Czy nieochrzczone dzieci będą zbawione?

(fot. shutterstock.com)
Raniero Cantalamessa / pk

Co dzieje się z nieochrzczonymi dziećmi? Tradycja mówi "wiecznie niezrealizowanym" świecie, bez radości i bez męki, do którego trafiają nienarodzeni. Czy takie miejsce istnieje naprawdę?

Zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie powszechna wiara Kościoła głosi, że czas trwania nagrody i kary jest wieczny. Święty Grzegorz z Nazjanzu zdaje się pytać, czy karę wieczną można uznać za godną Boga. Jednak tylko Orygenes, a za nim św. Grzegorz z Nyssy ośmielili się zaproponować ideę oczyszczenia u końca czasów również niegodziwców, ich nawrócenia, zniknięcia zła i ostatecznego odnowienia (apokatastasis) wszystkiego, w tym także szatana.

Kościół Wschodu potępił tę naukę na synodzie w Konstantynopolu w 543 roku. Powodem było przekonanie, że implikowała ona radykalne ograniczenie wolności ludzkiej, które nie kończy się nawet wraz ze śmiercią ciała. Człowiek - mówiono - nie może być zmuszony, wbrew swej woli, do zjednoczenia z Bogiem także w imię dobroci Boga. W ostatnim dniu, naprzeciw najwyższego Sędziego, człowiek będzie miał jeszcze wolność Go odrzucić i - jeśli to uczyni - skazać się samemu na piekło. Rozsądny wydaje mi się wniosek, który pewien współczesny autor wysnuwa z całego tego problemu:

Życie wieczne jest ściśle związane ze zwycięstwem odniesionym przez Chrystusa nad grzechem i śmiercią. Jest ono obietnicą wiecznej szczęśliwości. Nie widać zbyt wyraźnie, czym mogłaby być w tym świetle wieczność potępienia [...]. Wypada więc zachować pewną rezerwę, która się narzuca w odniesieniu do "rzeczy ostatnich", respektując w każdym razie brak symetrii [między pojęciem życia wiecznego i ideą śmierci wiecznej]. Z powodu miłosiernej łaski Boga ukazanej w Chrystusie Kościół nie przestaje głosić życia wiecznego dla sprawiedliwych, którzy umarli w Chrystusie, ale odnośnie do wiecznego potępienia pewnej liczby grzeszników nie czuje się uprawniony, by wypowiedzieć równie pewne przekonanie.

DEON.PL POLECA

Bez względu na to, jaka byłaby natura piekła, jedno jest pewne: ono jest nieskończenie bardziej poważne i straszliwe, niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, będąc jeszcze w tym życiu. Brakuje nam miary. Jezus mówi, że "tam będzie płacz i zgrzytanie zębów" (Mt 13,42).

Zauważmy na koniec, że począwszy od św. Augustyna, toruje sobie drogę wśród łacinników wiara w "ogień oczyszczenia", dzięki któremu niektóre grzechy będą mogły zostać usunięte i wybaczone w przyszłym świecie. Z tej idei wykształci się katolicka nauka o czyśćcu. Wiara ta opiera się na praktyce modlitwy za zmarłych, potwierdzonej pod koniec Starego Testamentu (por. 2 Mch 12,32nn), i jest szeroko obecna w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Modlitwę tę można wyjaśnić bowiem tylko wiarą w możliwość oczyszczenia także po śmierci.

Czyściec nie jest miejscem, a już na pewno nie jest czymś w rodzaju obozu koncentracyjnego w zaświatach, gdzie człowiek pokutuje za swoje winy; czyściec jest stanem spotkania ze świętym Bogiem oraz z ogniem Jego oczyszczającej miłości, którą możemy odczuwać jedynie pasywnie i poprzez którą zostajemy całkowicie przygotowani na pełną wspólnotę z Bogiem.

Jedno z pytań odnoszących się do życia pozagrobowego dotyczy losu dzieci, które umierają bez chrztu. Myślę, że trzeba zapomnieć o idei limbusu - świata wiecznie niezrealizowanego, bez radości i bez męki, gdzie miałyby trafiać nieochrzczone dzieci. Nauka ta, która przez wieki była powszechna i do której spopularyzowania przyczynił się Dante Alighieri przez swoją Boską komedię, nigdy nie została oficjalnie przyjęta i zdefiniowana przez Kościół. Była to hipoteza teologiczna związana z nauką św. Augustyna o sposobie przekazywania grzechu pierworodnego, obecnie coraz bardziej otwarcie porzucaną przez teologów. Następujący tekst Katechizmu Kościoła Katolickiego wyraźnie zmierza w tym kierunku:

Jeśli chodzi o dzieci zmarłe bez chrztu, Kościół może tylko polecać je miłosierdziu Bożemu, jak czyni to podczas przeznaczonego dla nich obrzędu pogrzebu. Istotnie, wielkie miłosierdzie Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni (por. 1 Tm 2,4), i miłość Jezusa do dzieci, która kazała Mu powiedzieć: "Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im" (Mk 10,14), pozwalają nam mieć nadzieję, że istnieje jakaś droga zbawienia dla dzieci zmarłych bez chrztu. Tym bardziej naglące jest wezwanie Kościoła, by nie przeszkadzać małym dzieciom przyjść do Chrystusa przez dar chrztu świętego (KKK 1261).

Postaram się wyjaśnić motywy teologiczne, które skłaniają do porzucenia idei limbusu. Jezus ustanowił sakramenty jako środki zwyczajne dla zbawienia i osoby, które mogą je przyjmować, a je odrzucają, muszą odpowiedzieć za to przed Bogiem. Jednak Bóg nie związał się tymi zwyczajnymi środkami. Również o Eucharystii Jezus mówi: "Jeżeli nie będziecie jedli Ciała Syna Człowieczego ani pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6,53), ale to nie oznacza, że ten, kto nigdy nie otrzymał komunii, nie dostąpi zbawienia.

Potwierdzeniem tego są tradycyjna nauka o chrzcie pragnienia oraz wspomnienie Świętych Młodzianków. Ktoś mógłby wysunąć argument, że Jezus pozostawał jednak w jakiejś łączności z zabitymi betlejemskimi dziećmi, ponieważ zginęły one z Jego powodu, natomiast nie można tego powiedzieć o dzieciach zmarłych bez chrztu. Owszem, ale także o tym, co zostało uczynione jednemu z najmniejszych, Jezus powiedział: "Mnieście to uczynili" (Mt 25,40).

Musimy potraktować poważnie prawdę o powszechnej Bożej woli zbawienia ("Bóg chce, aby wszyscy byli zbawieni", 1 Tm 2,4), a zwłaszcza tę, że Jezus umarł za wszystkich (2 Kor 5,15). Jeśli mówimy, że dzieci umarłe bez chrztu nie mogą być zbawione, to powinniśmy wnioskować, że wszyscy należący do innych religii i ludzie "dobrej woli" są skazani na potępienie, choć żyją według własnej religii i sumienia, ponieważ również oni nie otrzymali chrztu. To jednak pozostaje w sprzeczności z najnowszym nauczaniem Kościoła, a zwłaszcza z tym, co mówi się w dokumencie soborowym Gaudium et spes, to znaczy, że "Duch Święty wszystkim daje możliwość uczestniczenia w tym misterium paschalnym w tylko Bogu znany sposób" (GS 22).

Nie sądzę, by stwierdzenie, że dzieci zmarłe bez chrztu dostępują zbawienia, mogło zachęcać do praktyki aborcji. Ludzie, którzy ignorują nauczanie Kościoła dotyczące aborcji, nie będą też zapewne brali pod uwagę innych wskazań tegoż Kościoła, a nawet gdyby istniało takie niebezpieczeństwo, nadużycia doktryny nigdy nie powinny nas skłaniać do jej porzucania. Idea limbusu może natomiast zwiększyć cierpienie matek, które z jakiegoś powodu straciły dziecko i myślą, że ono nigdy nie będzie mogło cieszyć się ujrzeniem Boga. Osoby pracujące w rozmaitych poradniach i w służbie zdrowia doskonale wiedzą, jak silne jest to cierpienie w osobach wierzących.

Muszę wyznać, że przeraża mnie myśl o Bogu, który pozbawia niewinne stworzenie spotkania ze sobą tylko dlatego, że jakaś inna osoba zgrzeszyła, albo z powodu samorzutnego poronienia. Jeśli piekło polega zasadniczo na byciu pozbawionym Boga, limbus jest piekłem, i rzeczywiście w nim umieszcza je św. Augustyn, choć z mękami "lżejszymi niż wszystkie". Dopiero w średniowieczu, począwszy od św. Tomasza z Akwinu, limbus zostanie oddzielony od piekła jako miejsce czysto naturalnej szczęśliwości.

Dziecko nienarodzone i nieochrzczone dostępuje więc zbawienia i przyłącza się od razu do zastępu błogosławionych w niebie. Możemy raczej zapytać, czy te istoty kiedykolwiek dojdą do tej dojrzałości i pełni, w których osiągnięciu przeszkodziły im natura lub odrzucenie ze strony ludzi, czy też pozostaną również w niebie "niedokończonymi" istotkami. Również na to pytanie musimy odpowiedzieć twierdząco: "Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych, wszyscy bowiem dla Niego żyją" (Łk 20,38). "Żyją" w całym znaczeniu tego słowa. "Zostać zbawionym" znaczy zaczerpnąć także tej ludzkiej pełni, którą ludzie zwykle osiągają na drodze długiej serii doświadczeń. Wszyscy jesteśmy przeznaczeni do osiągnięcia stanu "człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa" (Ef 4,13).

To jednak odnosi się do wszystkich, nie tylko do dzieci nienarodzonych. "Wszyscy będziemy odmienieni" (1 Kor 15,51). Kto z nas opuszcza to życie całkowicie spełniony? Ileż ograniczeń fizycznych, moralnych, intelektualnych już na płaszczyźnie ludzkiej mieli w momencie śmierci nawet najwięksi geniusze, nie mówiąc już o niedoskonałościach duchowych! Biada nam, gdyby życie pozagrobowe polegało na byciu na zawsze utrwalonym w stanie, w jakim znaleźliśmy się w momencie śmierci. Na to odpowiada katolicka nauka o czyśćcu, ogołocona z pewnych fantazyjnych ozdobników, które czynią z niego miejsce materialne zamiast stanu duszy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy nieochrzczone dzieci będą zbawione?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.