biznesmen i twórca imperium medialnego (między innymi CNN, Cartoon Network);
  • Peter Steele, lider znanego zespołu metalowego Type O'Negative, który po przeżytym kryzysie psychicznym stwierdził: Kiedy zaczynasz myśleć o śmierci, zaczynasz też myśleć, co się stanie potem. Wtedy też zaczynasz mieć nadzieję, że jest Bóg. Dla mnie to przerażająca myśl, że mógłbyś iść donikąd;
  • Bernard Nathanson, żydowski lekarz i obrońca życia, autor filmu Niemy krzyk;
  • Andre Frossard, francuski pisarz i eseista, przyjaciel Jana Pawła II.

Kościół nigdy nie potępia ludzi niewierzących. Przeciwnie, jest otwarty na dialog i stara się szukać nici porozumienia. Szczególnie eksponuje elementy pozytywne, ogólnoludzkie, humanitarne obecne w filozofii i życiu osób uważających się za agnostyków czy ateistów. Wśród współczesnych inicjatyw służących dialogowi z niewierzącymi warto przypomnieć dwie. Pierwsza to "Dziedziniec pogan". Jest to inicjatywa papieża Benedykta XVI. Polega na spotkaniu na świeckim terenie wierzących intelektualistów z agnostykami, osobami niewierzącymi bądź obojętnymi religijnie i dyskusji na tematy religijne. Nazwa odnosi się do dziedzińca pogan znajdującego się w świątyni jerozolimskiej. Gromadzili się na nim cudzoziemcy, którzy nie będąc Izraelitami, nie mogli oddawać czci Bogu w samej świątyni. Sądzę, że Kościół powinien także dziś otworzyć jakiś rodzaj "dziedzińca pogan", gdzie ludzie mogliby w pewien sposób "uczepić" się Boga, nie znając Go i zanim odnajdą dostęp do Jego tajemnicy, której służy życie wewnętrzne Kościoła - stwierdził Benedykt XVI, inicjując "Dziedziniec". Spotkania odbywają się często w wielkich metropoliach, znanych ze swej świeckości; gromadzą setki najwybitniejszych naukowców i intelektualistów, reprezentujących różne opcje mentalne, wyznaniowe i światopoglądowe. Pierwszy polski "Dziedziniec pogan" zorganizowany został na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie w 2012 roku.

Drugą inicjatywą są "Otwarte drzwi". Zetknąłem się z nią w czasie mojej pracy duszpasterskiej w Monachium. W wybranych kościołach są całodzienne dyżury, w każdej chwili można przyjść i porozmawiać z kapłanem bądź psychologiem, którzy starają się pomóc duchowo, egzystencjalnie czy w inny sposób. "Otwarte drzwi" są realnie otwarte dla wszystkich ludzi potrzebujących, także dla poszukujących czy niewierzących.

Do agnostycyzmu czy ateizmu prowadzi często ignorancja religijna. Niektóre osoby wierzące i "praktykujące" wykazują ogromne braki w dziedzinie religijnej. Troszczą się wprawdzie o rozwój intelektualny i emocjonalny, jednak z duchowością są na bakier. Wiedza religijna, która przecież ma wpływ na wiarę, ogranicza się u nich do szczątkowych wiadomości z lekcji religii, najczęściej ze szkoły podstawowej. Nic dziwnego, że osoby takie w przyszłości odrzucają religię. Ignorancja religijna jest zjawiskiem niemal masowym. W czasie rozmów, które prowadzę z rekolektantami, zauważam, że niektórzy z nich powinni zacząć dokształcanie od podstawowych prawd katechizmowych. Jako ilustrację przytoczę tragikomiczną rozmowę matki z synem. Gdy spacerowałem wzdłuż stacji Drogi Krzyżowej w sanktuarium na Krzeptówkach w Zakopanem, kilkunastoletni chłopak zapytał swoją matkę, co one oznaczają. Wiesz synku, to są takie przystanki Pana Jezusa. Zatrzymywał się, by odpocząć, gdy dźwigał krzyż - odpowiedziała około pięćdziesięcioletnia kobieta. Pomyślałem: nic, tylko pogratulować wiedzy (i pomysłowości!).

Wiara wymaga świadectwa. Święty Jakub mocno akcentuje związek wiary z czynami. Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta! - a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała - to na co się to przyda? Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie (Jk 2, 15-17). Zwykle trzeba zaczynać od własnego podwórka. Aktorka Małgorzata Kożuchow-ska mówiła w jednym z wywiadów: Swoją energię wolę spożytkować na czynienie dobra w codzienności, na własnym małym poletku. Uważam, że jeśli człowiek się zdyscyplinuje i będzie się maksymalnie przykładał do swoich codziennych, rutynowych obowiązków, to naprawdę zbuduje rzeczy wielkie. "Kto jest wierny w małych rzeczach, będzie i w większych".

Wiara wymaga konkretów. Słowa są piękne, ale w ustach tego, kto nimi żyje. Wiara staje się świadectwem, gdy wyznający ją praktykują w sposób głęboki i autentyczny. Bardzo obiecujące są statystki dotyczące Kościoła w Polsce. W czasach postkomunistycznych Kościół przechodzi powolną transformację z masowego, ludowego, w kierunku bardziej dojrzałego, głębokiego, wewnętrznego. Liczba katolików głęboko wierzących podwoiła się w ostatnich latach; obecnie stanowią oni 20% osób deklarujących się jako katolicy. Nie można jednak spocząć na laurach. Lansowana zachodnia laicyzacja zbiera swoje owoce, przede wszystkim w coraz większym spadku liczby praktykującej młodzieży.

Wiara wymaga codziennych wyborów. Słowa poety Jerzego Lieberta: Uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę odnoszą się również do życia duchowego. Wybór Boga i drogi wiary musi być codziennie powtarzany, dzień po dniu. Oczywiście, wiara nie wyklucza pytań, wątpliwości, a nawet kryzysów. Co więcej, są one potrzebne do jej krystalizacji i wzrostu. Niemniej wymagają rewizji, refleksji i poszukiwania odpowiedzi. W przeciwnym razie mogą przekształcić się w podtrzymywane wątpienie i niewiarę. Wątpliwości stanowią zaproszenie do duchowego rozwoju, mogą bowiem oznaczać, że zaniedbujemy wiarę - że stała się dla nas czymś oczywistym, czymś, o co przestaliśmy się troszczyć. Wskazują one na osłabienie wiary. [...] Wątpienie jest oznaką zaniedbywania naszej relacji z Bogiem. Jednak nie symptom jest tu ważny, lecz stagnacja, którą uwidacznia. Wątpienie wskazuje potrzebę duchowej odnowy, rozwoju oraz integracji. Nie przywiązujmy zatem zbytniej wagi do naszych wątpliwości: zamiast tego zabierzmy się za odnowę, pogłębianie i konsolidację naszej wiary w Boga (A. McGrath).

Jako przykład niech posłuży modlitwa. Rezygnacja z niej zwykle bywa sygnałem większego kryzysu kapłańskiego czy zakonnego. Stanowi pierwszy krok i pociąga za sobą dalsze, na przykład zaniedbywanie życia sakramentalnego, obowiązków, a dalej letniość, rutynę, wątpliwości w wierze, podważanie sensu powołania. Trudności na modlitwie mogą mieć też wydźwięk pozytywny. Są papierkiem lakmusowym, który sygnalizuje, że modlitwa wymaga rewizji. Potrzeba wówczas odwagi, by porzucić dotychczasowe sposoby modlitwy, być może rutynowe, i podjąć nowe. Może trzeba przejść z etapu modlitwy słownej (na przykład różańca) na etap medytacji lub kontemplacji. A może trzeba ją uprościć. Kryzysów nie należy się bać. Każdy z nich, jeżeli towarzyszy mu refleksja, może przyczynić się do wzrostu i głębi życia duchowego.


Stanisław Biel SJ - "Miłość w dziesięciu słowach"

Książka zawiera pogłębione wyjaśnienie wszystkich dziesięciu przykazań oraz konkretne wskazówki, jak nimi żyć na co dzień. Przytacza najczęstsze sposoby ich przekraczania, czyli grzechy, z którymi się zmagamy. Jednocześnie niesie przestrogę przed złudnym mniemaniem, że przykazania to przeszkoda na drodze do szczęścia i wolności. Dzięki wyjaśnieniom z Katechizmu Kościoła Katolickiego, cytatom ludzi Kościoła oraz doświadczeniu autora książka prezentuje szerokie spojrzenie na dziesięć Bożych słów skierowanych do nas.

Ojciec Stanisław Biel pokazuje, że Dekalog to nie tylko zbiór przykazań, które trzeba zachowywać, ale przede wszystkim wyraz miłości Boga do człowieka. To w nich Bóg wskazał nam drogę do radości i prawdziwego szczęścia. Mimo to człowiek wielokrotnie nie potrafi lub nie chce tej Miłości przyjąć. Wówczas odwraca się od Boga. Aby tak się nie stało, trzeba pamiętać, że najważniejszym przykazaniem jest przykazanie miłości.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co to znaczy wierzyć?
Komentarze (15)
OM
old man
14 maja 2014, 11:51
Wiara zanika między innymi dlatego, gdyż brakuje katechizacji dla dorosłych. Przykładem jest frgment, w którym mowa o tym co matka powiedziała synowi na temat stacji drogi krzyżowej. Zapomniała czego się uczyła 20 czy 30 lat wcześniej. Jezus nauczał dorosłych, a teraz księża uczą tylko dzieci i rodzice zostają w tyle.
R
rafi
14 maja 2014, 00:05
Co znaczy wierzyć? Jeden z naszych misjonarzy przyprowadził do dzieci głuchego chłopca, który po wspólnej modlwie został natychmiast uzdrowiony. Świadectwo jego matki sprawiło, że przyprowadzono pięcioro innych nieskyszących, a także kobietę, która nie słyszała, nie mówiła i była szalona. Dzieci i ja - razem - położyliśmy na nich ręce, a Jezus w swej dobroci wszystkich uzdrowił. Kobieta zaczęła słyszeć, mówić, i odzyskała rozum. Tak! Królestwo Boże należy do dzieci! Wioska została wywrócona do góry nogami przez Bożą miłość. Wkrótce potem zbudowaliśmy tam kościół. Heidi Baker, Przynagleni miłością Wierzyć - to pozwolić Bogu wywrócić swój uporządkowany świat do góry nogami.
A
a
13 maja 2014, 18:04
"Kościół nigdy nie potępia ludzi niewierzących." Tzn. byla ta cala sprawa z paleniem na stosie, ale teraz to juz nie potepiamy! Religia pokoju! Mozecie nam ufac!
A
Ala
13 maja 2014, 19:26
Jak ktoś nie ma nic mądrego do powiedzenia na temat Kościoła, to sięga po czasy inkwizycji:(
N
nie-pamiętliwy
13 maja 2014, 20:04
Jeśli dziś nadepniesz mi na odcisk, to mam Ci to wypominać do końca życia?
A
a
13 maja 2014, 20:18
Chyba nie porownujesz ludobojstwa do nadepniecia na odcisk?! Zreszta, to nie jest kwestia pamietliwosci, lecz zwyczajnej przyzwoitosci. Jesli jakakolwiek organizacja uciskala jakakolwiek grupe spoleczna przez grubo ponad tysiac lat, to niesmacznie jest jak potem pisze, ze ich nie potepia. Inna rzecz, ze egzekucje sie skonczyly, nie ze wzgledu na oswiecenie Kosciola, lecz na ograniczenie jego wladzy swieckiej. Teraz w Polsce zamiast zabijania, mamy zlosliwosci skrojone na miare obecnych sil, np. karanie za bluznierstwa.
A
a
13 maja 2014, 20:22
Alez jest wiele innych ciekawych tematow, ale akurat bylo o "niepotepianiu". A gdyby Kosciol nie chcial wypominania ludobojstwa, to trzeba bylo sie ludobojstwa nie dopuszczac. Nieladnie jest obwiniac ofiary.
TN
turned nducioc
13 maja 2014, 20:37
dziwny sposób rozumowania. Poza tym sądzę, że autor mówi o czasach obecnych, a nie o historycznych...
A
Ala
13 maja 2014, 21:04
Zostawiam ten wpis bez komentarza, bo sam autor się zaplątał :(
M
Mat
13 maja 2014, 21:37
Eh, muszę zareagować na taką ignorancję i totalny brak wiedzy historii. Widzę, że znajomość historyczną czerpiesz głównie z telewizji. Pragnę przypomnieć, że ponad 90% takich wyroków zapadała przed, nazwijmy to na nasz język, sądami cywilnymi, które nie miały nic wspólnego z Kościołem. Pozdrawiam ;)
H
historyk
13 maja 2014, 23:52
nie 90 a 100%. sądy koscielne nie wyrokowały kar śmierci.
A
a
14 maja 2014, 00:45
Nie sadze, zeby tekst byl trudny do zrozumienia.
A
a
14 maja 2014, 00:46
A Kosciol nic wtedy nie mial wspolnego z wladza cywilna? 
A
a
14 maja 2014, 00:48
Zreszta, papiez juz przepraszal, za tamte przesladowania. Nie sugerujesz chyba, ze papiez jest ignorantem, ktory czerpie wiedze z telewizji. W sumie jednak sugerujesz.
J
ja
11 czerwca 2014, 15:59
Aha bo ty wiesz niby lepiej... tak?