Przez wieki zastanawiano się nad znaczeniem tego gestu. W jakim celu zmartwychwstały Pan zachował na swym ciele rany? Po co je pokazuje?
Dwaj Ewangeliści - Jan i Łukasz - opisując objawienie się zmartwychwstałego Pana apostołom, zwracają uwagę na Jego gest otwierający to spotkanie: pokazanie uczniom przebitych dłoni. "Pokazał im ręce i bok" - pisze Jan (J 20, 20). "Popatrzcie na moje ręce i nogi" - mówi Jezus do zatrwożonych i wylękłych Jedenastu w relacji Łukaszowej (Łk 24, 39).
Przez wieki zastanawiano się nad znaczeniem tego gestu. W jakim celu zmartwychwstały Pan zachował na swym ciele rany? Po co je pokazuje? Dla podkreślenia realizmu męki? Dla ukazania tożsamości swego ciała (powstał z grobu w tym samym ciele, w którym został umęczony)?
"Zachował rany na dzień Sądu" - mówili inni. I takim Go też przedstawiali na rzeźbionych portalach bram kościołów lub na freskach ze scenami ostatecznymi na ich zachodnich ścianach: przychodzący na Sąd Chrystus pokazuje zgromadzonej ludzkości swoje przebite ręce. Nie jakąś księgę. Nie rejestr naszych przestępstw. Nie zbiór paragrafów. Nawet nie tablice z przykazaniami. Tylko swoje rany! Każdy przyzna, że w tej intuicji kryje się prawdziwa i głęboka wrażliwość religijna, przeżywanie wiary jako relacji do osoby (Osoby!) - jako miłości, a nie światopoglądu czy jedynie systemu etycznego. To wrażliwość, która nie banalizuje ludzkiego grzechu; podpowiada też właściwe motywy nawrócenia.
Najpiękniejsze jednak, i chyba najlepiej "trzymające" się Pisma, objaśnienie Jezusowego gestu odnalazłem w homilii św. Antoniego z Padwy, który kojarzy go z tekstem Izajasza (49, 14-16): "Mówił Syjon: »Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał«. Czy może kobieta zapomnieć o swym niemowlęciu?. A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto WYPISAŁEM CIĘ NA MOICH DŁONIACH".
Żeby coś zapisać - mówi Antoni - potrzebujecie karty, atramentu i pióra. By nie zapomnieć o człowieku, Bóg zapisuje imię każdego z nas na dłoniach Chrystusa; jako atramentu używa Jego krwi; jako pióra - używa gwoździ (tekst można zresztą też tłumaczyć: "Oto WYRYŁEM cię na moich dłoniach").
Jezus pokazuje nam więc dłonie nie po to, by objawić nam naturę i logikę sądu, ale po to, by objawić nam swoje ciągłe miłosierdzie! To nie przekaz na dzień paruzji, ale na teraz - na takie momenty, kiedy nam się wydaje, że Bóg nas porzucił, nie przejmuje się nami, zostawił nas samych w samym środku najboleśniejszych doświadczeń; kiedy czujemy się wydani na pastwę zła, bezbronni wobec jego agresji. On tymczasem nie jest w stanie o nas zapomnieć. Nawet gdyby chciał... każdego z nas wyrył sobie na dłoniach. By nie zapomnieć! Imię każdego z nas pali go na rękach. Nieustannie. Na szczęście.
***
Tekst pochodzi z książki abp. Rysia "Moc Słowa" dostępnej w całości w Wydawnictwie WAM. To idealna książka do czytania na bieżący czas!
Skomentuj artykuł