Nie zostaliśmy stworzeni, by być samowystarczalni, autonomiczni, niezależni. Nasze życie zaplanowane było jako przedsięwzięcie wspólnotowe.
Niedawno odwiedziłem rodzinę na Alasce i zapytałem o najciekawsze trasy górskich wycieczek. Oczywiście poruszyłem kwestię bezpieczeństwa, dopytując o aktywność niedźwiedzi.
Kuzyn, spokojnym głosem stwierdził: "Ataki zdarzają się zwykle wtedy, gdy ludzie samotnie wybierają się w góry. Niedawno młoda kobieta odłączyła się od grupy i znalazła się w sporych tarapatach, napotkawszy niedźwiedzicę z młodymi". Po tych słowach odeszła mi ochota na włóczenie się po lesie. Kuzyn jednak, widząc moje zmieszanie, zaznaczył: "Trzymając się razem, nie mamy się czego obawiać".
Samotność czy wspólnota
Przed laty byliśmy społeczeństwem o bardzo silnych więziach. Wielopokoleniowe rodziny żyły pod jednym dachem, a jeśli trzeba było się rozłączyć, to nowe miejsce zamieszkania wybierano zwykle niedaleko rodzinnego gniazda. Dziś jesteśmy zdecydowanie bardziej indywidualistami, polegającymi wyłącznie na sobie, żyjącymi z dala od bliskich. Nasze więzi z innymi ograniczają się do relacji w miejscu pracy. Są to jednak interakcje krótkotrwałe, powierzchowne i płytkie.
Indywidualizm i brak wrażliwości wspólnotowej daje się we znaki również w naszych parafiach. Spora grupa wiernych nie wiąże się poważnie z miejscem, do którego chodzi się modlić, często je zmieniając. Inni, choć regularnie uczestniczą w nabożeństwach w swoim kościele, nie włączają się w życie wspólnoty, pozostając całkowicie anonimowi. Osoby takie w momentach życiowych doświadczeń i trudności nie mają wsparcia swojej parafii. Często pozostaje im noszenie masek przykrywających ból i zagubienie.
Życie według filozofii "Zosi samosi" nie jest zamysłem Stwórcy. Bóg istnieje jako wspólnota Osób: Ojciec, Syn i Duch Święty, czerpiąc doskonałą radość i spełnienie. Powołując nas do życia, Bóg zapragnął, byśmy uczestniczyli w tej wspólnotowości, doświadczając radości.
Stwórca nie powołał człowieka wyłącznie do wspólnoty z Nim samym. Po stworzeniu nieba, ziemi i człowieka Bóg rzekł: "Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc" (Rdz 2,18). Bóg stworzył kobietę i mężczyznę do bycia w jedności, do stworzenia rodziny będącej odbiciem Trójjedynego Boga.
Biblia to księga mówiąca o wspólnocie. Bóg wybrał Izraelitów, by byli Jego ludem: "Będę chodził wśród was, będę waszym Bogiem, a wy będziecie moim ludem" (Kpł 26,12). Naród Wybrany żyje w ciągłej obecności Jahwe. Bóg przez śmierć, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie Jezusa powołuje nową wspólnotę - Kościół będący Ciałem Chrystusa, wspólnotą wierzących: "Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami" (1 Kor 12,27).
W książce "Bielszy nad śnieg. Medytacje nad grzechem i miłosierdziem" Paul Tripp pisze: "Nie zostaliśmy stworzeni, by być samowystarczalni, autonomiczni, niezależni. Powołani zostaliśmy do życia w pokornej, miłującej i błogosławionej zależności od Boga oraz pokornej, miłującej i błogosławionej współzależności od innych.
Nasze życie zaplanowane było jako przedsięwzięcie wspólnotowe. Oszustwo grzechu polega na wierze w to, że sam posiadam wszystko, czego potrzebuję, i relacje z innymi mogą pozostawać płytkie i powierzchowne. Bronimy się, gdy ludzie wskazują na nasze błędy i słabości. Kurczowo chowamy nasze zmagania przed innymi, nie dając sobie szansy, jaką niesie otwarcie się na innych".
Razem bezpieczniej
Jesteśmy nie tylko stworzeni do bycia we wspólnocie, ona jest wręcz konieczna dla nas. Lekcja, jaką odebrałem, wędrując po Alasce, przypomniała mi, że w ilości siła. Choć w codziennym życiu nie czyhają na nas niedźwiedzie grizli, mimo to niebezpieczeństwo wciąż jest realne. Nieprzyjaciel naszej duszy, Szatan, krąży jak lew ryczący, czekając, by powalić nas pokusami. Potrzebujemy wsparcia braci i sióstr w wierze, by im nie ulec. Łączność ze wspólnotą pozwala nam lepiej czuwać nad otaczającymi nas zagrożeniami.
Prawda jest taka, że potrzebujemy siebie nawzajem. Potrzebujemy zaufania, pomocy i wsparcia ze strony innych wierzących. Bóg powierzył nam siebie, byśmy wspólnie pielgrzymowali przez życie, umacniając i inspirując się wzajemnie.
Autor listu do Hebrajczyków pisze: "Troszczmy się o siebie wzajemnie, by się zachęcać do miłości i do dobrych uczynków. Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak się to stało zwyczajem niektórych, ale zachęcajmy się nawzajem, i to tym bardziej, im wyraźniej widzicie, że zbliża się dzień" (Hbr 10,24). Natomiast św. Jakub zachęca: "Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie.
Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego" (Jk 5,16). Wezwani jesteśmy, by jedni drugich ciężary nosić (Ga 6,2), zaradzać potrzebom (Rz 12,13), przestrzegać przed grzechem (1Tes 5,14), radować się i smucić z tymi, którzy przeżywają radości czy smutki (Rz 12,15).
Mimo lęku przed bliskim spotkaniem z grizli udałem się na wspólną górską wyprawę, co napełniło mnie sporą radością. Wdzieliśmy ewidentne ślady "włochatego olbrzyma", ale udało nam się nie spotkać z nim oko w oko. Tak jak przewidział kuzyn - w grupie byliśmy bezpieczni.
Podobnie w Kościele, wspólnocie ludzi wierzących, możemy czuć się bezpieczni. Dzisiejsze społeczeństwo może nam wmawiać, że jesteśmy samowystarczalni i autonomiczni. Bóg ma jednak inną wizję, w której wzajemnie siebie potrzebujemy, żyjąc we wspólnocie.
Tłumaczył Jarosław Mikuczewski SJ
Skomentuj artykuł