Z roku na rok przybywa nam „charyzmatycznych” kaznodziejów, którzy za główny cel swojej posługi stawiają sobie instruowanie ludzi, jak powinni żyć. Skrupulatnie zatem wyjaśniają, jak należy się modlić – wskazują, które modlitwy są bardziej skuteczne, a które mniej. Tłumaczą, jaka postawa w czasie Mszy św. jest Bogu miła (klęcząca), a jaką Bóg się brzydzi (np. Komunia św. na rękę).
Instruują, jak walczyć z wszechmocnym szatanem i czego unikać. Uczą, jaki post wyjedna większe łaski i jaka nowenna zagwarantuje powodzenie. Swoje nauczanie często opierają na prywatnych objawieniach (także własnych), magicznym traktowaniu praktyk religijnych i pokutnej pobożności. Mówią ludziom, jak żyć i coraz więcej ludzi ich słucha.
Dlaczego? Dlatego, że coraz więcej ludzi nie wie, jak żyć. Dodatkowo coraz więcej ludzi jest sparaliżowanych przez strach – boją się wziąć odpowiedzialność za własne życie. Przychodzą zatem do współczesnych gnostyków, którzy znają odpowiedzi na wszystkie pytania i potrafią wszystko wytłumaczyć. Dają pewność w niepewnych czasach. Czy jednak o to chodzi w chrześcijaństwie?
W Ewangelii św. Jan mówi wyraźnie: „W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła”. Nigdy nikomu nie powiedziałem, jak powinien żyć i jakie decyzje ma podjąć. Nawet człowiekowi pogrążonemu w mroku grzechu, choroby, ciemności życiowych problemów, braku miłości, beznadziei. Tylko Bóg może powiedzieć człowiekowi, jak ma żyć. To On jest życiem. To On jest światłością, która jest w stanie rozświetlić ciemności naszego życia. Jakie jest zatem moje zadanie?
Moim zadaniem jest pomóc dojść do Tego, w którym jest życie rozświetlające wszelkie ciemności. Każdemu z nas, jak mówi dzisiaj św. Paweł, Bóg dał ducha mądrości i objawienia w głębszym poznaniu Jego samego. Dał nam też światłe oczy serca, byśmy wiedzieli, czym jest nadzieja naszego powołania. Kiedy ogarnia nas ciemność, nie musimy szukać rozwiązania w prywatnych objawieniach, czy też magicznych formach religijności. Wystarczy, że otworzymy Ewangelię. Wystarczy, że wrócimy do źródła łaski – sakramentów. Tam znajdziemy Jezusa Chrystusa – życie i światłość, która rozświetli nasze ciemności. Bo klucz do zmiany życia jest właśnie w spotkaniu z Chrystusem.
Na kartach Ewangelii znajdziemy wiele opisów wydarzeń zmieniających życie ludzi spotykających Nazarejczyka. On uzdrawia ich nogi, by mogli iść za Nim. Uzdrawia ich oczy, by mogli dostrzegać potrzeby drugiego człowieka. Uzdrawia ich ręce, by umieli otrzymywać i dawać. Uzdrawia słuch, dając tym samym zdolność słyszenia tego, co Bóg mówi w najtajniejszym sanktuarium duszy, sumieniu. Ewangelia mówi też, że Jezus dotknął trędowatego i w ten sposób go uzdrowił. Dotyk Jezusa przywraca życie, szczególnie tam, gdzie ludzkie prawa deklarują śmierć. Wystarczy, byśmy pozwolili Mu się dotknąć.
Dają pewność w niepewnych czasach. Czy jednak o to chodzi w chrześcijaństwie?
W naszych domach wiszą krzyże. Nie po to przecież, by ozdabiać ściany, ale po to, byśmy mogli na nie spoglądać zawsze wtedy, gdy ogarnia nas ciemność. Przecież krzyż to „znak” uprzytamniający dramatycznie, że „nie ma większej miłości, niż ta, gdy ktoś życie oddaje za przyjaciół”. Ta miłość ma moc przemiany naszego życia. Także tego, które czasem przypomina rozbity dzban. Jezus – jak mówił o Nim św. Augustyn – jest mistrzem klejenia rozbitych dzbanów.
W swojej autobiografii ks. Tomáš Halík pisze m.in. o doświadczeniach kryzysów wiary. W tym kontekście przywołuje słowa pewnej starej zakonnicy, która powiedziała mu kiedyś: „Im jestem starsza, tym Bóg wydaje mi się jednocześnie bliższy i dalszy”. „Niekiedy dopiero po wielu latach życia duchowego i przynajmniej po trzech solidnych kryzysach wiary – pisze ks. Halík – dociera do człowieka, że wiara nie jest niezmienną, statyczną pewnością, lecz drogą, na której światło zmienia się z ciemnością”. Nie ma łatwych odpowiedzi na trudne pytania. Nie ma też jednej recepty na bolączki wszystkich ludzi. Dobrze o tym wiedzieli i św. Jan od Krzyża i św. Ignacy. Z bogactwa ich nauczania warto korzystać, gdy ogarnie nas ciemność. Lepiej słuchać ich, niż współczesnych gnostyków, którzy udają, że znają odpowiedzi na wszystkie pytania i mówią ludziom, jak powinni żyć.
Skomentuj artykuł