Lech Dorobczyński OFM: czas, który przeżywamy, stał się czasem ogromnej tęsknoty za Bogiem

(fot. Facebook / Lech Dorobczyński)

"Powinniśmy mieć pozamykane drzwi z obawy przed chorobą, ale musimy mieć otwarte oczy z miłości do człowieka" - podkreśla franciszkanin.

To będzie chyba najtrudniejsze z kazań w ciągu 20. lat mojego kapłaństwa...

Przeżywamy bardzo trudny czas. Koronawirus zaatakował świat. Wszyscy znaleźliśmy się w absolutnie nowej sytuacji. Prefektura Domu Papieskiego ogłosiła, że z powodu obecnego globalnego zagrożenia zdrowia publicznego wszystkie liturgiczne uroczystości Wielkiego Tygodnia odbywać się będą bez fizycznej obecności wiernych. Bez precedensu...

Ten wirus dotarł do nas. Biskupi polscy w komunikacie z 12 marca br. udzielili dyspensy od udziału w niedzielnej Mszy świętej – do dnia 29 marca. Dyspensę tę otrzymały: osoby w podeszłym wieku – jako grupa najwyższego ryzyka, osoby z objawami infekcji (np. kaszel, katar, podwyższona temperatura, itp.), dzieci i młodzież oraz dorośli, którzy sprawują nad nimi bezpośrednią opiekę, a także osoby, które czują obawę przed zarażeniem. Ks. kard. Kazimierz Nycz do tych grup dołączył jeszcze służbę zdrowia.

DEON.PL POLECA

To zupełna nowość dla nas wszystkich. Zawsze byliśmy zachęcani, czy wręcz przynaglani do uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii – wynikało to z trzeciego Przykazania Bożego, a teraz biskupi mówią nam: zostańcie w domach.

Jeśli tak nam mówią nasi Apostołowie, to znaczy, że sprawa jest śmiertelnie poważna. I w tym wypadku słowo „śmiertelnie” nie jest przypadkowe.

W piątek Premier poinformował nas o wprowadzeniu ustawy o ograniczeniu zgromadzeń – w tym zgromadzeń religijnych – do 50 osób. Jesteśmy zmuszeni specustawą do takiego ograniczenia ilości osób na Mszach świętych.

Biskupi bardzo mocno zachęcają do modlitwy w domu – z rodziną, która jest najmniejszym Kościołem. Zachęcają również do duchowej łączności ze wspólnotą Kościoła poprzez transmisje radiowe, telewizyjne lub internetowe. Już teraz chcemy Was poinformować, że do odwołania tego alertu, na naszym parafialnym FB będą relacje na żywo z naszego kościoła: w niedzielę o godz. 12.30 będziemy transmitować w Internecie Mszę świętą, o godz. 17.00 – Gorzkie Żale z kazaniem pasyjnym. Zaś od poniedziałku do soboty: o godz. 17.30 – Drogę Krzyżową, o godz. 18.00 – Mszę świętą, a o godz. 20.30 – nabożeństwo różańcowe i Apel Jasnogórski w intencji chorych, służb medycznych i sanitarnych, o pokój serc i nawrócenie.

Wiem, jak to musi boleć. Wielu z Was zadaje sobie pytanie, co lepsze: posłuchać serca czy rozporządzeń Ministra Zdrowia, Premiera i Episkopatu?

Tydzień temu prowadziłem rekolekcje akademickie w Archikatedrze Katowickiej. Zaproponowałem wówczas, by każdy, kto tylko może iść do Komunii, przyjął Pana Jezusa w intencji naszych Sióstr i Braci we Włoszech, którzy już nie mogą uczestniczyć we Mszach. Przez myśl mi nawet nie przeszło, że dokładnie tydzień później będę stał przed moimi Kochanymi Parafianami i mówił do Was najtrudniejsze w moim życiu kazanie...

Musimy pomóc w walce z koronawirusem osobom za to odpowiedzialnym w naszym kraju. Musimy być w tym mądrzy, roztropni. Choć czasem serce podpowiada nam zupełnie co innego.

Zadajecie pytania: czy woda święcona może zarażać, skoro jest poświęcona? Tak, może. Nie jest to zależne od naszej wiary. Biologia jest tu nieubłagana. Wiemy, jak woda święcona jest ważna. Dlatego bardzo mocno Was zachęcamy, byście ją mieli w Waszych domach, byście często wykonywali znak krzyża wodą święconą. Jako że musieliśmy wycofać wodę święconą z kropielnic, prosimy, przynoście do kościoła naczynia czy butelki z wodą, a my chętnie ją poświęcimy.

Pytacie: czy Komunia może zarażać? Lekarze mówią jednym głosem: zarażony palec księdza, rozdającego Komunię – może zarażać.

Kochani, czy chcemy tego czy nie – koronawirus przenosi się drogą kropelkową. Co to oznacza? Jeśli kapłan rozdający Ciało Pańskie dotknie ust czy języka osoby chorej – wirus zostaje mu na palcu. I wówczas kapłan staje się dla całego zgromadzenia śmiertelnym niebezpieczeństwem!

Jestem Waszym proboszczem. Znacie mnie. Znacie moją miłość do Was. Zresztą każdy z Braci Was kocha, bo Was się nie da nie kochać.

Nie mogę, moje Dzieci, pozwolić, byśmy się w kościele pozarażali. Jeśli którykolwiek z moich Parafian zachorowałby na koronawirusa z powodu mej ignorancji, zaniedbania – biorę za to odpowiedzialność przed tą osobą, przed jego rodziną i przed Panem Bogiem. Nie wiem, czy czujecie, jaka odpowiedzialność na mnie ciąży – jako ojca tej Rodziny. Nie mogę i nie chcę ryzykować. Bo za bardzo Was kocham. I za bardzo kocham moich Współbraci.

Dlatego mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Jesteśmy zmuszeni na czas wiszącej nad nami pandemii zaprzestać udzielania Komunii świętej do ust. Będziemy rozdawać Pana Jezusa tylko na rękę. Nie wynika to z braku wiary, czy ze złośliwości. Wynika to z naszej troski o Was. I o nas, kapłanów, także. Bo w takim wypadku zdrowie kapłanów jest Waszym zdrowiem, a nasza choroba może stać się Waszą chorobą.

Sposób przyjmowania Pana Jezusa na rękę to nie jest wymysł współczesnych wrogów Eucharystii – jak twierdzą niektórzy. Ten sposób wywodzi się jeszcze ze starożytnego Kościoła.

Jednym z najczęściej zadawanych pytań jest: „Ojcze, ale jak to ja mogę dotykać Ciała Pana Jezusa?”. Piękna jest historia, która wydarzyła się w życiu św. s. Faustyny. Opisuje ją ona w swoim „Dzienniczku”: "Kiedy przyjęłam Hostię, którą mi podał kapłan, druga upadła mi na ręce. Ksiądz poszedł od końca balustrady komunikować, a ja trzymałam Pana Jezusa na rękach przez cały ten czas. Kiedy się kapłan zbliżył powtórnie, podałam mu Hostię, aby zabrał do kielicha. Kiedy miałam Hostię w ręku, odczułam taką moc miłości, że przez dzień cały nie mogłam nic ani jeść, ani wrócić do przytomności. Z Hostii usłyszałam te słowa: ”Pragnąłem spocząć na rękach twoich, nie tylko w sercu twoim”.

Pięknie to tłumaczy również abp Grzegorz Ryś, który dziś zwrócił się do osób starszych w swojej Archidiecezji: "Wiem: zostaliście wychowani w wielkim szacunku do Eucharystii. Komunia święta „na rękę” w żaden sposób jej nie ubliża! Przyjrzyjcie się swoim rękom: one tak wiele o Was mówią – wypisane jest na nich wasze życie, wiele lat pracy i trudu, czasami choroby i słabości. Wasze ręce to czysta miłość. By przyjąć Pana Jezusa możecie je złożyć na krzyż – lewą dłoń na prawą, możecie przez moment zachwycić się tym widokiem – Jezusa położonego na waszych dłoniach, a potem prawą dłonią podnieść Go do swoich ust. Krzyż z dłoni – jak objaśniali ten znak w pierwszych wiekach chrześcijaństwa Ojcowie Kościoła – to prawdziwy TRON dla Jezusa. Jezus za swego życia nie znał, i nie chciał znać (!), innego tronu jak tylko Krzyż".

Tym tronem są Twoje ręce.

Jak prawidłowo przyjąć Pana Jezusa na rękę?

  1. zawsze na stojąco. Kiedy klęczysz, i masz ręce podniesione, Pan Jezus może się ześlizgnąć,
  2. nie wyciągamy w stronę kapłana jednej ręki. Musimy mieć obie ręce wolne. Wyciągamy w stronę kapłana dwie ręce złożone na krzyż: lewa położona na prawej. Ręce te muszą być uniesione mniej więcej na wysokość ramion, by kapłan widział, że chcesz przyjąć Pana Jezusa na rękę,
  3. kapłan kładzie Go na Twej lewej dłoni, a Ty prawą dłonią bierzesz Pana Jezusa i podajesz Go sobie do ust,
  4. nie spożywaj ustami prosto z dłoni,
  5. przyjmujesz Pana Jezusa zawsze w obecności kapłana.

Rozumiem, że zwłaszcza kogoś kto od dziecka był wychowany do przyjmowania Pana Jezusa do ust, ten sposób przyjmowania Go na rękę może być szokujący. Zdarza się, że ktoś oburzony mówi: „Jeśli mam przyjąć Pana Jezusa na rękę, to wolę Go nie przyjmować!”. Strasznie jest smutne, że sposób przyjmowania Pana Jezusa stał się ważniejszy od Niego samego... Ale jeszcze raz powtarzam, nie zgadzam się na zagrożenie w kościele, za który jestem odpowiedzialny!

Jeśli nie chcesz przyjąć Pana Jezusa na rękę – przyjmuj Go na sposób duchowy. Sobór Trydencki z 1551 roku uczy nas, że w takiej sytuacji, kiedy jest się w stanie łaski uświęcającej, wzbudzenie pragnienia przyjęcia Komunii i powiedzenie o tym Bogu w dowolnej formie, prosząc o sakramentalne zjednoczenie z Chrystusem, skutkuje faktycznym przyjęciem łaski Najświętszego Sakramentu.

Kochani moi, ostatnia rzecz, jakiej teraz potrzebujemy – to podziały i kłótnie. Musimy przetrwać ten czas. Razem. Musimy się wspierać – ramię w ramię.

Powinniśmy mieć pozamykane drzwi z obawy przed chorobą, ale musimy mieć otwarte oczy z miłości do człowieka.

Interesujcie się, proszę, osobami starszymi w sąsiedztwie, w rodzinie. Może trzeba komuś zrobić zakupy, wyprowadzić psa…? Może ktoś do tej pory nie miał problemów z wychodzeniem na zewnątrz, a dziś truchleje ze strachu. Miejcie oczy otwarte. Tak jak jedna z naszych Parafianek, która napisała, że w tej trudnej sytuacji chętnie podzieli się pieniędzmi z kimś, kto tego potrzebuje.

Słuchajcie oficjalnych informacji, a nie plotek. Im bardziej będziemy stosować się do oficjalnych zarządzeń – tym łagodniej przejdziemy ten czas, i tym szybciej wrócimy do normalności.

Módlmy się o to. Błagajmy Boga o szybkie usunięcie pandemii. Nasz kościół jest do Waszej dyspozycji. W ciągu dnia będzie cały czas otwarty (także krata). My jako wspólnota franciszkanów będziemy się tu za Was modlić. Zachęcamy, byście się z nami łączyli poprzez parafialnego FB.

Dziś w Ewangelii usłyszeliśmy rozmowę Samarytanki z Panem Jezusem. Powiedziała ona o tym, jak bardzo pragnie nasycenia. Czas, który przeżywamy, stał się czasem ogromnej tęsknoty za Bogiem. To czas wielkiej ciszy. Z powodu pandemii zostały wycofane wszystkie rekolekcje wielkopostne. Ten czas wielkiej ciszy, czas tęsknoty za Bogiem i powrotem do normalnego życia to chyba najpoważniejsze rekolekcje wielkopostne w naszym życiu…

Wpis pierwotnie ukazał się na Facebooku Lecha Dorobczyńskiego OFM.

franciszkanin z Prowincji Matki Bożej Anielskiej w Krakowie, gwardian, proboszcz Parafii św. Antoniego z Padwy w Warszawie, rekolekcjonista, wielki miłośnik Asyżu i przewodnik po miejscach związanych z życiem św. Franciszka

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Lech Dorobczyński OFM: czas, który przeżywamy, stał się czasem ogromnej tęsknoty za Bogiem
Komentarze (1)
MK
Marta Kłos
19 marca 2020, 10:50
przecież można jak Matka Boża radzi przyjąć hostię w lniana chusteczkę i w ten sposób nie profanować hostii.